Darmowe ebooki » Dramat szekspirowski » Miarka za miarkę - William Shakespeare (Szekspir) (czytanie ksiazek online txt) 📖

Czytasz książkę online - «Miarka za miarkę - William Shakespeare (Szekspir) (czytanie ksiazek online txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 William Shakespeare (Szekspir)



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 12
Idź do strony:
niech brnie w nich dalej, póki się nie dowiesz, co to za rzeczy. ŁOKIEĆ

Dziękuję waszej dostojności za wyrok. Widzisz, rozpustny hultaju, na co ci przyszło, musisz brnąć teraz, hultaju, tak jest, musisz brnąć, hultaju, w twoich rzeczach.

ESKALUS
do Pianki

Gdzie się rodziłeś, przyjacielu?

PIANKA

Tu w Wiedniu, panie.

ESKALUS

Czy masz osiemdziesiąt funtów rocznej intraty?

PIANKA

Mam, z pozwoleniem waszej dostojności.

ESKALUS
do Pompeja

Jakie twoje rzemiosło?

POMPEJ

Szynkarczyk, szynkarczyk w służbie u biednej wdowy.

ESKALUS

Nazwisko twojej pani?

POMPEJ

Pani Przepieczona.

ESKALUS

Czy miała więcej niż jednego męża?

POMPEJ

Dziewięciu, panie, ostatni był Przepieczony.

ESKALUS

Dziewięciu! — Zbliż się tu, panie Pianko. Panie Pianko, nie życzyłbym sobie, żebyś zabierał znajomość z szynkarczykami, oni cię odszumują, panie Pianko, a ty ich poprowadzisz na szubienicę. Idź teraz z Bogiem i niech nie słyszę o tobie więcej.

PIANKA

Dziękuję waszej dostojności. Co do mnie, moja noga nie postanie w szynkowni, żeby mnie tam kto nie pociągnął.

ESKALUS

Dosyć na tym, panie Pianko, żegnam cię. Wychodzi Pianka. Teraz na ciebie kolej, panie szynkarczyku. Twoje nazwisko, panie szynkarczyku?

POMPEJ

Pompejusz.

ESKALUS

Pompejusz, a potem?

POMPEJ

Zad, z przeproszeniem waszej dostojności.

ESKALUS

Sprawiedliwie cię nazwano od rzeczy, którą celujesz, tak więc w najbestliwszym znaczeniu wyrazu jesteś Pompejusz Wielki. Pompejuszu, jesteś trochę rajfurem, choć osłaniasz twoje rzemiosło szynkarskim fartuchem. Czy nie prawda? Bądź ze mną szczery, nic na tym nie stracisz.

POMPEJ

Uznaję, panie, że biedny ze mnie chudeusz, że chcę na kawałek chleba zarobić.

ESKALUS

Chcesz na kawałek chleba zarobić, Pompejuszu, rajfurując? Co myślisz o twoim rzemiośle? Czy to prawne rzemiosło?

POMPEJ

Gdyby prawo pozwoliło.

ESKALUS

Ale prawo nie pozwoliło; rzemiosło to zakazane w Wiedniu.

POMPEJ

Czy wasza dostojność zamierza owałaszyć i okapłonić wszystką młodzież naszego miasta?

ESKALUS

Bynajmniej.

POMPEJ

To wedle mojego biednego sądu młodzież pójdzie, gdzie chodziła. Niech tylko wasza dostojność weźmie w dobrą ryzę jejmościanki i birbantów, a nie będzie miała potrzeby obawiać się rajfurów.

ESKALUS

Przedsięwzięte są już środki zaradcze, możesz wierzyć mojemu słowu: miecz i szubienica.

POMPEJ

Jeżeli tylko przez lat dziesięć będziecie ścinać i wieszać tego rodzaju przestępców, to radzę wam zawczasu za granicą świeży transport głów zapisać. Niech to prawo utrzyma się w Wiedniu przez lat dziesięć, to ja najpiękniejszy dom wynajmę po trojaku od łokcia fasady. Jeśli wasza dostojność dnia tego dożyje, niech powie: Pompejusz mi to przepowiedział.

ESKALUS

Dziękuję ci, dobry Pompejuszu, a słuchaj, co ci powiem w nagrodę twoich przepowiedni: Strzeż się, żebym cię znowu nie obaczył przed sobą oskarżonego o cokolwiek bądź, choćby tylko o dalszy pobyt w twoim dzisiejszym mieszkaniu, bo inaczej przepędzę cię do twoich namiotów i będę dla ciebie niemiłosiernym Cezarem, a tłumacząc się jaśniej, każę cię wychłostać. Na teraz, żegnam cię, Pompejuszu.

POMPEJ

Dziękuję waszej dostojności za dobrą radę; o ile jej usłucham, będzie to zależało od ciała i fortuny. Wychłostać! Chłop cham swego niech wychłoszcze osła: Kij nie odstraszy męża od jego rzemiosła.

Wychodzi. ESKALUS

Zbliż się, panie Łokciu, zbliż się, panie konstablu. Od jak dawna piastujesz godność konstabla?

ŁOKIEĆ

Od siedmiu lat i sześciu miesięcy, panie.

ESKALUS

Domyślałem się z twojej zręczności w pełnieniu urzędu, że go sprawowałeś czas długi. Powiadasz więc, całych lat siedem?

ŁOKIEĆ

I sześć miesięcy.

ESKALUS

Ach, niemały to być musiał krzyż dla ciebie! Źle, że tak często obarczasz się tą godnością. Czy nie ma w twoim cyrkule zdolnych do tego ludzi?

ŁOKIEĆ

Mało, panie, mających dość sprytu do takich rzeczy; wybrani radzi wybierają mnie na zastępcę. Podejmuję się obowiązku za trochę grosiwa, a starczę wszystkiemu.

ESKALUS

Słuchaj, przynieś mi listę imienną sześciu lub siedmiu najzdolniejszych ludzi twojej parafii.

ŁOKIEĆ

Do mieszkania waszej dostojności?

ESKALUS

Do mojego mieszkania. Żegnam cię. Wychodzi Łokieć. Która teraz, jak sądzisz, godzina?

SĘDZIA

Jedenasta.

ESKALUS

Proszę cię z sobą na obiad.

SĘDZIA

Pokornie dziękuję.

ESKALUS
Wyrok na Klaudia głęboko mnie smuci, 
Lecz nie ma na to rady. 
  SĘDZIA
Zbyt się surowym okazał Angelo.  
  ESKALUS
Surowość jednak była koniecznością. 
Nie zawsze, co się miłosierdziem zdaje, 
Jest miłosierdziem. Zawsze przebaczenie 
Nowych i gorszych występków jest ojcem. 
A przecie — przecie — o biedny nasz Klaudio! 
Nie ma lekarstwa. Czas już, śpieszmy, panie.  
 
Wychodzą. SCENA DRUGA
Inna sala w pałacu Angela. Wchodzą Stróż więzienia i Sługa. SŁUGA
Angelo teraz daje posłuchanie: 
Lecz wkrótce wyjdzie, idę go uprzedzić.  
 
Wychodzi. STRÓŻ
Raz jeszcze spytam, jaka jego wola; 
Może przebaczy — to grzech jakby we śnie, 
Grzech wspólny wszystkim i sektom, i wiekom, 
A on za grzech ten gardłem ma zapłacić!  
 
Wchodzi Angelo. ANGELO
Czego chcesz, stróżu?  
  STRÓŻ
Czy twą zawsze wolą, 
By Klaudia głowa spadła jutro rano?  
  ANGELO
Czyś nie odebrał już moich rozkazów? 
Co się ma znaczyć powtórne pytanie?  
  STRÓŻ
Popędliwości zbytku się obawiam; 
Przebacz mi, panie, jeśli śmiem powiedzieć: 
Były przypadki, że po egzekucji 
Trybunał swego żałował wyroku.  
  ANGELO
To rzecz jest moja, ty rób, co ci każą, 
Lub złóż twój urząd, nie będziemy płakać 
Po twojej stracie.  
  STRÓŻ
O, przebacz mi, panie. 
A co z płaczącą Julią mamy począć? 
Jej czas się zbliża.  
  ANGELO
Wynajdź jej schronienie 
Z jej położeniem zgodniejsze, a śpiesz się.  
 
Wchodzi Sługa. SŁUGA
U progu błaga siostra skazanego 
O posłuchanie. 
  ANGELO
Czy Klaudio ma siostrę? 
  STRÓŻ
Ma, panie, siostrę, pełną cnót dziewicę, 
Która ma wkrótce wstąpić do klasztoru 
Lub już wstąpiła.  
  ANGELO
Możesz ją wprowadzić. 
Wychodzi Sługa. 
Dojrzyj, ażeby dano poróbnicy 
Co jej potrzeba, ale nic nad miarę. 
Wydam potrzebne do tego rozkazy. 
 
Wchodzą Lucjo i Izabela. STRÓŻ
Składam me służby.  
 
Chce odchodzić. ANGELO
Zatrzymaj się chwilę. 
do Izabeli 
Po co przychodzisz?  
  IZABELA
Przychodzę ze łzami 
O miłosierdzie błagać cię, o panie! 
Racz mnie wysłuchać. 
  ANGELO
Słucham, czego żądasz? 
  IZABELA
Jest grzech od wszystkich grzechów obrzydliwszy, 
Który bym chciała, by praw miecz surowy 
Z ziemi wyplenił, w którego obronie 
Słowa jednego nie rzekłabym nigdy, 
Gdyby z mą wolą nie walczyło serce.  
  ANGELO
Tłumacz się jaśniej.  
  IZABELA
Ach, panie, mam brata, 
Twoim wyrokiem na śmierć skazanego. 
Niech grzech, nie człowiek będzie potępiony.  
  STRÓŻ
na stronie
Natchnij cię Boże przekonania siłą!  
  ANGELO
Mam grzech potępić, przebaczyć grzesznikom? 
Już przed uczynkiem grzech jest potępiony, 
A mój by urząd wszelką wagę stracił, 
Gdybym grzech tylko surowo potępiał, 
A grzesznikowi dawał przebaczenie.  
  IZABELA
Surowe prawo, chociaż sprawiedliwe! 
Miałam więc brata. Bóg z tobą, o panie!  
 
Chce wychodzić. LUCJO
do Izabeli
Nic trać już serca; powtórz jeszcze prośbę, 
Uklęknij, zawieś się na jego płaszczu; 
Zbyt jesteś zimna; gdyby szło o szpilkę, 
Mniej byś niż teraz nie była natrętną. 
Powtórz twą prośbę. 
  IZABELA
A więc umrzeć musi? 
  ANGELO
Nie ma ratunku.  
  IZABELA
O, jest, jest ratunek; 
Możesz przebaczyć, a litości słowo 
Nie zbudzi smutku na niebie ni ziemi. 
  ANGELO
Nie chcę. 
  IZABELA
A gdybyś chciał, panie, czy możesz? 
  ANGELO
Tego nie mogę, czego zrobić nie chcę.  
  IZABELA
Lecz czy byś nie mógł — a bez krzywdy świata — 
Nie mógł przebaczyć, gdyby twoje serce 
Litość uczuło, którą czuje moje? 
  ANGELO
Wyrok już zapadł, wszystko już za późno.  
  LUCJO
do Izabeli
Zbyt jesteś zimna.  
  IZABELA
Wszystko już za późno? 
Kto wyrzekł słowo, może je odwołać. 
O, wierz mi, panie, znak żaden godności, 
Królów korona lub miecz namiestnika, 
Sędziów gronostaj, hetmanów buława, 
Nie tyle zdobią ich co miłosierdzie. 
Gdybyś, o panie, był na jego miejscu, 
A on na twoim, gdybyś jak on zgrzeszył, 
Nie byłby sędzią tak jak ty surowym.  
  ANGELO
Skończ, proszę; odejdź.  
  IZABELA
Gdyby Bóg łaskawy 
Twą mi dał władzę, tyś był Izabelą, 
Czy bym tak twoją prośbę odepchnęła? 
Ja bym ci słowem wskazała różnicę 
Pomiędzy sędzią a pomiędzy więźniem. 
  LUCJO
do Izabeli
Dalej, mów dalej! Trafiłaś w słabiznę. 
  ANGELO
Praw tylko naszych twój brat jest ofiarą; 
Na próżno ze mną słowa twe marnujesz.  
  IZABELA
Ach! Pomnij, panie, że ród ludzki cały 
Pierwszego grzechu padł także ofiarą, 
A ten, co mógłby uwiecznić upadek, 
W samym upadku znalazł wybawienie. 
Czym byłbyś, panie, gdyby sędziów Sędzia 
Chciał tylko wedle zasług twych cię sądzić? 
O, pomyśl o tym, pomyśl, a z ust twoich 
Wypłynie wdzięczne słowo miłosierdzia, 
Jakbyś na nowo odżył odkupieniem. 
  ANGELO
Piękna dziewico, raz jeszcze powtarzam, 
Nie ja, lecz prawo brata twego sądzi; 
Gdyby mym krewnym, bratem był lub synem, 
Temu samemu uległby losowi. 
On jutro umrze.  
  IZABELA
Jutro! To zbyt nagle! 
Ach, nazbyt nagle! O, przebacz mu, panie! 
On na śmierć jeszcze nie przygotowany. 
Na stół nasz ptactwo zabijamy w porę; 
Ty niebu służyć z mniejszą chcesz bacznością, 
Niż kucharz naszym grzesznym służy ciałom? 
O dobry panie, rozważ w twojej myśli, 
Kto dotąd życiem płacił ten występek, 
Choć go się tylu dopuściło! 
  LUCJO
Dobrze! 
  ANGELO
Prawo to spało, ale nie umarło. 
Występnych liczbę zmniejszyłaby trwoga, 
Gdyby, kto pierwszy śmiał przestąpić prawo, 
Gardłem zapłacił. Dziś prawo zbudzone 
Notuje czyny i na wzór proroka 
Patrzy w zwierciadło, w którym jasno widzi 
Zbrodnie, gotowe lub dziś pobłażaniem, 
Albo w następnych pojawić się latach, 
I czujnie w samym niszczy je zarodku. 
  IZABELA
Bądź miłosierny!  
  ANGELO
Mego miłosierdzia 
Najlepszym świadkiem moja sprawiedliwość, 
Która litośnie ratuje tysiące, 
Gnana do grzechów zbytkiem pobłażania, 
A łaską nawet jest dla winowajcy, 
Co, życiem płacąc jeden grzech spełniony, 
Ginie i więcej grzeszyć już nie może. 
Dość na tym, odejdź; twój brat umrze jutro. 
  IZABELA
Pierwszy wydajesz wyrok tak surowy, 
On surowości tej pierwszą ofiarą. 
Dobrze jest, panie, mieć olbrzymią siłę, 
Lecz jest tyranią jak olbrzym używać 
Siły tej.  
  LUCJO
Pysznie, mówisz jak należy. 
  IZABELA
Gdyby potężni ludzie w swoich dłoniach 
Mieli Jowisza grzmoty, nigdy Jowisz 
W swoim by niebie nie ostał spokojnie. 
Lada urzędnik słaby, karłowaty, 
Wiecznym by grzmotem niebiosa ogłuszał. 
Grzmoty! Wciąż grzmoty! Miłosierny Boże, 
Ty częściej swoim siarczystym piorunem 
Kruszysz pień dębu twardy i sękaty 
Niż gibkie mirtu gałązki, lecz człowiek, 
Dumny potęgą na chwilę mu daną, 
A swojej szklanej niepomny kruchości, 
Jak małpa w gniewie, przed wysokim niebem, 
Tak dziwne stroi wybryki i susy, 
Że łzy boleści sączy chór aniołów, 
A gdyby chór ten ludzkie miał szyderstwo, 
Całe by niebo śmiechem swym napełnił. 
  LUCJO
na stronie do Izabeli
O, jeszcze, jeszcze! Mięknąć już zaczyna. 
  STRÓŻ na stronie
Dozwól, o Boże, by go przebłagała!  
  IZABELA
Nie możem bliźnich wagą naszą mierzyć; 
Wolno jest wielkim ludziom z świętych szydzić, 
Lecz co dowcipem u nich, to w maluczkich 
Jest profanacją.  
  LUCJO
Wybornie! Ciąg dalszy! 
  IZABELA
Co w ustach wodza gniew tylko oznacza, 
W ustach żołnierza czystym jest bluźnierstwem.  
  LUCJO
na stronie do Izabeli
Skąd wiesz to wszystko? Ale ciągnij dalej! 
  ANGELO
W jakim mi celu prawisz te maksymy?  
  IZABELA
Bo władza, panie, choć jak my omylna, 
Ma jednak w sobie razem i lekarstwo, 
Którym wielkości wady może leczyć. 
Uderz się w piersi, zagłąb się sam w sobie 
Spytaj się serca, czy w nim nie ma śladu 
Grzechu, za który brat mój płaci głową. 
Gdy serce zezna winę przyrodzoną, 
Niech językowi i myślom twym wzbroni 
Na życie brata mojego nastawać. 
  ANGELO
na stronie
Tyle rozumu w tym wszystkim, co mówi, 
Że się mój rozum chwiać we mnie zaczyna. 
Bądź zdrowa!  
  IZABELA
Panie, zatrzymaj się jeszcze! 
  ANGELO
Pomyślę o tym, wróć tu jutro rano.  
  IZABELA
Słuchaj, jakimi przekupię cię skarby.  
  ANGELO
Co? Mnie przekupisz? 
  IZABELA
Tak jest, ciebie, panie, 
Skarby, którymi z niebem się podzielisz.  
  LUCJO
O, co za szczęście! Bez tego dodatku 
Psułaby wszystko. 
  IZABELA
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 12
Idź do strony:

Darmowe książki «Miarka za miarkę - William Shakespeare (Szekspir) (czytanie ksiazek online txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz