Wincenty Korotyński
Czem chata bogata, tem rada
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-3396-8
Czem chata bogata, tem rada
Strona tytułowa
Spis treści
Początek utworu
Słówko do czytelnika
Postrzyżyny
Dzień pierwszy wiosny
Miłość
Wicinnik na wiosnę
Sierota
Do swojej świty
Dwie miłości
Powołanie
W imionniku
Do F.P.
Bramin u kresu żywota
Wicinnik w jesień
Sen na jawie
Daj pokój
Swaty
Jak się pościelesz, tak się wyśpisz
Baśń mojej piastunki
Przednówek
Płaszcz królewski
Figlik mojego dziadka
Przypisy
Wesprzyj Wolne Lektury
Strona redakcyjna
Czem chata bogata, tem rada
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Słówko do czytelnika
Za sumienny dla się poczytuję obowiązek1, na czele tego skromnego zbiorku poezji rzec słówko do czytelnika za młodym, skromnym autorem, który obecnie odważa się wejść w szranki naszych pieśniarzy. Od lat kilku mieszkający w moim domu, u tychże zródeł wioski, miłości ludu, przyrody, książki, doli i niedoli czerpał swoje natchnienia, co my sami. Udarowany wrodzoną zdolnością, od nas może powziął ochotę do pieśni, przy nas ją może rozwinął, ale rozwinął samoistnie. Za naszą na koniec poradą puszczając w świat swoje piosnki, co się długo odbijały tylko od ściany domowej, chciał abyśmy wywiedli go jako debiutanta na scenę publiczną, z której deskami bardziej jesteśmy oswojeni.
Idź młody piewco! Leć młody ptaku!
Niech się twój zapał co chwila budzi:
Śpiewać w litewskich piewców orszaku,
To znaczy śpiewać dla dobrych ludzi.
Kochać tych ludzi — serca nie szkoda;
Śpiewać — nie szkoda piersi młodzieńczej:
Bo każda nuta, co się im poda,
Zaraz w ich sercach mile oddźwięczy.
Ja znam te serca! Trafisz najprościej
W duszę słuchacza, sąsiada, brata;
Jeno2 kołataj w imię miłości,
Postaw, czym chata twoja bogata; —
A nie pogardzą twoją chudobą3,
Przyjdą gromadnie do twego stołu,
I chleb duchowy rozłamią z tobą,
I łzę wyleją z tobą pospołu.
Śmiało się, grajku, spuść4 na ich serca:
Nie ogadają twojego chleba.
A choć się znajdzie jaki oszczerca,
To się i tutaj troszczyć nie trzeba:
Bo ten lud Boży tak go zasyczy,
Że sam odwoła słowa goryczy.
O serce Litwy, jakby o ścianę,
Krzepko oparty, przypatrz się nieco:
A piosnki twoje wiatrem rozwiane
Lotem jaskółki nasz kraj oblecą;
Nad każdym oknem strzechy Litwina
Będzie twe gniazdo, twoja gościna.
Dla twoich pieśni szerokie echo,
Szerokie pole dla twego trudu.
Patrz na te wioski: pod każdą strzechą
Żyją gromadki Bożego ludu.
Zajrzyj w ich serca — jak tam bogato!
Niechże to skarby piosnka rozświeci.
Spojrzyj na dymy nad każdą chatą,
Z nimi pod niebo niech myśl poleci,
Niechaj wybłaga o łaskę Nieba,
Czego tym chatom, tym sercom trzeba
Grusze na polach, krzyże z mogiły,
Wieże kościelne, swojskie powietrze —
Jakież to barwy na twej paletrze5!
Jakiż z nich obraz stworzy się miły!
Jakże myśl każdą zamkniesz tu zwięźle!
Śmiało, malarzu, bierz się za pędzle.
O, dobrzy ludzie litewskiej włości!
Przyjmijcież piewcy dar niebogaty: —
I ja przyszedłem do was przed laty
Bez żadnych zasług okrom6 miłości;
Mnie spotkał uśmiech waszego oka,
Waszym współczuciem dotąd się pieszczę —
Wszak niwa piosnek taka szeroka,
Tyle zostaje wyśpiewać jeszcze,
Na tyle taktów piosnka się klei,
To o cierpieniach, to o nadziei.
Och, nie zawadzi — och, nie zawadzi
W struny rodzime zagrać goręcej!
Wy, jako tuszę7, będziecie radzi,
Że jeden pieśniarz przybędzie więcej:
Przyjmijcież sercem braterskie dźwięki,
Odbijcie w sercach echo piosenki.
Patrz za górami na przestrzeń mglistą:
Świat promienieje albo się chmurzy.
Przygotuj czoło, młody lutnisto,
Na wieniec cierni i wieniec róży; —
I wyśpiewując, co serce mieści,
Umiej być wesół kiedy wesele,
Płacz z bolejącym w chwilę boleści,
Ukazuj braciom ich wyższe cele.
Nie zginie piosnka w piosenek tłumie:
Bóg cię nagrodzi, a kraj zrozumie.
Wł. Syrokomla
Lipiec, Borejkowszczyzna.
Postrzyżyny8
Przygrawka do przychylnych Czytelników
Bóg zesłał was, Bracia, na me postrzyżyny:
Witamy was chlebem i solą!
Ja nie mam tu ojca, ni matki jedynej —
Wy za nich obdzielcie mnie dolą.
Uczyńcie modlitwę (Pan niebios wysłucha),
By dusza nie darmo szukała
I rosy niebieskiej, posiłku dla ducha;
I ziemskiej płodności — dla ciała.
Po świętym obrzędzie — usiądźcież, Rówieśni!
To moja odświętna biesiada,
Plewiste kołacze, nieświeże już pieśni:
Czym chata bogata, tym rada.
Jam Litwin — ach! wstyd mi, o Goście łaskawi!
Że wziąłem co lepsze z mej kleci9,
A piękne się danie przed Wami nie stawi,
Gwiaździsta piosenka nie świeci!
Tu wrota na oścież, tu domek wciąż roście,
Tu sercem każdego się raczy;
Nie taką biesiadą częstują swe goście,
Nie taką piosenką — słuchaczy.
Lecz zawsze i chleba czarnego okrucha
Coś z mocy zasilnej posiada,
I pieśń, choć uboga, jest krewną dla ducha...
Czym chata bogata, tym rada.
Ja winem zielonym, co rzeźwi nam łono,
Z kolei przepijałbym szczerze;
Ja mleko ptaszęce, ja rosę sperloną
Na Wasze bym nosił talerze; —
Lecz gdzie są te dziwy? Gdy byłem pacholę10,
Nikt żywy nie wskazał mi drogi!
Dziś, kiedy odgadłem — pańszczyzna za rolę
Skowała mi ręce i nogi.
Pracuję przed sobą, pracuję za sobą,
Lecz mozół daremnie przepada.
O Bracia serdeczni! nie gardźcie chudobą11:
Czym chata bogata, tym rada.
Wiem o tym, że kędyś są dziwni pieśniarze,
Co kiedy zanucą dla gości,
Promienią się serca, promienią się twarze
I ludzie aż płaczą z radości.
Jam takich nie zaznał: me sioło biedacze
Nie widzi radośnej niedzieli;
Tu jedno12 śpiewają żniwiarki, oracze,
Co cierpią, co dawniej cierpieli.
Nie umiem inaczej; a w świętej mnie chwili
Chce pieśni obyczaj z pradziada —
Nie wolno go łamać! przebaczcie, o mili!
Czym chata bogata, tym rada.
Lecz kiedy mej wiosce trzy słonka zabłyśnie
I dusze wesołość ogarnie,
Gdy rola, dziś chora, plon wyda korzystnie
I biedne napełni śpiżarnie; —
O! wtedy Was prosim na inne obrzędy,
Na białe kołacze bez pleśni,
Na piwo pieniste, na szumne gawędy,
Na pieśni — nie takie już pieśni!
Dziś — dzięki Wam, Bracia, że przyszliście z dali,
Uświęcić mój dzionek nie
Uwagi (0)