Rymy ulotne - Władysław Syrokomla (wypożyczalnia książek txt) 📖
Krótki opis książki:
Rymy ulotne to cykl wierszy pochodzący z tomu Gawędy i rymy ulotne wydanego w roku 1853 autorstwa Władysława Syrokomli.
Władysław Syrokomla, a właściwie Ludwik Władysław Franciszek Kondratowicz, herbu Syrokomla, to żyjący w XIX wieku poeta i tłumacz. Jest autorem utworów stylizowanych na sielanki oraz przyśpiewek ludowych. Zadebiutował w roku 1844 gawędą poetycką Pocztylion. Przypisuje mu się autorstwo tekstu piosenki Wlazł kotek na płotek, która bazuje na przyśpiewce ludowej. W swoich utworach w sposób ironiczny opisywał rzeczywistość, w szczególności zwyczaje szlachty.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Władysław Syrokomla
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Liryka
Czytasz książkę online - «Rymy ulotne - Władysław Syrokomla (wypożyczalnia książek txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Władysław Syrokomla
światowe,
I przed ołtarzem między kapłany7,
Głosem spod serca chwalić Jehowę. —
Lecz nie wiesz mały — rój mędrców liczny
Poważnie burzy, w co wierzyć trzeba,
I pragnie z gruzów starego nieba
Zmurować wszechświat filozoficzny. —
Wkrótce (jak piszą) znikną już wszędy
Nasze świątynie, nasze obrzędy,
I nasze «Wierzę» wyssane z mlekiem
Wkrótce przestanie rządzić człowiekiem.
Bo dziś człowieka para oświeca —
Parowe kotły w wozach, w okręcie,
Parowe myśli jak błyskawica
Z ludu do ludu lecą w momencie8. —
Gdzież ci dziecino szukać swej doli
Pomiędzy tylu9 mądremi dziwy?
Chyba ci szczęście jakie pozwoli
Być maszynistą lokomotywy.
Nie, nie, malutki! inna twa droga,
Ty może pójdziesz wznioślejszą metą;
Kiedy podrośniesz, proś Pana Boga:
Niech cię uczyni wielkim poetą.
Z sercem kamiennym, z głową Minerwy10,
Wiek nasz zbezwładnił swe stare nerwy —
Syty rozkoszy, syty promieni,
Utracił miłość, wiarę, nadzieje,
Coraz się karli11, coraz drętwieje,
Wkrótce się, wkrótce w kamień zamieni, —
Jedno się kładąc w cienie grobowe,
Złota chce jeszcze sobie pod głowę. —
Śpieszmy go wskrzesić! — Próżna ochoto!
Któż spod kamienia pierś mu uwolni?
Kto ją rozgrzeje tchnieniem żywota?
Kto w próchnie serca ogień roznieci?
O, wy jedynie ku temu zdolni,
Uderzcie w struny wielcy poeci! —
Nam trzeba wieszcza, wieszcza proroka,
Co by miał lirę i piersi grzmiące,
Co by piosenką i strzałem oka
Umiał oświecać i grzać jak słońce. —
Zrodź się poeto! Może w téj dobie
Już przyszedł na świat spełnić swe dzieło —
Mała dziecino! może na tobie
To posłannictwo boże spoczęło. —
Wskrzesić wiek martwy!... O jak to pięknie,
Gdy lód zakipi, skała rozmięknie,
Ziemia uczuje w swych pulsach drganie,
I serce ludzkie z martwych powstanie!
Wielkie to dzieło!
Twe czoło młode
Potomność w jasną otoczy tęczę;
Ale za życia — czy wiész młodzieńcze,
Jaką świat sądził tobie nagrodę?
Twe czoło — w wieniec cierni ustroją
I zelżą ciebie hańbą sromotną
I w twoje piersi kamieniem grzmotną: —
Lecz wara12 kwilić! bo te męczarnie
To gwiazda cześci13 na twoje łono,
Wszak świat zabija proroki14 marnie,
Wszak i Chrystusa tu umęczono,
Chyba nikczemny zwolennik świata,
Zbyt polubiwszy cielesny oków15,
Nie chciałby umrzeć śmiercią Sokrata,
Umrzeć za prawdę — śmiercią proroków.
O! tam Duch Święty pewno nie świeci,
Gdzie gdy się dotknie cierpienia rózga,
Męczennik płacze, przeklęctwy16 bluzga,
Jak dzisiejszego wieku poeci.
Gdy boli serce, więc jęki swemi17
Zioną przeklęctwo niebu i ziemi, —
Kiedy pioruny palą im w głowę,
Chcieliby wstąpić w ciemno grobowe,
I hańbią siebie przez płacz niewieści,
Że się fortuna z nimi nie pieści. —
Więc choć do liry wyścigiem śpieszą,
Głos słabych piersi przepada w tłumie —
Mętnéj ich pieśni nikt nie rozumie.
O! tacy wieszcze świata nie wskrzeszą.
Nie ten cel pieśni — i mistrzom świętym
Nie taka pieśnia18 z duszy się darła —
Cudem jéj dźwięku kamień był tkniętym
I wrzała w żyłach krew obumarła. —
Ten lejąc tony bystrym potokiem,
Śpiewał o przodkach wielkiemi słowy,
Ten opowiadał wolę Jehowy
I przyszłość orlém przebijał okiem. —
I biegły ludy, gdzie wieszcz im kazał,
Były to wielkie wieki na świecie
I wielcy wieszcze, i wielcy ludzie.
Nikt się nikczemną skargą nie zmazał,
Że go już ciężar do ziemi gniecie,
Że pora spocząć po znojnym trudzie.
Wieszczu! daremnie inny się żali:
Że żadna pieśnia ludzi nie wzruszy —
Ty nam zakołacz, przemów do duszy,
Śpiewaj jak dawni mistrze19 śpiewali,
A od twéj pieśni jakby od cudu,
Wstąpi duch nowy do serca ludu. —
Jak Izajasz zabrzmij ludowi,
Co przez twe usta Jehowa mówi, —
Lub po Homerów stąpając śladach,
Zanuć nam wielką pieśń o pradziadach.
Niech na cześć przodków głos się natęża,
Spiéwaj nam powieść ich cnót i męstwa,
Gwar ich obrady20, szczęk ich oręża,
Głos ich modlitwy — błogosławieństwa; —
Albo jak Orfej21, rozpierzchłe rody
Idź bratać cudem piosenki twojéj!
Wieszczu Miłości, śpiewaku Zgody,
Cóż się przed siłą twoją ostoi?
Niech jeno Niechęć, Zemsta, Niezgoda,
Nie da się słyszeć w cierpkim rozgwarze,
Pan namaszczenia twéj lirze doda,
I strunom twoim dzielnie grać każe. —
Nie dosyć duchem przejęci bożym,
Wywołać cuda nie dosyć godni,
My starzy piewcy lirę już złożym —
Bóg pokolenie nowe odmłodni22;
I lepszą dolę piewcom przeznaczy,
I da im zdobyć serca słuchaczy;
Śpiewaj: — a ludzie, co dziś jak głazy,
Będą cię słuchać sercem wzruszoném.
A zachwyceni uroczym tonem,
Wszędzie pobiegną na twe rozkazy.
I pod wielkiego śpiewaka wodzą
Uderzą serca żądzą zaszczytną
I wielcy ludzie znów się odrodzą,
I wielkie wieki znowu zakwitną. —
Oto są wieszcza i pieśni cele —
Dziécię! piać będziesz takiemi tony —
Jeśli odwagi i sił masz wiele,
Jeżeliś Duchem Świętym natchniony —
Spełnisz te cuda późno czy rano23,
Lecz jeślić z nieba głosu nie dano, —
Nie pragnij darć się24 w Parnasu szranki,
Dosyć już dzisiaj pieją poety —
Dziś za sonety25 i triolety26,
Nie zyskasz nawet łask u kochanki,
Bo próżno śpiewać nadobnym licom27,
Wstrząsać słowiki, wody, zefiry, —
Naszego wieku mądrym dziewicom,
Milszy dźwięk złota — nad dźwięki liry.
17 lipca 1847
Wspomnienia Nieświeża
Sonety
I
Wspomnienie
Gdzie po dwuwiecznym gwarze cisza uroczysta
Zaległa Radźwiłłowskich złotych sal obszary,
W murach, co pamiętają byt świetny, byt stary,
Ja wlokłem dni powszednie, biédny biuralista28.
W starym blaszanym hełmie chowałem cygary,
A otrząsłszy zbutwiałe malowidła z pyłów,
Kiedy wiatr bił do okna, zastawiałem szpary,
Obrazami Ostrogskich, Sapiehów, Radźwiłłów!
W grobach, w gruzach, w gawędach i na starém płótnie
Tylko przeszłość przelotem swój cień zostawiła, —
Czytałem po tych cieniach — bolejąc okrutnie;
Bom widział! że ta przeszłość — choć zmarła, nadgniła,
Jeszcze przy naszym wieku wyglądała butnie,
Jak wśród wioski nędzarzów rycerska mogiła.
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
II
Miasto
Małe i liche miasto stoi w rozwalinie —
Tu i ówdzie wśród gruzów nowy mur się błyszczy,
Tu i ówdzie wieżyce, klasztory, świątynie —
Póki czas ich nie pozrze, burza nie poniszczy.
Małe i liche miasto, co stoi w ruinie,
Czyż komu łzę wywoła, ciekawość obudzi?
Wędrowiec go w przejeździe obojętnie minie —
Jak mijamy podeszłych pospolitych ludzi.
Lecz ten starzec — to żołnierz lub bywalec może,
W ranach swych męstwa, w zmarszczkach ma długich lat dzieje,
Opowie ci swe losy, bitwy lub podróże. —
Miasto ma swoją przeszłość! swoje przywileje.
Przestarzały pargamin29?! — o pożal się Boże!
Człek go już nié wyczyta i mól nawet nie je.
III
Zamek
Za szérokiém jeziorom na krańcu krainy
Sterczy kamienny starzec — i niekiedy z wieży
Długo, z wolna, wydzwania ubiegłe godziny —
Nim ostatnią dni swoich godzinę uderzy. —
W piersiach jego, jak w piersiach stuletnich żołnierzy,
Tylko pamięć na dawne zdarzenia i czyny, —
Teraźniejszość z przeszłością pogardliwie mierzy,
Znał ojców — jakże śmieszne w jego oczach syny!
Czy odżyje? czy wskrzesi swoje dawne losy,
Huczno — po Radźwiłłowsku — jeszcze ma nadzieję,
Jeszcze dziad śmiało strzela wieżami w niebiosy,
Jeszcze herby, obrazy i szpargałów stosy —
Strzeże jak świętość — Boże! ta świętość spróchnieje
Jak słowo bez znaczenia, roślina bez rosy.
IV
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
Groby Radziwiłłów
W kościele pojezuickim
Pod ogromną świątynią jest miejsce grobowe,
Jest sklepisko podziemne, w niém ołtarz i krata,
Daléj trumna przy trumnie — wszystkie hebanowe,
Wszystkie z dębu — w nich kości długie leżą lata.
Z trumien zgnilizna wieje — choć arystokrata
Przesiękły balsamami złożył tutaj głowę,
Zgniły pany i panie — tylko trwalsza szata,
Szkiélet, herb — ci przypomni ich życia osnowę.
Swe imiona to złotem, to krwią nakreślili,
W wiecznej pamięci ludów albo w dziejów karcie! —
Nie złorzecz... nie błogosław... oni ludźmi byli.