Elżbieta Drużbacka
Wiersze światowe
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-3202-2
Wiersze światowe
Strona tytułowa
Spis treści
Początek utworu
Pochwała lasów i miłego w nich na osobności życia w stanie pasterskim, od pewnej pasterki
Opisanie oczu ciekawych Akteona
Reskrypt pewnemu poecie bojącemu się grzmotów i zabicia od piorunów, że grzesznik
Na Bobra złapanego w sieci od pewnego łowczego, którym sąsiadów utraktował
Na kompanią Franc-Massonów dla Kawalerów, i na kompanią de Mops dla Dam
Na piękność Narcyssa, uciekającego od miłości Nimfy Echo nazwane
Na pysznego, który o sobie wiele trzyma i nad wszystkich się wynosi w doskonałości
Skargi kilku Dam w spólnej kompanji będących, dla jakich racyi z Mężami swojemi żyć nie chcą
Awersya pewnej Damy całe życie bawiącej u wielkich Dworów, przy których gdy nie tylko same próżność, nieszczerość, zazdrość i wiele defektów uznała, waletę życiu takiemu wypowiada, a na spokojniejsze się wybiera
Siostra Bratu posyłająca książkę listów Dam Greckich
Opisanie wzajemnej miłości tejże Siostry z Bratem
Na dwóch ludzi kochających sie skrycie bez proporcyi Fortuny i Honoru
Na kochającą się przez dwanaście lat parę i Maryasz ich
Na Obraz płaczącego Kupidyna i smutnej Wenery
Przypisanie pewnemu Kawalerowi, który za jednem strzeleniem młyn na wodzie, domy na lądzie spalił
Przypisy
Wesprzyj Wolne Lektury
Strona redakcyjna
Wiersze światowe
Przyjaciele Wolnych Lektur otrzymują dostęp do prapremier wcześniej niż inni. Zadeklaruj stałą wpłatę i dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur: wolnelektury.pl/towarzystwo/
Pochwała lasów i miłego w nich na osobności życia w stanie pasterskim, od pewnej pasterki1
Zważywszy życia ludzkiego obroty
Uchodzę w lasy i wesołe knieje,
Mając w nich więcej gustu i ochoty.
Niech kto chce z mojej dzikości się śmieje,
Nie dbam nic na to; wolę z swej prostoty
Las aniżeli świat pełen niecnoty.
Nie umiem bajek prawie2 szeptać w ucho,
Łaciny nie znam, ni terminów prawnych,
Wody sprowadzić, tam gdzie było sucho,
O Cyceronach nie słyszałam sławnych;
Więc kto tych czasów w tej nie ćwiczon szkole
Niech pasie bydło albo kopie role.
Lasy kochane, zielone chłodniki
Drzewa przyjemny szum dające z siebie,
Trawy, pagórki, biegące strumyki,
Przy was niech mieszkam choć o suchym chlebie;
Zdrowszy mi napój z waszych źródeł żywych
Niż drogie trunki, gdy z rąk nieżyczliwych.
Jak ranna zorza swój rumieniec śliczny
Pokaże, rosa perłowe kropelki
Pozbiera, jużci pasterz okoliczny
Nie zaśpi, a ptak wyśpiewuje wszelki;
Ci trzody owiec żeną3 między wrzosy,
Te, mokre skrzydła otrzepują z rosy.
Wnet różnych głosów stroją instrumenta
Po drzewach skacząc wysoko, to nisko;
Krzykną roślejsze i drobne ptaszęta,
Bezpieczne, chociaż słuchamy ich blisko.
Za nic koncerty i włoskich nut sztuki,
Ich milsze głosy bez mistrza nauki.
Odpocznie ptastwo, aż zaczną pasterze
Smutne wywodzić dumy na fujarze,
Inni zaś skoczne mazury na lerze4,
Tańcując z nami każdy w swojej parze:
My wdzięczne pieśni śpiewamy koleją
Lasy słuchają, a gaje się śmieją.
Nie wiem co tęsknić5, pasąc owiec trzodę,
Z pilnością strzedz6 ich potrzeba od wilka.
Przebrnąwszy potok, oczyma powiodę,
Aż pastereczek bieży7 ku mnie kilka;
Z temi się witam, chwytając za szyje,
Wnet jedna drugą szczesze8, splecie, zmyje.
Usiędziem sobie pod jaworem ciemnym
Nad czystem źródłem pryskającej wody:
Ze skał fontanny natura, foremnym
Kunsztem, zrobiła pasterzom ochłody;
Nic nam słoneczny upał nie dokuczy
Jawor zaszumi, a strumyk zamruczy.
Zaczniemy mówić o naszych zabawach9,
Na czem dzień cały przeminie godziną10:
O pięknem kwieciu, w jakich rosną trawach;
Ta powie; jest tu miejsce nad doliną,
Na którem kwiaty w rozliczne kolory
Kwitną posiane od Bogini Flory.
Więc wszystkie w zawód bieżąc, jedna drugą
Popchnie w bok, by się wyprzedzić nie dała;
Ta w miękką trawę upadnie jak długą,
Ta już tym czasem kwiatków nazbierała.
Z tych wieńce wijąc głowy sobie strojem11,
O brylantowe korony nie stojem12.
Szczera wesołość, śmiech, żarty niewinne,
Nikogo zgorszyć, owszem, cieszyć mogą;
Prostoty naszej niech się uczą inne,
Przystojnych zabaw z nami idą drogą.
To co ma która, wybiera z koszyka,
Jemy ser z chlebem i masło z jaszczyka13.
Po tem bankiecie chcący trunku zażyć,
Spieszno biegniemy do naszej piwnicy,
Którą nad winne więcej trzeba ważyć,
Czystej jak kryształ pod skałą krynicy:
Z tej co dzień dzbanem pijąc nie ubywa,
W pełni zostaje, nikt jej nie doliwa.
Gdy już z południa słońce nie zbyt grzeje,
Wychodzim z gęstych lasów na krzewiny;
Tam gdzie chłód miły od pagórków wieje
Igramy14 w babkę pomiędzy jedliny,
Patrząc przez niskie krzaczki i jałowce,
Czy dobrze nasze napasły się owce.
Samym wieczorem zbliżając ku domu15,
Zganiamy trzody społem do gromady;
Poznają owce, co należy komu,
Bierzemy swoje bez swaru16, bez zwady:
Żadna nie zbłądzi do cudzej owczarnie17,
Każda do swego sałaszu18 się garnie.
My zaś pasterki do chaty chróścianej19
Nad pałac cichszej spieszym na spoczynek;
Mleka siadłego20 na misce glinianej
Podjadszy21, nie śląc po mięso na rynek;
Nie psują takie potrawy żołądka,
Dłużej my niż pan żyjem, niebożątka.
Opisanie oczu ciekawych Akteona22
Często ciekawe oko szkodę czyni w duszy,
Często w niewolne jarzmo wolnego zaprzęga;
Oko nasz nieprzyjaciel, mózg i ciało suszy,
Zdrów dopiero, wnet z niego żebrak niedołęga,
Choruje napiera się, a nie wie, że w trunku
Zamiast lekarstwa bierze złą śmierć w bassarunku23.
Teć to są perspektywy misternej roboty,
I choć z daleka patrząc, nie nasyca wzroku,
Pędzi ciekawość szybko, dodaje ochoty,
Pozwala bezpieczeństwa, przyspieszając kroku;
Zaciekły oślep bieżąc, często w przepaść mierzy,
Oczy traci, gdy głowę o skałę uderzy.
Przypłacił ciekawości Akteon myśliwy,
Lubo24 nie szukał w kniei damy lub jelenia;
Hartowną strzałę z łuku wypuściwszy chciwy,
Bieży w lot do harapu25, ubił bez wątpienia,
A pragnąc oczy napaść, w pobitej zwierzynie
Topi wzrok równo z strzałą w kąpiącej dziewczynie.
Nie sądzi ją być z rzędu Bogiń wielowładnych,
Choć z twarzy coś Bozkiego26, w groźnej minie czyta;
Pasterek dosyć widząc, przy piękności ładnych,
Żadnej się gust i z sercem tak mocno nie chwyta:
Im dłużej myje nogi, ciało wodą pleszcze27,
Nie dość opodal widzieć, z bliska lepiej jeszcze.
Już wszelkich sztuk przybiera, dogodzić swej woli;
Raz się skrada pomiędzy gęstych drzew zarośle,
Wnet jak wąż pełznie w trawie, nie czując, że boli,
Gdy ciernie ostry bodziec w ciało miękkie pośle.
Nie dba na ciernie, głogi, osty i zawady
Ten, kto ciekawych oczu, rad słucha porady.
Stanął Akteon w mecie pożądanej
Uwagi (0)