Darmowe ebooki » Aforyzm » Wędrowiec i jego cień - Friedrich Nietzsche (biblioteki internetowe darmowe .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Wędrowiec i jego cień - Friedrich Nietzsche (biblioteki internetowe darmowe .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Friedrich Nietzsche



1 ... 38 39 40 41 42 43 44 45 46 ... 53
Idź do strony:
uczucie niepowetowaności, jako najsłodszego posiadania — to porusza strunami naszej duszy tak silnie, jak nie zdoła tego uczynić choćby najbogatsza i najpowabniejsza obecność sztuki. Ta mieszanina radości estetycznej z smętkiem moralnym, którą obecnie ogólnie przyjęto nazywać „sentymentalnością”, cokolwiek za grzecznie, jak mnie się wydaje — jest nastrojem Fausta w końcu pierwszej sceny — ta „sentymentalność” słuchaczy wychodzi na korzyść muzyce włoskiej, którą zresztą doświadczeni smakosze sztuki, czyści „esteci” lubią ignorować. — Zresztą niemal każda muzyka wtedy dopiero zaczyna działać czarująco, kiedy wysłuchujemy z niej głos swojej własnej przeszłości: i dlatego też laikowi wszelka muzyka dawna zdaje się stawać coraz lepszą i dopiero co zrodzona małej wartości: albowiem nie wzbudza ona jeszcze „sentymentalności”, która, jak się rzekło, jest zasadniczym pierwiastkiem szczęścia w muzyce dla każdego, kto jest niezdolny rozkoszować się tą sztuką tylko jako artysta. 169.

Jako przyjaciele muzyki. Ostatecznie jesteśmy i pozostaniemy przyjaciółmi muzyki, jak pozostaniemy przyjaciółmi światła księżycowego. Wszak żadne z nich nie chce słońca wyprzeć — oboje pragną tylko, o ile mogą, rozświecać noce nasze. Lecz nieprawdaż? Żartować i śmiać się z nich mimo to nam wolno? Cokolwiek przynajmniej? I kiedy niekiedy? Z człowieka na księżycu! Z kobiety w muzyce!

170.

Sztuka w czasie przeznaczonym na pracę. — Posiadamy sumienie wieku pracowitego: nie pozwala nam ono poświęcać sztuce najlepszych godzin i poranków, chociażby ta sztuka miała być najlepszą i najdostojniejszą. Uważamy ją za rzecz wczasu, wypoczynku: poświęcamy jej resztę naszego czasu, naszych sił. — Jest to zjawisko najpowszechniejsze, które zmieniło stosunek sztuki do życia: jeśli ta reagującym na sztukę stawia wielkie wymagania co do czasu i sił, zwraca się przeciw niej sumienie ludzi pracowitych i dzielnych, i skazuje się sama na niesumiennych i niedbałych; ci jednak, z przyrodzenia swego, nie są skłonni do sztuki wielkiej i wymagania jej odczuwają jako zarozumiałość. Mogło by się więc stać tak, iżby nastąpił jej koniec, ponieważ by zbrakło jej wolnego powietrza i oddechu: lub — sztuka wielka próbuje, w pewnego rodzaju zgrubieniu i przeodzianiu, zaaklimatyzować się w owej innej atmosferze (a przynajmniej znieść ją), która właściwie jest elementem małej sztuki, sztuki dla wypoczynku i rozweselającej rozrywki. Dzieje się to obecnie wszędzie; artyści wielkiej sztuki obiecują także wypoczynek i rozrywkę, i oni zwracają się do znużonych, i ci proszą o godziny wieczorne dnia roboczego zupełnie jak artyści rozweselający, którzy bywają zadowoleni, jeśli odnoszą zwycięstwo nad ciężką powagą zalegającą czoła, nad zapadniętymi oczyma. Do jakiegoż podstępu uciekają się ich więksi towarzysze? Ci w broni swojej posiadają najgwałtowniejsze środki podniecające, dzięki którym nawet na pół umarły wstrząsnąć się musi; ci posiadają środki odurzające, otumaniające, wstrząsające — spazmy płaczu: tymi pokonywają człowieka znużonego i przenoszą go w stan gorączki nocnej, zapomnienia o sobie, zachwytu i przerażenia. — Z powodu niebezpieczeństwa tych środków czyż należy względem wielkiej sztuki, jaką dziś żyje opera, tragedia i muzyka — żywić gniew, niby względem podstępnej grzesznicy? Z pewnością nie: sama by ona wolała stokrotnie żyć w czystym elemencie ciszy porannej i zwracać się do wyczekujących jej, niezużytych, pełnych siły dusz porannych słuchaczów i widzów. Składajmy jej dzięki, iż przekłada życie takie nad zupełną ucieczkę: ale powiedzmy to sobie, że dla wieku, który znowu wprowadzi w życie wolne, całkowite święta i dni radości, nasza sztuka wielka będzie niezdatna.

171.

Urzędnicy nauki i inni. — Wszystkich dzielnych i mających powodzenie uczonych można by nazwać „urzędnikami”. Kiedy, w młodych latach, bystrość ich zostaje dostatecznie wyćwiczona, pamięć napełniona, ręka i oko nabiorą pewności, starsi uczeni naznaczają ich na pewne miejsce w nauce, gdzie zalety ich mogą przynieść korzyść; później, kiedy sami nabędą wejrzenia, gdzie znajdują się niekompletne lub uszkodzone miejsca w nauce, stają sami z siebie tam, gdzie są potrzebni. Wszystkie te natury znajdują się tutaj dla nauki: ale istnieją natury rzadsze, rzadziej osiągające powodzenie i zupełnie dojrzewające, gwoli130 „którym istnieje nauka” — przynajmniej im samym tak się to wydaje: ludzie często nieprzyjemni, często zarozumiali, często uparci, lecz niemal zawsze do pewnego stopnia czarujący. Nie są to urzędujący ani też rządzący, posługują się tym, co inni opracowali i stwierdzili, z pewnym niedbalstwem książęcym oraz z nieznaczną i rzadką pochwałą: zupełnie jak gdyby tamci należeli do istot niższego rzędu. A przecież posiadają oni tylko te same własności, przez które ci inni wyróżniają się, i nieraz nawet w stopniu niedostatecznie rozwiniętym: prócz tego właściwa im jest ograniczoność, której nie posiadają tamci, i wskutek której niemożliwa umieścić ich na pewnym stanowisku i widzieć w nich narzędzia pożyteczne — mogą żyć tylko w swojej własnej atmosferze, na swoim własnym gruncie. Ograniczenie to pozwala im sądzić, że niemal wszystko w nauce „do nich należy”, to znaczy, że wszystko w swą atmosferę i siedzibę przenieść mogą; roi się im, iż ustawicznie zbierają swoje rozsiane „dostatki”. Jeśli im przeszkodzić w pracy nad własnym gniazdem, giną, niby ptaki bezdomne: niewola jest dla nich usychaniem. Jeśli uprawiają oddzielne dziedziny nauki na sposób owych innych, bywają to dziedziny tylko takie, na których wzrastają owoce i nasiona im właśnie potrzebne: co ich obchodzi, czy nauka, rozważana jako całość, posiada okolice nieuprawione lub źle opracowane? Zbywa im na owym nieosobistym udziale w problemacie poznania: jak sami są tylko osobą na wskroś, tak wyrastają też i ich poglądy i wiadomości w jedną osobę, w żyjącą różnorodność, której części oddzielne od siebie zależą, wrastają w siebie, razem odżywiają się, która, jako całość, posiada własną atmosferę i woń własną. — Natury takie ze swymi osobistymi tworami poznania wywołują owo złudzenie, że nauka (lub zgoła cała filozofia) jest gotowa, i stoi u swego celu; czar ten sprawia życie w ich tworach. W pewnych czasach czar ten jest bardzo zgubny dla nauki; w błąd wprowadza owych, wyżej opisanych, dzielnych i właściwych pracowników ducha, w innych znowu, kiedy panowały posucha i wyczerpanie, działał jak balsam i jak powiew z chłodnego, ożywczego miejsca wypoczynku. — Zwykle ludzi takich nazywa się filozofami.

172.

Uznanie talentu. — Kiedy przechodziłem przez wieś S., chłopiec zaczął ze wszystkich sił trzaskać z bicza — daleko już zaszedł w tej sztuce, i wiedział o tym. Rzuciłem mu spojrzenie uznania — w gruncie rzeczy wyrządzał mi straszny ból. — Tak samo postępujemy przy uznawaniu wielu talentów. Czynimy im dobrze, kiedy one czynią nam źle.

173.

Śmiać się i uśmiechać się. — Im pogodniejszym i pewniejszym staje się duch, tym bardziej odzwyczaja się człowiek od głośnego śmiechu; natomiast bije zeń ustawicznie bardziej duchowy uśmiech, oznaka podziwu dla ukrytych niezliczonych przyjemności dobrego istnienia.

174.

Rozrywki chorych. — Jak w cierpieniu duchowym człowiek rwie sobie włosy, bije się w czoło, rozrywa wargi lub zgoła jak Edyp wyłupuje sobie oczy: tak przeciw gwałtownym bólom fizycznym nieraz przywołuje się na pomoc gwałtowne gorzkie uczucie, a to, przypominając sobie oszczerców i tych, co na nas rzucili podejrzenie, zaciemniając sobie swoją przyszłość przez złośliwości i uderzenia sztyletu, które rozdajemy w wyobraźni na lewo i prawo. I nieraz wprawdzie jeden diabeł wypędza drugiego — ale ma się wtedy drugiego. — Przeto zaleca się chorym owa inna rozrywka, która, jak się zdaje, bóle łagodzi: rozmyślać nad dobrodziejstwami i uprzejmościami, które by przyjaciołom i wrogom wyświadczyć się dało.

175.

Mierność jako maska. — Mierność jest najszczęśliwszą maską, jaką duch wyższy nosić może, ponieważ tłumowi, to znaczy miernym, nie pozwala myśleć o masce: a przecież nakłada on ją właśnie gwoli nim131 — żeby ich nie drażnić, ba, nierzadko ze współczucia i dobroci.

176.

Cierpliwe. — Pinia zdaje się nasłuchiwać, jodła oczekiwać — i obie bez niecierpliwości: nie myślą o małym człowieku pod sobą, którego pożera niecierpliwość i ciekawość.

177.

Najlepsze żarty. — Najbardziej lubię żart, kiedy się zjawia zamiast ciężkiej, niezupełnie bezpiecznej myśli, jednocześnie jako wskazówka ręką i błysk oka.

178.

Nieodłączność wszelkiego ubóstwiania. — Gdzie się oddaje cześć przeszłości, nie należy wpuszczać porządkujących i czystych do przesady. Pobożność nie czuje się dobrze, jeżeli nie ma cokolwiek kurzu, gratów i błota.

179.

Wielkie niebezpieczeństwo uczonych. — Właśnie najdzielniejszym i najgruntowniejszym uczonym grozi niebezpieczeństwo, że widzą cel życia swego zawsze umieszczony niżej i że w poczuciu tego w drugiej połowie życia stają się coraz smutniejsi i nieznośniejsi. Z początku wpływają na ocean nauki z szerokimi nadziejami i stawiają sobie śmiałe zadania, których cele fantazja ich nieraz już antycypuje: następnie bywają chwile, jak w życiu wielkich odkrywców żeglarzy — kiedy wiedza, przeczucie i siła coraz wyżej podnoszą się wzajemnie, aż oku ukazuje się w oddali po raz pierwszy nowy brzeg. Teraz jednak człowiek ścisły poznaje z każdym rokiem coraz więcej, jak wiele zależy na tym, żeby oddzielne zadania badacza były brane możliwie w sposób najbardziej ograniczony, żeby mogły być rozwiązane „bez reszty”, i żeby uniknąć tego nieznośnego marnotrawstwa sił, na które cierpiały dawniejsze okresy nauki: wszystkie prace wykonywano po dziesięć razy i wtedy zawsze jeszcze jedenasty miał do powiedzenia ostatnie i najlepsze słowo. Im bardziej jednak uczony uczy się tego rozwiązywania zagadek bez reszty, im bardziej w nim się ćwiczy, tym większą też znajduje w tym przyjemność: lecz również wzrasta surowość jego wymagań względem tego, co tutaj nazywa się „bez reszty”. Odkłada na stronę wszystko, co w tym znaczeniu musi pozostać niezupełnym, nabywa wstrętu względem kwestii na pół rozwiązalnych — względem wszystkiego, co tylko w ogólności i w sposób nieokreślony może dać pewnego rodzaju pewność. Jego plany młodzieńcze rozpadają się mu w oczach: pozostaje z nich zaledwie kilka węzłów i węzełków, nad których rozwiązaniem mistrz pracuje teraz z przyjemnością, na których pokazuje swą siłę. I oto, pośród tej tak pożytecznej, tak niezmordowanej działalności opada go, człowieka starzejącego się, nagle i potem coraz częściej głębokie niezadowolenie, rodzaj udręczeń sumienia: patrzy na siebie, niby na przemienionego, jak gdyby zmalał, poniżył się, przetworzył się w karła zręcznego, niepokoi się, czy mistrzostwo w małym nie jest tylko gwoli132 wygodzie wybiegiem przed upomnieniem do wielkości w życiu i tworzeniu. Lecz nie ma już możliwości powrotu — już po czasie.

180.

Nauczyciele w epoce książek. — Przez to, że samowychowanie i wychowywanie się wzajemne staje się coraz powszechniejsze, nauczyciel w swojej zwykłej formie dzisiejszej musi się stać niemal zbytecznym. Żądni nauki przyjaciele, chcący wspólnie przyswoić sobie wiedzę, w epoce książek znajdą krótszą i naturalniejszą drogę niż „szkoła” i „nauczyciel”.

181.

Próżność jako rzecz wielkiej użyteczności. — Pierwotnie jednostka silna obchodzi się nie tylko z przyrodą, lecz także ze społeczeństwem i jednostkami słabszymi jak z przedmiotami gospodarstwa rabunkowego: wyzyskuje je, ile może, i następnie idzie dalej. Ponieważ wiedzie żywot bardzo niepewny, wahając się między głodem i nadmiarem, zabija zwierząt więcej, niż może pożreć, i rabuje i krzywdzi więcej ludzi, niż to konieczne. Przejawy jej siły są zarazem przejawami zemsty za stan pełen przykrości i lęku: następnie chce, żeby ją poczytywano za potężniejszą, niż jest, i z tego powodu nadużywa okoliczności: przyrost rozbudzonego przez nią strachu jest przyrostem jej władzy. Wcześnie spostrzega, iż nie to, czym jest, lecz to, za co ją poczytują, wznosi ją lub pogrąża: tutaj jest źródło próżności. Władca stara się wszelkimi środkami o wzrost wiary w swą władzę. — Poddani, drżący przed nim i usługujący mu, wiedzą z kolei, że akurat tyle są warci, ile dla niego mają znaczenia: dlatego pracują nad tym znaczeniem, nie zaś nad własnym zadowoleniem z siebie. My znamy próżność tylko w formach najbardziej osłabionych, w jej sublimatach i dawkach małych, ponieważ żyjemy w późnym, bardzo złagodzonym stanie społeczeństwa: pierwotnie jest ona rzeczą największej użyteczności, najsilniejszym środkiem do utrzymania się przy życiu. I mianowicie próżność była tym większa, im jednostka była przebieglejsza: albowiem powiększyć wiarę w potęgę łatwiej, niż powiększyć samą potęgę, lecz tylko dla tego, kto posiada ducha — lub, jak by się to mówiło w czasach pierwotnych, kto jest chytry i podstępny.

182.

Prognostyki cywilizacji. — Istnieje tak mało decydujących prognostyków cywilizacji, że każdy musi być rad z posiadania przynajmniej jednego niezawodnego do użytku w swym domu i ogrodzie. Żeby wypróbować, czy ktoś do nas należy lub nie — myślę, do duchów wolnych — wypróbujcie jego uczucia względem chrześcijanizmu. Jeśli stosunek jego jest jakikolwiek inny niż krytyczny, obróćmy się doń plecami: przynosi nam nieczyste powietrze i złą pogodę. — Naszym zadaniem nie jest już takich ludzi pouczać, co jest sirocco; oni mają Mojżesza i proroków pogody i oświecenia: jeśli ich słuchać nie chcą, tedy —

183.

Gniew i kara w swoim czasie. — Gniew i kara są naszym wiązaniem ze stanu zwierzęcego. Człowiek stanie się samodzielnym, kiedy zwróci zwierzętom ten podarek urodzinowy. — Tutaj kryje się jedna z największych myśli, jakie ludzie posiadać mogą, myśl o postępie wszystkich postępów. — Pójdźmy o kilka tysięcy lat naprzód, przyjaciele! Bardzo wiele ludziom przeznaczono jeszcze radości, których nawet woń nie zalatuje do współczesnych! I mamy prawo te radości obiecać, ba, nawet jako konieczne przyrzec i przysiąc, jeśli tylko nie zatrzyma się rozwój umysłu ludzkiego! Nastąpi czas, kiedy zbraknie już odwagi do popełniania błędu logicznego, który się kryje w gniewie i karze, indywidualnie lub z ramienia społeczeństwa: wówczas, kiedy serce i głowa nauczą się żyć w takim sąsiedztwie, jak dziś jeszcze są z daleka od siebie. Że dziś już nie są od siebie tak daleko, jak pierwotnie, widoczne jest

1 ... 38 39 40 41 42 43 44 45 46 ... 53
Idź do strony:

Darmowe książki «Wędrowiec i jego cień - Friedrich Nietzsche (biblioteki internetowe darmowe .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz