Darmowe ebooki » Aforyzm » Jutrzenka - Friedrich Nietzsche (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Jutrzenka - Friedrich Nietzsche (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Friedrich Nietzsche



1 ... 36 37 38 39 40 41 42 43 44 ... 50
Idź do strony:
i południowego morza, gdy inne wystarczało im znów na oznaczenie koloru najzieleńszych roślin, ludzkiej skóry, miodu i żółtej żywicy: najwięksi ich malarze posługiwali się tedy, jak to stwierdzono, przy odtwarzaniu świata jeno czernią, bielą, czerwienią i żółcizną) — jakżeż odmienną i o ileż bardziej zbliżoną do człowieka musiała im wydawać się przyroda, gdyż dla ich oka barwy człowiecze przeważały także w przyrodzie, co tym samym pławiła się niejako w barwnym eterze człowieczeństwa! (Błękit i zieleń odczłowieczają przyrodę więcej niż wszystko inne). Z tego niedostatku rozwinęła się niezrównana łatwość, jaką celowali Grecy, wyobrażając sobie zjawiska przyrody jako bogów i półbogów, to znaczy jako upodobnione do ludzi postacie. — Niechaj to będzie wszelako jeno obrazem dalszego przypuszczenia. Każdy myśliciel maluje swój świat, jako też każdą rzecz mniejszą ilością kolorów, aniżeli ich jest w rzeczywistości, i na poszczególne barwy jest ślepy. Nie jest to tylko niedostatkiem. Za pomocą tego zbliżenia i uproszczenia widzi on harmonie barwne aż wgłąb rzeczy, co wielki urok posiadają i ubogacenie przyrody stanowić mogą. Być może, iż dopiero tą drogą nauczyła się ludzkość lubować się widokiem istnienia: mianowicie w ten sposób, iż istnienie to ukazano jej najpierw w jednym lub dwóch tonach barwnych i przez to zharmonizowano: ćwiczyła się niejako na tych nielicznych tonach, zanim zdołała przejść do bogatszej skali. I jeszcze teraz niejeden człowiek od częściowej ślepoty na barwy przechodzi ku bogatszemu widzeniu i rozróżnianiu: przy czym jednakże nie tylko nowe znajduje rozkosze, lecz zarazem niejedną z dawniejszych porzucić i postradać186 musi. 426.

Upiększenie wiedzy. — Podobnie jak ogrodnictwo rokokowe rozwinęło się z uczucia „przyroda jest szpetna, dzika, nudna — dalej więc! zabierzmy się do jej upiększenia!” (embellir la nature) — tak samo z uczucia „wiedza jest szpetna, sucha, beznadziejna, trudna, przewlekła — dalej więc! postarajmy się ją upiększyć!” powstaje raz wraz coś, co zwie się filozofią. Zmierza ona do tego, do czego zmierzają wszystkie sztuki i twory poezji — chce przede wszystkim bawić: atoli zgodnie ze swą wrodzoną dumą, w wyższy i szlachetniejszy sposób, wobec wyborowych duchów. Stworzyć dla nich sztukę ogrodniczą, której główny urok, wzorem owej „pospolitszej”, polega na łudzeniu oka (za pomocą świątyń, perspektyw, grot, labiryntów, wodospadów, wyrażając się w przenośni, dać skrót wiedzy w najprzeróżniejszych cudownych i niespodzianych oświetleniach, wplatając w nią tyle nieokreśloności, nierozumu i marzycielstwa, by można błąkać się śród niej „niby śród dzikiej przyrody”, a jednak nie doznawać przy tym utrudzenia i nudy — toć to nie byle jaka ambicja: kto ją posiada, ten marzy nawet o tym, by w ten sposób uczynić zbyteczną religię, która dla dawniejszych ludzi stanowiła najwyższą odmianę rozrywki. — Sprawa ta ma zwykły przebieg i pewnego dnia dosięgnie szczytu: już teraz podnoszą się głosy przeciwników filozofii, nawołujące „do powrotu ku wiedzy! ku naturze i naturalności wiedzy!” — i być może, że to jest zapowiedź okresu, co najpotężniejszą krasę odkryje właśnie w „dzikich, szpetnych” ustroniach wiedzy, podobnie jak dopiero od czasów Rousseau poczęto odczuwać piękno pustyń i wyżów górskich.

427.

Dwie odmiany moralistów. — Widzieć po raz pierwszy jakieś prawo przyrody i w zupełności je widzieć, zatem je wykazać (na przykład prawo siły ciążenia, załamywania się światła lub głosu) jest to coś innego i wchodzi w zakres innych duchów niż objaśnienie takiego prawidła. Podobnie też owi moraliści, co ludzkie prawa i nawyki widzą i wykazują — moraliści o bystrym wzroku, słuchu i powonieniu — różnią się najzupełniej od tych, którzy te spostrzeżenia objaśniają. Ci ostatni muszą celować przede wszystkim wynalazczością, jako też posiadać wyobraźnię, rozkiełznaną przez przenikliwość i wiedzę.

428.

Nowa namiętność. — Dlaczego nienawidzimy i obawiamy się możliwego powrotu do stanu barbarzyństwa? Czy dlatego, że ludzie byliby nieszczęśliwsi niż są obecnie? Ach, nie! Barbarzyńcy wszystkich czasów byli w posiadaniu większego szczęścia: nie mydlmy sobie oczu! — Pochodzi to stąd, iż nasz pęd ku poznaniu nazbyt jest silny, byśmy potrafili cenić jeszcze szczęście bez poznania lub szczęście niewzruszonego, silnego urojenia; sama myśl o takich stanach dotyka nas boleśnie! Niepokój odkrywania i odgadywania stał się dla nas równie ponętny i niezbędny, jak nieszczęśliwa miłość dla kochającego, co żadną miarą nie zamieniłby jej na stan obojętności — a kto wie, czy i my nie jesteśmy nieszczęśliwie zakochani! Poznanie przeistoczyło się u nas w namiętność, co nie wzdraga się przed żadną ofiarą i nie lęka się w istocie niczego krom swego wygaśnięcia; wierzymy święcie, iż cała ludzkość pod naporem i udręką tej namiętności musiałaby czuć się szczytniejsza i spokojniejsza, aniżeli czuje się dotychczas w nieskruszonym jeszcze jarzmie zawiści o szczęście bardziej poziome, co kroczy w orszaku barbarzyństwa. Być może nawet, iż ta namiętność poznania przyprawi ludzkość o zgubę! — Lecz i ta myśl nas nie zastrasza! Wzdragałoż się kiedy chrześcijaństwo przed podobną myślą? Miłość i śmierć, czyż nie są siostrzycami? Tak, nienawidzimy barbarzyństwa — wolimy raczej zagładę ludzkości niż zanik poznania! A na koniec: jeżeli namiętność nie przyprawi ludzkości o zgubę, to zgubi ją słabość: co kto woli? Na tym polega pytanie najważniejsze. Czy lepiej jest dla niej zginąć w ogniu i świetle, czy zaprzepaścić się w piasku?

429.

Także bohaterstwo. — Dokonywać rzeczy najhaniebniej cuchnących, o których zaledwie śmie się mówić, acz są konieczne i potrzebne — to także bohaterstwo. Do wielkich prac Herkulesa nie wstydzili się Grecy zaliczyć także oczyszczenia stajni.

430.

Poglądy przeciwników. — By oznaczyć, jak subtelne lub jak niedołężne z natury są nawet najroztropniejsze mózgi, trzeba zwrócić uwagę na to, w jaki sposób pojmują i przedstawiają, one poglądy swych przeciwników: objawia się przy tym naturalna miara każdego intelektu. — Mędrzec doskonały stawia mimowolnie swego przeciwnika na wyżynach ideału, oczyszcza zdanie jego ze wszelkich zmaz i przypadkowości: i nie pierwej staje z nim do walki, aż przeciwnik przeobrazi się w boga, lśniącą obleczonego zbroją.

431.

Badacze i eksperymentatorzy. — Nie masz żadnej metody naukowej, która by stanowiła jedyną, wyłączną drogę do wiedzy! Musimy brać rzeczy na spytki, raz w dobry sposób, to znów w zły, stosować względem nich kolejno sprawiedliwość, namiętność i chłód. Jeden rozprawia z rzeczami jak policjant, drugi jak spowiednik, trzeci jak ciekawy wędrownik. Niekiedy sympatią, to znów przemocą da się od nich coś wydrzeć; jednego prze naprzód cześć dla ich tajemnic, innego zaś niedyskrecja i filuteria w objaśnianiu tych tajemnic. My, badacze, wzorem wszystkich zdobywców, odkrywców, awanturników i żeglarzy odznaczamy się nieustraszoną moralnością i musimy pogodzić się z myślą, że na ogół będziemy uchodzili za ludzi złych.

432.

Patrzmy nowymi oczyma. — Jeżeli przez piękno w sztuce rozumie się zawsze odtwarzanie człowieka szczęśliwego — co zdaniem moim jest prawdą — stosownie do tego, jak lud jakiś, epoka lub wielka w sobie samej prawodawcza jednostka przedstawia sobie człowieka szczęśliwego: to na jakież domysły o szczęściu bieżącej epoki naprowadza tak zwany realizm dzisiejszych artystów? Jest to bez wątpienia jej rodzaj piękna, który obecnie najłacniej przychodzi nam pojąć i polubić. Czyż nie należałoby zatem dojść do wniosku, iż teraźniejsze właściwe nam szczęście zasadza się na realizmie, na możliwej bystrości zmysłów tudzież na wiernym pojmowaniu rzeczywistości, zatem nie na realności, lecz na znajomości tejże? Oddziaływanie wiedzy poszerzyło się i pogłębiło do tego stopnia, iż artyści współcześni stali się sami w sobie mimowolnymi piewcami „zachwytów” naukowych!

433.

Orędownictwo. — Działem wielkich pejzażystów są okolice niepozorne, natomiast małym dostały się krajobrazy niezwykłe i uderzające. To znaczy: wielkie rzeczy przyrody i człowieczeństwa przyczyniać się muszą za wszystkimi swymi małymi, miernymi i ambitnymi czcicielami — zaś orędownikiem rzeczy prostych jest człowiek wielki.

434.

Nie gińmy bez śladu! — Nie od razu, lecz bezustannie rozpada się w gruzy dzielność i wielkość nasza; nikła roślinność, wrastająca we wszystko i czepiająca się wszędzie, ona to niweczy wszystko, co w nas jest wielkie — codzienna, wciąż przeoczana płaskość naszego otoczenia, tysiące korzonków tego lub owego małego i małodusznego uczucia, co wynika z naszego sąsiedztwa, naszego zawodu, naszych zażyłości, naszego rozkładu dnia. Kto tego drobnego zielska nie spostrzega, tego przyprawia ono niepostrzeżenie o zgubę! — Jeżeli zaś pragniecie koniecznie zguby, to niechaj nastąpi ona nagle i od razu: wówczas, być może, pozostaną po was wzniosłe zwaliska! A nie, jak obecnie na to się zanosi, kretowiny! I to porosłe trawą i chwastem, tymi maluczkimi zwycięzcami, równie skromnymi jak przedtem i za nikczemnymi, by tryumfować!

435.

Kazuistycznie. — Zdarza się fatalnie przykra alternatywa, do której nie każda męskość i charakter dorasta: mianowicie gdy ktoś na pełnym morzu zrobi odkrycie, że kapitan i sternik popełniają niebezpieczne błędy, a on w rzeczach nautyki ma nad nimi przewagę — i stawia sobie takie oto pytanie: „A gdybyś załogę poderwał do buntu i kazał ich obu uwięzić? Nie jestże to ze względu na lepszą znajomość rzeczy twym obowiązkiem? Z drugiej zaś strony, czy nie przysługiwałoby im prawo zakuć ciebie w dyby za łamanie karności?”. — Jest to przypowieść na szczytniejsze i przykrzejsze przełożenia: zaczem ostatecznie wciąż jeszcze nasuwa się pytanie, co w takich razach jest rękojmią naszej wyższości i wiary w siebie. Pomyślny wynik? Ależ to znaczy dokonać już rzeczy, brzemiennej wszelkimi niebezpieczeństwami — nie tylko dla nas, lecz i dla okrętu.

436.

Przywileje. — Kto siebie samego istotnie posiada, to znaczy kto siebie ostatecznie już zdobył, ten uważa odtąd za swój wyłączny przywilej karać siebie, ułaskawiać siebie, użalać się nad sobą: nie czuje on potrzeby przyznawać tego przywileju nikomu, może jednakże pozwalać nań, na przykład przyjacielowi — z tym atoli przeświadczeniem, że udziela przez to prawa, oraz że prawa li z posiadania potęgi udzielane być mogą.

437.

Człowiek i rzeczy. — Dlaczego człowiek nie widzi rzeczy? Sam stoi na przeszkodzie: zakrywa sobą rzeczy.

438.

Oznaki szczęścia. — Wspólna cecha wszelkich odczuwań szczęścia jest dwojaka: mianowicie pełnia uczucia połączona z pustotą, iż człowiek jak ryba czuje się i pławi w twym żywiole. Dobrzy chrześcijanie będą snadź187 wiedzieli, co to jest chrześcijańskie roztrzepanie.

439.

Nie wyrzekajmy się! — Wyrzec się świata, nie znając go, na podobieństwo zakonnicy — jest to popaść w bezpłodną, być może melancholijną samotność. Nie ma ona nic wspólnego z samotnością vitae contemplativae myśliciela: wybierając ją, nie ma on bynajmniej zamiaru wyrzekać się; raczej gdyby był zmuszony wytrwać w vita practica, byłoby to dlań wyrzeczeniem, melancholią, zaprzepaszczeniem siebie samego: wyrzeka się tego życia, gdyż zna je, gdyż zna siebie. Rzuca się zatem w swój żywioł, odzyskuje swą pogodę.

440.

Dlaczego bliźni staje się dla nas coraz dalszy? — Im więcej zastanawiamy się nad tym wszystkim, co było i co będzie, tym bledsze staje się dla nas to, co właśnie jest. Gdy żyjemy z nieżyjącymi i umieramy w ich zgonie, czymże jest dla nas wtedy „bliźni”? Wysamotniamy się — gdyż szumi dokoła nas cały ocean ludzkości. Wciąż rośnie w nas żar, co wszechczłowieczeństwo ma na względzie — i dlatego na wszystko, co nas otacza, patrzymy niby ma rzecz obojętniejszą i widziadlaniejszą. — Ale nasz zimny wzrok obraża!

441.

Reguła. — „Reguła zawsze więcej mnie zajmuje niż wyjątek” — kto tak odczuwa, ten wyprzedził o wiele innych na drodze poznania i należy do wtajemniczonych.

442.

W sprawie wychowania. — Zaświtało mi z wolna, na czym polega najpowszechniejszy niedostatek naszego sposobu wychowywania i kształcenia: oto nikt nie uczy się, nikt nie stara się i nikt nie naucza — znosić samotność.

443.

Zdumienie oporem. — Ponieważ coś stało się dla nas przejrzyste, przeto zdaje się nam, jakoby nie mogło stawiać już odtąd oporu — zaczem ogarnia nas zdumienie, że mimo swej przejrzystości jest przecież dla nas nieprzenikliwe. Jest to ten sam nierozum i to samo zdumienie, jakiego doznaje mucha przed każdą szybą szklaną.

444.

Na czym zawodzą się najszlachetniejsi. — Daje się w końcu komuś to, co ma się najlepszego, swój klejnot — i miłość nie ma już nic więcej do ofiarowania: atoli człowiek obdarowany na pewno nie uważa tego daru za swą rzecz najcenniejszą, skutkiem tego zbywa mu na owej zupełnej i ostatecznej wdzięczności, na którą liczy dawca.

445.

Szczeble dostojeństwa. — Bywają po pierwsze płytcy myśliciele, po wtóre głębocy myśliciele (tacy, którzy wnikają w głąb jakiejś rzeczy), po trzecie gruntowni myśliciele, którzy docierają do dna rzeczy (co o wiele więcej jest warte od samego wnikania w ich głębie!), na ostatek tacy, którzy wtykają głowę w bagno: co jużcić nie może być oznaką ani gruntowności, ani głębi! Są to lubi podspodowcy.

446.

Mistrz i uczniowie. — Rzeczą ludzkości mistrza jest ostrzegać przed sobą swych uczniów.

447.

Poszanowanie rzeczywistości — Czyż podobna tej rozradowanej ciżbie ludzkiej przyglądać się bez wzruszenia i poklasku? Poprzednio lekceważyliśmy w duszy przedmiot jej radości i bylibyśmy pozostali przy tym lekceważeniu, gdybyśmy przedmiotu tego nie byli poznali w życiu! Kędyż zatem mogą nas unieść koleje życiowe? Czymże są poglądy nasze? By nie postradać siebie, by nie postradać rozumu swego, należy wrażeń życiowych unikać.

1 ... 36 37 38 39 40 41 42 43 44 ... 50
Idź do strony:

Darmowe książki «Jutrzenka - Friedrich Nietzsche (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz