Darmowe ebooki » Dramat szekspirowski » Wesołe kumoszki z Windsoru - William Shakespeare (Szekspir) (książki dostępne online TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Wesołe kumoszki z Windsoru - William Shakespeare (Szekspir) (książki dostępne online TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)



1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... 15
Idź do strony:
Byłbym niewątpliwie utonął, gdyby, na moje szczęście, nie było przy brzegu mielizny; a to jest rodzaj śmierci, którym się brzydzę, bo woda wydyma człowieka, a co by się ze mnie zrobiło, gdyby mnie wydęła woda? Byłaby ze mnie prawdziwa Góra-Mumia.
Wchodzi Bardolf z winem BARDOLF

Pani Żwawińska chciałaby mówić z tobą, panie.

FALSTAFF

Czekaj, niech wprzódy wleję trochę wina do tamizianej wody, bo żołądek mój tak zimny, jak gdybym połknął kilka pigułek ze śniegu dla ochłodzenia nerek. Zawołaj ją teraz.

BARDOLF

Hola, mościa pani!

Wchodzi pani Żwawińska ŻWAWIŃSKA

Z przeproszeniem; przebacz, dostojny panie; życzę dostojnemu panu dzień dobry.

FALSTAFF

Zabierz te kielichy, a przynieś mi kwartę gorącego wina; tylko przyrządź trunek jak należy.

BARDOLF

Czy z jajami?

FALSTAFF

Nie, czysty; nie lubię kurzego nasienia w moim napitku. Wychodzi Bardolf Co masz mi do powiedzenia?

ŻWAWIŃSKA

Co mam do powiedzenia? Przychodzę do ciebie, panie, w poselstwie od pani Ford.

FALSTAFF

Od pani Ford? Mam już po gardło twojej pani Ford; dobry już jej zapłaciłem fordan98 ani chcę więcej o niej słyszeć.

ŻWAWIŃSKA

Ach, biedne serduszko! To nie jej wina. Wścieka się za to na swoich ludzi, którzy nie zrozumieli jej myśli.

FALSTAFF

Jak ja nie zrozumiałem, budując na obietnicach szalonej niewiasty.

ŻWAWIŃSKA

Ach, panie! Gdybyś widział, jak ona lamentuje nad tym wypadkiem, serce by się w tobie krajało. Mąż jej idzie dziś polować na ptaki; raz jeszcze zaprasza cię do siebie, między ósmą a dziewiątą. Muszę co prędzej zanieść jej odpowiedź. Wynagrodzi cię za wszystko, możesz mi wierzyć.

FALSTAFF

Niech i tak będzie. Powiedz jej, że przyjdę, a dodaj, niech pomyśli, co jest człowiek, niech rozważy jego słabości, a potem niech sądzi o mojej zasłudze.

ŻWAWIŃSKA

Powiem jej wszystko.

FALSTAFF

Pamiętaj. Więc mówiłaś między dziewiątą a dziesiątą?

ŻWAWIŃSKA

Nie, między ósmą a dziewiątą.

FALSTAFF

Dobrze; idź teraz z Bogiem; nie chybię terminu.

ŻWAWIŃSKA

Pokój z tobą, panie. wychodzi

FALSTAFF

Dziwno mi, że nic jeszcze nie słyszałem o panu Strudze; uprzedził mnie jednak, żebym na niego czekał. Pieniądze jego bardzo mi do smaku. Otóż i on.

Wchodzi Ford FORD

Szczęść Boże!

FALSTAFF

Witamy, panie Strugo. Przychodzisz zapewne dowiedzieć się, co zaszło między mną a żoną Forda?

FORD

Tak jest, sir Johnie, to powód moich odwiedzin.

FALSTAFF

Panie Strugo, nie chcę ci kłamać; byłem w jej domu o wyznaczonej godzinie.

FORD

I znalazłeś przyjęcie?

FALSTAFF

Bardzo niemiłe, panie Strugo.

FORD

Jak to, panie? Czy nagle zmieniła postanowienie?

FALSTAFF

Bynajmniej, panie Strugo, ale ten wymokły cornuto99, jej małżonek, panie Strugo, palony ciągłą zazdrością, nadbiegł w chwili naszego spotkania, gdyśmy się uściskali, ucałowali, wieczną miłość przysięgli, odegrali, że tak powiem, prolog naszej komedii, a za nim przyleciała psiarnia jego kompanów, zazdrością jego podszczuwanych, czy uwierzysz, aby szukać w całym domu gacha100 jego żony.

FORD

Jak to, gdy tam byłeś?

FALSTAFF

Gdy tam byłem.

FORD

A on cię szukał, ale nie mógł znaleźć?

FALSTAFF

Opowiem ci wszystko. Szczęśliwym wpływem mojej dobrej gwiazdy nadbiega niejaka pani Page, donosi, że Ford się zbliża, i wpada na myśl — bo żona Forda straciła głowę — żeby mnie wynieść z domu w koszu na bieliznę.

FORD

W koszu na bieliznę?

FALSTAFF

Tak jest, w koszu na bieliznę. Zapakowały mnie więc z brudnymi koszulami, spódnicami, skarpetkami, zasmarowanymi serwetami, tak, panie Strugo, że była tam mieszanina smrodów, jakie jeszcze nigdy nie obraziły ludzkiego nosa.

FORD

A jakże długo tam zostałeś?

FALSTAFF

Dowiesz się o wszystkim, panie Strugo, co wycierpiałem, żeby tę kobietę, dla twojego dobra, do złego poprowadzić. Gdy więc tak byłem do kosza zapakowany, dwóch hajdamaków ze służby Forda, przywołanych przez panią, odebrało rozkaz, aby mnie ponieść, pod nazwiskiem brudnej bielizny, na Daczetową łąkę. Wzięli mię więc na ramiona, w samych drzwiach spotkali zazdrosnego durnia, swojego pana, który ich dwa czy trzy razy zapytał, co nieśli w koszu. Drżałem ze strachu, żeby czasem nie przyszła myśl temu wściekłemu hultajowi zajrzeć do kosza; ale przeznaczenie, które go wskazało na rogala, wstrzymało mu rękę; tak więc on wszedł do domu, aby mnie szukać, a ja wyszedłem pod firmą brudnej bielizny. Lecz słuchaj końca, panie Strugo. Wycierpiałem męki trzech rodzajów śmierci: naprzód, okrutny strach, żeby mnie nie znalazł ten zgniły baran zazdrosny; po wtóre, siedziałem zgięty w obręcz jak dobra klinga, szpic do rękojeści, pięta do głowy; na koniec, byłem zaszpuntowany, jak dobra okowita, śmierdzącą bielizną, we własnej fermentującą tłustości. Wyobraź sobie to wszystko, — człowiek mojej natury — wyobraź sobie to wszystko; ja, co jestem czuły na gorąco jak masło, ja, człowiek w ciągłym roztopie i odwilży! To był cud wyraźny, że się nie udusiłem. Pomyśl teraz, że właśnie kiedy najgorętsza była kąpiel, gdy byłem więcej niż na połowę wyduszony w tej tłustości jak holenderska sztufada101, rzucono mnie do Tamizy, i gorącego do czerwoności ostudzono jak podkowę w lodowatej wodzie. Pomyśl tylko, rozpalonego do czerwoności! Pomyśl tylko, panie Strugo!

FORD

Wierzaj mi, panie, ubolewam z całego serca, że dla mojej miłości tyle wycierpiałeś. Widzę, że trzeba mi wszelkiej wyrzec się nadziei, bo nie sądzę, abyś chciał raz jeszcze szczęścia u niej próbować.

FALSTAFF

Panie Strugo, wolałbym raczej, żeby mnie rzucono do Etny102, jak mnie rzucono do Tamizy, niż żebym ją miał tak zostawić. Mąż jej poluje dziś na ptaki; odebrałem od niej nowe poselstwo; czeka na mnie, panie Strugo, między ósmą a dziewiątą.

FORD

Zdaje mi się, że już wybiła ósma.

FALSTAFF

Już wybiła ósma? Muszę więc śpieszyć na umówione miejsce. Przyjdź do mnie, skoro znajdziesz wolną chwilę, a dowiesz się o skutku mojej wyprawy. Wszystko na tym się skończy, że będzie twoją. Bądź zdrów! Będziesz ją miał, panie Strugo; przyprawisz rogi panu Ford, panie Strugo! (Wychodzi)

FORD

Ha, ha! Czy to widzenie? Czy to sen? Czy śpię? Panie Ford, obudź się, obudź się, panie Ford! Jest dziura w twojej najlepszej szacie, panie Ford. Oto są skutki małżeństwa! Oto są skutki posiadania bielizny i koszów! To dobrze; sam ogłoszę przed światem, czym jestem. Złapię teraz tego rozpustnika; jest w moim domu; nie wymknie mi się; niepodobna103, żeby się wymknął; nie wciśnie się przecie do sakiewki, ani do pieprzniczki, a jeżeli diabeł, który się nim opiekuje, na pomoc mu nie przyszedł, będę go szukał w mysiej jamie. Choć muszę zostać tym, czym jestem, to przynajmniej to, czym bym być nie chciał, nie zrobi mnie potulnym. Jeśli mam rogi, które mnie do szaleństwa doprowadzą, to przynajmniej, jak wściekły, będę bódł tymi rogami. Wychodzi

Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
AKT CZWARTY SCENA I
Ulica
Wchodzą: pani Page, pani Żwawińska, Wilhelm PANI PAGE

Czy myślisz, że jest już w domu Forda?

ŻWAWIŃSKA

Jestem pewna, że jest już, albo będzie za chwilę. Trudno opowiedzieć, jak szaleje na samą myśl o swojej kąpieli w Tamizie. Pani Ford czeka na ciebie z niecierpliwością.

PANI PAGE

Idę do niej za chwilę, tylko wprzódy mojego chłopaka do szkoły poprowadzę. Ale zbliża się jego nauczyciel; widzę, że dziś rekreacja. Wchodzi sir Hugo Evans Jak to, księże Hugonie, czy nie ma dziś szkoły?

EVANS

Nie; pan Chudziak wyprosił tziś tla stutentów rekreacja.

ŻWAWIŃSKA

Daj mu za to, panie Boże, długie zdrowie!

PANI PAGE

Księże Hugonie, mąż mój powiada, że syn mój żadnych nie robi postępów w szkole. Proszę cię, zadaj mu kilka pytań z gramatyki.

EVANS

Pójtź tu sam, Wilhelmku; trzymaj prosto głowę; pójtź tu sam. Pani Page. No! Idźże do księdza proboszcza; trzymaj prosto głowę, a odpowiadaj śmiało na pytania pana profesora; nie bój się.

PANI PAGE

No! idźże do księdza proboszcza; trzymaj prosto głowę, a odpowiadaj śmiało na pytania pana profesora; nie bój się.

EVANS

Wilhelmku, ile mają liczp rzeczowniki?

WILHELM

Dwie.

ŻWAWIŃSKA

Kto by myślał? Mnie się zawsze zdawało, ze było ich jedna więcej, boć przecie mówią: plecie trzy po trzy.

EVANS

Skończ twoje paplanie. Jak po łacinie piękny, Wilhelmku?

WILHELM

Pulcher104.

ŻWAWIŃSKA

A, co do tego, to prawda, boć co pulchne, to piękne.

EVANS

Prostotuszna z ciepie niewiasta; proszę cię, tylko nie przerywaj nam egzaminu. Co jest lapis105, Wilhelmku?

WILHELM

Kamień.

EVANS

A co jest kamień, Wilhelmku?

WILHELM

Glazik.

EVANS

Nie, kamień jest lapis; proszę cię, zanotuj to sopie w pamięci.

WILHELM

Lapis.

EVANS

Partzo toprze, Wilhelmku. A jak się to nazywa, skat się pożyczają artykuły106?

WILHELM

Artykuły pożyczają się od zaimków, które się odmieniają, jak następuje: Singulariter, nominativo hic, haec, hoc107.

EVANS

Nominativo hig, haeg, hog, proszę teraz, taj paczność; genitivo108, huius, a jak jest accusativo109?

WILHELM

Accusativo, hincAccusativo, hinc.

EVANS

Zapisz sopie w pamięci, moje tziecko, Accusativo hing, hang, hong.

ŻWAWIŃSKA

Hang, hong, to jakaś chińska łacina.

EVANS

Skończ twoje paplanie, niewiasto. Jak vocativo110, Wilhelmku?

WILHELM

O — vocativo, O!

EVANS

Pamiętaj, Wilhelmku, vocativo jest caret111.

ŻWAWIŃSKA

Wygodny to wózek, ale na co to biednym ludziom o nim myśleć.

EVANS

Skończ, kopieto!

PANI PAGE

Cicho!

EVANS

Powiedz teraz dativo112.

WILHELM

Dativo, huic.

ŻWAWIŃSKA

A to co mi za łacina? Grzeszysz, księże proboszczu, jeśli takich wyrazów uczysz dzieci; nie ma po co do szkoły je posyłać, zbyt tylko prędko same się tego w domu nauczą. Fe, wstydź się, księże proboszczu!

EVANS

Kopieto, czy głowę straciłaś? Czy nie masz zmysłu na przypatki, liczpy i rotzaje? Taka z ciebie głupia chrześcijanka, jakiejpym sopie mógł zapragnąć.

PANI PAGE

Proszę cię, nie przerywaj!

EVANS

A teraz, Wilhelmku, odmieniaj mi zaimek względny.

WILHELM

Zapomniałem.

EVANS

Zaimek względny jest qui, quae, quod113. Jeśli mi raz jeszcze zapomnisz twoje qui, twoje quae, twoje quod, zajrzymy do starej pani. A teraz idź pawić się, ruszaj.

PANI PAGE

Większy z niego mędrek, niż myślałam.

EVANS

Niesłychaną ma pamięć. Żegnam, pani Page.

PANI PAGE

Żegnam, dobry księże proboszczu. Wychodzi sir Hugo Idź do domu, migdałku. W drogę, niemało już straciłyśmy czasu.

Wychodzą SCENA II
Pokój w domu Forda.
Wchodzą: Falstaff i pani Ford FALSTAFF

Pani Ford, smutek twój pochłonął moje cierpienia. Widzę, że jesteś gorąca w miłości, a bądź przekonana, że wszystko tak ci zapłacę, iż nie będzie na szerokość włoska różnicy, a to, pani Ford, nie tylko w zwykłych obowiązkach miłości, ale i we wszystkich jej przyborach, dopełnieniach i obrzędach. Ale czy tylko pewna jesteś teraz, że mąż twój nas nie zajdzie?

PANI FORD

Poszedł polować na ptaki, słodki sir Johnie.

PANI PAGE
za sceną

Hej tam, kumo Ford, otwórz, otwórz co prędzej!

PANI FORD

Skryj się do tego pokoju, sir Johnie.

Wychodzi Falstaff — Wchodzi pani Page PANI PAGE

Co tam nowego, kochaneczko? Czy jest kto w domu prócz ciebie?

PANI FORD

Nie ma nikogo prócz mnie i moich ludzi.

PANI PAGE

Czy to tylko prawda?

PANI FORD

Nie, wierzaj mi, nie ma nikogo. na stronie Mów głośniej.

PANI PAGE

Jeśli tak, to dzięki Bogu, że nie ma nikogo.

PANI FORD

Dlaczego?

PANI PAGE

Bo twojego męża napadł nowy paroksyzm starej choroby. Słyszałam, jak z moim mężem dysputował. Tak wygaduje na wszystkich żonatych, tak przeklina wszystkie córki Ewy, jakiej bądź cery, tak bije się w czoło i krzyczy: „Puszczajcie, puszczajcie!”, że wszelkie szaleństwa, jakie dotąd widziałam, zdają mi się teraz potulnością, grzecznością i cierpliwością, z tym jego paroksyzmem114 porównane. Cieszę się, że nie ma tu tłustego kawalera.

PANI FORD

Jak to? Czy mówi o nim?

PANI PAGE

O nim tylko. Przysięga, że gdy go szukał ostatnią razą115, wyniesiono go stąd w koszu; zapewnia mojego męża, że jest tu znowu teraz; odciągnął go z towarzyszami od rozpoczętej zabawy, aby się przekonać powtórnie, czy bezzasadne są jego podejrzenia. Cieszę się, że nie ma tu kawalera; niech teraz mąż twój zobaczy, na jakiego wystrychnął

1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... 15
Idź do strony:

Darmowe książki «Wesołe kumoszki z Windsoru - William Shakespeare (Szekspir) (książki dostępne online TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz