Darmowe ebooki » Wiersz » Gusła (tomik) - Jerzy Liebert (polska biblioteka cyfrowa txt) 📖

Czytasz książkę online - «Gusła (tomik) - Jerzy Liebert (polska biblioteka cyfrowa txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Jerzy Liebert



1 2 3 4 5 6
Idź do strony:
Anioł pokoju Ptaszki św. Franciszka Gusła, IV Koguty Moses Krumholc Muza zaścianka Romantyczność I II Jurgowska karczma Gorączka Arka Przekrój fantastyczny O rzeczach Przypisy Wesprzyj Wolne Lektury Strona redakcyjna
Gusła (tomik)
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
[Dedykacja]

Dusowi

Gusła, I
Kwiecień
Gotuje się żywica — 
Piekło, piekło zielone! 
Ptaki jak kamień z procy 
Furkocą oślepione.  
 
Jeleń wbiegł na polanę, 
Rogi podniósł, przystanął — 
Goni wzrokiem po niebie, 
Łanię, łanię nieznaną.  
 
Wiosna
Ptaki oszalały... 
Na piersi młodych brzóz kładły rogi jelenie, 
Nieba łaknące zieleni, 
Chrapy spocone im drżały. 
 
Tryskały z drzew liście i soki. 
Pijane chodziły zwierzęta i obłoki.  
 
Na wyrębach pod słońcem dziwy — mgły liliowe. 
 
Aż trzaskały z zachwytu kory po gąszczach zdrowe. 
 
Wagary
Patrzaj, przyjacielu, staw się kołysze 
Na wiosnę tak gwałtownie, jesienią smutniej, ciszej. 
Przyszło tu dużo chłopców i odwiązało łódkę — 
Żebym to ja tak łatwo przepłynąć mógł po smutku. 
W tym białym, ciasnym domu chodzą różni panowie. 
Rysują coś na tablicach, mówią słowo po słowie. 
W mądrości swej okrutnej nie spojrzą nawet w okno, 
Jak drzewa potargane pod srebrnym deszczem mokną. 
Tak ich to mało wzrusza i tak im wszystko jedno, 
Czy liście są zielone, czy oczy smutkiem więdną. 
Ja nigdy ich nie pojmę i chyba nie zrozumiem, 
A oni mnie — to trudno — za mało widać umiem. 
O, patrzaj, przyjacielu, przez ciężkich chmur szeregi 
Nalewa mnie radością słońce po same brzegi. 
 
Zachęta do ucieczki

Tadeuszowi Wiśniewskiemu

Miło jest, przyjacielu, wyjechać wiosną, 
Porzucić wszystkie nauki i tomy przeróżnych książek. 
Do Białowieży, przyjacielu, albo do Galicji Wschodniej, 
Patrzeć, jak słońce szpera wśród liści, i jak trawy zielone rosną.  
 
Będziem czuli, jak mądrze i pogodnie 
Urządzony jest świat. (Choć jest dużo smutku, 
Ale to krótko trwa i po cichutku, 
Przyjacielu). Łąki przed nami, lasy i łąki, i łąki. 
 
I chłopi. I romantyczne wykrzykniki — skowronki.  
 
Będziesz zbierał mchy do swych zielników, 
Słońce jak miód gorące, jak miód wonne. 
Ja tego nie umiem. 
Nawet do gazet pisać nie będę mógł, bo nie mam jeszcze czytelników. 
Tak dobrze iść z odkrytą głową i mieć włosy zaprószone niebem. 
To może największe szczęście. 
Ja wiem dobrze, przyjacielu, że dla ciebie 
Druty i domy są złe, męczący jest pobyt w mieście. 
 
Ciche są gąszcze i polanki, na prawo różowe błękity. 
Serdeczniejsze od ludzkich rąk są drzew gałęzie, 
Gdzie ptak srebrem wypryska i więźnie, 
I jesionów ukochanych stalagmity.  
 
Rzućmy miasto. Porzućmy zajęcia wszystkie: 
Ty — foliały1 naukowych ksiąg, teksty łacińskie, 
Ja — moje powieści niedokończone, Platona2 i Chestertona3.  
 
Pójdź, zobaczymy, czy naprawdę jaskółki 
Barwione są barwą nieba.  
 
Przyjacielu, wyjechać daleko, uciekać trzeba.  
 
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Wakacje
Pod oknem twym, przyjacielu, rozlało się morze zielone, 
Na oczy nam spływa, na myśli postrzępione, 
Taką dalą łagodnych, jedwabnych czółen 
Płynie bez końca pod zieloną bramę 
Melancholii — którą prawie wszyscy znamy, 
Którą ja też kiedyś czułem. 
 
To wszystko takie proste. 
W zimie jest biało, a lato jest zielone. 
Zawsze trzeba mieć oczy przymrużone 
I być zmęczonym na wiosnę.  
 
Wszystko mnie już znużyło, tak jakbym nic nie czuł. 
A jednak, przyjacielu, nad złote księgi Eneidy4 
Wyżej stawiam jeden czerwcowy, letni wieczór.  
 
Wieś
Wypędzili z raju aniołowie 
Ludzi, ptaki i strwożone sarny, 
Zamiast ambrozji słodkiej i złotej 
Krowie mleko nam dali i chleb czarny.  
 
Początek jesieni
Jabłka na drzewach tańczą. 
Szum wznosi się i odchodzi. 
Słońce nagle przygrzeje, 
Wiatr się zerwie — ochłodzi.  
 
Uśmiecham się. W uśmiechu 
Jest cała prawda smutku. 
Ale nikt, nikt nie widzi, 
Jak płaczę po cichutku. 
 
I tylko popętane, 
Na wielkich łąkach konie, 
Też troskę mają w oczach 
I liżą moje dłonie.  
 
Przestrzenie, o przestrzenie! 
Jesieni niepojęta — 
Owoce i obłoki, 
Samotność i zwierzęta.  
 
Pejzaż
Chaty nad wodę zbiegły. 
Woda widna i cicha. 
Plebania na fali w lipach, 
Przybiera kolory cegły. 
 
Stóg siana poprzez zagrodę 
Rzuca się w rzekę rudy, 
Tulą w nim mordy krowy, 
Rogi kładąc na wodę.  
 
Drogą błądzi Demeter5, 
Pełna trwogi i smutku: 
Tylko ślady zostały — 
Białe astry w ogródku... 
 
Dzieciństwo
Wpatrzony w matczyne oczy, 
Obejmowałem was z całych sił, 
Dni, rozcinane skrzydłami wiatraków, 
I owijałem się w krajobraz wasz, 
Kładąc na twarz 
Koronkę lecących ptaków. 
 
Gusła, II
Gusła6 nad źródłem

Leonowi Pomirowskiemu

Wiatr z góry przypadł, pod wodę wionął, 
Na dnie poruszył śpiewne wrzeciono... 
Idę nad mową niewysłowioną, 
Jasną po wierzchu, spodem zieloną.  
 
Pod mchy brodate, pod pniów7 wykroty8, 
Pod moje stopy podpływa potok, 
Na koło swoje, w swoje obroty, 
Chwyta, nawija moje tęsknoty. 
 
Płynie pod słońce, wpada pod ziemię, 
W skarpach cienistych płucze korzenie... 
Wołam nań długim, czystym imieniem: 
Źródło zaklęte, moje natchnienie!  
 
Nigdy, do końca dni nie opowiem, 
Że tutaj płyniesz, nie znajdę w słowie, 
Żeś moje szczęście, żeś moje zdrowie 
I białopienna brzoza w mej mowie!  
 
Choćbym ci wszystko we mnie zaprzysiągł, 
Wierność do śmierci, miłość na dzisiaj, 
Choćbym przystanął, nad tobą przysiadł —  
Źródło zaklęte, ty będziesz ciszą!  
 
Chociażbym gusła czynił nad tonią, 
Zaklinał wodę i sięgał po nią, 
Słowa twojego nie schwytam dłonią, 
Choć tak jest blisko, pluska pod skronią... 
 
Dokądże, pokąd9, po jakich stronach 
Będziesz mnie wiodła, nim cię przekonam, 
Nim cię namówię, jasnozieloną? 
Niewymówiona, niewysłowiona! 
 
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
Rozmowa o Norwidzie
Mówiono o Norwidzie, oprawnym we wstążki, 
W złoconych rogach lśniącym na stole w salonie. 
Rzekł ktoś, do kart niechętnie przybliżając dłonie: 
— Wszystko jest tu niejasne, wolę proste książki.  
 
I dalej się o wierszach toczyła rozmowa: 
Jedni ganili ciemność, inni — zdań zawiłość, 
Czy w wierszu jest prawdziwa, czy udana miłość? 
Najpiękniejsza poezja — to są zwykłe słowa...  
 
Nagle wiatr rozwarł okno i woń przywiał z alej, 
Wszedł wieczór, za nim niebo różowe od chłodu. 
Ktoś cisnął białą różę między nich z ogrodu. 
Umilkli, obrażeni, — i mówiono dalej.  
 
Skrzydło niewidzialne
Lądy, wody, obrazy, słońca i obłoki, 
Imiona i zdarzenia, ludzie i miłości, 
Noc, co nas topi w sobie i dławi w ciemności, 
Dzień jak dłoń twoja jasny, jak wiara wysoki —  
 
Mijają. Płyną przez nas źródłem niepojętem10 
Istnienia wiecznej ciszy i zgiełku tej ziemi, 
1 2 3 4 5 6
Idź do strony:

Darmowe książki «Gusła (tomik) - Jerzy Liebert (polska biblioteka cyfrowa txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz