Artur Oppman
Szopka. Wiersze Or-Ota
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-3594-8
Szopka. Wiersze Or-Ota
Strona tytułowa
Spis treści
Początek utworu
Szopka
Piaskarz
Przewoźnik
Żak
Krakowiaczek Skuba
Kominiarczyk
Czarownica
Owczarek
Emigrant
Sierotka
Myśliwy
Strażak
Przekupka Marcinowa
Twardowski
Szewc
Dziadek
Przypisy
Wesprzyj Wolne Lektury
Strona redakcyjna
Szopka. Wiersze Or-Ota
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Szopka
Chodźcieno bliżej, kochane dzieci!
Patrzcie! tu gwiazda nad szopką świeci,
Ona to, złocąc niebieskie stropy,
Wiodła trzech królów do biednej szopy;
Śpiących pasterzy blaskiem zbudziła,
Do stóp Jezuska zaprowadziła,
A teraz stoi i jasno świeci,
Więc pójdźcie tutaj, kochane dzieci!
W szopce, we żłobku, na miękkiem sianie
Leży Jezusek, świata kochanie;
On, co ma zbawić narody ziemi,
Leży, spowity szaty biednemi;
Nie ma sukienki, kolebki nie ma,
Lecz wesołemi patrzy oczyma,
Bo się raduje Święte biedactwo,
Że się do Niego zbiegło prostactwo.
Możni królowie składają dary:
Mirrę, kadzidło, złota bez miary;
Lecz Jezus, wdzięczny za ich ofiarę,
Woli poglądać na świtki szare,
Na tych pastuszków, których gromada
Przyszła do Niego od owiec stada
I w zachwyceniu patrzy na Dziecię,
Na swoje skarby największe w świecie.
Ten Mu dwa białe daje baranki,
Ów śliczną piosnkę ciągnie z multanki,
Trzeci zerwane w polu kwiatuszki
Kładzie z pokłonem pod drobne nóżki,
A jeszcze inny sukmankę zdziewa,
Pana Jezusa ciepło okrywa.
Dziecię z uśmiechem patrzy na niego
I łezki szczęścia z oczu mu biegą.
Najświętsza Matka i Józef święty
Nabrali trawy świeżutko zżętej,
Karmią osiołka, co razem z wołem
Przy żłobku Bożym stoją pospołem:
Ciepłym oddechem dobre zwierzęta
Ogrzały Dziecku nóżki, rączęta,
I one wiedzą, że owo Dziecię
Przyszło, by cnotę czynić na świecie.
Czekajcie, dzieci! zaraz w stajence
Zaczną pastuszki grać na lirence,
Będą śpiewali śliczne kolędy,
By się nowina rozeszła wszędy,
By ziemia cała o tem wiedziała,
Że wielka radość światu się stała.
A wy też Bogu pokłon oddajcie
I z pastuszkami pieśń zaśpiewajcie.
Piaskarz
Ej, ta szara Wisełka
I odziewa i żywi,
Jakby matka serdeczna,
Jakby ludzie poczciwi.
Ona daje zarobek
Dla sieroty biednego,
Kupcie, panie, panowie,
Kupcie piasku białego.
Hej! hej! piasku białego!
Od poranka do zmroku
Po podwórkach wciąż chodzę,
Boć trza przynieść kęs chleba
Starej babce niebodze;
Lat już setka jej prawie
Zaciężyła na głowie.
Kupcie piasku białego,
Kupcie, panie, panowie.
Piasku wiślanego!
Oj, szczęśliwe te dzieci,
Co to uczą się w szkole;
Kiedy o tem pomyślę,
Żalę się na swą dolę:
Jabym czytał i nocą,
Aż do świtu jasnego;
Kupcie, panie, panowie,
Kupcie piasku białego!
Hej! piasku białego!
Gdy do snu się już kładę,
Nieraz sobie zamarzę,
Może da mi kto książkę
I litery pokaże.
Boć to z książek człek przecie
Pozna tyle dobrego.
Kupcie, panie, panowie,
Kupcie piasku białego!
Piasku wiślanego!
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Przewoźnik
Hej! poczciwe moje wiosło,
Ho! ho!
Już do ręki mi przyrosło!
Ho! ho!
Już bez niego żyć nie mogę,
Bo z niem codzień ruszam w drogę
Ho! ho!
Ho! ho!
Fale Wisły ono pruje,
A łódź chyża w dal szybuje,
Na błękitnej, na głębinie,
Jak jaskółka lotna, płynie.
Stara Wisła, dobra macierz,
Szepce z cicha ranny pacierz,
Po kościołach dzwony dzwonią —
Głos ich leci ponad tonią.
Stare Miasto w słonku świeci,
A po falach łódka leci,
I omija wiry, piaski,
Mknąc do brzegów Kępy Saskiej.
Hej, ty Wisło! ty kochana!
Od małego tyś mi znana!
Kocham ciebie duszą całą
Taką wielką i wspaniałą.
Ty mnie żywisz i odziewasz,
Ty mi pieśni do snu śpiewasz,
Płyń swobodnie, płyń daleko,
Droga rzeko! nasza rzeko!
(Po pierwszym, drugim i czwartym wierszu każdej strofki dodaje się: „ho! ho!”)
Żak
Chodzę sobie, chodzę
Z garnuszkiem po mieście;
Żaczek nieboraczek
Wędruję po kweście.
Do możnych i biednych
Pukam w imię Boże;
Kto ma dobre serce,
Ten mi dopomoże!
Ciężko to się uczyć
O głodzie i chłodzie,
Ależ nie brak serca
W tym naszym narodzie.
Jeden mnie nakarmi,
Drugi mnie odzieje,
A w głowinie żaka
Codzień zajaśnieje.
A gdy już pokończę
Nauki najpierwsze,
Wejść do akademji
Chęci mam najszczersze.
Sławną akademją
Słynie ten nasz Kraków,
Ona głosi światu
O chwale Polaków.
Może też da Pan Bóg,
Że, pracując pilnie,
Z żaka — profesorem
Zostanę niemylnie.
Wtedy, pamiętając
Przeszłość młodocianą,
Będę wspierał biednych,
Tak jak mnie wspierano.
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
Uwagi (0)