Darmowe ebooki » Fraszka » Fraszki - Jan Kochanowski (internetowa wypozyczalnia ksiazek TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Fraszki - Jan Kochanowski (internetowa wypozyczalnia ksiazek TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Jan Kochanowski



1 ... 11 12 13 14 15 16 17 18 19 ... 21
Idź do strony:
na cię, wszytkę władzą straciłem swoję; 
Mowy nie mam, płomień po mnie tajemny chodzi, 
W uszu dźwięk, a noc dwoista oczy zachodzi. 
 
Do Mikołaja Firleja
Mało na tym, że moje fraszki masz pisane, 
Lecz je chcesz, Mikołaju, mieć i drukowane; 
Ku ćci czy hańbie mojej? — Cóż, nie wierzysz temu 
Żeś i sam w nich? Ba, jesteś, już wierz słowu memu 
A tak rozmyśl się na to, trefno li to będzie, 
Gdy we fraszkach kasztelan271 drukowany siędzie? 
Jać wytrwam, choć mię będą fraszkopisem wołać, 
Bom nie mógł ani bojom, ani mężom zdołać. 
 
Do Mikołaja Wolskiego272
Owa jedziesz precz od nas, mieczniku drogi! 
Gdzież to mnie też mieć było życzliwsze bogi, 
Żebych był towarzystwa twego mógł zażyć, 
Przy tobie i do Kolchów śmiałbym się ważyć 
Przez morskie Symplegady273 płynąć, gdzie śmiały 
Jazon ledwe mógł uwieść swój korab274 cały. 
Przy tobie ja, cnotliwy starosto, mogę 
Wszytkę Lartijadego objechać drogę, 
Trący ją, Lotofagi i jednookie 
Cyklopy, i możnego dwory wysokie 
Eola, Antyfata, i jędzę zioły 
Możną ludzi przetwarzać to w psy, to w woły; 
Piekło, syreny, Scyllę, Charybdę srogą 
I czabany słoneczne, potrawę drogą, 
Nimfy morskie, tyrany szerokowładne, 
Wszytko to rzeczy wytrwać przy tobie snadne. 
Ale mnie (czego taić zgoła nie mogę) 
Niewiasta smutna trzyma, której gdy drogę 
Wspomionę, wnet twarz blednie, oczy łzy leją, 
A mnie patrząc i serce, i członki mdleją, 
Że już ani w omacmie pruć się brzytwami, 
Ani pomyślę szachów grać z Sybillami. 
A tak jedź sam w dobry czas, mnie zostawiwszy, 
A potym, świat wedle swej myśli zwiedziwszy, 
Bodaj w sławie i w dobrym zdrowiu do Polski 
Przyjechał, dobrych ojców cnotliwy Wolski! 
 
Do miłości
Długoż masz, o Miłości, frasować me lata? 
Czy podobno przed czasem chcesz mię zgładzić z świata? 
Nie tegoć zasłużyły wdzięczne rymy moje, 
Które od umarzłego morza imię twoje 
Rozniosły aż do brzegu murzyńskiej granice275 
Gdzie wieczny znój panuje i wieczne cieplice. 
A ty mię za to zabij, o rozbój ca srogi, 
Aby nie tylko Orfeus wysławiając bogi 
Był piorunem trozębym z wysoka przerażon276, 
Ale i ja od ciebie za swoję chęć skażon. 
Jednak: abo nie każda krwawa twoja rana, 
Abo znośna niewola u wdzięcznego pana. 
Tak li ty chcesz, tak li to niesie szczęście moje, 
Nie chcę przeć; mam czym cieszyć smutne serce swoje. 
A ty, przebóg, nie zajrzy; gniew li to twój czuję, 
Łaskę li, niech do śmierci tę jednę miłuję! 
 
Do miłości
Gdzie teraz ono jabłko i on klinot drogi, 
Który mógł zahamować nieścignione nogi 
Pierzchliwej Atalanty277? Gdzie taśma szczęśliwa278, 
Która serca i myśli upornych dobywa? 
Ciebie na pomoc wzywam, ciebie, o Miłości. 
Której z wieku używa świat dobrotliwości, 
Która spornych żywiołów gniew spinasz łańcuchem, 
Dna morskiego i nieba sięgasz swoim duchem, 
Lwom srogość odejmujesz i żubrom północnym, 
Użyte serce dajesz bohatyrom mocnym. 
Ty mię ratuj, a swoją strzałą uzłoconą 
Ugodź w serce, a okróć myśl nieunoszoną 
Zapamiętałej dziewki, której ani skokiem 
Człowiek dogonić może, ledwe zajźrzeć okiem. 
 
Do miłości
Jam przegrał, ja, Miłości! — Tyś plac otrzymała, 
Tyś mię prawie do zimnej wody279 już dognała. 
Widzę swój błąd na oko i próżne nadzieje, 
A przed wstydem i żalem serce prawie mdleje. 
Ku temuś mię kresowi swym pochlebstwem wiodła, 
Abyś mię czasu swego tak haniebnie zbodła. 
Zbodłaś mię, a ten zastrzał twój nielitościwy 
Mnie być pamiętny musi, pókim jedno żywy. 
Acz i żywot w twych ręku, a jeśli litości 
Twej nade mną nie będzie, jam zginął, Miłości! 
Zginąłem, a łzy moje dokonać mię mają 
Które mi z oczu płynąć nigdy nie przestają. 
Postaw słup marmurowy280, znak zwycięstwa twego, 
Na nim zawieś zewłoki poimania swego281, 
Zewłoki, jakie widzisz, i korzyść ubogą, 
Bo w tyraństwie twym ludzie zbogacieć nie mogą. 
Cokolwiek jest, twój łup jest: weźmi naprzód z głowy 
Na poły już przewiędły wieniec fijołkowy. 
Potym lutnią, a przy niej pieśni żałościwe, 
Na jakie się zdobyło serce nieszczęśliwe; 
To też nocny przewodnik, świeca opalona, 
I broń w późnych przygodach nieraz doświadczona. 
Jest co więcej? Facelet282 łzami napojony, 
W nim obrączka ze złota, upominek płony, 
A nawet mieszek próżny; toć wysługa moja, 
A na ten czas, Miłości, ze mnie korzyść twoja, 
Na której przestań, proszę, a mnie nieszczęsnego 
Z uszyma puść do domu, jako z targu złego283! 
 
Do miłości
Matko skrzydlatych Miłości284, 
Szafarko trosk i radości, 
Wsiądź na swój wóz uzłocony, 
Białym łabęciom zwierzony285! 
Puść się z nieba w snadnym biegu, 
A staw się na wiślnym brzegu, 
Gdzie ku twej ćci ołtarz nowy 
Stawię swą ręką darnowy. 
Nie dam ci krwawej ofiary, 
Bo co mają srogie dary 
U boginiej dobrotliwej 
Czynić i światu życzliwej? 
Ale dam kadzidło wonne, 
Które nam kraje postronne 
Posyłają; dam i śliczne 
Zioła w swych barwach rozliczne. 
Masz fijołki, masz leliją. 
Masz majeran i szałwiją, 
Masz wdzięczny swój kwiat różany, 
To biały, a to rumiany. 
Tym cię błagam, o królowa 
Bogatego Cypru, owa 
Abo różne serca zgodzisz, 
Abo i mnie wyswobodzisz. 
Ale raczej nas oboje 
Wzów pod złote jarzmo swoje; 
W którym niechaj ci służywa286, 
Póki ja i ona żywa. 
Przyzwól, o matko Miłości, 
Szafarko trosk i radości! 
Tak po świecie niechaj wszędzie 
Twoja władza wieczna będzie! 
 
Do opata
Wiedzże po tym, opacie, jako grać z biskupy: 
Bo bacząc, żeć wygranej ubywało kupy, 
Pokryłeś dudki287 w gębę, czyniąc tę postawę, 
Żeś przegrał; lecz z rachunku miał ksiądz inszą sprawę. 
A płaci kryć288? Więc ci też dosiągł pięścią gęby, 
Że z niej dudki wypadły. Dziękuj, że nie zęby! 
 
Do pana
Bóg tylko ludzkie myśli wiedzieć może 
I ku dobremu samże dopomoże; 
Ale cokolwiek przeciwnego Jemu, 
Dobrze nie padnie, by więc najmędrszemu. 
Wszytko wiesz, Panie: zgub, co przeciw Tobie, 
A zdarz, jako Pan, coś ulubił sobie. 
 
Do pana
Panie, co dobrze, raczy dać z swej strony, 
Lubo proszony, lubo nie proszony; 
A złe oddalaj od człowieka wszędzie, 
Choć go kto prosić nieobacznie będzie. 
 
Do Pawła
Chciałem ci „pomagabóg” kilkakroć powiedzieć, 
Lecz kiedy czas do ciebie289, trudno, Pawle, wiedzieć; 
O którym jeśli jeszcze i dziś się nie dowiem, 
Com miał rzec: „pomagabóg”, toć „bógżegnaj” powiem. 
 
Do Pawła
Pawle, nie bądź tak wielkim panem do swej śmierci, 
Byś mię kiedy znać nie miał, choć w tej niskiej sierci, 
Bom ja tobie rad służył jeszcze w stanie mniejszym. 
A choć to śmieszno będzie tym ludziom dworniejszym, 
Ja szczęście tak szacuję, że ućciwym cnotom 
Czynię cześć więtszą niżli bogatym klinotom. 
A czemu? Bo pieniędzy i źli dostawają, 
A z cnotą sami tylko dobrzy spółek mają. 
A jeślibyśmy kłaniać pieniądzom się mieli, 
Pewnie by tego po nas i Żydowie chcieli. 
 
Do poetów
Jako Chiron, ze dwojej natury złożony, 
Wzgórę człowiek, a na dół koń nieobjeżdżony, 
Rad był, kiedy przyjmował do swej leśnej szopy 
Nauczonego syna pięknej Kalijopy290, 
Naonczas gdy do Kolchów rycerze wybrani 
Pławili się przez morze po kożuch barani: 
Równiem wam i ja tak rad, zacni poetowie291! 
A jeśli u Chirona cni bohatyrowie 
Przyjmowali za wdzięczne wieczerzą ubogą, 
Bo tam wszytka cześć była mleko z świnią nogą: 
Nie gardźcie i wy tym, co dom ubogi niesie, 
Bo jako Chiron takżeć i ja mieszkam w lesie. 
Będzie ser, będzie szołdra, będą wonne śliwy; 
Każecie li też zagrać, i na tom ja chciwy. 
Owa prosto będziecie ze mnie mieć Chirona, 
Tylko że ja nie włóczę za sobą ogona. 
 
Do Pryszki292
Długo się w wannie parzysz, Pryszko pochodzona. 
Czy chcesz jako Pelijas293 odmłodnąć warzona? 
 
Do Reiny294
Królewno moja (wszak cię też tak zową), 
Iż się nie mogę zobopólną mową 
Umawiać z tobą, rad i nierad muszę 
Zlecić to pismu, a tym cieszyć duszę 
Swą jakokolwiek, tusząc jednak sobie, 
Że ta moja chuć będzie wdzięczna tobie. 
Szczęśliwa karto — ciebie ona swymi 
Piastować będzie rękoma ślicznymi, 
Ciebie obejźrzy wdzięcznym okiem swoim; 
A ocz podobno próżno drudzy stoim, 
Ty tak możesz być szczęsna, że cię swymi 
Wdzięcznie całuje usty różanymi. 
Gdzież to człowiek mógł naleźć jakie czary, 
Żeby się umiał przewirzgnąć295 w swe dary? 
 
Do sąsiada
Rozśmiej się, dobry sąsiedzie! 
Lisowaty przy biesiedzie 
Pił z kusza prawie sporego, 
Tak iż tylko brodę z niego 
Widać było krokosową. 
Wyrwał się ktoś z prędką mową: 
„Towarzysze! Kto to naszę 
Lisem obramował czaszę?” 
 
Do Stanisława
Kto pija do północy, bracie Stanisławie, 
Jeśli jest czas do niego296, może się nieprawie 
Człowiek pytać; boby on swój wczas297 umiłował, 
Pewnie by się raniej kładł ani tak wiłował298. 
 
Do Stanisława Wapowskiego299
Nie przez pochlebstwo ani złote dary, 
Jako te lata zwykły teraźniejsze, 
Ale przez cnotę na mieśce ważniejsze, 
Godzisz, Wapowski, jako zwyczaj stary. 
 
Szczęśliwe czasy, kiedy giermak szary300 
Był tak poćciwy jako ty301 dzisiejsze 
Jedwabne bramy302 co raz kosztowniejsze; 
Wprawdzieć nie było kosztu na maszkary303, 
Ale był zawżdy koń na staniu304 rzeźwi, 
Drzewo, tarcz pewna i pancerz na ścienie, 
Szabla przy boku, sam pachołek trzeźwi. 
 
Nie szukał pierza, wyspał się na sienie, 
A bił się dobrze. Bodaj tak uboga 
Dziś Polska była i poganom sroga! 
 
Do starosty
Strzeżesz się moich fraszek, mój dobry starosta, 
A ja tobie zaś na to tak powiadam sprosta: 
Kto w mych fraszkach, już może nie zaźrzeć by kąska 
Biskupom, którzy stoją u świętego Frącka305. 
 
Do starosty muszyńskiego306
O starosta na Muszynie307, 
Ty się znasz dobrze na winie; 
Znasz i masz, bo tylko z góry 
Spuściwszy wóz, aliż Uhry308 
Okaż swój smak staradawny, 
Starosto muszyński sławny, 
A niech go ja też skosztuję, 
Boć i ja smak w beczce czuję! 
A nie żal mi, żem poetą; 
Jest coś umieć alfę z betą309 
Tym ludziom ty, Stanisławie, 
Chcesz li się zachować prawie310, 
Nie szafirem, nie rubinem, 
Ale je ćci dobrym winem; 
A stąd to będziesz miał w zysku, 
Że coś dziś obłoków blisku, 
To cię pijanymi rymy 
Aż do nieba wprowadzimy. 
 
Do Wacława Ostroroga311
Próżno przeć: upiłem się; winem czy-li rymy? 
Jeśli winem, subtelne tego wina dymy. 
Wiesz, co mi się teraz zda, Wacławie cnotliwy? 
Zda mi się, że maluję swój obraz właściwy, 
Który między biskupy zawieszę zacnymi, 
Nie wsiami światu znaczny, ale rymy swymi. 
Wszyscy pijani, widzę, a pijan-em i ja. 
Kto szczęściem, a ja winem. Odpuść, Adrastyja!312 
 
Do wojewody
Zamieszkałem do stołu twego, wojewoda, 
Z czego zarazem dwoja potkała mię szkoda: 
Jedna, iżem doma jadł; druga, że się boję, 
Byś nie rzekł, żem wzgardził chęć i wieczerzą twoję. 
 
Do Zofijej
Nie tyś to, o Zofija, nie ty na mą wiarę, 
Której ja przed siedmią lat pomnie w sercu miarę! 
Ono była nadobna, ono wdzięczna była; 
A wszytko jej przystało, cokolwiek czyniła. 
Jej żart każdy był trefny, a gdy co kazała, 
Zawżdy wielką powolność po każdym
1 ... 11 12 13 14 15 16 17 18 19 ... 21
Idź do strony:

Darmowe książki «Fraszki - Jan Kochanowski (internetowa wypozyczalnia ksiazek TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz