Dante - Cezary Jellenta (jak polubić czytanie książek txt) 📖
Specyficzna analiza postaci Dantego Alighieri, jednego z najznamienitszych poetów w historii literatury, obfitująca w rozważania teoretycznoliterackie na temat jego opus vitae, epoki i literatury.
Jellenta kreśli portret Dantego, przy czym tworząc jego obraz jako poety, wychodzi od znanych malarskich i rzeźbiarskich wizerunków autora Boskiej komedii. Stawia też pytania o Beatrycze: kim była, jaka była jej rola w poemacie i czy w ogóle istniała, czy była tylko alegorią religii, państwa bądź filozofii. Ponadto opisuje „dzieje duszy twórczej”, analizuje ówczesną sytuację polityczną i na tym tle przedstawia Dantego jako poetę wyklętego. Wszystko to razem tworzy bogatą, wyczerpującą i ciekawą monografię poświęconą Dantemu i jego twórczości.
- Autor: Cezary Jellenta
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Dante - Cezary Jellenta (jak polubić czytanie książek txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Cezary Jellenta
Namiętny i głębokomyślny neapolitańczyk przypisał zatem wielkiemu arcy-wzorowi jakąś pokątną agitacyę, kiedy ten otwarcie i z podniesionem czołem wyzywał na bój i pozywał przed sąd swój wszystkie potęgi złego. Wielkie jest prawdopodobieństwo, że to właśnie Rossettiego Commento49 wpadł do rąk Słowackiemu podczas jego pobytu w Neapolu i natchnął go rymami, które niewtajemniczonemu mogą się wydawać żartem, opiewają jednak poważną prawdę:
Odnosi się to, oczywiście, do siódmej pieśni Raju, gdzie czytamy:
Przychodzi na myśl, że Boska Komedya padła ofiarą pierwszych niewprawnych jeszcze kroków symbolizmu dzisiejszego, który się głównie w prerafaelizmie począł. Pochop zaś do nadużyć i racyę formalną wzięto stąd, że zawiera ona w rzeczy samej wiele symbolicznych obrazów, grup, godeł. Pamiętajmy, że sama allegorya pierwszej pieśni o lesie, trzech bestyach i t. d. jest nieustającym tematemroztrząsań najpoważniejszych, które w każdej księdze o Dantym tworzą niezbędny rozdział. Wiele przyczyniły się też różne inicyały symboliczne, jak np. owo P (peccatum — grzech), które anioł zmazuje Dantemu z czoła muśnięciem skrzydła, gdy wędrują przez Czyściec, na znak stopniowego wyzbywania się grzechów. Wogóle przyjąć można, że wszystkie pozostałości sztuki naiwnej, starochrześcijańskiej, co-to tak lubowała się we wstęgach z napisami, wychodzących z ust świętych na obrazach — oraz całą ową „świętą geometryę” trójek i dziewiątek wzięto za symbole kacerskie. Jest to wprawdzie genialne, że Rossetti w całej poezyi średniowiecznej dopatrywał się ukrytych intencyi politycznych, bo to świadczy, iż był prawie niezdolny do wiary w zupełną bezmyślność i nieustanną erotyczność (co zresztą na jedno wychodzi) wszelakich minstrelów; ale ta głębia staje się groźnym zamętem, gdy ją jako metodę stosować chce do kryształowo czystych, zawsze klassycznych form muzy łacińskiej i takich jej przedstawicieli jak Petrarca i Boccaccio. A co do Danta?
Nie podzielam zgoła zdumienia nawet tak bajecznie gruntownych Dantologów jak Witte, i nie piszę się na ich jowialne przeciw Rossettiemu wycieczki51. Oni, poprostu, nie odczuwają i nie rozumieją tych błękitnych smug mystycyzmu, które śród posępnych chmur wiją się w nieskończoność — w sztuce Wieków Średnich.
Natomiast Rossetti pojął Danta jak wygnaniec wygnańca, — był sam wydalony z granic Włoch i mieszkał w Londynie, dokąd zaniósł tchnienie powłóczystej symboliki włoskiej, jak zapaleniec — zapaleńca, idealista platoniczny — idealistę, i otoczył go całego protuberancyą zagadek, tajemnicy, dwuznaczności, mystycznych promieni.Jest to miłosne i może nieco egzaltowane — Rossetti wychował dzieci swoje w szczególnej, religijnej niemal, czci dla Alighierego — rozsnucie ledwie pochwytnego jedwabnego wątka. Wątkiem tym — skrytość, tajemniczość Komedyi i Życia nowego, wątkiem tym ów jedyny w swoim rodzaju półmrok, otaczający po wszystkie czasy dzieła, życie i postać wielkiego poety. Rozumienie Rossettiego jest naprawdę bratnie, poetyckie i w niektórych swych wyrazach trafne i proste, np., że Monarchia to droga do szczęśliwości ziemskiej, a Komedya — to droga do szczęśliwości wiekuistej, że Ś-ta Łucya, występująca w Boskiej, to światło łaski, wyjście z ciemnego lasu — rozbrat z Gwelfami i t. d.
Gorzej się dziać zaczyna, gdy Rossetti usiłuje odnaleźć klucz tajemny i odtworzyć cały system, głównie przy pomocy dzieła Danta De vulgari eloqu., które ma być niejako samym tym słownikiem i jego gramatyką, sporządzoną na prośbę cesarza. Wtedy zapanowywa dowolność i naciąganie, wtedy władza cesarska nazywa się Madonną, a dla Danta osobiście — Beatrice, cesarz sam — salute (zbawienie), każde imię własne, biblijne czy historyczne, ukrywa w sobie imię wybitnej postaci żyjącej, np. Papieża, Filipa Pięknego i t. p. Zwłaszcza grunt staje się śliskim, gdy autor puszcza w ruch anagramy, t. j. przestawienia liter w wyrazach i całych zdaniach, dające również wyrazy i zdania. Tę metodę naśladując, inny znów komentator, Giuseppe Picci, w słynnym i istotnie nieco zagadkowym wierszu Piekła
Wówczas wogóle ze wszystkiego można zrobić wszystko i — jak słusznie dowcipkują — samego Rossettiego.
Pomysł zrobienia Danta masonem tak się podobał erudycie francuzkiemu E. Arroux, że mu poświęcił całe życie. W szeregu dzieł niezmiernie uczonych próbował on wykazać to, co zawarł w wymownych nader tytułach: Dante heretykiem, rewolucyonistą i socyalistą, albo inne znów dzieło: Klucz do Komedyi antykatolickiej Dantego Alighieri, pastora kościoła Albigensów i t. d. Tu zostały już niemiłosiernie wyzyskane wszystkie szczegóły symboliczne, wszystkie napomknienia i półtony mystyczne. Jest to prawdziwy szał rozmotywania i odcyfrowywania. Arroux odkrywa u Danta w liczbach i barwach znaki umówione, w efektach malarskich widzi alluzye do obrządków zgromadzenia, ustroju hierarchicznego, odkrywa talizmany takie np.
THASV
Co ma oznaczać: Teutonicus, Henricus, Augustus, Septimus, Vivat.
Rozumie się, iż krytyka przytomna nie omieszkała sumiennie odeprzeć ryzykownych hypotez. Zajęła się ad hoc zbadaniem dziejów sekt Albigensów, Waldensów i wszystkich tajemnych zakonów średniowiecznych i wykazała, że one zgoła nie znały tych złożonych kluczy i ceremoniałów, których świadomość przypisują Alighieremu52.
Ma też dużo roboty z protestantami. Ci znów gwałtem dopatrują się w nim przedświtowego zwiastuna Reformacyi i nawet wyraźną jej przepowiednię w słowie VELTRO (Chart), które ma być jeno anagramem LVTERO (!!). Dzisiaj trzeba całe traktaty pisać, ażeby dowieść, że Dante był katolikiem wiernym, że jego rokosz przeciw Kuryi wypływa właśnie z głębokiej prawowierności. Oto jak wołają najlepsi jego znawcy:
„Ja przynajmniej, mimo całą jego samodzielność w rzeczach polityki, nie byłbym w stanie wyobrazić go sobie poza katolicyzmem i, gdyby Kościół zechciał go kiedyś urzędownie od siebie odtrącić, — wyrzuciłby jednę z najszlachetniejszych i najszacowniejszych pereł ze swej korony (Wegele)”.
Albo: „Całe to poema Florentczyka, gdy się je czyta z dobrą wiarą i bez pogoni za systemem, świadczy o myślicielu, lecz o myślicielu wrogim wszelkim schizmom i herezyom, uległemu wszystkim naukom katolicyzmu (Silvio Pellico)”.
Czyż nie widać stąd, że to był człowiek niezdolny do ciasnoty w jakiejkolwiek formie?
Tak, trzeba się wyrzec sensacyjnego rozdziału biografii i powiedzieć: Dante nie był sekciarzem w żadnym sensie, nie był stworzony do jarzma partyi. Był jeno w niebywałym stopniu niepodległy i szeroki; stąd wydawać się mogło, że uda się imię jego w tę lub inną doktrynę wciągnąć. Odkąd zerwał z partyą Gibelinów po niepomyślnych próbach powrotu do ojczyzny, był — i to całkiem świadomie — sam sobie partyą. Z niewysłowioną goryczą mówiąc o swej drużynie niegodnej i głupiej, która najsrożej z wszystkich nieszczęść wygnania barki przygniata, kończy o sobie:
(Raj XVII).
„Był to geniusz nieszczędzący nic i nikogo — trafniemówi Ferius Boissard — ani ludzi ani rzeczy. Gwelf wobec uroszczeń Gibelinów, Gibelin wobec błędów Gwelfów. Biały wobec ambicyi arystokratycznej Czarnych, Czarny wobec wybryków demokratyzmu Białych — stworzył dzieło, pełne napaści na wszystkich”53.
Ale owe awanturnicze wyprawy Arroux’ów nie zostały bez pożytku. Uwydatniły one reformatorski, pałający i buntowniczy charakter poety.
Nic też dziwnego, że mogło się wydawać niektórym, iż był również prorokiem nauki demokratyczno-socyalnej i „że w planach swych nie różnił się niczem od przewrotnych i opłakanych utopij naszej epoki54”. Jego protest przeciw prawu dziedziczenia, które uważał za „niezgodne z rozumem”, jego wycieczki przeciw przywilejom krwi i gorąca obrona arystokracyi zasługi i ducha, powtarzane wielokrotnie w Komedyi, a zwłaszcza w Biesiadzie (IV) — zarzut uczyniony Rzymowi, iż wprowadził wy na miejsce ty — wydają się Arroux’owi jawnym socyalizmem i niemal komunizmem. Jest ten autor jednak zbyt płytki, ażeby dojrzeć zwiastowanie równości, sprawiedliwości ludów i państw, choć się ono najbardziej widomym świtem różowi nad całą Monarchią.
Ten rozpęd odnowicielski i apostolski Danta nie przedostał się, niestety, do krytyki naszej. Jedyne nowoczesne i pełniejsze dzieło — przekład Wieczorów Florenckich — wypaczyło w sposób bardzo elegancki prawdę i niejako przesłoniło ten nieskończony widnokrąg, jaki się wytacza z utworów Alighierego. Jul. Klaczko ocenił wprawdzie zuchwałą niepodległość jego i poświęcił jej nader piękne i umiejętne słowa; lecz wytknął zarazem coś, co jąmiało jakoby uczynić jałową. Dopatrzył się on w losach idei Dantejskiej jakiejś tragedyi rozbicia i skomponował z właściwym sobie talentem i wymową — la tragédie de Dante. Ma ona polegać na tem, że swój kosmopolityzm rzymsko-niemiecki poeta sam paraliżował wybitnem poczuciem narodowem, które go natchnęło przecież do stworzenia nowego języka i nowej poezyi włoskiej, i że torować chciał drogę panowaniu obcemu — w dobie budzącego się potężnie nacyonalizmu; że rewolucyjny z ustroju, był pragnieniami Epimeteuszem, „utopistą przeszłości”; że chciał glob ziemski poddać pod jednę władzę, wtedy właśnie, gdy narody zaczęły dosadnie rysować swe udzielne kontury; że wreszcie swe wizye apostolskie wcielał w obumarłe, przebrzmiałe niepowrotnie formy wszechpaństwa rzymskiego55.
Ale czytelnik mógł przekonać się z tego, co powiedziano wyżej, że tu zaszło jakieś fatalne nieporozumienie.
Nieprawdą jest, że „Dante własnemi dłońmi burzył system, który ogłaszał jako jedynie prawdziwy”; nieprawdą jest, że dzisiaj „wszystko, aż do nieśmiertelności jego arcydzieła, świadczy jaką mrzonką (vanité) był jego ideał”; nieprawdą jest, że „błąd Danta winien być dla nas lekcyą pokory”56 — bo cała jego niepohamowana dusza wrosła w organizm świata i ożywia go na równi z duszami innych wielkich idealistów i wszechludzi. W duchu-to i kierunku jego ideałów Ludzkość się rozwija. Idee pokoju, wolności i sprawiedliwości świecą coraz żywszem światłem i przebijają się po57przez formy przypadkowe wybujałych egoizmów narodowych.
Tylko pomysły drobne bywają urzeczywistniane natychmiast, a wszelka idea odnowicielska musi wprzód opłacić swą wielkość krzyżem lub wygnaniem, nim trafi do serc i doczeka się apoteozy. Tak było i z Alighieri’m — i zobaczymy dalej, że go apoteoza, jedna z najwspanialszych, nie minęła. Sprawdziło się na nim co do joty jego własne „Proroctwo”, przypisane mu sposobem wzniosłej fabuły poetycznej przez Byrona:
Gdzież tu owa dręcząca fatalność chimery?
Była nią dola wybrańca, tem jeno bardziej gorzka, że to był wybraniec z wybranych. Jeżeli coś tragicznego wyziera z profilu Danta, to smutek duszy bezwzględnie samotnej i lekka pogarda człowieka, który patrzy na głupie i grube ręce, zakopujące na długo skarb ludziom niezbędny.
Tragedyą była owa bezbrzeżna żałosna gorycz, zasadniczy rys jego duszy. O niej słusznie mówi Macaulay, że pochodziła z wewnątrz i że wszystko w nim, wszelką pociechę i radość, przetwarzała w siebie, że była jak owa niebezpieczna gorycz ziemi sardyńskiej, o której mówią, że nawet w miodzie jeszcze się odzywa.
Tragedyą było w życiu tego człowieka, że, pragnąc zbliżyć się do ojczyzny, oddalał się od niej, aż wreszcie na zawsze Toskanię opuścił (1316); tragedyą było wogóle, że genialna matka — Florencya, genialny syn — Dante, zamiast się uwielbiać, w końcu znienawidzili się. Ale, jak swój nieśmiertelny poemat nazwał Komedyą dlatego, że się dobrze kończy, tak i w życiu swem niedaleki był zorzy sławy i względnego spokoju, do których miano tragedyi nie bardzo pasuje, wbrew powszechnej legendzie o Dantym.
Dla pięknego kłamstwa nie wolno poświęcać jeszcze piękniejszej prawdy. Boć wspaniałą jest ta głęboka, niesłabnąca wiara w swoję ideę i ta stałość dla idei gibelińskiej unosząca się jak niezmęczony orzeł ponad szczytami Alp i Apeninów — pięknym widokiem owa cześć, jaką mu okazywali po śmierci Henryka tacy jak Uguccione della Faggiuola, wielokrotny pogromca welfów, i Can Grande della Scala, na którego dworze w Weronie Dante żył dosyć szczęśliwie, jeśli nie liczyć drobnych, zdaje się, niesnasek z kuglarzami, których tam nie brakło. Wspaniałem wreszcie nad wszelką miarę jest to nadzwyczajne spotężnienie i zmężnienie charakteru, które pozwalało wygnańcowi zrzucić z siebie do reszty strzępy dawnego egotyzmu i drażliwości osobistej. „Bez cienia względu na korzyść własną — mówi wielki poeta dzisiejszych Włoch, Jozue Carducci — wzniosły ten żebrak błądził z zamyśleniem i wzgardą po ziemiach Italskich, szukając, nie chleba i nie spoczynku, lecz dobra powszechnego. A czy znajdował prawdę filozoficzną, czy zwrot mowy ludowej, czy wiarę Chrystusową, czy majestat Imperium — strasznym był w swoim gniewie na tych, co śmieli przeczyć”58.
Już go wtedy nie bolały tak bardzo wściekłe miotania się Florencyi. Kiedy protektor jego i przyjaciel Uguccione d. Faggiuola zadał Florentczykom klęskę pod Montecatini, potwierdzili oni znowu słynny wyrok, z tą zmianą, że go rozciągnęli i na synów poety i że tym razem winowajcom groziło, nie spalenie na stosie, lecz ścięcie. Ale Dante już tych wybuchów nienawiści tak bardzo do serca nie brał.Co więcej, potrafił zapanować nad wznowioną tęsknotą wtedy, gdy Florencya (r. 1316), wyleczywszy się z ran, pod wpływem przyjaciół Alighierego jęła go kusić amnestyą. Nie przyjął, bo była obwarowana upokorzeniem: pokutą w kościele Ś-go Jana i znacznemi grzywnami. Zanadto czuł się niewinnym i wielkim — by miał o przebaczenie
Uwagi (0)