Król Edyp - Sofokles (internetowa biblioteka darmowa txt) 📖
Krótki opis książki:
Król Edyp to tragedia Sofoklesa, która powstała w 427 r. p. n. e. Należy do tak zwanego cyklu Tebańskiego (wraz z Edypem w Kolonie i Antygoną). Utwór przedstawia bezsilności człowieka wobec losu.
Tytułowym bohaterem jest Edyp, który jest królem Teb. Miasto zostaje ogarnięte zarazą, aby je ratować król wysyła swojego szwagra Kreona do wyroczni delfijskiej. Ten dowiaduje się, że w mieście jest zabójca Lajosa, który był kiedyś królem Teb i aby Tebańczycy zaznali spokoju musi zostać odnaleziony i ukarany. Edyp obiecuje schwytać mordercę. Jednak nie wie, że wkrótce odkryje straszną prawdę…
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Sofokles
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Król Edyp - Sofokles (internetowa biblioteka darmowa txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Sofokles
przebitych.
EDYP
Z pieluch więc straszną wyniosłem ohydę?
POSŁANIEC
Od nóg nabrzmiałych nadano ci imię.
EDYP
Przebóg, mów, ojciec je nadał czy matka?
POSŁANIEC
Nie wiem, wie lepiej ten, co mi cię zwierzył.
EDYP
Nie sam mnie zszedłeś, lecz z innejś wziął ręki?
POSŁANIEC
Nie sam, lecz inny cię wydał mi pastuch.
EDYP
Któż on? Czy zdołasz go jeszcze oznaczyć?
POSŁANIEC
Mówiono, że był u Lajosa w służbie.
EDYP
W służbie u króla dawnego tej ziemi?
POSŁANIEC
A jużci; pasał on Lajosa trzody.
EDYP
Czy on przy życiu, czy mógłbym go widzieć?
POSŁANIEC
Miejscowi ludzie to wiedzieć by mogli.
EDYP
Czyż więc wśród ludzi, którzy tu obecni,
Zna kto człowieka, którego on wskazał,
Czy go nie widział czy w polach, czy w domu?
Mówcie, bo światła nadarza się pora.
CHÓR
Nie znam innego krom sługi, którego
Wezwać już z pola kazałeś. Jokasta
Chyba najlepszej udzieli wskazówki.
EDYP
Żono, czy znasz ty człowieka, za którym
Posłałem w pole, o którym ten prawi?
JOKASTA
Cóż? kto mu w myśli? nie zważaj ty na to,
Słów tu mówionych nie pomnij na próżno.
EDYP
Rzecz niepodobna, bym takie poszlaki
Dzierżąc, nie badał mego pochodzenia.
JOKASTA
Jeśli, na bogów, życie tobie miłe,
Nie badaj tego; mej starczy katuszy.
EDYP
Odwagi! nic ci nie ujmie, chociażbym
Z dziadów i ojców pochodził niewoli.
JOKASTA
Jednak mnie słuchaj, błagam, nie czyń tego.
EDYP
Zbytnia uległość nie zawrze mi prawdy.
JOKASTA
Z serca najlepszą ci służę poradą.
EDYP
Co zwiesz najlepszym, od dawna mnie dręczy.
JOKASTA
Nieszczęsny, niech byś nie wiedział, kim jesteś.
EDYP
Czyż mi nie stawią wnet tego pastucha?
Ta — niech się cieszy świetnością swych przodków.
JOKASTA
Biada, nieszczęsny, to jedno już słowo
Rzeknę, a głos ten już będzie ostatnim.
wybiega ze sceny
CHÓR
Dlaczegóż żona w tak dzikiej rozpaczy
Precz stąd wybiegła? Edypie? Strach zbiera,
Że jaka klęska w milczeniu się zerwie.
EDYP
Niechaj się zrywa; ja jednak mojego
Dojdę początku, chociażby był marnym.
Tej pono, że jest wyniosłą niewiastą,
Mojej nędzoty powstydzić się przyjdzie.
Ja zaś, co synem losu się być mienię
Dobrotliwego, nie doznam zhańbienia,
On-to mi matką, a druhy miesiące
Dały mi szmaty i dały szkarłaty.
Wobec tej matki zmiany się nie boję,
Gdy poznam w pełni pochodzenie moje.
STASIMON III
CHÓR
Jeśli to nie sen, nie złuda,
Jutro, gdy skała twa, o Kiteronie,
W pełni miesiąca zapłonie,
Wysławię cześć twą i cuda.
Zaśpiewam chwały pieśń wielką,
Zwąc cię Edypie matką, żywicielką.
Pląsem cię uczczę, iż byłeś ostoją mym panom
A ty, Febie, zawtóruj i pieśni i tanom.
Jakaż bo ciebie zrodziła dziewica40?
Czyś ty był ojcem, o Panie41,
Czy też Apolla znęciły ją lica
Na szczytów cichej polanie?
Czy bóg, co włada w kyllenejskim jarze42,
Lub Bakchus lśniący na wirchów gdzieś tronie
Od krasnych dziewic otrzymał cię w darze,
Nimf w Helikonie43?
EPEJSODION IV
Wchodzi stary sługa Lajosa
EDYP
Jeśli ja także, choć wprzód go nie znałem,
Zgadywać mogę, mniemałbym, o starcy,
Że ten, którego czekamy od dawna,
Pastuch się zjawił, bo wiek za tym mówi.
A zresztą w ludziach, którzy go prowadzą,
Widzę me sługi; osądzisz to łacniej,
Boś znał człowieka przed dawnymi laty.
CHÓR
On to, mój panie, wśród domu Lajosa
Wiernym był sługą, jak mało kto inny.
EDYP
Naprzód cię pytam, przychodniu z Koryntu,
Czyś tego mienił?
POSŁANIEC
Tego, co tu stanął.
EDYP
Starcze patrz na mnie, i wręcz odpowiadaj,
Gdy spytam; byłeś ty sługą Lajosa?
SŁUGA
Tak, byłem sługą domowym, nie kupnym.
EDYP
Jakie tu miałeś zajęcia i służbę?
SŁUGA
Najwięcej, panie, chodziłem za bydłem.
EDYP
A w jakich miejscach miałeś twe szałasy?
SŁUGA
Na Kiteronie i bliskich polanach.
EDYP
Czyś widział kiedy tego tu człowieka?
SŁUGA
Przy jakiej sprawie? Kogóż masz na myśli?
EDYP
Tego tu, czyś ty z nim zadał się kiedy?
SŁUGA
Na razie ciężko to sobie przypomnieć.
POSŁANIEC
Nie dziw, o panie! ja wraz mu przypomnę
To, co zabaczył. Bo wiem to ja przecie,
Że on wie także, jakośmy trzy lata
W ciepłych miesiącach wyganiali trzody
Tu na Kiteron; gdy zima nastała,
Ja przepędzałem bydło do mych stajen,
On do Lajosa obory; no! mówże,
Czy tak się działo, czy zmyślam te rzeczy?
SŁUGA
Będzie to prawda — choć temu już dawno.
POSŁANIEC
Więc powiedz dalej, czy pomnisz, żeś dziecko
Oddał mi jakieś na pielęgnowanie?
SŁUGA
Cóż to, po cóż mi pytanie to stawiasz?
POSŁANIEC
Oto ten, kumie, co wtedy był dzieckiem.
SŁUGA
Cóż ty, do licha, nie zamkniesz raz gęby?
EDYP
Nie łaj go, stary, bo raczej twe słowa
Zgromić należy, nie jego przemowy.
SŁUGA
W czymże ja, dobry panie, zawiniłem?
EDYP
Że przeczysz dziecku, za którym on śledzi.
SŁUGA
Plecie bo na wiatr, nie wiedzieć dlaczego.
EDYP
Nie zeznasz z chęcią, to zeznasz pod batem.
SŁUGA
Przebóg, nie smagaj, o panie, staruszka.
EDYP