Wiersze o fryzjerach - Darek Foks (jak zacząć czytać książki .TXT) 📖
Krótki opis książki:
Tomik Wiersze o fryzjerach z 1994 roku to debiut książkowy Darka Foksa.
Poeta i krytyk Karol Maliszewski swój szkic o tej książce zatytułował Ma oko, trochę czytał i jest cwany. Sam Foks komentował zaś swój debiut tak: „Być może jestem trochę przewrotnym człowiekiem, być może przewrotne są moje wiersze czy ich tytuły, ale nawet jeśli tak, to nie widzę w tym nic złego”. Widać stąd, że debiutancka książka reprezentuje już „dojrzałą”, „docelową” dykcję Foksa.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Darek Foks
- Epoka: Współczesność
- Rodzaj: Liryka
Czytasz książkę online - «Wiersze o fryzjerach - Darek Foks (jak zacząć czytać książki .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Darek Foks
door thud shut.
Philip Larkin, Church Going
Kartografia
John Donne w kawałkach
Dlaczego okładka przypomina wycieraczkę?
Co decyduje o zwycięstwie ciemnej plamy
nad moją udręczoną pamięcią?
Czy notatka o trzech policjantach i zakonnicy,
zabitych przez IRA w Belfaście,
była twoją zakładką? Dlaczego
Elegie żegnają się chłodno z całą resztą
i lądują na podłodze, kiedy tylko zatęsknię
za którąś z nich? Dlaczego nie mogą
pożegnać się z moją ulubioną Pchłą
i jej angielską matką,
którą miałem nadzieję w końcu poznać?
Dlaczego próbowałaś przebić się przez Sonety
papierosem? I dlaczego zatrzymałaś się
na piątym, pozostałe sklejając czymś,
co powoduje, że mój pies ociera się
o twoje podejrzane nogi, kręci ogonem
i zaczyna oblizywać się bezczelnie?
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Epifania
Wytrwale doskonalimy się w rysowaniu
nowego wizerunku tej, którą umiłowałeś
najbardziej. Mamy odrobinę miejsca
na próchniejących pulpitach: skąpy dar
hojnych absolwentów. Następnym razem
Hiob i jego kumple z pierwszej ławki
usiądą z tyłu, by nam dorównać
lub przegrać. Dzisiaj, odurzeni szumem
za plecami, poddają się twoim
wytyczającym szlak słowom, i widzą
ślady na źle sklejonej mapie Ziemi
Świętej. Wszystkie warkocze znieruchomiały
i nikomu nie przeszkadza, stary
katecheto, że w wizji, którą sprzedajesz,
Galilejczyk chodzi w pantoflach;
nasze serca wciąż walą za mocno.
Wodowanie
Goethe dotyka ramienia Schillera,
słyszę szept: „Fryderyku, popatrz
przez chwilę tam, gdzie patrzy
ten młody człowiek, co, nie zważając
na niepogodę, zdecydował się
zamoczyć spodnie, by posiedzieć
u naszych stóp”. Fryderyk jednak
nie odrywa oczu od gęstych chmur
nad Weimarem, a Johann Wolfgang
jest w błędzie: tak naprawdę
tylko on przybrał dobrą pozę.
Nie patrzę w obiektyw, bo patrzę
na dużego faceta z teczką, który
przerwał dobrze opłacany marsz
przed Deutsches Nationaltheater,
żeby zmierzyć moje zwisające,
bezczynne ręce. Robi to okiem
kogoś, kto ma na zbyciu dwa solidne
wiosła, i ostatecznie może mi je
sprzedać za pół ceny, a nawet,
jeśli posiedzę tu dostatecznie długo,
oddać za darmo. Jest 1984 rok,
handel wiosłami kwitnie, więc
mówię: „Spływamy”. I spływamy.
W wieży Babel
Pamięci J. L. Borgesa
Był to najbardziej powalający
ze znanych nam obrazów
znienawidzonej przez wieczność
kultury konsumpcyjnej,
więc nie pozostało nic innego
jak podejść bliżej i dać się
przewrócić. W takim miejscu
upadek nie jest czymś
niezwykłym: upadasz, wstajesz,
otrzepujesz spodnie i wychodzisz
z kieszeniami pełnymi
wierszy Johna Berrymana,
które wyprułeś żyletką
z oniemiałego miesięcznika, albo
tak jak ja, z „New Yorkerem”
pod swetrem, bo nie miałem
żyletki, a w środku był wiersz
Yellow Flowers Jamesa Schuylera.
Zasrana historia Darka Foksa handlarza starzyzną
Teraz, kiedy nie ma Becketta
a wesoła muzyczka
bez przekonania czci kolejne
jak zwykle niezbyt udane
zmartwychwstanie Chrystusa
właśnie teraz musiałem
przypomnieć sobie o TRAGICZNEJ
HISTORII HAMLETA KSIĘCIA
DANII sprzedanej za psie pieniądze
kumplowi, najlepszemu kumplowi,
to zmusza do postawienia
kilku zasadniczych pytań, wiem
że tego rodzaju sprawę
możesz załatwić tylko ty
Luftwaffe, gdziekolwiek jesteś
masz czas do jutra
17 IV 90
Gruby nie żyje
Sponiewierane moimi zaklęciami drzwi
prawie nie stawiają oporu; odsłaniają
to, co zawsze: stosy pism, w których zdjęcia
zajmują więcej miejsca niż litery, bezskutecznie
domagający się wyłączenia telewizor, i czapkę,
czapkę z daszkiem. Kiedy ją naciągnął
po raz pierwszy i zobaczył się w ukochanym
lusterku z Hansem Klossem, wiedzieliśmy już,
jak będzie brzmiała jego ostatnia wola:
„Pochowajcie mnie w mojej czapce z daszkiem.
I nie zapomnijcie o lusterku”. Nie zapomniałem.
Poczułbym się lepiej, gdyby w końcu
wilgotny ślad oddechu osiadł na szkle,
bo nie wiem, jak wytropić telefon,
a na łysiejącego Brutusa nie ma co liczyć:
wlepił smutne gały w zaczarowany stół,
na którym leży mało używany hamburger z baru
za rogiem, gdzie tyle razy siedział
przywiązany do latarni, i oznajmiał światu,
że śniadanie Grubego się przedłuża.
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
Tłumacząc „Pana Tadeusza” na bułgarski
Tysiąc lat prześladowań i nagle
rodzę się ja. Jeszcze ćwierć wieku
prześladowań pod pomnikiem Wdzięczności
i znowu się rodzę. Tym razem
jest więcej hałasu
i są dziewczyny. Dużo dziewczyn,
które swego czasu prześladowano
z bardzo dziwnych powodów.
Zapytał grzecznie: „Człowieku, i ty
nazywasz to poezją lat dziewięćdziesiątych?”
Powiedziałem: „Nazwę to
Dziennikiem Anny Frank
pierwszej połowy przyszłego stulecia,
pod warunkiem, że jesteś samochodem
i wywieziesz mnie
do Amsterdamu, kapralu”.
Kartografia
Jak jakiś Marco Polo
z przeludnionego Żyrardowa
wiercę dziurę za dziurą
w sklepieniu czaszki
i myślę o szybkim pojednaniu
z milczącą naturą,
bez którego niemożliwe
jest nie tylko sporządzenie
przyzwoitej mapy,
ale i posiadanie butów.
Chyba wiercę nie tam,
gdzie powinienem,
bo nie jestem w stanie
przypomnieć sobie, która skarpeta
jest dziurawa. Nie mogę
poprosić o drugi, jeżeli
nie przymierzyłem pierwszego.
Nie mogę zdjąć prawego,
jeżeli lewa jest w porządku.
Gość obok przymierza czwartą parę.
Gość obok jest gościem, który
jest obok. Chcę tu zostać
i patrzeć na wielkie cycki,
które prawie dostałem z butem.
Chcę znaleźć miejsce, gdzie można
przymierzyć prawy wielki cycek.
Chcę uporać się z dziurawym światem,
zanim oczy nad cyckami
powiedzą: „Wiercisz
nie tam, gdzie powinieneś”.
Z szesnastokartkowego zeszytu w swastyki
Wrocławskim Zakładom
Wyrobów Papierowych
Gdzie jest Księżyc?
Co stało się
ze Słońcem? Dlaczego pies
nie jest już najlepszym
przyjacielem człowieka?
Dlaczego to biedne stworzenie
nosi na szyi tabliczkę
z napisem: MOŻESZ MNIE POGŁASKAĆ
TYLKO W OBECNOŚCI MOJEGO
WETERYNARZA? Dlaczego napis
został wygrawerowany gotykiem?
Co każe małym chmurom
przybierać kształty
dużych zwierząt,
które dawno wymarły?
I kto mi powie,
do cholery,
skąd ja to wszystko wiem?
Przecież jest ciemno.
27 VII 93
Zalany Priap
Wystarczy powiedzieć jedno niewłaściwe słowo,
by któryś z epizodów twojego dzieciństwa
[trudno mi uwierzyć, że kiedyś byłaś dzieckiem]