Ze skarbnicy midraszy - Autor nieznany (czytanie ksiazek online txt) 📖
Midrasze to przypowieści i anegdoty, które dzięki swojej łatwej w opowiadaniu formie, były przekazywane z pokolenia na pokolenie nauczając prawd judaizmu.
Według tradycji żydowskiej są one częścią Tory, którą Mojżesz otrzymał od Boga, a którą zaczęto spisywać dopiero w pierwszych wiekach naszej ery. Niniejszy wybór 270 midraszy, dokonany przez Michała Friedmana, przybliża kulturę żydowską, jej zwyczaje i prawa przy pomocy niejednokrotnie zabawnych, a często przerażających, opowieści rabinicznych. Znajdziemy tu historie komplementarne do tych z chrześcijańskiego Starego Testamentu, jak również opowieści z życia żydowskich mędrców.
- Autor: Autor nieznany
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Ze skarbnicy midraszy - Autor nieznany (czytanie ksiazek online txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Autor nieznany
— Jakże nie płakać, kiedy każesz mi wypędzić żonę z dziećmi?
— A więc widzisz, żeś postąpił źle. Ty litujesz się nad żoną, która jest zła i przez ludzi znienawidzona. Litujesz się nad dziećmi, które ona urodziła, a Mnie prosiłeś, żebym nie okazał litości Moim dzieciom, Żydom, umiłowanym przeze Mnie synom Abrahama652, Izaaka653 i Jakuba654.
Ozeasz przyznał, że źle postąpił radząc Bogu, aby zniszczył Żydów. Obudziwszy się ze snu, krzyknął:
— Ludu Izraela, wróć do swego Boga i niechaj potomstwo twoje rozmnoży się i stanie się tak liczne, jak liczne są ziarnka piasku nad brzegiem morza.
A kiedy Żydzi spytali go, czy Bóg przyjmie ich skruchę i uzna ich pokutę za popełnione grzechy, Ozeasz odpowiedział:
— Bóg, który przebaczył Kainowi i Achabowi z Niniwy655, przyjmie również waszą skruchę. Bóg nie chce grzeszników karać śmiercią. On tylko prostuje drogi człowieka. On pragnie jednej rzeczy: aby człowiek stał się lepszy!
Codziennie rano, kiedy kobiety z królewskiego haremu658 wychodziły na spacer po dziedzińcu pałacu, Mordechaj korzystał z okazji, aby odbyć rozmowę z Esterą. Podczas rozmowy udzielał wskazówek, jak ma postępować, gdyż dla Żydów w królestwie Achaszwerosza659 nastały bardzo ciężkie czasy.
— Bliskie już dni — tłumaczył jej — kiedy król włoży na twoją głowę koronę po Waszti. I dlatego radzę ci, abyś pod żadnym pozorem nie ujawniła królowi, z jakiego narodu się wywodzisz.
— Dlaczego?
— Wiesz dobrze, że Achaszwerosz, kiedy się pogniewał na Waszti, rozkazał ją zabić. Kiedy ty go rozgniewasz, może całą swoją złość wylać nie tylko na ciebie, ale również na wszystkich Żydów zamieszkałych w jego królestwie. Jednym słowem, oznaczać to może zagładę Żydów.
— Jeśli jest tak, jak powiadasz, to dlaczego nie zemścił się na narodzie Waszti?
— Odpowiedź jest prosta. W tym wypadku musiałby pozbawić życia swoich najlepszych ministrów i najlepszych generałów. Żydzi natomiast stanowią w tym państwie znikomą mniejszość. Wybić ich wszystkich co do nogi w jeden dzień to dla króla drobnostka.
— Masz rację — postąpię tak, jak mi radzisz. Nie ujawnię przed nim mego pochodzenia ani mego właściwego imienia. Nawet Żydzi nie będą wiedzieli, że ich siostra przebywa w pałacu króla. Kiedy znajdą się w kłopocie, niech nie liczą na mnie, tylko na Boga. Niech się do Niego zwracają, gdyż On jest źródłem ich wiary i ufności.
— Oby Bóg cię błogosławił i obyś zawsze kroczyła Jego drogami. Ukrywając swoje pochodzenie, dokonasz wielkiej rzeczy dla swego narodu. Gdyby bowiem twoi bracia dowiedzieli się, że jesteś żoną władcy tego kraju, wbiliby się w pychę i odnosiliby się z wyższością do pozostałych narodów Persji i Medii660. Zaczęliby trąbić, że król nie znalazł pośród wszystkich narodów królestwa takiej kobiety, jak Żydówka Estera. Chełpiliby się, że tylko ona całkowicie zawładnęła jego sercem. Istnieje również niebezpieczeństwo, że Żydzi będą powoływać się na ciebie w różnych, często prywatnych sprawach. Wywołałoby to rozgoryczenie u sąsiadów nie-Żydów, którzy by nie pozostali obojętni na drażniące postępowanie Żydów. Zaczęłyby się napaści i ty musiałabyś interweniować u króla. Każda taka interwencja doprowadzałaby stopniowo do poniżenia twojej godności i podważałaby pozycję Żydów w kraju. W tej sytuacji Żydzi muszą polegać tylko na swojej uczciwości, sprawiedliwości i prawości.
W myśl ogłoszonego przez perskiego króla zarządzenia piękna Hadasa663 miała również stawić się w pałacu Achaszwerosza664. Mordechaj665 jednak postanowił ukryć ją w swoim domu. Strażnicy króla prędko wpadli na jej trop i postawili Mordechajowi ultimatum: „Albo poślesz Hadasę do pałacu, albo my poślemy ciebie na tamten świat”.
Mordechaj zrozumiał, że to nie żarty. Jeśli on zginie, to i Hadasa przepadnie. Nolens volens666 zaprowadził ją do pałacu i przekazał w ręce nadzorcy królewskiego haremu667, eunucha668 Hegaja.
Tymczasem Achaszwerosz polecił swoim sługom wprowadzić do haremu wszystkie wytypowane w kraju piękności. Następnie każda stawała przed obliczem króla, który wnikliwym okiem znawcy kobiet taksował669 ją. Miarą i kryterium jego oceny była Waszti, od niedawna odsunięta żona. Portret jej wisiał nad jego łóżkiem i za każdym razem, kiedy kandydatka stawała przed nim, porównywał ją z postacią byłej żony.
— Nie, nie jesteś podobna do Waszti. Nie nadajesz się, możesz wrócić do domu.
I tak jedna za drugą, urażone w swojej kobiecej ambicji dziewczęta wracały do domu rodziców. A kiedy przyszła kolej na Hadasę, zaszło coś nadzwyczajnego. Zmęczony dotychczasowym przeglądem pięknych niewiast Achaszwerosz nagle wykazał zainteresowanie. Stała przed nim Hadasa, siostrzenica Mordechaja670. Nie mógł oderwać od niej wzroku. Po dłuższej chwili przeniósł wzrok na portret Waszti i o dziwo, Hadasa była od niej piękniejsza. Król był olśniony. Tak pięknej i pełnej wdzięku kobiety dotychczas nie widział. Z serca wyrwał mu się okrzyk:
— Jesteś przepiękna! Piękniejsza od wszystkich kobiet na świecie. Nie powinnaś jednak nosić imienia Hadasa. Ty powinnaś się nazywać Estera. Twoja twarz jaśnieje bowiem jak najwspanialsza gwiazda nazywana Isztar671.
Natychmiast polecił Hegajowi wydać jej najlepsze kosmetyki, perfumy, olejki i balsamy. Do jej dyspozycji rozkazał przydzielić siedem służebnic. Każde życzenie Estery miało być traktowane jak rozkaz samego króla.
Hegaj zaprowadził ją do apartamentu w haremie. Estera wydała mu pierwsze polecenie:
— Przynieś mi chleba i wody. Przez cały dzień nic nie jadłam. I nie namawiaj mnie do spożywania smakołyków z kuchni królewskiej.
— Proszę cię, nie rób tego, boję się króla. Od zwykłego chleba i wody zmarniejesz i król mnie za to pozbawi życia.
— Nic się nie bój, chleb i woda nie zaszkodzą memu ciału.
Hegaj spełnił życzenie Estery, której piękność od chleba nie straciła nic ze swego blasku.
W Jerozolimie672 żył pewien mąż imieniem Jonadab673. Był to człowiek niezwykle prawy i dobroczynny. Widząc, jak król Herod674 znęca się nad Żydami, postanowił udać się do niego, aby zmienił swoje postępowanie, gdyż naród kipi już nienawiścią do władcy. Po wielu staraniach udało mu się dostać przed oblicze Heroda:
— Przyszedłem — powiedział — aby wytłumaczyć królowi, że tak rządzić nie można. Gotów jestem mu poradzić, jak zdobyć serce narodu.
— Dobrze — powiedział Herod — chętnie cię posłucham.
— Pierwsza rzecz to rządzić sprawiedliwie państwem i do narodu odnosić się z wyrozumiałością i miłością. Naród wtedy okaże ci zarówno miłość, jak posłuszeństwo.
Herod uznał słowa Jonadaba za bezczelne i kazał go wyrzucić za drzwi. Od tej chwili zaczął się go czepiać. Nękał go i gnębił. Jonadabowi nie pozostało nic innego, jak tylko wynieść się z Jerozolimy. Wrócił do kraju rodzinnego, do Libanu. Zajął się rolnictwem. Uprawiał swoje pola, lasy i ogrody. Zbierał dużo plonów, ale dla siebie zostawiał tylko tyle, ile mu było potrzebne do życia. Ogromną resztę zboża i warzyw załadowywał na wozy i wyprawiał je do Jerozolimy, aby dary Boże rozdać ubogim.
W jakiś czas potem zmarła mu żona. Wraz z córką Zemirą okrył się żałobą. Zmarłą pochował w ogrodzie w pobliżu domu. Po siedmiu dniach żałoby przystąpił do wzniesienia nad grobem „ohelu”675, czyli kamiennego grobowca. Zemira potem codziennie wznosiła przy grobowcu matki modły do Boga.
Pewnego dnia podczas odmawiania modlitwy przy grobowcu usłyszała jakieś kroki. Spojrzała za siebie i oczom jej ukazał się jakiś młody mężczyzna, który podchodził do drzwi domu. Młodzieniec miał długie włosy, po których domyśliła się, że należy do mnichów. Na jej pytanie, kim jest i czego chce, odpowiedział:
— Uczyń mi łaskę i pozwól mi się tu ukryć. Strażnicy króla Heroda gonią mnie. Mają rozkaz zabić wszystkich mnichów w kraju. Uciekłem wraz z towarzyszami do Libanu, ale oni już tu dotarli. Słyszałem nad ranem dźwięki ich trąbek. Rozproszyliśmy się i każdy z nas szuka teraz ukrycia na własną rękę. W taki oto sposób znalazłem się w tym ogrodzie.
Słowa młodego mnicha ujęły Zemirę za serce.
— Dobrze — powiedziała — możesz tu pozostać aż do czasu, kiedy „gończe psy” Heroda opuszczą Liban. Chodź, ukryję cię w grobowcu, a tymczasem przygotuję jedzenie dla ciebie i dla twoich towarzyszy.
Wieczorem pod osłoną ciemności zaniosła mnichowi do kryjówki cały worek żywności i pokaźną sumę pieniędzy. W ostatniej chwili zdjęła nawet z ręki srebrną bransoletkę i dołożywszy ją do pieniędzy, powiedziała:
— Weź to wszystko na drogę i niech Bóg ma ciebie i twoich towarzyszy w opiece.
Młody człowiek wziął worek na plecy i podziękowawszy Zemirze w swoim i towarzyszy imieniu, opuścił grobowiec.
*
W mieście Hebron676 Jonadab miał serdecznego przyjaciela z lat młodości imieniem Uziel. Pewnego dnia przybył do niego jakiś człowiek z listem od tegoż Uziela. Przyjaciel tak do niego pisał:
— Doszły mnie wieści, że twoja córka Zemira jest mądrą i bogobojną dziewczyną. Pomyślałem sobie, że byłaby idealną żoną dla mego syna Awinadaba, który również jest mądry, wykształcony i bogobojny. Jeśli moja propozycja odpowiada ci, to prześlij mi odpowiedź przez oddawcę niniejszego listu. Syn dostanie ode mnie znaczną część sporego majątku, którym Bóg raczył mnie obdarzyć. Na ślub wybierzemy się razem z moją żoną do Libanu, aby w twoim domu wyprawić wesele naszym dzieciom.
Przeczytawszy list, Jonadab przez dłuższą chwilę oddał się rozmyślaniom.
— Jakże słuszne są słowa mędrca Salomona677, który powiedział był: „Już we wczesnym dzieciństwie można poznać, czy człowiek będzie uczciwy i porządny”. Awinadab, syn Uziela, miał zaledwie cztery lata, kiedy swój chleb rozdawał ubogim. Już wtedy byłem pewny, że Bóg obdarzył go czystym sercem, a teraz widzę, że nie omyliłem się.
I doszedłszy do takiego przekonania, Jonadab wziął pióro i napisał do przyjaciela krótki list następującej treści: „Przyjmuję twoją propozycję. Przyjeżdżajcie z synem do mnie”.
Minęły trzy miesiące, Jonadab przebywał właśnie w swoim letniskowym domu, kiedy służący zameldował mu o przybyciu jakiegoś młodego człowieka z Hebronu. Kazał wprowadzić go do pokoju. Po chwili zjawił się młodzieniec, który po słowach powitalnych przedstawił się jako syn Uziela, Awinadab.
Jonadab serdecznie go uścisnął i zapytał o zdrowie rodziców, którzy mieli przecież przybyć razem z nim. Relacja Awinadaba nie była pocieszająca:
— Dwa miesiące temu — powiedział — ojciec mój nagle zachorował. W obliczu śmierci przywołał mnie do siebie i oświadczył: „Po mojej śmierci sprzedaj dom, pola i ogrody i wraz z matką udaj się do mego przyjaciela Jonadaba z Libanu. Poślubisz jego córkę i osiedlisz się tam na stałe”. Matka nie mogła przeboleć śmierci ojca i nim skończyło się 7 dni żałoby, przeniosła się również na tamten świat.
Jonadab tak się przejął relacją Awinadaba, że przez cały dzień i całą noc nie mógł przyjść do siebie. Nad ranem słudzy Awinadaba wnieśli do domu kufry zawierające jego majątek.
Kiedy postawili je na miejscu, Awinadab oświadczył:
— W ciągu długich lat wiernie służyliście memu ojcu. Teraz nadszedł czas, aby zwrócić wam wolność. Jesteście wolni i możecie iść tam, dokąd chcecie. Macie pieniądze na zakup osłów i tego wszystkiego, co jest potrzebne we własnym gospodarstwie.
Jonadab był szczerze zdumiony zobaczywszy, ile złota, srebra i diamentów Awinadab wypakował z kufrów.
— Widzę — powiedział — że Bóg obdarzył twego ojca wielkim bogactwem, a mnie się zdawało, że posiadał niewielkie pole i niewielki ogród.
Awinadab nie zareagował na te słowa. Nagle jakoś się zasępił i spochmurniał. Przez cały dzień nie tknął jedzenia. Jonadab był przekonany, że to z powodu żałoby po ojcu.
Wkrótce odbyło się wesele. Jonadab zaprosił na przyjęcie wszystkich swoich przyjaciół i znajomych.
*
Siedem dni weselnych szybko przeminęło, ale Awinadab nadal był smutny. Na pytania domowników o powód smutku ciężko wzdychał i powiadał:
— Nie przejmujcie się mną. Trochę niedomagam. To mi przejdzie.
Jonadab i Zemira bardzo mu współczuli. Wszystkimi sposobami starali się podtrzymać go na duchu i umilić mu pobyt w domu. Wysiłki ich poszły jednak na marne, Awinadab nie pozbył się złego nastroju. Podkrążone i zaczerwienione oczy świadczyły o tym, że w nocy nie śpi.
Wreszcie Zemira nie wytrzymała i zapytała go wprost o powód smutku. Chce mu pomóc. Może uda jej się wyciągnąć go z depresji? W odpowiedzi usłyszała:
— Jeśli naprawdę chcesz mi pomóc, to nie zadawaj pytań. Ja przed nikim nie otworzę serca.
Jonadab usłyszawszy od Zemiry, co jej mąż powiedział, doszedł do przekonania, że Awinadaba opanowały złe duchy. Wykosztował się więc na najlepszych doktorów, którzy zaczęli go leczyć wszelkimi dostępnymi środkami, ale nic nie pomogło. Awinadab trzy dni w tygodniu pościł. Zaczął hojnie rozdawać pieniądze ubogim. Wyzwalał również za ciężkie pieniądze niewolników z rąk bogatych właścicieli. Teściowi Jonadaba zapłacił podwójne odszkodowanie za wyzwolenie jego niewolników. Przez cały dzień modlił się w swoim pokoju. Wychodził z niego tylko wtedy, kiedy wzywano go na wspólne posiłki.
W dobroczynnej działalności zięcia Jonadab widział przykład pobożności i sprawiedliwości.
W rok po ślubie Zemira urodziła syna. Z okazji uroczystości obrzezania
Uwagi (0)