Darmowe ebooki » Dialog » Żywoty kurtyzan - Pietro Aretino (czytać ksiązki TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Żywoty kurtyzan - Pietro Aretino (czytać ksiązki TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Pietro Aretino



1 ... 4 5 6 7 8 9 10 11 12 ... 15
Idź do strony:
nich to, co ci się żywnie spodoba; choćby porcję łajna smażonego!”. ANTONIA

Już rozumiem! Dzięki takiemu fortelowi zgarniałaś pieniądze, które twoi miłośnicy znosili aptekarzowi i doktorowi!

NANNA

Podoba mi się twoja domyślność! Pękłabyś ze śmiechu, widząc, jak podczas wieczerzy nagle wstaję, słaniam się na nogach i słabym głosem wołam: „Ratunku!”. Moja mateczka, dobrze w te sztuki wtajemniczona, rzuca się do mnie, rozluźnia mi sznurówkę i z pomocą zatrwożonych przyjaciół układa mnie w łożu, a później poczyna nade mną lamentować jak nad nieboszczką! Ja odzyskuję na chwilę przytomność i wzdychając głęboko, szepczę: „Wszystkiemu winno to moje biedne serce! Byle wzruszenie, byle błahostka z równowagi mnie wytrąca! Wapory163 biją do głowy! Ale to nic, da Bóg, że przejdzie!”.

Zaś po chwili: „Boże, Boże, jakżeż ja cierpię!”.

W trakcie tego posłano po medyka. Ten zjawia się na poczekaniu, maca mi puls, ujmuje go dwoma palcami niby gryf lutni, przywraca mi przytomność paroma kroplami różanego octu i machnąwszy ręką, sypialnię opuszcza!

Zaś jedni z moich łatwowiernych głuptasków pocieszają szlochającą matkę, która z rozpaczy usiłuje wyskoczyć przez okno, drudzy zwartym kołem otaczają medyka piszącego receptę. Jakiś poczciwiec z tym świstkiem papieru mknie co tchu do aptekarza i po chwili wraca z garściami pełnymi torebek i flaszeczek.

Medyk daje zlecenia, jak mnie pielęgnować należy, i wraca do domu. Zalotnicy, jak jeden mąż, zgłaszają gotowość rycerskiego czuwania u mego łoża. Z wielkim trudem udało się mojej matce wyperswadować im tę zbytnią troskliwość i wyprawić ich do domu.

Nazajutrz rano stawili się wszyscy; nadszedł i doktor, który dowiedziawszy się, jak strasznie cierpiałam w nocy, oznajmił, iż trzeba mu dwudziestu pięciu weneckich dukatów na sporządzenie pewnego niezawodnego odwaru. „Tylko ten odwar chorą może uratować!” Natychmiast jeden z zapaleńców, nie bacząc na to, że jego dukaty wiele stracą na tym warzeniu, dał złoto mej matce, która je w dobrej skrytce schowała; biedak nigdy swych pieniędzy już w życiu oglądać nie miał!

A w ogóle z całej tej afery, ze wszystkich tych medykamentów, rabarbarów, ulepków, kordiałów164, lewatyw, plasterków i recept pozostał mi w ręku tęgi mieszek, pełen dusiów.

ANTONIA

A nie przykrzyło ci się w łóżku leżeć, zdrową będąc?

NANNA

Przykrzyłoby się, gdybym musiała leżeć sama; ale nie zapominaj, że jednej nocy nacierał mnie medyk, a drugiej znów robił mi masaże aptekarz.

Gdy poczęłam do zdrowia przychodzić — dopieroż to zaczęły się sypać podarunki: kapłony165 wymyślnie wraz z piórami pieczone i omszałe flasze wina; wszystkie piwnice prałatów i kardynałów stały dla mnie otworem.

ANTONIA

Ha, ha, ha!!

NANNA

Kupiec, o którym ci mówiłam, pragnął gorąco, aby mu się synek ze mnie narodził. Nie zdradził się ani słówkiem ze swego gorącego pragnienia, ale ja wyczytałam wszystko z jego oczu.

Zaczęłam więc słabość udawać; od rana do wieczora stękałam i kręciłam się jak ktoś, kogo ból i niepokój nęka; jadłam jednym zębem i strawę na talerz wypluwałam z powrotem, narzekając, że gorzka i wstrętna i że mi się na wymioty zbiera.

Miękkie jak wosk człeczysko pocieszało mnie czułymi słówkami: „Widocznie Bóg tak chce” — mruczał i zaraz milkł skonfundowany166. Ja zaś, pod jego nieobecność żrąc jak koń, przy nim z dnia na dzień traciłam apetyt, a wreszcie zupełnie przestałam jadła tykać. Czegóż to nie musiałam udawać?

Ano więc czkawki, wymioty, omdlenia, bóle nerek, marudzenia i nieznośne zachcianki — dogadać się ze mną nie mogli!!

W końcu za pośrednictwem mateczki oznajmiłam tatusiowi, że jestem w ciąży, a doktor-powiernik stan mój potwierdził. Głupi chłop nie posiadał się z radości; zaczął biegać za rodzicami chrzestnymi i za mamkami, kupował powijaki, poduszeczki i pieluszki; każdy kwiat, każdą nowalijkę mi przynosił, bojąc się, aby moje niezaspokojenie pożądania na stanie dziecka się nie odbiło!

Nie dał mi nawet ręki do ust podnieść, sam mi kąski podawał, podtrzymywał mnie, gdym wstawała, i ostrożnie pomagał mi, gdym usiąść chciała.

Śmiech mnie zbierał na widok jego łez, które ronił, słysząc moje smutne zaklęcia: „Gdy umrę w połogu, pamiętaj kochanie, bądź dobry dla maleństwa!”.

Sporządziłam testament, czyniąc go jedynym dziedzicem mej majętności. Pokazywał wszystkim ów skrypt, mówiąc: „Patrzcie, czytajcie!! I jakżeż jej nie uwielbiać?!”.

Długo w ten sposób podsycałam jego ojcowskie złudzenia, wreszcie pewnego pięknego dnia pośliznęłam się i upadłam. Upadek ten był przyczyną nieszczęścia.

Kazałam zanieść poczciwcowi w wanience ciepłej wody martwo urodzony płód jagnięcy; przysięgłabyś, że to płód ludzki!

Na widok tego niedonoska łzy obficie polały się mu z oczu, wyrywał sobie ze łba rzadkie kłaki, wzdychał, szlochał i jęczał, a gdy matka moja powiedziała mu, że był to chłopiec, kubek w kubek do niego podobny, boleść jego przeszła wszelkie granice!

Wydał kupę pieniędzy na pogrzeb, a sam w grubej żałobie za trumienką paradował! Najwięcej zasię martwił się tym, że dzieciątko zmarło nieochrzczone.

ANTONIA

Powiedz no, kto był ojcem twej Pippy?

NANNA

W obliczu Boga przysięgam ci, że był to pewien markiz, kim był dla świata — tego ci nie powiem. Mówmy o czym innym.

ANTONIA

Twoja wola!

NANNA

Zaczęłam się kiedyś uczyć gry na gitarze; nie sprawiała mi ta nauka wielkiej przyjemności, ale chciałam uchodzić za miłośniczkę sztuk pięknych.

Talenty dla kurtyzan są przepysznymi sieciami do łowienia głupców. Z torbami pójdzie amant, oczarowany śpiewem kancon167 i słodką melodią strun harfianych.

ANTONIA

Baranów nigdy nie zbraknie na świecie!

NANNA

Ja zaś lepiej od innych kurtyzan umiałam się brać do rzeczy; nawet kościoły nie umknęły się mej sieci, jak mówi Margutta168.

Kto przespał ze mną choćby jedną noc, ten na pewno sporo sierści w mym ręku zostawił. Woziwody, sprzedawcy drzewa i oliwy, handlarze zwierciadeł i mydeł, mleczarze, wędrowni kupcy, targujący kasztanami, serem i śmietaną — całe to pospólstwo aż do czyścibutów włącznie tylko czyhało na to, aby jaki zalotnik wszedł w me progi.

ANTONIA

A to dlaczego?

NANNA

Dlatego, iż dobrze znali moje nawyczki i sposoby. Gdy tylko gość mnie nawiedził, zaraz stawałam w oknie, wołałam na nich i kupowałam wszystko, co mi do rąk wpadło — oczywiście za pieniądze przybysza. Kto łaknął pieszczot — suto płacić musiał, nigdy nie obeszło się bez okrągłego dukata!

Ni stąd, ni zowąd wpadała służebna ze słowami: „Wstążki u poszewek są za krótkie; trzeba by dłuższe kupić”.

Na tę wiadomość ja gorąco całowałam galanta, prosząc: „Daj dusia!”. Gdyby zaś tej małej prośbie odmówił, niechybnie zyskałby przydomek wszawego sknery.

Ledwie znikła służąca, zjawiała się matka z naręczem przędzy: „Jeśli wypuścisz z ręki taki skarb, nigdy ci się podobna okazja nie zdarzy”. Znów pocałunki, uściski i znowu któryś z obecnych musi płacić za utkanie sztuki płótna.

Jedni przychodzą, drudzy wychodzą — ciągły ruch w interesie.

Oto nadciąga nowa gromada; tym razem puszczam do komnaty tylko jednego.

A ten jeden tak skutecznie kruszał w ogniu mych pieszczot, że natychmiast po wyjściu przysyłał mi a to kołdrę jedwabną, a to makatę, a to zacny obraz lub jaką inną bagatelkę. Na skutek takich podarunków obiecywałam przyjąć go na noc, on zaś nadsyłał mi wyborne potrawy na wieczerzę!

Gdy zaś się zjawił, prosiłam, aby zechciał przejść się trochę i powrócił za chwilę. Po półgodzinie przyłaził znowu.

Wówczas wychodziła służąca, błagając, aby jeden momencik zaczekał. Trwał cierpliwie na posterunku, wreszcie gorączkowo chwytał za klamkę, ale tym razem już mu nikt nie odpowiadał.

Wówczas, wściekły, poczynał wymyślać: „Ladacznico, zwierzę nieczyste! Zapłacisz ty mi za to, klnę się na wszystkie świętości!”.

Ja tymczasem w najlepsze zabawiałam się z innym, racząc się smakołykami, przysłanymi przez tamtego idiotę, słysząc zaś złorzeczenia, wołałam: „Krzycz, a głośno!”.

ANTONIA

Jeśli choć trochę dbał o swoją godność, jakże ci to później mógł wybaczyć?

NANNA

Dwa dni gniewał się i boczył, potem, nie mogąc utrzymać na wodzy czupurnego kogutka, zjawiał się i prosił o słówko rozmowy.

„Ależ choćby tysiąc” — odrzekłam przychylnie.

Stanął przede mną zielony z gniewu i mówił: „Nigdy bym się po tobie tego nie spodziewał!”. Ja na to słodziutko: „Wierzaj memu słowu; ciebie jednego kocham, ubóstwiam i w sercu noszę. Gdybyś wiedział, jak ważne sprawy wywołały mnie wówczas z domu, nie przeklinałbyś mnie, ale błogosławił. Jeśli nie przy tobie, przy kimże będę się czuła bezpieczną i szczęśliwą?”.

Możesz sobie wyobrazić, jakie historyjki opowiadałam mu dla usprawiedliwienia się. Tak łgać ani palestrant169, ani sędzia nie potrafi!

Potem rzuciłam się w jego objęcia, owinęłam mu szyję ramionami i powoli, w miarę jak coraz staranniej swoją lilijkę w mym ogródku zasadzał, topniał jego gniew i serce mu miękło.

A gdy opuszczał me progi, śpiewał tak, jak mu kazałam.

ANTONIA

Że też nie uczynią cię kierownikiem śpiewaczego chóru!

NANNA

Bóg zapłać za dobre słowo!

ANTONIA

Swoim cnotom dziękuj, nie mnie!

NANNA

Teraz słuchaj, jak to pewnego pięknego dnia stałam się bogaczką. Pewien szlachcic, umierający z miłości do mnie, prosił, abym spędziła z nim parę miesięcy w jego dobrach koło Neapolu. To mi nasunęło myśl puszczenia pogłoski, iż wyjeżdżam na zawsze. Posłałam po znajomego Żydowina i sprzedałam mu wszystkie swe sprzęty, ku niemej rozpaczy mych przyjaciół; później ukradkiem złożyłam pieniądze w banku i wyjechałam z moim szlachcicem.

ANTONIA

A dlaczego wyprzedałaś sprzęty?

NANNA

Bo były stare i chciałam je odnowić. Wierzyłam zresztą, że skoro powrócę, moi miłośnicy zbiegną się do mnie, jak mrówki do cukru, i będą się prześcigać w kupowaniu nowych mebli.

ANTONIA

Doprawdy! Ty chyba czarów do ogłupiania ludzi używasz?!

NANNA

Nie przeczę, że mam różne sposoby na to, aby ich zaślepiać; przecież ludziska dochodzą do tego, że gotowi są...

ANTONIA

A niechże ich wciórności!!

NANNA

Niejedną sprawę ułatwiłam sobie przy pomocy gromnicy, wytopionej z tłuszczu człowieka żywcem spalonego. Ale to ci powiem, że wszystkie owe zamawiania, zaklęcia diabelskie, zioła w świetle księżyca suszone, sznurki wisielców, paznokcie nieboszczyków — wszystko to funta kłaków niewarte w porównaniu z pewną czarnoksięską sztuką...

ANTONIA

Rozum twój może iść w paragon170 z rozumem Ciapelletta171.

NANNA

Powiem ci, o co chodzi, aby nie wystawiać twej ciekawości na próbę. Oto para gładkich lędźwi więcej może niż wszystkie mądrości filozofów, astrologów i czarnoksiężników. Wypróbowałam wszystkich ziół łąkowych, zużyłam tyle zaklęć, ile ich pada na dziesięciu jarmarkach, a przecież nie zdołałam poruszyć zatwardziałego serca pewnego monsignora. Dopiero gdy uciekłam się do czarodziejskich sztuczek, robionych lędźwiami — ogarnęła go taka furia miłosna, że słuch o niej chodził po wszystkich zamtuzach172.

ANTONIA

Patrzcie no, patrzcie — gdzie to się kryją tajemnice czarodziejstwa!

NANNA

Kryją się w tej czeluści, która chłonie kiełbaski, grajcarki173, szpunciki174 i ogonki męskie pospołu z pieniądzmi niby brzuch mnicha, gdzie znikają całe garnce wina i piwa.

ANTONIA

Jeśli głębia owa ma tyleż siły, ile jej mają pieniądze, to zaiste groźniejsza jest ona od owych ścian ronsenwalskich175, które tylu rycerzy na miazgę pogniotły!

NANNA

O wiele groźniejsza! Ale wróćmy do naszej rozmowy! Ten, o którego gorącej miłości ci wspominałam, miał naturę gwałtownika! Ni stąd, ni zowąd napadały go złe humory, a gdy mu się coś nie podobało, zaraz mi skakał do oczu. Skoro jednak furia minęła, klękał przede mną, składał ręce jak do modlitwy, błagał mnie o przebaczenie, a moja łagodność zadowalała się nałożeniem pokuty na jego sakiewkę. Pewnego dnia z powodu jakiejś sprzeczki wyrwałam się z jego objęć i poszłam wprost w ręce rywala; zbił mnie za tę zdradę na kwaśne jabłko.

Opamiętawszy się, wyobraził sobie, że niczym już nie zdoła mnie ułagodzić, albowiem nawet mówić z nim nie chciałam. Dał mi wreszcie połowę swych majętności i w ten sposób zawarliśmy pokój.

ANTONIA

Zaiste! Postąpiłaś jak ów tchórz, który pobrawszy zastaw, że go bić nie będą — umyślnie rozdrażnia swego przeciwnika, aby mu na fortunie uszczerbku przyczynić.

NANNA

Dobre porównanie!... Ha, ha, ha... Aż popuszczam ze śmiechu, myśląc o tym grzeszniku, który zaledwie siedem grzechów śmiertelnych zdołał wymyślić, podczas gdy najpodlejsza kurtyzana sama zdobędzie się na setkę.

Pomyśl tylko, ile występków musi popełnić ten, kto chcąc przybrać własny ołtarz, tysiące innych kościołów obiera. Słuchaj, Antonio! Łakomstwo, gniew, pycha, zazdrość, lenistwo, skąpstwo narodziły się w tym dniu, w którym kunszt gamracki światło dzienne ujrzał. Jeśli chcesz wiedzieć, ile kurtyzana może połknąć — pytaj tych, którzy ją do stołu zapraszają; jeśli pragniesz poznać, na co może się zdobyć, gniewem zapalona — pójdź po odpowiedź do rodziców wszystkich świętych i kalendarza! Wiedz, że gdyby kurtyzany mogły, strąciłyby cały świat do przepaści, i to prędzej niż sam dobry Pan Bóg!

ANTONIA

Co też ty gadasz?

NANNA

Pycha kurtyzany jest większa niż pycha odświętnie wystrojonego brzydala; zazdrość wiecznie gryzie ją jak franca.

ANTONIA

Zaklinam cię, nie mów tylko o francy; dość się nacierpiałam z jej powodu, chociaż nigdy nie mogłam zmiarkować176, skąd ją właściwie wzięłam.

NANNA

Przebacz, żem niechcący dotknęła tak bolesnych wspomnień! Nawet smętek dworaka, który bez szeląga na swym stanowisku gnije, nie jest tak obrzydliwy i wstrętny jak lenistwo kurtyzan; ich skąpstwo przypomina owego sknerę-lichwiarza, który chowa w spiżarni kąski, od ust własnych odjęte.

ANTONIA

A co powiesz o rozpuście kurtyzan?

NANNA

Kto pije bez ustanku, ten nigdy

1 ... 4 5 6 7 8 9 10 11 12 ... 15
Idź do strony:

Darmowe książki «Żywoty kurtyzan - Pietro Aretino (czytać ksiązki TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz