Kamień pełen pokarmu - Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki (gdzie czytać książki online za darmo txt) 📖
Krótki opis książki:
Kamień pełen pokarmu. Księga wierszy z lat 1987–1999, stanowi podsumowanie najwcześniejszych publikacji poety. Książka zawiera wiersze z tomików Nenia i inne wiersze, Peregrynarz, Młodzieniec o wzorowych obyczajach i Liber mortuorum, a także garść utworów nowszych.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
- Epoka: Współczesność
- Rodzaj: Liryka
Czytasz książkę online - «Kamień pełen pokarmu - Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki (gdzie czytać książki online za darmo txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Eugeniusz Tkaczyszyn-Dycki
Piosenka
w wielkich miastach używamy
dużo kosmetyków na zdziwione pryszcze
na wielkich dworcach skąd nas zabierają
udajemy dzieci przyssane do płaczu
i rozstające się z płaczem jak nikt jeszcze
na wielkich dworcach skąd nas zabierają
udajemy chłopców wyrzuconych z baśni
bez łatwego powrotu do rzeczywistości
a w wielkich miastach używamy
dużo kosmetyków na wyciśnięte krosty
udajemy chłopców wyrzuconych z baśni
bez pamięci do nazwisk starszych panów
XL
nigdy nie chcieliśmy tej miłości naprawdę
nigdy nie chcieliśmy zamknąć w niej powieki do końca
Leszek rzekł nadzy znienawidziliśmy nagość
tak jak karzeł odrzuca swoją domniemaną wielkość
z której się począł Leszek rzekł chciałem
żebyśmy wyszli z tej miłości jak księżyc zza chmur
i zawędrowali pokąd wiatr a nie drżenie liści
zawsze pragnąłem żebyśmy wyszli z tej miłości
jak wiatr do ludzi
XLI. Awantura z powodu listy obecności
mój przyjaciel jest martwy
i znikąd nie ma jego przyjścia
martwe są członki które oglądam
poruszony tym że znikąd
znikąd jest ciało Leszka
które oglądam poruszony tym
że martwe jest martwe nawet
w moim sennym oku
a z sąsiedniego pokoju
krzyczy twoja matka żebym się
zbierał na uniwersytet
bo mnie z zajęć skreślą
XLII
od tamtego dnia słońce wschodzi
i zachodzi bardzo nieporadnie
od tamtej nocy księżyc gaśnie nieporadnie
jakby miał zasnąć z wszystkim na dniach
a gaśnie jak gdyby się mocował
całe życie z dniem
od tamtego czasu słońce nie pokazuje się
w południe wielki błazen któremu plunę pod nogi
niech ma błazen wobec którego wszelka
śmieszność wydaje się bezradna
wielki to błazen przed którym tańczę kilka
kości odsłoniwszy gdy noc zapadnie
XLIII. Do studentki UMCS w Lublinie
przyjaciele nie umierają
na raka odbytu
Pan Bóg znowu będzie musiał
usunąć kawał ślepej kiszki
abyśmy trafili prosto do nieba
przyjaciele nie umierają
w kilkumiesięcznych odchodach
na raka odbytu
które matki straciły z oczu
tych co umierają w kilkumiesięcznych
odchodach matki tracą z oczu
i biorą na powrót do siebie
XLIV. Dławiąc się sobą, idzie prosto do nieba
stocz ze mną wojnę a będziesz zwycięski
każdego dnia będziesz zwycięski
i każdego pokonany gdy tylko zawołam
na pomoc umarłych
to moje ulubione zajęcie przywoływanie zmarłych
i nie znam innego pośród dni moich
wschodzi słońce i jest mi najłatwiej o krzyk
słońce zachodzi o krzyk się proszą wszystkie moje kości
jakbym był tylko rozgrzanym szkieletem
i nawet łatwiej być mi rozgrzanym szkieletem
aniżeli cielskiem porośniętym w przerażone mięso
które dławiąc się sobą idzie prosto do nieba
XLV. Waleta1
przez pięć kolejnych dni
nie usłyszą o mnie albo będą mówić
jako o umarłym i cieniem moim
bawić się przy świecach
przez pięć kolejnych dni będą opowiadać
jak bardzo byłem nieprzystępny za życia
i że broniłem się przed śmiercią w ciepłych
ramionach starców z Farbiarskiej
to będzie smutna opowieść o chłopcu
ze skradzionym słonecznikiem i szesnastu
tego dnia skradzionych książkach
i o tym jak się ów chłopiec rozmiłował
w słoneczniku gdy przyszła noc
po swoje ziarno
XLVI
najpiękniejszych chłopców spotykam
w szpitalu i nigdzie indziej
jak tylko w ich umysłach
kanię pełną deszczu
zachowują się agresywnie
lecz jakie piękno obchodzi się
bez agresji nawet ja który jestem
tu od wczoraj biję głową o lustro
kiedy zamykam się
w wc dla personelu
czuję jak brzydnę
a chciałbym stąd wyjść
XLVII
szliśmy za trumienką lubaczowską
drogą i szliśmy na spotkanie
śmierci przydrożnej śpiewając pieśni
o kościach nieboszczyka w zielonej dolinie
o kościach nieboszczyka śpiewaliśmy
i o zielonej dolinie pełnej ptaków i rozkładu
o ciele zmarłego śpiewaliśmy pieśni
i przypominały się nam ciała przodków
o kościach nieboszczykowskich i o kościach
naszych spotkanych na lubaczowskiej
drodze jak stado gęsi powracających
z łąk bardzo późnym wieczorem
XLVIII. Piosenka wieczorna
teraz nikt nie wydrze ci słowa
wiatr cię ominie bo cóż wiatr
staruszek nienadążający za tobą
w śmiesznych podrygach liści
widziałem go wczoraj i przedwczoraj
w warkoczach dziewczyn i statecznych
niewiast płaczących nad bezżenną
ciemną wodą o zachodzie słońca
XLIX
nie pójdziemy na cmentarz pod Lipkami
dzisiejszego dnia ani jutrzejszego gdy drzewa
znieruchomieją na mrozie i gdy twoje kości
otworzą się w nocy jak liście
nie pójdziemy do twoich kości dzisiejszego
dnia ani jutrzejszego jak do liści
w których nie umiemy potem zgnić
choć w liściach jest nam dana długa noc
nie pójdziemy do twoich niespokojnych liści
na cmentarz pod Lipkami wraz z pierwszym
wiatrem dzisiejszego dnia ani jutrzejszego
gdy mróz przyciśnie i gdy bez twoich liści
przybiegnie szkielet nocy i wilcy
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
L. Stypa w domu pani R(uszkowskiej)
poprosiliśmy by zasiedli wokół
twojej trumienki i zapłakali
by do twojej trumienki rzucili
trochę suchego piasku spod powiek
potem poprosiliśmy żeby wyszli
już czas moi mili abyśmy zamilkli
mój syn też potrzebuje śmierci
powiedział tak do mnie wczoraj
potem poprosiliśmy do stołów
proszę rozgośćcie się państwo
i wybaczcie że mój syn zabrał ze sobą
wszystko co najlepsze również we mnie
Młodzieniec o wzorowych obyczajach
LI. Na miasteczku uniwersyteckim
podszedłem do niego gdy zwymiotował a był
w moim wieku może trochę starszy i zapytałem
skąd biorą się gwiazdy które robią
to samo gdy późno wracamy do domu
gwiazdy robią to od lat w dół urwiska
kiedy idziemy z drugiego końca miasta
przemówiłem gdy rzucił się przeklinać
konstelacje których nigdy nie widział
a mieliśmy w oczach piętno jednej
i tej samej gwiazdy kiedy na mnie spojrzał
podszedłem by mu powiedzieć iż gwiazdy
od lat robią to za każdym razem z kim innym
LII