Ze skarbnicy midraszy - Autor nieznany (czytanie ksiazek online txt) 📖
Midrasze to przypowieści i anegdoty, które dzięki swojej łatwej w opowiadaniu formie, były przekazywane z pokolenia na pokolenie nauczając prawd judaizmu.
Według tradycji żydowskiej są one częścią Tory, którą Mojżesz otrzymał od Boga, a którą zaczęto spisywać dopiero w pierwszych wiekach naszej ery. Niniejszy wybór 270 midraszy, dokonany przez Michała Friedmana, przybliża kulturę żydowską, jej zwyczaje i prawa przy pomocy niejednokrotnie zabawnych, a często przerażających, opowieści rabinicznych. Znajdziemy tu historie komplementarne do tych z chrześcijańskiego Starego Testamentu, jak również opowieści z życia żydowskich mędrców.
- Autor: Autor nieznany
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Ze skarbnicy midraszy - Autor nieznany (czytanie ksiazek online txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Autor nieznany
Pewien Grek z Aten przybył w odwiedziny do Jerozolimy718. Po dłuższym spacerze ulicami poczuł się głodny, ale nie znając dobrze miasta, podszedł do stojącego na rogu ulicy chłopca i poprosił go, aby kupił mu owoce. Wręczając chłopcu pieniądze, rzekł:
— Za te pieniądze kup dla mnie i dla siebie figi i winogrona.
— Ładnie to powiedziałeś — oświadczył chłopiec. — „Dla mnie i dla siebie”. Obaj bowiem mamy udział w tym zakupie. Ty dajesz pieniądze, a ja pracę.
Kiedy chłopiec przyniósł owoce, Grek powiedział do niego:
— Teraz podziel je na dwie części. Jedną dla mnie, drugą dla siebie.
Chłopiec wybrał lepsze owoce dla Greka, a dla siebie zostawił te, które wyglądały gorzej.
Podział dokonany przez chłopca bardzo się spodobał Grekowi. Ocenił to jako przejaw szlachetności i uczciwości. I ni to do siebie, ni to do chłopca powiedział:
— Nie na próżno mówią, że jerozolimskie dzieci są szlachetne i mądre. Wiedząc, że za owoce zapłaciłem ja, a nie on, wybrał dla mnie te lepsze. Ale tak nie może być.
I zwróciwszy się do chłopca, oświadczył:
— Wiesz co, lepiej będzie, jak podzielimy owoce drogą losowania. Napiszemy na kilku kartkach oddzielnie twoje i moje imię. Jeśli ty wyciągniesz kartkę z moim imieniem, leżące przede mną owoce będą się tobie należały, jeśli zaś ja wyciągnę kartkę z twoim imieniem, owoce leżące przed tobą mnie przypadną w udziale.
I tak też się stało. Chłopiec wyciągnął kartkę z imieniem Greka i wszedł w posiadanie jego owoców.
W Jerozolimie były dwadzieścia cztery ulice. Każda ulica posiadała dwadzieścia cztery bloki. W każdym bloku były dwadzieścia cztery zaułki. W każdym zaułku dwadzieścia cztery podwórza. W każdym podwórzu dwadzieścia cztery domy i w każdym domu mieszkało wielu mężczyzn, kobiet i dzieci. Pewnego razu kupiec ateński chcąc ubić dobry interes zakupił dużo worków z pieprzem. Załadował worki na dwieście wielbłądów i objechał cały kraj, aby sprzedać wszystko z zyskiem.
Dojechawszy do bramy Tyru720, natknął się na miejscowego krawca, który zapytał go:
— Czym obładowane są twoje wielbłądy?
— Workami pieprzu.
— Czy możesz mi sprzedać trochę pieprzu?
— Nie sprzedaję pieprzu w małych ilościach. Chcę sprzedać towar hurtem.
— W takim razie nie masz czego szukać w Tyrze. Lepiej udaj się do Jerozolimy. To jest duże i gęsto zaludnione miasto. Tam znajdziesz odpowiednich nabywców.
Kupiec posłuchał jego rady i skierował wielbłądy do Jerozolimy. Tu w bramie miasta znowu spotkał jakiegoś krawca, który go zapytał:
— Czym obładowane są twoje wielbłądy?
Rozgniewało to kupca:
— Zajmij się lepiej, krawcze — krzyknął — swoją robotą i nie pleć głupstw.
Wjechał z wielbłądami do miasta i tu znowu natknął się na krawca, który go zapytał:
— Coś przywiózł na sprzedaż? Chętnie bym od ciebie coś kupił. Jeśli nie starczy mi pieniędzy, sprowadzę znajomego handlarza, który odkupi od ciebie cały towar.
— W takim razie powiem ci: widzisz te worki na grzbietach wielbłądów? Zawierają pieprz.
— Chodź więc ze mną do domu, pokażę ci wszystkie moje złote monety. Jeśli te pieniądze mają obieg w twoim kraju, to zapłacę ci nimi za cały twój towar.
Kupiec nie namyślając się długo, pośpieszył z krawcem do jego domu. Zobaczywszy całe stosy złotych szekli721 wypełniających po brzegi jeden z pokoi, kupiec zawołał:
— Biorę je, są ważne w moim kraju.
Krawiec odkupił za nie cały ładunek pieprzu i kupiec nie posiadał się z radości. Zadowolony odbył spacer po ulicach Jerozolimy. Tu spotkał swego starego znajomego, który go zapytał:
— Co tym razem przywiozłeś na sprzedaż?
— Pieprz — odpowiedział kupiec.
— Sprzedaj mi trochę pieprzu, bo widzisz właśnie wyprawiam ucztę i potrzebuję go do potraw.
— Szkoda, żem ciebie nie spotkał, bo sprzedałem go w całości jakiemuś krawcowi.
Znajomy ateńczyka natychmiast udał się do krawca i poprosił o torbę pieprzu za sto szekli. Krawiec powiedział mu, że zdążył już sprzedać pieprz jakiemuś innemu krawcowi, ale gotów jest pójść z nim.
Razem udali się do owego krawca. Przed jego domem tłum ustawił się w kolejce po pieprz. Pierwsi w kolejce dostali po jednej uncji722 na łeb. Następni tylko po pół uncji. A tłum rósł z minuty na minutę. Wkrótce zabrakło pieprzu.
Kiedy Mojżesz zobaczył, co się stało ze Świątynią, zawołał do słońca:
— Obyś zostało przeklęte. Dlaczego nie ściemniałoś, kiedy wróg wdarł się do Świątyni?
— Przysięgam ci, Mojżeszu, na wszystkie świętości — odpowiedziało słońce — że chciałom ściemnieć, ale otrzymałom polecenie z nieba, żebym tego nie uczyniło. Zostałom obite za pomocą czterdziestu ognistych biczów. Rozkaz z nieba brzmiał: „Wyjdź i opromień światłem ziemię”.
Kiedy Bóg postanowił dopuścić do zniszczenia Świątyni, tak do Siebie rzekł:
— Dopóki przebywam w Świątyni, poganie nie są w stanie jej naruszyć. Kiedy przestanę nad nią czuwać i przysięgnę, że nie wrócę do niej aż do nadejścia mesjasza, wrogowie wtargną do Świątyni i zniszczą ją.
Zaraz po złożeniu przez Boga tej przysięgi wrogowie wdarli się do Świątyni i podpalili ją. A kiedy spłonęła, Bóg oświadczył:
— Nie mam już Swego przybytku na ziemi, dlatego zabiorę szechinę725 i wrócę na Swoje pierwsze miejsce na wysokościach.
I wypowiedziawszy te słowa, Bóg zaniósł się płaczem.
— Biada mi — powiedział — cóżem Ja uczynił? Przedtem pozwoliłem Mojej szechinie przebywać na ziemi ze względu na Żydów, a teraz, kiedy zgrzeszyli, wróciłem na Swoje poprzednie miejsce. Strach pomyśleć, że mogę stać się pośmiewiskiem u pogan i ludzi z całego świata.
Natychmiast zjawił się przed jego obliczem anioł Metatron726, który padłszy na kolana, oświadczył:
— Stwórco Świata! Nie płacz. Ja będę płakał za Ciebie.
Bóg mu na to rzekł:
— Jeśli nie dasz Mi płakać, przejdę tam, gdzie ty nie masz wstępu i dam upust łzom.
Potem zwróciwszy się do aniołów służebnych, rzekł:
— Chodźmy razem zobaczyć, co wrogowie uczynili z Moim przybytkiem.
I ruszył Bóg ze Swymi aniołami. Z przodu szedł Jeremiasz.
Na widok Świątyni Bóg zawołał:
— To przecież Mój dom. Miejsce, w którym przebywałem. Wrogowie zapragnęli go zniszczyć i dopięli swego. Biada mi! Gdzie jesteście, moje dzieci? Gdzie jesteście, moi kapłani? Gdzie jesteście, moi cadycy, moi przyjaciele? Co Ja mogę teraz począć? Ostrzegałem was, ale nie chcieliście się pokajać.
I zwróciwszy się do proroka Jeremiasza, oświadczył:
— Jestem dzisiaj jakby w sytuacji ojca, którego jedyny syn podczas zaślubin zmarł nagle pod weselnym baldachimem, ty zaś nie odczuwasz litości ani nade mną, ani nad moimi dziećmi. Idź i wywołaj z grobu Abrahama727, Izaaka728 i Jakuba729 oraz Mojżesza730. Oni wiedzą, jak się płacze.
Jeremiasz na te słowa odpowiedział:
— Nie wiem, gdzie jest grób Mojżesza.
— Idź — powiedział Bóg — i stań nad brzegiem Jordanu731, podnieś głos i zawołaj: „Synu Amrama! Synu Amrama! Wstań i popatrz na twoje owieczki. Zobacz, jak je wróg pożarł”.
Jeremiasz natychmiast udał się do groty Mechpela732 i zawołał do praojców:
— Wstańcie! Bóg was wzywa do siebie!
— W jakim celu? — zapytali ojcowie.
— Nie wiem — odpowiedział Jeremiasz.
Nie chciał powiedzieć im prawdy, gdyż bał się, iż zarzucą mu, że tylko w jego czasach mogło się Żydom przytrafić takie nieszczęście.
Potem Jeremiasz stanął nad brzegiem Jordanu i zawołał:
— Synu Amrama! Synu Amrama! Wstań! Bóg cię wzywa. Nadszedł czas, żebyś stanął przed nim.
Zdziwiony Mojżesz zapytał:
— Czym się różni dzisiejszy dzień od innych dni, że wzywają mnie do Boga?
— Nie wiem — odpowiedział Jeremiasz.
Mojżesz zwrócił się wtedy z pytaniem do aniołów służebnych, których poznał podczas przyjmowania Tory733:
— Wy, sługi Najwyższego, na pewno wiecie, o co chodzi. Powiedzcie, w jakim celu Bóg mnie wzywa?
— Czyżbyś nie wiedział, synu Amrama, że Świątynia Pańska została zniszczona, a Żydzi uprowadzeni w niewolę?
Rozpłakał się Mojżesz i głośno zawodząc pobiegł do praojców. Ci, dowiedziawszy się od Mojżesza, co się zdarzyło, rozdarli na sobie suknie i głośno szlochając udali się do Jerozolimy734.
I kiedy Bóg ujrzał ich w bramie miasta, zarządził, aby dzień ten stał się dniem płaczu, lamentu i wielkiej żałoby.
— Biada królowi! — zawołał Bóg. — Biada królowi, który za młodu cieszył się powodzeniem, a na starość utracił szczęście.
*
Stanął Abraham przed Bogiem i żalił się.
— Dlaczego wypędziłeś moje dzieci? Dlaczego oddałeś je w ręce obcych narodów, które znęcają się nad nimi i zabijają je na różne sposoby. Dlaczego dopuściłeś do zniszczenia Świątyni, która stała tam, gdzie składałem mego syna w ofierze?
— Twoje dzieci zgrzeszyły — odpowiedział Bóg. — Nie przestrzegały nakazów Tory i sprzeniewierzyły się dwudziestu dwu literom735, którymi napisana jest.
— Stwórco Świata — zawołał Abraham — kto może poświadczyć, że Żydzi sprzeniewierzyli się Torze?
— Niech przyjdzie Tora i sama zaświadcza — odpowiedział Bóg.
I zaraz zjawiła się Tora.
— Córko moja — powiedział Abraham do Tory. — Przyszłaś po to, aby zaświadczyć, że Żydzi sprzeniewierzyli się twoim przykazaniom, i nie odczuwasz wstydu przede mną? Przypomnij sobie ów dzień, kiedy Pan Bóg chodził z tobą od jednego do drugiego narodu i żaden nie chciał cię przyjąć. Wtedy przyszły moje dzieci do Góry Synaj736 i przyjęły cię. Z czcią i szacunkiem odnosiły się do ciebie. Pielęgnowały i przestrzegały twoich przykazań. A teraz przychodzisz, żeby w dnie ich nieszczęść świadczyć przeciwko nim.
Usłyszawszy słowa Abrahama, Tora odsunęła się na bok i odmówiła składania oświadczeń.
Bóg polecił wtedy, żeby na świadka stawiły się dwadzieścia dwie litery hebrajskie. I w mig stanęły przed Najwyższym przywołane litery. Z szeregu jako pierwszy wysunął się „alef”737. Abraham skierował do niego następujące słowa:
— Ty, alefie, jesteś pierwszą literą alfabetu i przyszedłeś świadczyć przeciwko Żydom w dniu ich nieszczęść? Przypomnij sobie dzień, kiedy Wiekuisty pojawił się na Górze Synaj i rozpoczął czytanie dekalogu. Od twojej litery „Anochi”738. I oprócz moich dzieci żaden inny naród nie chciał cię przyjąć. A ty przychodzisz teraz po to, żeby świadczyć przeciwko twoim dzieciom?
Alef odsunął się natychmiast na bok i odmówił składania oświadczeń. Po alefie wystąpiła litera „bejt”739.
— Ty, bejt — powiedział Abraham — chcesz zaświadczyć przeciwko moim dzieciom przestrzegającym Tory, która zaczyna się od litery „bejt”, bo od słowa „berejszit”740 (na początku).
Odsunął się bejt na bok i odmówił świadczenie przeciwko Żydom. Po nim wystąpiła litera „gimel”741.
— Ty, gimel — zapytał Abraham — chcesz powiedzieć, że Żydzi sprzeniewierzyli się Torze? Czy jest drugi taki naród, który wypełnił nakaz noszenia cyces742? A nakaz ten zaczyna się od litery „gimel”, a mianowicie „I zrobisz sobie »gedilim«743 (frędzle)”.
Na te słowa gimel odsunął się na bok i nic już nie powiedział. Pozostałe litery, widząc, jak Abraham uciszył pierwsze trzy, stanęły z boku i odmówiły składania oświadczeń.
Wtedy Abraham przemówił do Boga:
— Stwórco Świata! W setną rocznicę moich urodzin obdarzyłeś mnie synem i kiedy ten osiągnął trzydziesty siódmy rok życia744, poleciłeś mi złożyć go w ofierze dla Ciebie. Pokonałem wezbrane litością serce i własnoręcznie go związałem. Czy Ty nie ulitujesz się teraz nad moimi dziećmi?
Po nim odezwał się Izaak:
— Władco Świata! Kiedy ojciec prowadził mnie do ofiarnego stołu, nie sprzeciwiłem się Tobie i z własnej nieprzymuszonej woli dałem się związać. Dobrowolnie podłożyłem gardło pod nóż. Czy możesz o tym zapomnieć? Czy nie ulitujesz się nad moimi dziećmi?
Po Izaaku wystąpił Jakub.
— Czy nie służyłem dwadzieścia lat u Labana745? A kiedy od niego odszedłem, spotkał mnie złoczyńca Ezaw, który chciał zamordować moje dzieci. Z najwyższym poświęceniem zdołałem je uratować. Teraz zaś wydane zostały na żer wrogom. Ja je pielęgnowałem i wychowałem, a Ty nie chcesz się nad nimi ulitować?
Po nim zabrał głos Mojżesz:
— Władco Świata! Czyż nie byłem przez czterdzieści lat wiernym pasterzem Żydów? I kiedy przyszedł czas wstąpienia do Ziemi Obiecanej, skazałeś mnie na śmierć w bezimiennym grobie na pustyni. Teraz, kiedy Żydów wypędzono z ojczyzny, zawołałeś mnie, żebym ich opłakiwał. W Twojej Torze jest przecież napisane, że ani wół, ani baran nie mogą być zarzynane w tym samym dniu co jego potomek. Tymczasem widzę, że w tym samym czasie zamordowano wiele matek razem z dziećmi, a Ty milczysz!
W chwilę potem wystąpiła matka Rachela. Stanąwszy przed Bogiem, powiedziała:
— Władco Świata! Ty najlepiej wiesz o tym, jak twój sługa Jakub mnie miłował. Dla mnie poświęcił siedem lat pracy memu ojcu. Kiedy nadszedł dzień mego ślubu, dowiedziałam się, że ojciec zamierza
Uwagi (0)