Rymy ulotne - Władysław Syrokomla (wypożyczalnia książek txt) 📖
Krótki opis książki:
Rymy ulotne to cykl wierszy pochodzący z tomu Gawędy i rymy ulotne wydanego w roku 1853 autorstwa Władysława Syrokomli.
Władysław Syrokomla, a właściwie Ludwik Władysław Franciszek Kondratowicz, herbu Syrokomla, to żyjący w XIX wieku poeta i tłumacz. Jest autorem utworów stylizowanych na sielanki oraz przyśpiewek ludowych. Zadebiutował w roku 1844 gawędą poetycką Pocztylion. Przypisuje mu się autorstwo tekstu piosenki Wlazł kotek na płotek, która bazuje na przyśpiewce ludowej. W swoich utworach w sposób ironiczny opisywał rzeczywistość, w szczególności zwyczaje szlachty.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Władysław Syrokomla
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Liryka
Czytasz książkę online - «Rymy ulotne - Władysław Syrokomla (wypożyczalnia książek txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Władysław Syrokomla
katuszy inni jeńce
Nie przeżyli ani roku...
Twoją szyję w ciężkiéj sforze
Siedem lat jak łańcuch mula,
Chcesz? pobiegę wraz do króla,
I żądanie twe przełożę».
Stróż zatrzasnął stalne wrota,
Aż zawyła podziem głucha,
I pośpiesza do Marlota,
I tak szepce mu do ucha:
«Ten Gwarinos co w sklepisku
Siódmy rok w kajdany dzwoni,
Chce zbić tarczę na igrzysku,
Prosi swego konia, broni».
Król zakrzyknął: «On? w téj chwili?
Jeszcze w lochu nie zgnił marnie?
Chyba żeście mu szczędzili,
Głodu, więzów i męczarnie?!
Niech tu przyjdzie! hola straże!
Dać mu jego strój orężny!
Gdy go dźwignie, cud pokaże,
Jeden więzień niedołężny!»
Zbroję więźnia rdza przejadła,
Koń lat siedem piasek woził.
On podobny do widziadła,
Szedł przed króla... okiem groził...
I uzbroił się z pośpiechem;
Dosiadł konia... przejrzał broni...
A Marlotes parskał śmiechem:
«No! obaczym cud twej broni...»
Twarz wybladła i znędzniała,
Wnet się płoni i rozchmurza,
Więzień ożył... męstwem pała....
Ruszył w harce jako burza.
Rumak zarżał... bo widocznie
Wspomniał bitwy, poznał pana,
Więzień silnie cisnął włócznię,
Spadła tarcza potrzaskana...
Powstał gwar zazdrośnéj wrzawy,
W górę mieczów błysło wiele,
Ale miecz Gwaryna rdzawy,
Naokoło trupy ściele —
Silnie konia spiął ostrogą...
Stary koń w podkowę dzwoni,
Maury w pogoń lecą drogą...
Więzień umknął od pogoni. —
Dobiegł Francji, tam go szczérze
Spotkał wiernych tłum wasali,
Tam go damy i rycerze
Z uwielbieniem powitali. —
1845
Przedwiośnie
Na dworze niby lato, niby jeszcze zima,
Jeszcze świat, jeszcze serce jak gdyby pod pleśnią —
Jeszcze się pierś wiośnianém uczuciem nie wzdyma,
Ptak się jeszcze swobodną nie rozhulał pieśnią.
Pora wiośnie i dawno! a skądże to dziwo,
Że tak źle się rozwija i pączek, i trawa?
Leniwo biją pulsa, pieśń płynie leniwo,
Jest wiosna, ale czegoś wiośnie nie dostawa42.
I rzekł mi siwy starzec: «O, wiosna już bliska,
Znam to, bo kopę wiosen miałem przed oczyma,
Lecz jeszcze widzisz aspan: mgła zimowa ściska,
Póki grzmotu nie będzie, to i wiosny nié ma».
Ja kochanek spokoju trwożę się i blednę,
Kiedy burza zawyje, kiedy grzmot zatrzaska,
Rozedrą się w źrzenicach moje oczy biédne,
Gdy w chmurze błyskawiczna zamży43 się przepaska! —
Mnież się modlić o grzmoty?? a jednakże łono
Tak spragnione odetchnąć w wiośnianéj naturze.
O jeżeli wam zimę zakończyć sądzono —
Pośpieszcie czarne chmury i ogniste burze!
1 kwietnia 1851
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
Oracz do skowronka
I
Już ty śpiéwasz skowroneczku, już też i ja orzę44,
I my ludzie, i wy ptaszki, wszystko dzieci boże, —
Człowiek w polu gospodarno pracować się sili,
Ptaszek bierze swoje ziarno z zimowych badyli,
Tyś skowronku mój towarzysz choć w nierównéj doli,
O kochaniu jeno marzysz twemu sercu gwoli45 —
Tyś szczęśliwy i wesoły gdy jutrznia poranna,
Lecisz w górę, by z anioły46 zaśpiéwać hozanna!
Z twéj piosenki rade nieba i Pan Bóg się cieszy,
Że ptaszkowi mało trzeba i dziękować śpieszy —
Że różnémi gwarząc tony głosisz w kraj daleki:
«Niechże będzie pochwalony, na wieki! na wieki!»
II
Już ty śpiéwasz skowroneczku, już też i ja orzę.
Lecisz w niebo, za oraczem pomódl się niebożę!
Mów, żeś krążąc wedle sioła47 widział biédy nasze,
W głodzie wiosna niewesoła jako wiosny ptasze,
Człowiek świtem ze snu wskrześnie, ale rąk nie dźwiga,
Chciałby śpiéwać świętą pieśnię48, głodna pierś zastyga,
Za nic wiosny widok rzewny i kraśna49 jutrzenka,
Gdy co ranka dzwon cerkiewny po umarłym stęka: —
Dziatwa jęczy, człek się błąka, z łez świata nie baczy50 —
Wiosną życie dla skowronka, a śmierć dla oraczy —
Módl się ptaszku! Bóg wzruszony doda nam opieki,
I niech będzie pochwalony, na wieki, na wieki!!
10 kwietnia 1851
Natchnienie
Są gdzieś w głowie myśli — cacka,
Są gdzieś czucia w piersiach z gliny,
Jest coś w świecie, co znienacka
Targnie czasem te sprężyny.
I rozbudzi śpiące tętno,
I wywoła myśl pamiętną, —
Rzadko kiedy gość ten spłynie,
Krótko bawi i ucieka,
Ale póki on w gościnie,
Czarodziejstwo w duszy człeka!
Człek odchodzi od pamięci,
Bosko marzy, łza się kręci,
Mżą się kręgi przed oczyma,
Serce bije, włos się wzdyma,
Krew ukropem w żyłach bieży51,
Twarz w promieniach, czoło w pocie,
Aż westchnienie pierś oświeży,
Jako wietrzyk po spiekocie:
Wtedy spojrzysz na naturę...
W czarującéj świat postaci —
Człek by śpiéwał — leciał w górę,
I uściskał ludzi braci...
Ach! w tym stanie tak słodziutko
Wiekuiste żyć by lata,
Lecz gość miły bawi krótko,
Lada zimne tchnienie świata,
Lada mgnienie, lada chwila,
Pierzcha bystrzéj od motyla —
Głowa zimniéj, zimniéj marzy,
Serce słabiéj bić poczyna,
Ustępuje ogień z twarzy,
Człowiek znowu kość i glina.
Szczęście
Z okoliczności
«Szczęścia! szczęścia!» ludzie krzyczą jedni za drugiémi,
Rozebrali wszystkie złoto, wszystką chwałę ziemi,
Każdy szuka swego szczęścia, ile tylko może;
I ja staję do podziału... i ja dziécię Boże!
Mnie nie trzeba waszéj cześci52 i waszego złota,
Alem przecię brat wasz ludzie, nie błędny sierota,
Gońcie zdrowi, co kto złowi, mego nie weźmiecie —
Bo i mnie się trochę szczęścia należy na świecie.
Lubię marzyć, lubię bujać, ale marzę skromnie —
Mało trzeba, aby szczęście zawitało do mnie,
Trochę słońca, trochę życia, to mi dusza wskrześnie,
Trochę ciszy, trochę wczasu, to ułożę pieśnie.
Trochę serc, co by spoić z méj piersi oddechem,
Czasem łezką, czasem dumką albo pustym śmiechem,
Skromne cele — ach! niewiele pożądam jak dziecię —
Lecz i mnie się trochę szczęścia należy na świecie.
Kładę rękę na me czoło, na mą pierś niebogą,
Nié mam myśli, nié mam uczuć co rumienić mogą,
W mojéj myśli, w słabéj myśli, żyje ludzkość sama,
W mojém sercu rad bym zmieścić cały ród Adama —
Ale ludzie, na me skronie kładą wieniec z cierni,
Jeden myśli me zabija, drugi serce czerni,
Za co? za co tak mi płacą; jam niewinien przecię,
A i mnie się trochę szczęścia należy na świecie.
Gdy chcę śpiéwać, wnet zahuczy jakiś grom złowieszczy,
Gdy chcę dumać, tłum niesforny ponad głową wrzeszczy,
Gdy jutrzenka błyśnie sercu, czoło się wygładzi,
Oni karać mię za szczęście, kamienować radzi —
Tłumy szydzą, żem zaniechał poziomych korzyści,
O! nie pojmie czystych chęci kto się nie oczyści!
Ja wam w drogę zajść nie mogę, wy idźcie gdzie chcecie,
Lecz i mnie się trochę szczęścia należy na świecie.
Należy mi trochę szczęścia takiego, jak roję,
Za niewinne pieśni moje, za cierpienia moje,
Poszanujcie moją ciszę, kiedy pieśń sposobię,
Złoto wasze, chwałę waszą zachowajcie sobie.
Wierzcie w czystość mojéj duszy, nie złorzeczcie tyle,
Kiedy sercu znękanemu dam folgę na chwilę,
Zniosłem wiernie wasze ciernie, a gdzież moje kwiecie?
Wszak i mnie też trochę szczęścia należy na świecie.
1850
Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Do A. P.
«Wielki Pan — piszą w gazecie —
W tych dniach pożegnał się z ciałem».
Ot, dalibóg nie wiedziałem,
Że on kiedyś żył na świecie.
Pany wielmożne i jasne,
Giną w mroku niepamięci:
A mnież się biédnemu święci
Że ja nie cały zagasnę —
Że choć dzionek po mym zgonie
Nie ulegnę czasu ręce,
Że przeżyję w méj piosence,
Albo w przyjacielskiém łonie.
Nie zuchwałeż to nadzieje?..
Ja cóś roję... i być może,
Wszak my ludzie, wielki Boże!
Czy kto pracę potem leje,
Czy kto pędzi dni w weselu,
Śmierć jest wszystkich wspólną metą,
Ten piechotą, ten karetą,
Do jednego dażym celu.
Ten złoży nieczułą głowę,
W cztéry deski jedlinowe,
A drugi w blasku omamień,
Legnie, by spróchnieć w hebanie...
Tym marmur na piersiach stanie,
Tym prosty położą kamień,