Fantazy - Juliusz Słowacki (biblioteka techniczna online TXT) 📖
Krótki opis książki:
Fantazy — nieukończony dramat Juliusza Słowackiego, napisany prawdopodobnie na przełomie 1844/1845. Jest on zaliczany do tragikomedii.
Fabuła dotyczy starań o zaaranżowanie małżeństwa między hrabią Fantazym a Dianą, córką zrujnowanego hrabiego Respekta. Sytuację komplikuje przybycie dawnej kochanki Fantazego, Idalii, oraz Jana, zesłańca syberyjskiego, którego kocha Diana. Fabuła, przypominająca komedię obyczajową, zmienia się w tragedię za sprawą sceny śmierci Majora, rosyjskiego żołnierza opiekującego się Janem. Dodatkowo Słowacki przemyca w dramacie elementy swojej filozofii genezyjskiej.
Przeczytaj książkę
Podziel się książką:
- Autor: Juliusz Słowacki
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Fantazy - Juliusz Słowacki (biblioteka techniczna online TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Juliusz Słowacki
class="verse">Na prześcieradle białem...
HRABINA
Taka biała?!
FANTAZY
Jak prześcieradło.
HRABINA
I takie ma oczy?
FANTAZY
Jakby atrament.
HRABINA
Widzę ją przed sobą!
FANTAZY
Kto prześcieradło to sztyletem zbroczy:
Popełni — wielką poezję... z osobą,
Która by dała dziś dziesięć lat życia
Za jaką scenę głodną i tragiczną. —
Jej trzeba rany, usta ma do picia
Trucizny; — byłaby osobą śliczną,
Mając rozdarte serce lub sumienie,
Do miesięcznego modląca się blasku.
Nieszczęściem — takie biednej przeznaczenie —
Że jako okręt rozbity na piasku
Siedzi i czeka; lecz żądane burze
Nigdy ją z ziemi zabrać nie przychodzą.
Gdym przybył, chciała mnie poznać: ja służę
Chętnie kobietom, ale się nie godzę
Być Danaidy beczką, w którą leją
Wszystkie serc swoich rdzawych niedokwasy. —
Przychodzę: — była zajęta ideą,
Że miłość wszędy i po wszystkie czasy
Była święconą, bo w treści jest wiarą
I jedynie się zasadza na wierze. —
Na to krzyknąłem bardzo wielkie „haro!”
I powiedziałem mojej Pani szczerze,
Że miłość nie jest taką narkotyczną,
Niedowiedzioną istotą; — że trzeba,
Aby tę gwiazdę zobaczyła śliczną
Przez alabastry płci jakiego Feba
Świecącą, w oczu sterze i na koralu
Ust gorączkowych... Gdym to rzekł, westchnienie
Z burnusowego wyrwało się szalu,
A ten szal — amiant — owinął płomienie
I przepalony, srebrniał w moich oczach,
Amiant prawdziwy! — Tu rzekłem, że widzę
Na jej błękitno kruczanych warkoczach
Gwiazdę nieszczęścia. — Myślała, że szydzę,
Z początku; ale widząc, że ja na tem
Stanąłem, jako okręt na kotwicy,
Rzekła: — Ach! Pan mi będziesz duszą bratem!
Pan jeden — w jednej czucia błyskawicy
Pojąłeś, co ja cierpię, co ja czuję,
Na jaką jestem samotność wskazana...
Rzekłem, że sercem się nad nią lituję,
Że mi potrzebna jest dusza siostrzana,
Jak rękawiczce nieparzystej druga
Z tej samej pary i z tego numeru.
HRABINA
Przepraszam Pana — Stelka na mnie mruga.
Wychodzi ku Idalii i odchodzi z nią razem. Respekt bierze Majora pod ramię i odchodzą w inną stronę ogrodu.
RZECZNICKI
na stronie do Fantazego.
Teraz, Fantazy, z drugiego krateru
Sypnij Dianie w oczy!
FANTAZY
Idź do diabła!...
RZECZNICKI
do Diany.
Zapewne Mamie Pani co się stało —
Może tam w domu Stelunia zasłabła:
Pójdę zobaczę.
Do Fantazego.
Przypuść szturm, a śmiało!
Odchodzi.
SCENA DZIESIĄTA
FANTAZY i DIANA sami.
DIANA
Chce Pan herbaty?
FANTAZY
Nie.
DIANA
Chce Pan odwiedzić
Moją ptaszkarnię?
FANTAZY
Nie — pozwól mi Pani
Przy samowarze tym, co zaczął cedzić
Ukrop — pozwól mi z Plutona otchłani
Wydobyć słowo, które na cmentarzu
Żywych jest, jako trupia głowa w kwiatach.
DIANA
Pan mówi?
FANTAZY
Prosto mówię — o mariażu.
DIANA
Ha!
FANTAZY
Czy mam klęknąć?
DIANA
W tych namiętnych światach,
W których Pan żyjesz, klękanie nie w modzie.
FANTAZY
Zaprawdę — trochę już się zestarzało.
DIANA
Więc...
FANTAZY
Więc, hrabianko?...
DIANA
W słowach tych na spodzie
Jest oświadczenie...
FANTAZY
Cukier...
DIANA
To za śmiało,
Mój Panie Hrabio! Wcale po kupiecku
Zbliżyłeś się Pan po towar. Gdzież łokieć?
I gdzie są szalki? — Szlacheckiemu dziecku
Bóg dał — patrz, hrabio — nawet ten paznokieć
U palca, jako rubin gdzieś obmyty
Krwią przodków, a gdzieś wzięty na Wezyrze!
Me łzy — patrz, są jak perły Amfitryty,
Bom obrażona we łzach. — W tym szafirze
Oka mojego znajdziesz niby mętne
Łzami rodowych myśli zdrojowisko.
Wszystko, co mogło w spadku dziecko smętne
Wziąć po umarłych: całe serc ognisko,
Z szlachetnościami wszystkimi — i całą
Myśli ich piękność — ja mam po nich w spadku;
A ten mój posag ich — to moje ciało!
Gdybym więc nawet kładła na ostatku
Duszę, i o niej nie mówiła wcale,
Traktując z tobą o siebie na funty: —
To jeszcze by mi ust jasne korale,
To jeszcze oczy te, co straszne bunty
Podnoszą, ogniem i łzami ciskając,
Kazały dumną być w targu i trudną. —
Jak to? — więc chciałeś, hrabio, nie klękając
Jak przed Madonną na stepie odludną
Rafaelową, zrumienić jej lice
I grubijaństwem cud otrzymać święty,
Że się łzami jej napełnią źrenice
Lub z płótna tryśnie krew? — Więc żeś ty wzięty,
Żeś w okolicy sławny, że się ludzka
Miłość za tobą goni, żeś pomięty
Jak dziwna jaka perła kałakucka,
Tem droższa, że ma kształt nieodgadnięty
I do perły jest niepodobna wcale,
Ale jest jako monstrum dziwne, drogie:
To już myślałeś, że ja się zapalę
Do tego dziwu, jak dziecko ubogie
Pierwszy raz brylant słoneczny widzące
Na twej koszuli? — Bo wyznasz mi, Hrabio,
Że Endymiona mirty i miesiące
Niepotrzebne ci były tu, gdzie grabią
Siano tak podłych, jak ja, pełne kwiatków!...
Dobrze więc! oto odpowiem ci szczerze,
Tem szczerzej, że tu jesteśmy bez świadków;
Ojciec mój daje mnie tobie, a bierze
Twoje pieniądze. Przebacz, że wyraźnie
Mówię... Mój ojciec ma ojcowskie długi,
A sam jest winien pół miliona w kaźnie,
A jutro wszystkim chłopom biorą pługi
I w każdej chacie stawiają żołnierza.
Więc jeśli chaty te jutro posłyszę,
Że krzyczą: Boże: a Bóg nie uderza
Piorunem; jeśli duch, co we mnie dysze,
Modlitwą o! tej wioski nie obroni;
Jeśli mnie chłopki okrążą i padną
Do nóg, jak gdybym z gwiazdami na skroni
Stała w niebiosach, a ja męką żadną
Nie będę mogła wyratować ludu;
Jeśli Bóg z mego jedynie nieszczęścia
Chce siły, która, podobna do cudu,
Ten lud obroni: — to się do zamęścia
Z Panem... przychylę.
Wychodzi.
FANTAZY
Co za duch! o Jezu!
RZECZNICKI
wychodząc z za drzew.
A cóż? — za drzewem stałem...
FANTAZY
Wichry! burze!
Jestem szalony!
RZECZNICKI
Napij się Xeresu.
FANTAZY
Rzecznicki! w mojej duchowej naturze
Wielka się stała, ogromna przemiana!
RZECZNICKI
Wiwat! — A cóż rzecz czy do skutku doszła?
Czy panna w tobie szczerze zakochana?
FANTAZY
Duchowi memu dała w pysk i poszła!
RZECZNICKI
Wiwat!...
FANTAZY
Lecz partia ta nierozegrana!
Wybiega.
RZECZNICKI
Poleciał; — dziwnie ten Fantazjusz żyje:
Z babami się jak na pałasze bije.