Czem chata bogata, tem rada - Wincenty Korotyński (czytanie w internecie TXT) 📖
Krótki opis książki:
Czem chata bogata, tem rada to zbiór wierszy Wincentego Korotyńskiego, wydany w 1857 roku w Wilnie.
Poeta, dziennikarz, tłumacz, redaktor Słownika Języka Polskiego wydawanego w Wilnie, członek komisji Archeologicznej i Komitetu Statystycznego, redaktor 10-tomowego wydania Poezji Kondratowicza. Korotyński w swoich utworach wykorzystuje motywy ludowe, porusza tematykę biedy i wykluczenia.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Wincenty Korotyński
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Liryka
Czytasz książkę online - «Czem chata bogata, tem rada - Wincenty Korotyński (czytanie w internecie TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Wincenty Korotyński
class="stanza-spacer">
Och! nie sposób — marę złotą
Snuć wiek wieków, jako chce się!..
Wiatr mnie przyniósł — niechże niesie;
Gdzie? i po co? — mniejsza o to!...
Wolne ręce nieść w kajdany,
Mocny Boże! na co? za co?
Niema rady — skacz pajaco59:
Trzeba chleba i sukmany.
Choćbym marnie zginął w tłumie,
Nie przeklinaj mnie ni doli:
Wszak rozumiesz mię do woli,
A przebacza, kto rozumie.
Gdy mnie w drogę losy wiodą,
Daj choć kilka dobrych słówek;
Niech mi będą wśród wędrówek
I posiłkiem, i ochłodą.
Niech pamięta pierś śpiewacza,
Niechaj powie przed wszystkiémi:
Że jest dusza na tej ziemi,
Co rozumie i przebacza.
Gdzie mnie kolwiek los pomieści,
Będę wzdychał za tą stroną,
Gdzie mnie sercem przygarniono,
Gdziem osłodę miał w boleści.
Do F. P.
(Przesyłając egzemplarz Dęboroga60)
Nie ten, co swe sprawy na karcie dziejowej
Krwią ludów zapisał na wieki,
Nie ten, co duch życia zagwoździł w okowy,
Jest godzien pamięci dalekiéj; —
Lecz ten, co w człowieku pokochał treść Bożą,
Z nim chlebem i sercem się dzieli,
Ten, czyim skinieniem szczęśliwi się mnożą —
Ten godzien, by o nim wiedzieli.
Toś Ty, Ferdynandzie! — gdy nędze wskroś kolą,
Twe kmiotki niebiosa tam baczą;
Toś Ty się podzielił i chlebem, i solą
I sercem z rodziną wieśniaczą;
To Twoich rąk dzieło, że prości a szczerzy
Z miłością ku Tobie się garną:
Gdy cała społeczność falami się jeży,
Wam Miłość jest gwiazdą polarną.
I ksiądz Definitor61, gdy wobec Cię stanie,
Rozbroi szlachetne swe gromy!
Otwartym uczuciem powitaj go, Panie:
To z ducha Twój dawny znajomy!
Więc cześć Ci z poranną, z wieczorną godziną
Pamięci niech pisze prawica!..
O panach Kaniowskich i wieści przeminą,
Lecz będzie brzmieć imię Staszica.
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Bramin62 u kresu żywota63
Darmo gasnący promyk łowię
Jak w ciemnym lesie — znika życie...
Czyż nie powiecie mi, bogowie,
W co mnie po śmierci mej wcielicie?
Wprawdziem nie ulżył ludzkiej sosze64,
Ale szeptałem: ohm65! najczulej...
O wielki Brahmo66! Grzecznie proszę,
Przemień mnie w konia Kaliguli67!
Wielbiciel Słońca i Xiężyca
Byłem golutki jak i oni:
Niechajże z pereł uździenica
Na mojej głowie hardo dzwoni,
Niechaj z kauczuku mam kalosze,
Niechaj mnie świetny rząd68 otuli...
O wielki Brahmo! Grzecznie proszę,
Przemień mnie w konia Kaliguli!
Tylko z roślinek podług listy
Miałem biesiady niebogate:
Niechajże owies pozłocisty,
Niech zjadam lotos jak sałatę,
Woda z Gangesu choć po trosze
Niech podniebienie me rozczuli...
O wielki Brahmo! Grzecznie proszę,
Przemień mnie w konia Kaliguli!
Jako dostojnik niezmazany
Nigdy się Paryj69 nie dotknąłem:
Niechajże piękne panie, pany,
Przed moim żłobem biją czołem,
Niechaj mnie wielbią jak panoszę70,
Niechaj śpiewają do snu „luli”...
O wielki Brahmo! Grzecznie proszę,
Przemień mnie w konia Kaliguli!
Widzę... tak, widzę coraz szerzej...
Przebóg! Pochłońcie mnie otchłanie!
Toż groźny Wisna71 wąsy jeży!
„Zaprzężnym osłem niech zostanie,
Kto nic nie ulży ludzkiej sosze,
Kto się skorupą swą otuli!”...
O wielki Brahmo!... Grzecznie proszę...
Przemień mnie... w konia... Ka... li... gu...
Wicinnik72 w jesień
Wiej no, wietrze! a żwawiej do góry73!
Leć, wicino74, skrzydłami ptasiémi!
Niebo czyste, a woda — lusterko;
Za górami usnęły gdzieś chmury.
Tak! — o! tak mi, udatna tancerko!
Ciebie liną przywiążą do ziemi,
Mnie do sioła wypuszczą ze swémi.
Wiej no, wietrze, a żwawiej do góry!
Poraż tobie do domu, biedacze!
Dosyć mijać nieznane ci sioła.
Dosyć zimną popijać śnieżnicę,
Dosyć jadać nie swoje kołacze,
Dosyć patrzeć na obce dziewice!
Swoja ziemia i swoja... cię woła;
Toż to będzie podarkiem wesoła!
Pora tobie do domu, biedacze!
Żeby tego doczekać się ranka!
Mam podarki prześlicznej postaci:
Dla kościoła butelka tu wina,
Dla sąsiada luleczka75 drapianka,
Dla jedynej haftowana chuścina,
I z magnesem krzesiwka dla braci —
Wszystko dobre i cło się nie płaci... 76
Żebyż tego doczekać się ranka!
Wiej no, wietrze, a żwawiej do góry!
Leć, wicino, skrzydłami ptasiémi:
Całą zimę odpoczniesz w przystani!
Ja mój smutek rozbiję ponury:
Błożej będzie i dla mnie, i dla niéj,
Kiedy święty nasz ojciec Jeremi
Złączy dwoje słowami Boskiémi...
Wiej no, wietrze, a żwawiej do góry!
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Sen na jawie
Ej, sosny, sosny wy zielone!
W rozmówce z wami wiatr szeleści;
Ja biedna — młoda — we łzach tonę —
Nie dodawajcie mi boleści.
Tu w cudzej stronie, jak we trumnie,
Powietrze nawet mnie uciska...
Mateczko moja, przyjedź ku mnie,
Dla serdecznego zobaczyska.
Koniku wrony, zażyj biegu:
Dam ci obroku, dam i siana!
Nie stawaj, matko, na noclegu,
Jedź nieumyta, niedospana!
Umyjesz tutaj białe ręce,
Tu proch obetrzesz z miłych liczek:
Jak łezka woda w mej studzience,
Jak śnieg bieluchny mój ręczniczek.
Pierś moja ciebie ukołycha,
Sokole oczki sen zamruży...
Czeladko77 miła, miej się z cicha!
Spoczywaj, matko, po podróży!
I piersi k’piersiom już się bliżą78,
I serce k’sercu już się tuli...
Czeladko moja, kwap79 się chyżo80
Po ptasie mleczko dla matuli...
Ach, jakże błogo śpi!... Mój Boże!
Nie słucha czeladź mnie zuchwała:
Zbudzili — matkę... puste łoże...
Nie przyjechawszy — odjechała...
Daj pokój
Daj pokój mi, dziewczę! Daj pokój, wietrznico!
Minęła ta chwila, minęła mi złota,
Gdy żyło się duszą za świata granicą,
A kochać, a walczyć aż brała ochota.
O! wtenczas niewiasta, co wzroczkiem ośmiela,
A sercem przyciąga, a krasą się wdzięczy,
Miłości, piękności wiernego czciciela
Wodziła przy sobie na nitce pajęczéj.
I korny niewolnik całował swe pęta:
Bo one mu były skrzydłami ptasiémi,
Tam lecieć, gdzie droga do raju wytknięta;
Spróbował, podleciał — i został na ziemi.
Choć ciebie pokochać tak byłoby błogo,
Strach sercu o nowe się rozbić zawody!
Daj pokój mi, proszę: jam dla cię, niebogo,
Na miłość za stary, na przyjaźń za młody.
Daj pokój mi, dziewczę! daj pokój, wietrznico!
Coś jeszcze niemiło dla serca młodziana
Zawierać rozumne przyjaźni z dziewicą,
Co lśnią się, lecz zimne, jak stal szlifowana.
Słyszałem ja dużo od rzeszy uczonej,
Że przyjaźń jest lepsza niż miłość młodzieńcza:
Bo ona grunt rzeczy, jak Złoty Czerwony81,
A miłość — to tęcza, nic więcej jak tęcza.
Lecz daruj, że jeszcze nazywam to baśnią,
I w wianek grochowy miłości nie zdobię:
Bo kiedy się w sercu o miedzę powaśnią,
Kto wygra? Nietrudno domyśleć się tobie.
Choć zostać ci druhem tak byłoby błogo,
Strach sercu, że z ciasnej wyskoczę zagrody!
Daj pokój mi, proszę: jam dla cię, niebogo,
Na miłość za stary, na przyjaźń za młody.
Swaty
Po cisowym moście
Jadą, jadą goście!
Trza powitać
I zapytać:
A dokąd? a ktoście?