Darmowe ebooki » Komedia » Leonce i Lena - Georg Büchner (biblioteka za darmo txt) 📖

Czytasz książkę online - «Leonce i Lena - Georg Büchner (biblioteka za darmo txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Georg Büchner



1 2 3 4 5 6
Idź do strony:
godnością

Mój panie, mam niewyczerpane zajęcie trwania w bezczynności, mam niepospolitą biegłość w próżnowaniu, posiadam niesłychaną biegłość w lenistwie. Żadna zadra nie hańbi moich czystych dłoni, gleby nie napoiłem ni jedną kroplą potu, jestem w pracy niepokalaną dziewicą; a gdyby mnie to zanadto nie utrudzało, zadałbym sobie trud, aby wyjaśnić waćpanu szczegółowiej moje zasługi.

LEONCE
z zabawnym entuzjazmem

Pójdź w ramiona moje! Zali jesteś jednym z tych błogosławionych, którzy bez mozołu, z czołem nieposzlakowanym stąpają po zapylonym gościńcu życia i z ciałem kwitnącym i lśniącymi stopami, podobni bóstwom, wkraczają na Olimp? Chodź, o, chodź!

VALERIO
śpiewa odchodząc

Tam, na miedzy, mucha siedzi, mucha siedzi, mucha siedzi.

Obaj odchodzą. SCENA DRUGA
Komnata.
Król Piotr ubierany przez dwóch kamerdynerów. PIOTR
podczas ubierania

Człowiek musi myśleć, a ja muszę myśleć za moich poddanych; bo oni nie myślą, nieboracy, nie myślą. Substancja jest bytem, a byt to — ja. biega prawie nago po pokoju Zrozumiano? Byt jest bytem, pojęliście? Teraz z kolei moje atrybuty, modyfikacje, afektacje, akcydensy: gdzie moja koszula, moje spodnie? Wstrzymajcie się, wolna wola stoi tu, z przodu, otworem. Gdzie jest moralność, gdzie mankiety? Kategorie przemieszane straszliwie: o dwa guziki za dużo zapięto, tabakierka tkwi w prawej kieszeni; cały mój system zrujnowany! Ha, co znaczy guzik w chusteczce? Gadaj, co znaczy guzik, o czym miałem pamiętać?

PIERWSZY KAMERDYNER

Kiedy jego królewska mość raczyła włożyć guzik do chustki, pragnęła...

PIOTR

No?

PIERWSZY KAMERDYNER

O czymś sobie przypomnieć.

PIOTR

Zawiła odpowiedź! He, a co on sądzi?

DRUGI KAMERDYNER

Jego królewska mość pragnęła sobie o czymś przypomnieć, kiedy raczyła włożyć guzik do chustki.

PIOTR
biega tam i z powrotem

Co? Co takiego? Ci poczciwcy konfundują mnie, wszystko mi się plącze, jestem bezradny, najzupełniej bezradny.

Wchodzi Lokaj. LOKAJ

Sire, Rada Stanu zebrała się.

PIOTR
radośnie

Ot co, ot co: chciałem sobie przypomnieć mój naród. Chodźcie, panowie! Stąpajcie równo, symetrycznie. Czy nie jest bardzo gorąco? Wyjmijcie wasze chustki i wytrzyjcie sobie pot z czoła. Zawsze tak bardzo jestem zmieszany, kiedy mam przemawiać publicznie.

Wychodzą.
Król Piotr, Rada Stanu. PIOTR

Mili moi wasale, wierni notable, pragnę was powiadomić i zawiadomić — gdyż albo mój syn ożeni się, albo nie, przykłada palec do nosa albo, albo — chyba mnie pojmujecie? Tertium non datur8. Człowiek musi rozmyślać. stoi chwilę zadumany Kiedy tak przemawiam na głos, nie wiem właściwie, kto to gada, ja czy kto inny, to bardzo mnie trwoży. po długim milczeniu Ja jestem ja. Co waszmość sądzi o tym, prezydencie?

PRZEWODNICZĄCY
powoli i z godnością

Wasza królewska mość, być może jest tak, być może jest zgoła odwrotnie.

CAŁA RADA STANU
chóralnie

Być może jest tak, być może jest zgoła odwrotnie.

PIOTR
wzruszony

O mędrcy moi! O czym to była w istocie mowa? O czym pragnąłem przemawiać? Jakże krótką masz waszmość pamięć, prezydencie, przy tak uroczystej okazji! Zamykam sesję.

Odchodzi uroczyście, za nim cała Rada Stanu. SCENA TRZECIA
Sala ozdobiona z przepychem. Płoną światła.
Leonce wraz z kilkoma lokajami. LEONCE

Czy zawarte wszystkie okiennice? Zapalcie świece! Żegnaj, dniu! Pragnę nocy, głębokiej ambrozyjskiej nocy. Ustawcie lampy pod kryształowe umbry wśród oleandrów, niech pobłyskują jak źrenice dziewczęce spod rzęs. Przybliżcie krzewy różane, aby wino, jak krople rosy, spryskało ich płatki. Muzyki! Gdzie są wiole? Gdzie Rozetta? Precz! Wszyscy precz!

Lokaje odchodzą. Leonce wyciąga się na łożu. Wchodzi Rozetta w wytwornym stroju. Z daleka słychać muzykę. ROZETTA
zbliża się zalotnie

Leonce!

LEONCE

Rozetta!

ROZETTA

Leonce!

LEONCE

Rozetta!

ROZETTA

Wargi twoje ospałe. Od pocałunków?

LEONCE

Od ziewania!

ROZETTA

Och!

LEONCE

Ach, Rozetto, ciąży mi straszliwe brzemię...

ROZETTA

Wolno spytać?

LEONCE

Bezczynności...

ROZETTA

I miłości?

LEONCE

Bagatela!

ROZETTA
obrażona

Leonce!

Leonce

Bezmierny trud.

ROZETTA

Lub próżniactwo.

LEONCE

Masz słuszność, jak zawsze. Mądra z ciebie dziewczyna i bardzo cenię sobie twój rozumek.

ROZETTA

Kochasz mnie zatem z nudów?

LEONCE

Nie, nudzę się, bowiem kocham ciebie! Ale nudę samą kocham jak ciebie. Jesteście nierozdzielne. O dolce far niente9! Śnię ponad twoimi oczami jak nad głębokim źródłem cudu, pieszczota twoich warg usypia jak szumiące fale. obejmuje ją Chodź, nudo najmilsza, pocałunki twoje są rozkosznym ziewaniem, a twoje kroki jak uroczy hiatus10.

ROZETTA

Kochasz mnie, Leonce?

LEONCE

Ach, czemużby nie?

ROZETTA

I na zawsze?

LEONCE

To wielkie słowo: na zawsze! Jeśli cię kochać będę jeszcze pięć tysięcy lat i siedem miesięcy, czy to nie wystarczy? Wprawdzie o wiele to mniej niż zawsze, ale niezgorszy szmat czasu i czasu nie zabraknie nam do kochania.

ROZETTA

Albo czas ukradnie nam nasze kochanie.

LEONCE

Albo miłość ukradnie nam czas. Tańcz, Rozetto, tańcz, niechaj czas mija, jak mijają drobne twoje, śliczne twoje stopy.

ROZETTA

Moje stopy najchętniej wyszłyby poza czas.

tańczy i śpiewa
O moje stopy, musicie tańczyć, znużone, 
W barwnych ciżemkach, 
Pragnące spocząć, gdzie mogiłki zielone, 
Bo to jest męka. 
 
O moje usta, musicie dyszeć, spłonione, 
Pieszczone wargi, 
Pragnące zamrzeć i kwitnąć, różane, 
Bez skargi. 
 
O moje oczy, musicie płonąć, wpatrzone 
W płomienie świecy, 
Pragnące usnąć i spać, spłakane 
Nie patrzeć więcej. 
  LEONCE
podczas tego, rozmarzony

O, miłość zamierająca piękniejsza jest od tej, która rozkwita. Jestem podobny Rzymianinowi; po wybornej uczcie złote ryby grają na deser barwami zgonu. Jakże obumiera rumieniec jej policzków, jak cicho wypala się oko, jak delikatnie bije i opada tętno! Adio, adio11, ślicznotko moja, umiłuję ciebie umarłą.

znów zbliża się Rozetta

Łzy, Rozetto? Co za epikureizm — móc płakać. Stań w blasku, aby te przepyszne krople zalśniły jak kryształy, wspaniałe z nich będą diamenty. Śliczny mogłabyś mieć z nich naszyjnik.

ROZETTA

Te diamenty kłują mnie w oczy, Leonce.

Chce go objąć. LEONCE

Uważaj! Moja głowa! Tam pogrzebałem naszą miłość. Spójrz poprzez okna moich oczu. Widzisz, jak trupio piękna jest ta żałosna miłość? Czy widzisz dwie białe róże na jej jagodach i dwie czerwone u piersi? Nie potrącaj mnie, aby nie złamało się jej kruche ramię, byłaby wielka szkoda. Muszę głowę równo trzymać na barkach jak grabarz trumienkę.

ROZETTA
żartobliwie

Głuptasie!

LEONCE

Rozetta!

Rozetta przedrzeźnia go, robi grymas

Dzięki Ci, o Boże!

Przesłania oczy. ROZETTA
przelękniona

Spójrz na mnie, spójrz na mnie, Leonce!

LEONCE

Przenigdy.

ROZETTA

Raz jeden!

LEONCE

O, nie! Nie zwiedziesz mnie! Niewiele brakło, a upragniona moja miłość narodziłaby się od nowa. Rad jestem, że ją pogrzebałem. Wrażenie — zachowam.

ROZETTA
oddala się z wolna i ze smutkiem, śpiewa odchodząc
Sierotka jestem, opuszczona, 
Ach, miły Boże, 
Tak żal mi nas, tak żal mi nas, 
Któż dopomoże? 
  LEONCE
sam jeden

Miłość — szczególna to rzecz. Calutki rok spoczywa się śniąc na jawie, a któregoś ranka budzi się człowiek, wypija duszkiem szklankę wody, odziewa się na nowo, dłonią przesuwa po czole: i namyśla się — namyśla. Boże mój, ileż to trzeba kobiet, aby z góry na dół wziąć pełnym głosem rejestr miłości? Ledwo jedna zdoła niekiedy jeden wypełnić ton. Czemu opar ponad naszą ziemią jest pryzmatem, który rozszczepia w tęczę biało pałający promień miłości? pije W jakiej butli, do licha, zamknięto wino, które mogłoby mnie dzisiaj upoić? Czyż nawet tego nie potrafię? Siedzę jak pod pompą tłoczącą. Powietrze tak ostre i przejrzyste, że przeszywa mnie dreszcz, jakbym szedł na szlichtadę12 w nankinowych13 pludrach14. Moi panowie, moi panowie, czy aby wiecie, kim był Kaligula i Nero? Mnie to dobrze wiadomo. Chodź, miły mój Leonce, wygłoś swój monolog, będę się przysłuchiwał z uwagą. Życie moje rozdziawia się szerokim ziewaniem jak wielki, biały arkusz papieru, który powinienem zapisać, ale nie zdołam nakreślić ni jednej litery. Głowa moja jest pustą salą balową, trochę zawiędłych róż i wymiętych wstążek na posadzce, pęknięte skrzypce w kącie, ostatni tancerze zdjęli maski i przypatrują się sobie śmiertelnie znużonymi oczami. Codziennie odwracam siebie dwadzieścia cztery razy jak rękawiczkę. O, znam siebie na pamięć, wiem, co myśleć będę i marzyć za kwadrans, za osiem dni, za rok. Boże, cóż zawiniłem, że każesz mi jak sztubakowi tak często przepowiadać lekcję? Brawo, Leonce, brawo! klaszcze Niezgorszą sprawia mi przyjemność, kiedy tak nawołuję siebie. He! Leonce! Leonce!

VALERIO
spod stołu

Wasza wysokość zdaje się na najlepszej drodze, aby stać się błaznem!

LEONCE

Kiedy przyjrzeć się temu pod światło, i mnie się tak wydaje.

VALERIO

Proszę zaczekać chwilę, zaraz pogadamy o tym wyczerpująco. Muszę przedtem posilić się pieczenią, którą zwędziłem w kuchni, i golnąć łyk wina z książęcego stołu. Niebawem skończę.

LEONCE

Ależ mlaska! Ten hultaj przyprawia mnie o uczucia sielankowe; na nowo potrafiłbym rozpocząć od spraw najprostszych, mógłbym jeść ser, pić piwo, palić tytoń. Uwijaj się, nie chrząkaj tak ryjem i nie szczękaj kłami!

VALERIO

Szacowny Adonisie, czy waćpana obleciał strach o jego uda? Proszę przestać się niepokoić, nie jestem miotlarzem ni bakałarzem, nie potrzeba mi prętów do rózg.

LEONCE

Konceptu nigdy ci nie brak.

VALERIO

Czego życzę z całego serca waszej książęcej mości.

LEONCE

Abym się nie lenił ciebie wychłostać? Tak bardzo dbasz o swoją edukację?

VALERIO

O niebiosa, łatwiejsze jest narodzenie niż wychowanie. To żałosne, jakie brzemię narzuca nam cudza brzemienność. Od czasu kiedy matka moja była w błogosławionym stanie, mój stan cywilny nie był błogosławiony. Jakże niewygodnie wypadło mi leżeć, odkąd zległa, biedaczka!

LEONCE

Nie bądź tak czułostkowy, jeśli nie chcesz wypróbować mojej ręki. Twoja wrażliwość może cię przyprawić o bardzo dotkliwe wrażenia.

VALERIO

Kiedy matka moja żeglowała wokół Przylądka Dobrej Nadziei...

LEONCE

A twój ojczulek roztrzaskał się koło Kap Horn15...

VALERIO

Słusznie, gdyż był stróżem nocnym. A przecie tak często nie przykładał rogu do ust, by zatrąbić, jak przybierał w rogi rodziców szlachetnych synów.

LEONCE

Mój drogi, posiadłeś dar niebiańskiej bezczelności. Odczuwam pewną potrzebę bliższego zetknięcia się z nią. Ręka mnie świerzbi, aby się zapoznać z twoją facjatą.

VALERIO

Oto trafna odpowiedź i nieodparty argument ad personam.

LEONCE
zamierza się nań

Uważaj na twoją personę. To argument niezbity.

VALERIO
umyka; Leonce potyka się i pada

A waćpan jest dowodem, który trzeba dopiero udowodnić; potyka się bowiem o własne swoje nogi, które w gruncie rzeczy również są do udowodnienia. Są to łydki wysoce nieprawdopodobne i wielce problematyczne uda.

Wkracza Rada Stanu. Leonce siedzi na ziemi, Valerio. PRZEWODNICZĄCY

Wasza wysokość wybaczy...

LEONCE

Jak sobie samemu! Jak samemu sobie! Wybaczam sobie wielkoduszność, że was wysłuchuję spokojnie. Moi panowie, czy nie zechcecie zająć miejsc? Co za miny! Proszę zasiąść na ziemi i nie krępować się. To i tak ostatnie miejsce, jakie kiedyś otrzymacie w darze, chociaż nikomu nic z tego nie przyjdzie, wyjąwszy grabarza.

PRZEWODNICZĄCY
skonfundowany, pstryka palcami

Wasza wysokość raczy...

LEONCE

Niech acan przestanie pstrykać palcami, jeśli nie chce zrobić ze mnie mordercy.

PRZEWODNICZĄCY
coraz silniej pstrykając

Zechce łaskawie uwzględnić...

LEONCE

Wielki Boże, włóż acan16 ręce do kieszeni lub siądź na nich! Język mu skołowaciał. Zbierz aść17 zmysły!

VALERIO

Nie wolno dzieciom przeszkadzać, gdy siusiają, mogą nieboraczki dostać zatwardzenia.

LEONCE

Człowieku, opanuj się. Pomyśl o twojej rodzinie i o państwie. Jeśli zadławisz się przemówieniem, może cię szlag trafić.

PRZEWODNICZĄCY
wyciąga papier z kieszeni

Pozwoli wasza wysokość...

LEONCE

Co? Acan już czytać umie? Zatem, w imię boże...

PRZEWODNICZĄCY

Jego królewska mość raczy powiadomić waszą wysokość, iż jutro należy oczekiwać przyjazdu wysoko urodzonej narzeczonej waszej wysokości, księżniczki Leny.

LEONCE

Jeżeli oczekuje mnie narzeczona, najchętniej pozwolę jej czekać. Wczorajszej nocy widziałem ją we śnie, jej oczy tak olbrzymie, iż pantofelki mojej Rozetty nie ustępowały łukom jej brwi, a na policzkach nie dołki dojrzałem, lecz doły, drenujące śmiech. Ja wierzę w sny. A waćpan śni niekiedy, prezydencie? Doznaje aść przeczuć?

VALERIO

Ma się rozumieć. Zawsze w przeddzień, nim pieczeń spali się w kominie, zdechnie pularda lub jego królewska mość raczy cierpieć na niestrawność.

LEONCE

A propos, czy aby waćpan czego nie zataił? Wyznaj aść wszystko.

PRZEWODNICZĄCY

W pamiętnym dniu ślubu miłościwy monarcha zamierza złożyć najwyższe zlecenia w ręce jego wysokości.

LEONCE

Powtórz aść miłościwemu monarsze, iż uczynię wszystko, wyjąwszy to, czego uczynić nie zamierzam. Panowie wybaczą, że ich nie odprowadzę, właśnie ogarnęła mnie namiętność siedzenia, lecz łaskawość moja jest tak wielka, iż zaledwo zdołam wymierzyć ją rozstawionymi nogami rozstawia nogi Nie omieszkaj waść wymierzyć mojej łaskawości, aby z czasem przypomnieć mi o niej. Valerio, odprowadź panów do drzwi.

VALERIO

Co, mam podrwić? Czy przywiązać dzwonek do szyi pana prezydenta? Tak, i wyprowadzić, jakby pełzali

1 2 3 4 5 6
Idź do strony:

Darmowe książki «Leonce i Lena - Georg Büchner (biblioteka za darmo txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz