Szopka. Wiersze Or-Ota - Artur Oppman (gdzie można za darmo czytać książki .TXT) 📖
Krótki opis książki:
Zbiór wierszy Artura Oppmana (1867–1931) z roku 1918, w którym poeta w zgrabnie rymowanych strofach zarysowuje portrety postaci realnych i legendarnych.
Or-Ot nie był uznawany przez krytykę literacką za wybitnego poetę; bardziej ceniony był jako autor utworów dla dzieci. Jednak zyskał szerokie grono oddanych mu czytelników, ponieważ jego wiersze uderzają prostotą, szczerością i wiarygodnością przekazu. Odbiorców urzekał sentymentalnym zacięciem, tak widocznym w jego prostej, rytmicznej twórczości oddającej koloryt miejsc oraz lokalnych postaci i opowieści, budząc w nich prawdziwą wrażliwość.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Artur Oppman
- Epoka: Modernizm
- Rodzaj: Liryka
Czytasz książkę online - «Szopka. Wiersze Or-Ota - Artur Oppman (gdzie można za darmo czytać książki .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Artur Oppman
się zapija
I żłopie, i żłopie,
Aż pękła bestyja!
Gdy się król dowiedział
O zgonie szkodnika,
Dał mi złotą zbroję,
Dzielnego konika.
A lud, rad, że przyszła,
Na potwora zguba,
Wołał: — Niechaj żyje
Krakowiaczek Skuba!
Kominiarczyk
Choć mam ledwo lat dwanaście,
Tęgi ze mnie zuch!
Umiem drapać się po dachu,
I wprost w komin buch!
Choć tam czarno, gdyby w piekle,
Nie boję się nic,
Tylko sznurem się opaszę
I odrazu hyc!
Z miotłą w ręku wnet tam jadę,
Ciasno, ciemno wkrąg,
Już szoruję brudne ściany,
Ile siły rąk.
Trzeba dobrze wytrzeć sadze,
Bo nuż zatlą się,
Może pożar wnet wybuchnąć,
I byłoby źle.
Chociem czarny, jak djabełek,
Przeciem z siebie rad,
Kto zna pracę kominiarza,
Ten powie, żem chwat!
Toć w kominie i na dachu
Nie tak łatwy trud,
Często życie swe naraża
Kominiarzów ród.
Więc nie śmiejcie się z biedaka,
Co pracować chce,
I nie z sukni, ale z czynów
Uszanujcie mnie.
Młodszych braci mną nie straszcie,
To bolesny żart,
Bo uznania za swą służbę
Kominiarczyk wart.
Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Czarownica
Jestem stara czarownica
Z babki i prababki,
Mam brodate, brzydkie lica
A nos jak grabki.
Mieszkam w chacie, co to stoi
Na kurzej nodze;
Kto do puszczy trafi mojej,
Połknę go srodze.
Gdy miesiąca światło blade
Świeci ponure,
Na ożogu pędem jadę
Na Łysą górę.
Tam co piątek się zbierają
Złe jędze-baby,
Piją smołę, zajadają
Koty i żaby.
Lecz ty, dobre, pilne dziecię,
Spokojnie zaśnij,
Bo zła jędza żyje przecie
Jedynie w baśni.
Kto ma rozum, ten nie wierzy
W gusła i czary;
(zacina ożóg batem)
Hej! z kopyta, niech waść bieży,
Ożogu stary.
Jestem stara czarownica
Z babki i prababki.
(znika)
Owczarek
Kędy stoi krzyż przy drodze,
Co go dobrze znam,
Za owcami w polu chodzę,
Na fujarce gram.
Piosnkę echo niesie
Po zielonym lesie,
Wtórzą jej skowronki
Z nad kwiecistej łąki.
Skubią trawkę białe owce
Albo kwiatki pstre;
By nie poszły na manowce,
Kruczek strzeże je.
Poczciwości psisko
Wciąż się kręci blizko,
I patrzy co chwilka,
Czy nie widać wilka.
Gdy południe się przybliża,
Słonko mocno lśni,
To w dwojakach Maryś chyża
Obiad niesie mi.
Od kaszy i mleka
Aż pachnie zdaleka,
Maryś wyśpiewuje,
A ja pałaszuję.
A gdy schodzi już wieczorek,
W blaskach stoi krzyż,
Płynie stamtąd mój paciorek
Do stóp Boga wzwyż.
Proszę Matki Boskiej
O szczęście dla wioski,
Dla mojej rodziny
I całej krainy.
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Emigrant
Za morzami, za górami,
Błądzę w obcej ziemi,
Smutne oczy mocząc łzami
W tęsknocie za swemi.
Kiedy spojrzę rozżalony
Ku rodzinnej stronie,
Serce bije jakby dzwony,
Płacze w biednem łonie.
Oj, ty wiosko, droga wiosko,
Na com ja cię rzucił?
I tę świętą Mękę Boską,
Gdziem pacierze nucił?
Ten kościołek pochylony,
Taki sercu miły,
I cmentarzyk ów zielony,
Gdzie ojców mogiły.
Tutaj spojrzeć dookoła
Aż się oczy boją;
Obcy ludzie, obce sioła
I duszy nieswojo.
Ni przemówić po naszemu,
Ni się uradować, —
Chyba przyjdzie nieszczęsnemu
Do grobu wędrować!
Oj, ty ziemio, ziemio droga,
Z tobą jakby w niebie!
Codzień kornie proszę Boga,
Bym zobaczył ciebie!
Tożbym leciał ku wschodowi
Na sokolich piórach! —
Żyć, umierać Mazurowi
Tylko na Mazurach!
Sierotka
Matusia leży w grobie,
A ja wędruję sobie,
Do każdej chaty pukam
I dobrych ludzi szukam.
Na świecie sroga zima,
A tu kożuszka niema,
Nic prócz chusty, koszulki,
Oj, biada bez matulki.
Nieraz głód mnie przyciśnie,
Aż łza w oczach zabłyśnie.
Nieraz chłód mnie przejmuje,
Że rąk i nóg nie czuję.
Ogień płonie po chatkach,
Dzieci siedzą przy matkach,
A ja patrzę przez okno
I w łzach oczy mi mokną.
Uczyćbym się tak chciała!
Cały dzieńbym czytała!
Ale śliczne książeczki
Nie dla biednej dzieweczki!
Och, szczęśliwaś ty, dziatwo,
Gdy ci uczyć się łatwo,
Gdy literki twa mama
Pokazuje ci sama.
Panieneczki, chłopczyki,
Odkładajcie grosiki
I książeczki swe stare,
I zabawek swych parę,
Bo sierotek na świecie
Tyle biednych znajdziecie,
Którym dar ten wasz, dzieci,
Smutne życie rozświeci.
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Myśliwy
Wokół puszcza dzika,
Zwierza słychać ryk,
Niedźwiedź się przemyka,
Zdala biegnie dzik.
Nie dbam o to wcale,
Czy napadną mnie,
Zaraz z fuzji palę
I kulkę im ślę.
Hej, niema jak łowy!
Proszę wierzyć mi...
W mroźny dzień grudniowy,
Gdy śnieg srebrem lśni.
Las dokoła cały,
Jak zaklęty świat,
Promienieje biały
Od zimowych szat.
Ktoś gałęzie łamie,
Ryk przelata w dal,
Dalej! broń na ramię!
Baczność! celuj! pal!
Choć nie było blizko,
Kulka trafia w lot,
Padło niedźwiedzisko,
Aż się rozległ grzmot.
Więc jak Wojski1 stary,
Róg dobywam wnet,
Wesołe fanfary
Lecą het, het, het!
Wtórzy bór sosnowy,
Gdy gra lasu pan, —
Hej, niema jak łowy
I myśliwski stan!
Strażak
Czy Warszawę zmrok osnuwa,
Czy ją złocą zorze,
Na wieżycy strażak czuwa,
Czuwa w imię Boże.
Niechno tylko ze swej wieży
Dojrzy odblask krwawy,
Wnet na sygnał w dzwon uderzy
Dla swej braci żwawej.
Błyszczą kaski, grzmi podkowa