Darmowe ebooki » Komedia » Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Aleksander Fredro (biblioteka online .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Aleksander Fredro (biblioteka online .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Aleksander Fredro



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 15
Idź do strony:
style="margin-left: 12em">Tylko bardzo proszę, 
Niech samochwalstwa od ciebie nie znoszę.  
  GUSTAW
Do samochwałów któż tego policzy, 
Który rozsądnie zważa i powiada, 
Że gdzie dwie rodzin związku sobie życzy, 
Związku się w końcu spodziewać wypada? 
  RADOST
Prawda, jeśli Aniela choć trochę polubi.  
  GUSTAW
Bądź z łaski swojej spokojny w tym względzie. 
Już ja ci ręczę, wszystko dobrze będzie. 
  RADOST
Nadto pewności, a ta pewność zgubi. 
  GUSTAW
Już spuść10 się na mnie... Ale dość tych fraszek.  
Teraz niech zgadnie kochany stryjaszek... 
  RADOST
Pewnie, gdzie byłeś?  
  GUSTAW
Gdziem bawił tak długo. 
  RADOST
Wymów już, wymów, bo cię diable dusi. 
  GUSTAW
Na miejskim balu byliśmy przebrani. 
  RADOST
Na jakim balu?  
  GUSTAW
Pod Złotą Papugą. 
  RADOST
W karczmie!  
  GUSTAW
Przebrani. 
  RADOST
O Boże! o Boże! 
  GUSTAW
Tego młodemu nikt pewnie nie zgani.  
  RADOST
ironicznie
Pewnie pochwali?  
  GUSTAW
Bo pochwalić musi. 
  RADOST
Piękna mi szkoła!  
  GUSTAW
Lepsza być nie może. 
Na małym świecie, co się wielkim mieni, 
Gdzie każdy trwożnie po śliskiej przestrzeni, 
Jakby na szczudłach i w przyłbicy chodzi;  
Tam, czem są ludzie, niechaj nikt nie bada.  
Ale gdzie człowiek mało pozór ceni, 
Przybranym kształtem nie chce i nie zwodzi, 
Gdzie więcej wola, niż rozum nim włada,  
Tam schwytaj pędzel, wzór stoi gotowy. 
  RADOST
Otóż go macie! Jest La Bruyère11 nowy. 
 
płaczliwie
Gucio! dopieroś dziękował za radę.  
  GUSTAW
nie słuchając
I co mi teraz przychodzi do głowy.  
  RADOST
Na przykład? 
  GUSTAW
Jedźmy tam dziś. 
  RADOST
Ja z tobą? 
  GUSTAW
Ty ze mną. 
  RADOST
Oszalał!  
  GUSTAW
Wcześniej wrócisz. 
  RADOST
ironicznie
Tą drogą tajemną. 
  GUSTAW
Jedziesz?  
  RADOST
Dajże mi pokój. 
  GUSTAW
No, to sam pojadę. 
  RADOST
Guciu! dopieroś dziękował za radę. 
  GUSTAW
żałośnie
Luby stryjaszku! wkrótce się ożenię. 
  RADOST
do siebie z zadziwieniem
No! i dlatego takie figle stroi.  
  GUSTAW
jak wyżej, prosząc
Już raz ostatni.  
  RADOST
Ja go nie odmienię, 
To rzecz daremna. 
  GUSTAW
Na kasztana wsiędę!... 
  RADOST
przestraszony
O! na kasztana!  
  GUSTAW
Przede dniem tu będę. 
  RADOST
Weź już moją dorożkę, a kasztan niech stoi.  
do siebie: 
Jeszcze kark skręci z tego waryjata. 
  GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.  
  RADOST
I deliję12 moją. 
  GUSTAW
Dobrze, stryjaszku. 
  RADOST
W tej kurteczce lata. 
Jeszcze kataru u diaska dostanie.  
  GUSTAW
Dobrze, stryjaszku, jak chcesz, tak się stanie. 
Ja zawsze mówię, święte rady twoje.  
  RADOST
Otóż masz, teraz powie, że to z mojej rady  
Przez okna łazi na nocne biesiady.  
  GUSTAW
Zatem radzisz wchodzić drzwiami?  
  RADOST
Gadajże z waryjatami! 
Ja ci radzę pójść spać. 
  GUSTAW
Spać? 
  RADOST
Bladyś, aż niemiło. 
  GUSTAW
Blady? To dobrze, to nic nie zaszkodzi:  
Bladość niepokój miłosny dowodzi, 
Bladości prędzej niż słowom się wierzy. 
Pamiętasz przecie, jak to dobrze było  
Rano, nazajutrz, po twojej wieczerzy? 
  RADOST
Mojej wieczerzy?  
  GUSTAW
To jest, mówiąc szczerze, 
Ja sam dawałem tę sławną wieczerzę, 
Ale stryjaszek potem długi płacił. 
  RADOST
Niestety!  
  GUSTAW
Wcalem na cerze nie stracił. 
„Teraz to kocha — rzecz niezaprzeczona —  
Jak blady, słaby! — on z miłości skona” —  
Powiedz sam, wszakże prawda, tak mówiono.  
I gdybym nie był zanadto... 
  RADOST
No, no, no, 
Nie dość szaleje, jeszcze mnie powiada! 
Teraz idź i śpij, taka moja rada. 
Ale mój Guciu, Guciuniu serdeczny, 
Staraj się zbliżyć, podobać Anieli. 
  GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.  
  RADOST
Dla matki bądź grzeczny. 
  GUSTAW
Dobrze, stryjaszku.  
  RADOST
I na miłość Boga, 
Jeśli ci jeszcze moja przyjaźń droga, 
Nim się odezwiesz, pomyśl pierwej nieco. 
Bo często słowa jakby z worka lecą, 
Ale sensu w nich — no! — tego tam nie ma. —  
A teraz idź spać, już mrugasz oczyma. 
  GUSTAW
Pójdę się przebrać. 
 
Całuje go w rękę. RADOST
całując go
Pamiętaj, Gustawie... 
  GUSTAW
Sam się zadziwisz, jak się dziś poprawię. 
 
Odchodzi w lewe drzwi boczne. RADOST
patrząc za nim, serio
Poprawię! Zawsze jedno co godzina, 
Zadziwisz się! tak! 
przechodząc nagle w uczucia 
Kochany chłopczyna! 
  SCENA V
Radost, Albin (chustka w ręku, tragicznym tonem). RADOST
Cóż cię, panie Albinie, sprowadza tak wcześnie? 
  ALBIN
Niestety!  
  RADOST
Jak wzdychałeś, tak wzdychasz boleśnie. 
  ALBIN
Ach! jakże nie mam wzdychać, kiedy w smutku tonę; 
Kiedy nocne minuty łzami przeliczone! 
  RADOST
A ja ci radzę, wypogódź twe czoło,  
Nie bądź Gustawem — lecz kochaj wesoło: 
Te elegije i miłosne żale 
Młodej dziewczyny nie podbiją wcale; 
A zwłaszcza Klarę, co jak iskra żywa, 
Jeżeli westchnie, to wtedy gdy ziéwa; 
Klara, co spocząć, rzadziej milczeć zdoła, 
Sprzeczna z układu, z natury wesoła, 
Lęka się smutku, któregoś obrazem. 
  ALBIN
Ach! możnaż kochać i nie płakać razem?  
po krótkiem milczeniu 
Już dwa lata się kończą, jak powabność Klary  
Wznieciła moją miłość bez granic, bez miary. 
Nie ma dnia, bym nie błagał najczulszem wejrzeniem;  
Samem już tylko teraz oddycham westchnieniem;  
Łzami skrapiam jej ślady, skrapiam całą drogę: 
I kamień już bym zmiękczył, jej zmiękczyć nie mogę. 
  RADOST
Żebyś i sto lat jęczał, wszystko nic nie znaczy. 
  ALBIN
Ach!  
  RADOST
Cóż dalej chcesz robić? 
  ALBIN
Co? — Umrę z rozpaczy. 
  RADOST
Może cię kocha. 
  ALBIN
Kocha? — Umarłbym z radości. 
  RADOST
Każ więc sobie zawczasu dzwonić z przezorności. 
  ALBIN
Ja płaczę, ty się śmiejesz. 
  RADOST
Śmiej się i ty razem. 
  ALBIN
Ach, posłuchaj mnie raczej, nie dręcz tym rozkazem.  
Myślałem, że wytrwałość najczystszych płomieni  
Nienawiść w łagodniejsze uczucia przemieni,  
Ową nienawiść mężczyzn powziętą z rachuby, 
Którą w duszy piastuje, z której szuka chluby.  
Ach, błędna myśl, niestety! zwodnicze nadzieje!  
Jej serce coraz stygnie, a moje goreje! 
  RADOST
tymże tonem
Bywaj zdrów! 
  ALBIN
Ach, gdzie idziesz? 
  RADOST
jak wprzódy
Ach, idę do siebie. 
  ALBIN
Nie litujesz się żalu, opuszczasz w potrzebie. 
  RADOST
Chciałbym jeszcze do domu pojechać na chwilę. 
dobywając zegarka  
Tylko że już podobno... jeśli się nie mylę...  
Oho! tak to już późno! Wdaj się tylko z trzpiotem:  
U niego jak rozsądek, tak wszystko na potem. 
  ALBIN
chwytając go za rękę
Czekaj, zwierzyć ci muszę straszną tajemnicę. 
  RADOST
przestraszony
Dla Boga, co to będzie! 
  ALBIN
Rzecz całą oświécę. 
  RADOST
Albinie; ja truchleję! 
  ALBIN
Zachowasz ją święcie? 
  RADOST
Mów! 
  ALBIN
Klara i Aniela mają przedsięwzięcie... 
Słuchaj i zapłacz, nigdy — nie iść za mąż. 
  RADOST
zadziwiony i wstrzymując się od śmiechu
Szczerze? 
 
Na znak potakujący Albina Radost parska śmiechem. Albin.
Co? — Ty się śmiejesz z tego? 
  RADOST
Śmieję, bo nie wierzę. 
  ALBIN
Ja ci ręczę. 
  RADOST
I skąd wiesz? 
  ALBIN
Wiem pewnie. 
  RADOST
Daj Boże! 
do siebie: 
Taki bodziec Gustawa obudziłby może. 
Byle mu wierzył. 
do Albina: 
Dzięki za dobrą nowinę. 
  ALBIN
Jak to, Radoście, dobrą? — Dobrą, a ja ginę. 
  RADOST
Nie zginiesz, będziem żyli. 
  ALBIN
Ty się śmiejesz zawsze. 
  RADOST
Ty zaś nie płacz, a losy będą ci łaskawsze. 
 
Odchodzi w lewe drzwi środkowe. ALBIN
O miłości, miłości! ty żalów przyczyno!  
Złorzeczyć ci nie mogę, bo mile łzy płyną. 
Lecz Klaro! kiedyż równą odpłacisz mi miarą? 
Kiedyż ze mną zapłaczesz? Klaro! Klaro! Klaro! 
  SCENA VI
Albin. Aniela, Klara
wchodzą przed ostatnim wierszem z prawych drzwi środkowych. KLARA
cicho stanąwszy przy Albinie
Po raz pierwszy, drugi, trzeci! 
Na wezwanie takie dzielne, 
Powtórzone po trzy razy, 
Nawet duchy nieśmiertelne, 
Jak posłuszne ojcu dzieci, 
Porzucając ciemne cele, 
Stają władcy brać rozkazy. 
Mogęż spóźnić przyjście moje? 
Otóż jestem, otóż stoję. 
  ALBIN
całując w rękę
Ach!  
  KLARA
Nic więcej? 
  ALBIN
To tak wiele. 
Klara śmieje się — po krótkiem milczeniu:  
Ach, urągasz miłości. 
  KLARA
śmiejąc się
Urągam? — broń Boże! 
  ALBIN
Twoje serce bez czucia. 
  KLARA
Lwie, tygrysie może? 
  ALBIN
Nikt go zmiękczyć nie zdoła. 
  KLARA
Nie każdy, to pewnie. 
  ALBIN
Ja tak kocham. 
  KLARA
A ja nie. 
  ALBIN
Ja płaczę tak rzewnie. 
  KLARA
Ja się śmieję. 
  ALBIN
Okrutna! Poznasz mnie po stracie. 
  KLARA
Okrutna! sroga! niestety! o nieba! 
do Anieli: 
Uchodźmy prędko, tu miłość na czacie,  
Prędko, Anielo, dowierzać nie trzeba. 
 
Śpiewa:
«O! gdzie miłość stawia siatki, 
Nie figlujcie, moje dziatki, 
Bo z miłością figlów nié ma:  
Jak was złapie, to zatrzyma». 
 
Tak babunia nam śpiewała, 
Ja uciekam, pókim cała.  
  ALBIN
Zostań, okrutna, zostań! Uwolnię twe oczy 
Od smutnego przedmiotu, co ich świetność mroczy.  
Cieszy cię moja męka? — Ciesz się więc do woli:  
Żaden twój raz nie minął, każdy mocno boli. 
Jedna tylko pociecha mej duszy zostaje, 
Żem nie zasłużył wzgardy, której dziś doznaję. 
  ANIELA
Panie Albinie! któż tak ściśle bierze?  
Zostań się z nami, wszak ci to są żarty. 
  KLARA
Com powiedziała, powiedziałam szczerze. 
  ALBIN
A ja wszystkiemu co do słowa wierzę. 
  KLARA
Godzien pochwały, kto nie jest uparty. 
  ALBIN
Godzien litości, kto pokochał Klarę,  
Bo razem w litość stracił wszelką wiarę. 
 
Odchodzi w prawe drzwi boczne. SCENA VII
Aniela, Klara. ANIELA
Tak drażnić, dręczyć, to się już nie godzi. 
  KLARA
Cóż? Pójść za niego? 
  ANIELA
Ja tego nie mówię; 
Lecz gorycz
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 15
Idź do strony:

Darmowe książki «Śluby panieńskie czyli Magnetyzm serca - Aleksander Fredro (biblioteka online .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz