Darmowe ebooki » Aforyzm » Jutrzenka - Friedrich Nietzsche (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Jutrzenka - Friedrich Nietzsche (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Friedrich Nietzsche



1 ... 35 36 37 38 39 40 41 42 43 ... 50
Idź do strony:
ugrzecznienie i ujmować sobie innych, starają się każdą grzeczność odwzajemnić natychmiast rzeczywistą przysługą lub czynną pomocą. Z wzruszającą nieśmiałością trwonią swe szczere złoto w zamian za pozłacane liczmany, które ktoś inny im ofiarował. 389.

Skrywany duch. — Gdy nabierzemy o kimś przekonania, że ukrywa się przed nami ze swym duchem, zwiemy go złym: i to z tym większą stanowczością, im bardziej podejrzewamy, że powodowała nim uprzejmość i życzliwość dla ludzi.

390.

Zła chwila. — Żywe natury kłamią tylko przez chwilę: po czym — już siebie okłamały, mówią z przekonaniem i najzupełniej szczerze.

391.

Warunek grzeczności. — Grzeczność jest bardzo dobrą rzeczą i zalicza się istotnie do czterech cnót głównych (acz jest wśród nich ostatnia): byśmy jednakże nie uprzykrzyli się nią sobie wzajem, musi człowiek, z którym łączy mnie węzeł znajomości, być o jeden stopień grzeczniejszym lub mniej grzecznym ode mnie — inaczej nie ruszymy z miejsca, a oliwa ta nie tylko namaszcza, lecz i unieruchamia.

392.

Niebezpieczne cnoty. — „Nie zapomina niczego, ale przebacza wszystko”. — Tedy będzie podwójnie znienawidzony, gdyż zawstydza podwójnie, swą pamięcią i swą wspaniałomyślnością.

393.

Bez próżności. — Ludzie namiętni niewiele myślą o tym, co zaprząta myśl innych: namiętność wynosi ich ponad próżność.

394.

Kontemplacja. — U jednego myśliciela właściwy jemu stan kontemplacji następuje zawsze po stanie trwogi, u drugiego zaś po stanie ciekawości. Dla pierwszego kontemplacyjność zda się zatem kojarzyć z uczuciem bezpieczeństwa, dla drugiego z uczuciem sytości — to znaczy: pierwszy jest nastrojony przy tym odważnie, drugi zaś doznaje uczucia przesytu i obojętności.

395.

Na łowach. — Dla jednego przedmiotem łowów są prawdy przyjemne, dla drugiego — nieprzyjemne. Atoli pierwszy więcej znajduje przyjemności w łowach niż w zdobyczy.

396.

Wychowanie. — Wychowanie jest dalszym ciągiem płodzenia i częstokroć niejako dodatkowym upiększeniem tegoż.

397.

Po czym poznać zapalczywego. — Z dwojga osób, które czy to ze sobą walczą, czy też się kochają lub podziwiają, zapalczywsza zajmuje zawsze niewygodniejsze stanowisko. To samo da się także powiedzieć o dwóch ludach.

398.

We własnej obronie. — Niektórzy ludzie mają najzupełniejszą słuszność, postępując w ten lub ów sposób; gdy wszakże wystąpią dlatego w swej obronie, nie wierzy się już im — i popełnia się omyłkę.

399.

Przedelikacenie moralne. — Zdarzają się natury o takiej delikatności moralnej, iż przy każdym powodzeniu doznają wstydu, a przy każdym niepowodzeniu wyrzutów sumienia.

400.

Niebezpieczny zwrot — Zaczyna się od tego, iż przestaje się kochać innych, a kończy się na tym, że nie znajduje się już w sobie nic miłości godnego.

401.

Także tolerancja. — „Poleżeć o jedną minutę za długo na rozżarzonych węglach i przypiec się nieco przy tym — toć to nic nie szkodzi kasztanom i ludziom! Ta odrobina twardości i goryczy pozwala dopiero wyczuć smakiem, jak słodkie i łagodne jest jądro”. — Tak to wam się zdaje, wy, smakosze! Wy, subtelni ludożercy!

402.

Różna duma. — Kobiety to, co bledną na myśl, że ich kochanek mógłby być ich niegodny; mężczyźni to, co bledną na myśl, że swej kochanki mogliby być niegodni. Jest tu mowa o prawdziwych kobietach i prawdziwych mężczyznach. Takim mężczyznom w życiu powszednim nie brak poczucia mocy i pewności siebie, lecz w stanie namiętności owłada ich wstydliwość i wątpienie o sobie; takie kobiety czują zazwyczaj swą słabość i gotowe są do ulegania, lecz w szczytnej, wyjątkowej chwili namiętności odzywa się w nich duma i poczucie mocy — co pyta: kto jest mnie godzien?

403.

Komu trudno dogodzić. — Są ludzie, dla których jest niepodobieństwem zapalić się do czegoś dobrego i wielkiego, nie wyrządzając w prawo lub w lewo ciężkiej krzywdy: jest to ich rodzaj moralności.

404.

Zbytek. — Skłonność do zbytku sięga w głąb człowieka: wyjawia ona, że wszystko zbyteczne i nadmierne jest wodą, w której dusza jego najchętniej się pławi.

405.

Unieśmiertelniony. — Kto chce zgładzić swego przeciwnika, ten niechaj zważy, czy go właśnie przez to w sobie nie uwieczni.

406.

Wbrew charakterowi. — Gdy prawda, którą mamy wypowiedzieć, sprzeczna jest z charakterem naszym — jak to nieraz się zdarza — to zachowujemy się przy tym, jak gdybyśmy popełniali niezręczne kłamstwo, i budzimy niedowierzanie.

407.

Gdzie godzi się być nader pobłażliwym. — Niektórym naturom nie pozostaje nic innego do wyboru, jak zostać jawnie złoczyńcami lub popaść skrycie w szpony cierpienia.

408.

Choroba. — Przez chorobę należy rozumieć: przedwczesne zbliżanie się starości, brzydoty tudzież pesymistycznych sądów — przejawy te są od siebie nieodłączne.

409.

Trwożliwi. — Właśnie niezręczne, trwożliwe istoty stają się łacno zabójcami: obca jest im drobna, celowa obrona czy zemsta, dla braku ducha i przytomności umysłu nienawiść ich nie zna innej drogi krom176 unicestwienia.

410.

Bez nienawiści — Chceszli177 rozstać się ze swą namiętnością? Uczyń to, ale bez nienawiści do niej! W przeciwnym razie popadniesz w drugą namiętność. — Dusza chrześcijanina, co wyłamała się z jarzma grzechu, zazwyczaj niszczeje potem przez nienawiść do grzechu. Spójrz na oblicza wielkich chrześcijan! Są to oblicza napiętnowane ogromem nienawiści.

411.

Rozgarnięty i ograniczony. — Nie ceni nic okrom178 siebie; kiedy zaś ma wydać sąd o innych, musi dopiero w nich się przeistoczyć. Pod tym względem nie zbywa mu wszakże na inteligencji.

412.

Oskarżyciele prywatni i publiczni. — Nie spuszczaj oka z człowieka, który oskarża i bierze na spytki — odstania on przy tym swój charakter: i to nierzadko gorszy od charakteru ofiary, której przestępstwo popadło mu w ręce. Każdy oskarżyciel mniema najzupełniej niewinnie, iż przeciwnik zbrodniarza i zbrodni musi być sam w sobie człowiekiem charakteru, lub za takiego uchodzić — puszcza tedy sobie wodzów, to znaczy: wypuszcza siebie.

413.

Dobrowolnie ślepi. — Zdarza się pewien rodzaj marzycielskiego, do ostateczności posuwającego się oddania jakiejś osobie lub stronnictwu: jest ono dowodem, że w skrytości czujemy swą przewagę i jesteśmy ze sobą w rozterce. Oślepiamy się niejako dobrowolnie, karząc siebie za to, iż oko nasze za wiele widziało.

414.

Remedium amoris179. — Wciąż jeszcze najskuteczniejszym lekiem na miłość bywa ów znany radykalny środek: wzajemność.

415.

Gdzie szukać najgorszego wroga? — Kto swą sprawę dobrze przeprowadzić umie i jest o tym przeświadczony, ten względem swego przeciwnika bywa zazwyczaj pojednawczo usposobiony. Lecz wierzyć w słuszność swej sprawy i wiedzieć, że nie potrafi się jej obronić — oto, co wytwarza zawziętą i nieubłaganą nienawiść do przeciwnika. — Niech z tego każdy sam wywnioskuje, gdzie jego najgorszych wrogów szukać należy!

416.

Kres wszelkiej pokory. — Na pokorę, co głosi: credo quia absurdum est180 i rozum swój składa w ofierze, zdobył się już niejeden: lecz nikt, o ile mi wiadomo, nie posunął się do owej pokory, acz jeno o piędź dalej położonej, która powiada: credo quia absurdus sum181.

417.

Zabawa w prawdę. — Bywają ludzie prawdomówni nie z odrazy do nieszczerego udawania uczuć, lecz że nie mają widoków, by ich obłuda znajdowała wiarę. Słowem, nie dowierzają swemu talentowi aktorskiemu, więc wybierają rzetelność, „bawią się w prawdę”.

418.

Odwaga partyjna. — Biedne owieczki powiadają do swego przewodnika: „bież jeno zawsze przodem, a nie zbraknie nam nigdy odwagi podążać za tobą. Zaś biedny przewodnik myśli sobie w skrytości ducha: „bieżcie jeno zawsze za mną, a nie zbraknie mi nigdy odwagi wam przewodniczyć”.

419.

Przebiegłość kozła ofiarnego. — Smutna to przebiegłość, gdy, chcąc zachować swe złudzenia co do człowieka, któremuśmy182 się ofiarowali, nastręczamy mu sposobności, w których on nam takim wydawać się musi, jakim byśmy go mieć chcieli.

420.

Przez pryzmat innych. — Są ludzie, co zgoła nie życzą sobie być inaczej widziani niż przez pryzmat innych, świadczy to niezgorzej o ich roztropności.

421.

Sprawianie przyjemności innym. — Dlaczego sprawiać przyjemność innym jest tak niewymownie miło? — Gdyż sprawia się przez to od razu przyjemność pięćdziesięciu swym własnym popędom. Poszczególnie mogą to być bardzo drobne przyjemności: zebrawszy wszakże wszystkie w jedną garść, ma się dłoń pełniejszą niż kiedykolwiek — a wraz z nią i serce!

Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Księga piąta 422.

Śród wielkiego milczenia. — Oto rozwiodło się morze, tu możemy zapomnieć o mieście. Wprawdzie wciąż jeszcze biją jego dzwony na Ave Maria — jest to ów posępny i szaleńczy, ale słodki zgiełk na rozdrożu dnia i nocy — lecz tylko przez chwilę! Teraz umilkło wszystko! Blady i lśniący roztacza się przestwór morski i nie może mówić. Niebiosa mienią się swą odwieczną niemą grą purpury, złota i zieleni, nie mogą mówić. Niewielkie ławice i wysterki183 skalne, co wybiegają w morze, jak gdyby chciały znaleźć miejsce, gdzie jest najsamotniej, i one nie mogą mówić. Ta ogromna cichość, nagle nas ogarniająca, jest piękna i straszliwa, serce nam przy tym wzbiera. — Och, jakaż obłuda niemej krasy! Jak dobrze potrafiłaby ona mówić i jak źle zarazem, gdyby mówić chciała! Jak spętany język i bolesne w jej obliczu szczęście jest podstępem, by twe współczucie wyszydzić! — I cóż stąd! Nie wstydzę się być pośmiewiskiem takich mocy. Żal mi ciebie wszelako, przyrodo, że milczeć musisz, chociaż to jeno złośliwość twoja zamyka ci usta: żal mi ciebie dla złośliwości twojej! — Ach, cichość coraz większa i ponownie wzbiera mi serce: drży przed jakąś nową prawdą, i ono nie może mówić, szydzi również z siebie, gdy z ust wydziera się okrzyk w bezmiar tej krasy, poi się również swą słodką złośliwością milczenia. Poczynam odczuwać nienawiść do mówienia, myślenia nawet: czyż spoza każdego słowa nie dolatuje mnie śmiech błędu, urojenia, ducha omamu? Czyż nie muszę szydzić z własnego współczucia? Z własnego szyderstwa? — Och, toni morska! Och, wieczorze! Źli z was nauczyciele! Uczycie człowieka, by przestał być człowiekiem! Azali184 ma wam się oddać? Stać się na podobieństwo wasze bladym, lśniącym, niemym, olbrzymim, nad sobą samym rozokolonym? Nad siebie samego wyniesionym?

423.

Czyim działem jest prawda. — Błędy bywały dotychczas najszczodrzejszymi w pociechę mocami: obecnie tych samych owoców oczekuje się od uznanych prawd i czeka się już nieco za długo. A gdyby prawdy — właśnie pocieszać nie były zdolne? — Byłożby to przeciwko prawdom zarzutem? Cóż mają one wspólnego ze stanami cierpiących, zmarniałych, chorych ludzi, by im właśnie musiały przynosić pożytek? Toć nie jest to zgoła dowodem przeciwko prawdzie jakiejś rośliny, gdy się okaże, że nie przyczynia się ona niczym do uzdrowienia chorego człowieka. Wszelako niegdyś do tego stopnia uchodził człowiek za cel przyrody, iż utarło się niewzruszone przekonanie, jakoby także drogą poznania niepodobna było odkryć nic takiego, co by dla człowieka nie było zbawienne i pożyteczne, ba, nawet jakoby inne rzeczy zgoła istnieć nie śmiały i istnieć nie mogły. — Z tego wszystkiego dałoby się wysnuć snadź185 taki wniosek, iż prawda jako łączna całość istnieje jeno dla dusz nie mniej potężnych jak pogodnych, nie mniej radosnych jak spokojnych (taką była dusza Arystotelesa), jako też że jeno one zdolne są jej szukać: gdyż inni, chociażby nie wiedzieć jak dumne mieli wyobrażenie o swym intelekcie i wolności tegoż, szukają jeno leków dla siebie — nie zaś prawdy. Stąd to pochodzi, że u tych innych tak nieszczere jest zamiłowanie do wiedzy, że czynią jej zarzuty oziębłości, suchości i nieludzkości: tak zwykli sądzić chorzy o tym, co zajmuje zdrowych. — Greccy bogowie również nie umieli pocieszać; kiedy więc całe greckie społeczeństwo popadło wreszcie w chorobę, było to powodem, dla którego ci bogowie nie uszli zguby.

424.

My, bogowie na wygnaniu! — Skutkiem błędnych pojęć o swym pochodzeniu, swej wyjątkowości i swym przeznaczeniu, jako też skutkiem wymagań, stawianych na zasadzie tychże błędów, wydźwignęła się ludzkość wysoko i nieustannie „przewyższała siebie”: jednakże skutkiem tych samych błędów niewymownie wiele cierpień, wzajemnych prześladowań, podejrzeń, nieposzanowań, zaś jeszcze więcej niedoli jednostki samej w sobie i jako takiej rozpleniło się na świecie. Pod wpływem swych morałów stali się ludzie cierpiącymi istotami: to zaś, co w zamian dostało się im w udziale, polega na ogół na uczuciu, jakoby ziemia niegodna była dostojeństwa i szlachetności człowieka i jakoby on przelotnie jeno przebywał na niej. „Cierpiący majestat” jest tymczasowo wciąż jeszcze najwyższym typem człowieczym.

425.

Ślepota na barwy u myślicieli. — Jakżeż odmiennie patrzyli Grecy na swą przyrodę, skoro oko ich, jak to wyznać potrzeba, dotknięte było ślepotą na błękit oraz zieleń, i zamiast pierwszego widziało pogłębiony brunat zaś zamiast drugiej żółciznę (mieli zatem jedno i to samo słowo na określenie barwy ciemnych włosów, chabrów

1 ... 35 36 37 38 39 40 41 42 43 ... 50
Idź do strony:

Darmowe książki «Jutrzenka - Friedrich Nietzsche (tygodnik ilustrowany biblioteka cyfrowa .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz