Westalka - Eliza Orzeszkowa (co czytać txt) 📖
Jeden z trzech dramatów antycznych Elizy Orzeszkowej (1841–1910), którego akcja toczy się w Rzymie w czasach panowania Dioklecjana.
Kornelia, dziewica Westy, ratuje młodą westalkę i jej ukochanego. Na ołtarzu bogini gaśnie ogień, a Kornelia bierze całą winę na siebie, tym samym pokazując, że miłość jest warta każdego poświęcenia. W siedem lat po publikacji utworu (w roku 1891), sztuka została wystawiona w teatrze w Krakowie. Nie cieszyła się popularnością wśród widzów i nie odniosła sukcesu, lecz krytyka literacka i teatralna zgodnie stwierdziły, że dramat „Westalka” jest wartościowym i mądrym dziełem.
- Autor: Eliza Orzeszkowa
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Westalka - Eliza Orzeszkowa (co czytać txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Eliza Orzeszkowa
Wieczny?
JUNIUSZIdea miłości jest wieczną. Człowiek, który ją święci, w krótkiej chwili zamyka wieczność. Czy pójdziesz ze mną?
Znać Fortuna umyśliła opiekować się edylami rzymskimi13, skoro, tobie, Sofroniuszu, pozwoliła wygrać rzut Wenery! Niedźwiedziemi łapami kości rzucając, wygrałeś tyle złota, ile się go w brzuchu moim pomieścić może.
GŁOS EDYLA SOFRONIUSZA ZA MUREMBeczkę złota miałby ten, ktoby aż tyle wygrał. Ja mam zaledwie parę garści.
GŁOS WALERYUSZAIle?
GŁOS EDYLA SOFRONIUSZANie wiem.
GŁOS WALERYUSZAWysyp tu na ten kamień, policzymy?
Ona mówiła, że wiek jest niecnym.
JUNIUSZTakim on jest, droga, takim on jest! lecz ty i ja rozniecimy pośród niego ognisko cnoty... Na tułactwo skazanych, łódź rybacka uniesie nas w cieniach nocy ku morzu, kędy przybycia naszego czeka gościnny okręt. Czy pójdziesz ze mną?
HELIATam, gdzie nikogo swego mieć nie będziesz, pójdę z tobą!
Na tym kamieniu tylko stanąć, za ten gzyms w górze rękoma uchwycić i już zajrzeć można do grodu dziewic Westy!
GŁOS WALERYUSZANie wolno.
GŁOS EDYLAJak komu! Tobie, prywatnemu świerszczowi, wara, ale mnie, urzędnikowi, stróżowi porządku...
GŁOS WALERYUSZAPrzestań paplać. Liczmy: dwadzieścia pięć, dwadzieścia sześć, dwadzieścia siedm... mógłbyś mi amforkę wina zafundować, Sofroniuszu, tyle wygrawszy, mógłbyś...
GŁOS EDYLAZnaczyłoby to lać w beczkę, z której się przelewa!.. Trzydzieści trzy, trzydzieści cztery... Chce mi się kotem na ten mur wdrapać i do ogrodu westalek zajrzeć. Śliczne tam dziewczęta, na Wenerę!...
GŁOS WALERYUSZAWenerze ukradzione, a darowane Weście. Zły handel... trzydzieści dziewięć, czterdzieści...
W kraju dalekim, chyba przelatujące jaskółki przyniosą nam w piórach trochę powietrza ojczyzny... Pójdziesz tam ze mną?...
HELIABędę jaskółką, wijącą dla ciebie w kraju dalekim gniazdo...
JUNIUSZMoże grota, pełna chłodu i nocnych postrachów, może pustynia z wyiskrzonem wiecznie okiem słońca schronieniem nam będzie, nim nad Rzymem zaświta dzień szczęśliwy... Czy pójdziesz ze mną?
HELIAZ tobą wzywać będę dnia szczęśliwszego i z tobą, jeśli nieszczęsny nadejdzie — szczęśliwa umrę...
Dobrze jest od czasu do czasu na święty ogień okiem rzucić, bo niewiastom ufać nie można, takim nawet... Popatrz, jak zręcznie się tam wdrapię.
GŁOS WALERYUSZAChciałbym edylem być, aby mieć prawo spojrzeć na ten ogród.
GŁOS EDYLAWięc spójrz! Oprzyj się dłońmi na ramionach moich, a nogi z nad ziemi podnieś... ot tak! hop! Uf! Eneaszowi lżej było dźwigać ślepego Anchiza, niż mnie tłustego Waleryusza. Nic to! Przyjacielowi przysługę oddać trzeba! hop!
Bogowie nieśmiertelni! Czy widzisz, Waleryuszu! Mów, mów prędko, co widzisz, bo ja oczom swoim niedowierzam!
WALERYUSZCóż ja widzę? Cóż ja osobliwego widzę? To co na każdym kroku dniem i nocą w Rzymie widzieć można!
EDYLAle co? ale co?
WALERYUSZNiewiastę i mężczyznę, którzy się obejmują, całują, szepcą...
EDYLAle ta niewiasta... ta niewiasta... bogowie nieśmiertelni, to dziewica Westy... po ubraniu poznaję... bogowie nieśmiertelni, westalka w objęciu mężczyzny... Waleryuszu, otwieraj dobrze oczy! Nieszczęsny Rzymie! Co się stanie z Cezarem! Nefas! Otwieraj oczy, Waleryuszu, abyś mógł świadczyć... dobrze otwieraj oczy...
WALERYUSZOtwieram... otwieram... i więcej jeszcze niż ty spostrzegam... W świątyni Westy... jakościć... ciemno!...
EDYLNa Jowisza piorunującego! Prawda! Drzwi na oścież otwarte, a nie błyska z nich nawet takie światełko, jakiem świeci kocie oko... Biada nam! biada Rzymowi! Sami bogowie, gdy to ujrzą, z tronów14 pospadają i na ziemię runą!
WALERYUSZA dopieroż tęgiego przewróci ziemia koziołka!
EDYLŚpieszmy, śpieszmy dać znać... Do prefekta biegnę... ty do arcykapłana leć! lećmy!
Aha, leć! jakby mi łatwo było lecieć! Że tam jednej z dziewic Westy zechciało się wstąpić w służbę Afrodyty, ja mam lecieć! Ale niema co! Straszne klęski na Rzym spaść mogą, więc i na mnie! lecę tedy... do arcykapłana lecę!
Helio, serce prawe brzydzi się oszustwem. W dalekim kraju pochwyceni, możemy, jak ja dziś, oboje iść tam, skąd ciała nasze tłuszcza z dziką wrzawą na haniebne Gemonie15 ciągnąć będzie...
HELIAWtedy imiona nasze razem wstąpią w błyszczącą nad światem krwawą zorzę. Idę, Juniuszu.
Gdzież gołębie uleciały?
Che, che, che! przecież, przecież choć raz się domyślili, że miłość jest czemś innem, niż gadanie! pewno tam są... w tej gęstwinie mirtów i bukszpanów... Che, che, che, che! Kupido niech wam sprzyja! Niech sprzyja wam Kupido, gołąbki moje, a mnie ten miły dzbaneczek!
Dziękuję ci, clarissime, za sestercye, ergo za to wyborne winko!
Co komu wypada! Co kto może! Młodym kochanie, starym winko, a wszystko dobrze, bo wszystkim wesoło! che, che, che... Wszystkim wesoło!
Cóż? czy nie prawdę mówiłam? Nie chciałyście mi wierzyć, jednak teraz same widzicie, że mówiłam prawdę. Biada nam! Siny świt mieszał się jeszcze z cieniami nocy, gdy przez jaskółki szczebiocące obudzona, śpiesznie udałam się do świątyni, aby z kolei pełnić służbę Westy. Przychodzę, patrzę... czemuż, bogowie, nie zgasiliście przedtem światła oczu moich? Świątynia pusta, u ołtarza nikogo, na ołtarzu ani iskry świętego ognia, ani iskry! Biada nam! Szałem strachu porwana, od drzwi do drzwi biegałam, budząc was wieścią, której podobnych oby nigdy usta śmiertelne nie wymawiały! Widzicie teraz, że mówiłam prawdę! Biada nam! Nefas!
ADRYA, PAULINA, POMPILIABiada nam i Rzymowi! Nefas! Nefas! zła wróżba! nieszczęście publiczne!
PAULINA i POMPILIAGdzie Kornelia?
ADRYAGdzie Helia?
KLAUDYAKornelię obudziłam także, wnet nadejdzie; nie nadeszła dotąd, bo wieść moja była dla was grzmotem, który ogłusza, a dla niej gromem, który zabija...
ADRYAZabija!
POMPILIA i PAULINACóż to było? jakże to było? Mów prędko!
KLAUDYAUsłyszawszy co mówiłam, zwykle tak obojętna, porwała się z pościeli jak przez węża ukąszona, ręce nad głową podniosła, wzrok obłąkany we mnie wlepiła i już, już, z krzykiem wyrzec coś miała, gdy nagle rozwaga z pomocą nadbiegająca zamknęła pobladłe jej usta i tylko piersi wydać pozwoliła kilka głośnych i niespokojnych westchnień. Odchodząc, raz jeszcze wzrokiem rzuciłam na nią. Stała tak, jakby na widok Meduzy 16 w posąg się przemieniła; o tem zaś, że jeszcze żyje, świadczyła tylko spływająca po czole struga potu. Tak wyglądać muszą na śmierć idący!
PAULINA i POMPILIATo dziwne! to dziwne!
PAULINATakiej trwogi winowajcy tylko doświadczać mogą. I myśmy zmartwione srodze, lecz pot strachu skroń nam nie oblewa; to wina nie nasza...
POMPILIAA Kornelia wygląda tak, jak winowajczyni... Niewiadomo jednak, która z nich dwóch...
ADRYADziwcie się, sroki! Ja jedna wiem, czyje imię wypierała z niej trwoga, a powstrzymała rozwaga. Czy ona zdoła przed straszną karą osłonić Helię?
PAULINATo prawda, to prawda: która z nich dwóch ? Bo jest nas sześć17. My cztery białe, jak łabędzie. Któraż dzisiejszej nocy nad świętym ogniem czuwała: Kornelia, czy Helia?
POMPILIATo prawda, która? Bo niekiedy jedna drugą wyręcza, a starsza częściej czyni to dla młodszej, sama bezsennością trapiona i rozmiłowana w cichych mrokach nocy!
KLAUDYAHelii nigdzie niema.
ADRYAPewno ze służebnemi udała się po wodę do źródła Egeryi. Wiecie przecież, że zaopatrywanie świątyni w wodę jest jej świętą powinnością18.
PAULINATy, Adryo, o wszystkiem najlepiej wiedzieć musisz, bo żadna z nas obu im bliższą od ciebie nie jest.
KLAUDYA i POMPILIATo prawda! Mów, Adryo! która z tych dwóch nieszczęściu winna? która?
ADRYANie wiem.
KLAUDYAJednak z którąkolwiek stanie się dziś rzecz straszna.
PAULINAWinowajczynię wielki kapłan oćwiczy rózgami.
KLAUDYABogowie! Kornelia, ta wyniosła, ta pyszna, ta nieskazitelna, oćwiczona rózgami! Wyobraźcie to sobie! wyobraźcie to sobie tylko!
PAULINATo jeszcze nie wiele. Gdyby którą z dziewic Westy w objęciach mężczyzny zobaczono, Rzym miałby widowisko z niewiasty żywcem zakopanej do ziemi...
KLAUDYANa placu Łotrów,19 w dodatku.
POMPILIAA tak, na placu Łotrów. I to coś znaczy także...
PAULINA i KLAUDYAI to coś znaczy! Straszna rzecz, straszna, na plac Łotrów być wiedzioną!...
Czegóż takie pobladłe i drżące przed garścią zimnego popiołu stoicie? Dlaczego z pod spuszczających się powiek rzucacie na mnie spojrzenia, w których ciekawość miesza się z trwogą? Przecież wyście niewinne. Winowajczyni poniesie karę, która przebłaga Westę i Rzymowi nie stanie się nic złego — ani wam!
KLAUDYAStraszną karę poniesie.
KORNELIAWam do niej nic. Ból cudzy nie boli.
KLAUDYAHańba tej kary nad ból sroższa.
KORNELIAI to jeszcze zasmucać was nie powinno, bo z hańby jednego śmiertelnika dla drugiego nieraz płynie chluba. Jeżeli Papiusz ma twarz ciemną, błogo jest Pomponiuszowi, bo wygląda bielszym.
Na dnie rzeczy i w jej tajemnych głębiach hańba może być chlubą.
Gdzie Helia?
ADRYANie wiem.
KORNELIAMoże to dziecko ukryło się z przestrachu... Ostrożność nakazuje nie wspominać jej imienia...
ADRYACo ona zamierza? Oziębłością postawy i mowy mogłaby Tybr zamrozić, a czarne brwi jej kreślą głoski żelaznego postanowienia.
PAULINA, POMPILIA, KLAUDYALiktorowie! liktorowie biegną! Jowiszu gromowładny! więc świat już o tem wie! Rzym już wie! Co to będzie? co będzie?
Arcykapłan20 przybywa. Usuńcie widoki trupów, oręża, więzów i wszystkiego, co nieczyste21.
LIKTOR 2-giW imię prawa, prefekt Rzymu wstępuje w progi dziewic Westy.
KORNELIAPrefekt Rzymu! Czegoż ten tu?
KLAUDYA, PAULINA, POMPILIAPrefekt Rzymu! Okropność! Sprawa zgaśnięcia świętego ognia do arcykapłana tylko należy... tylko do niego...
ADRYATak, to sprawa rodzinna... pomiędzy nim a nami! Czegóż ten drugi? Przeczuwam rzecz tysiąckroć straszniejszą... O, Helio!
KORNELIAGdzie Helia? gdzie Helia?
ADRYANie wiem. I twoje ręce drżą nareszcie!... Pani, czy zdołasz ją osłonić?
KORNELIACzuję w sobie ruchy czegoś zapomnianego, wzgardzonego!... Lękam się o nią! bogowie, ja się o nią lękam!
Nefas! Nefas! zła wróżba! Nieszczęście publiczne! Biada Rzymowi!
ARCYKAPŁANPięć was, dziewice Westy, stoi tu w trwodze i żalu. Gdzie jest szósta?
Poczyna się chwila przerażająca!
ADRYAMoże u źródła Egeryi...
KORNELIATamtej powinnością jest zaopatrywać świątynię w wodę świętą. Po nią ze służebnemi udała się do źródła Egeryi.
ARCYKAPŁANJak z domów rzymskich każdy posiada atrium, w którem płonie ognisko rodzinne, tak cały Rzym posiada jedną wspólną świątynię Westy, z rodzinnem ogniskiem narodu. Ognisko to jest przedmiotem świętym23, świętością publiczną, rodzinnym węzłem narodu24. Biada tej, która świętość tę sponiewierała i stargała ten węzeł! Dziewice Westy, która z was to popełniła?
Ja!
ADRYALitościwi bogowie! to nieprawda!
Ty, Kornelio?
Toż w kłopot wpadłem! Ona, ta wielka pani, córka rodu powielekroć konsularnego... Oj, oj, wolałbym rzecz tę inaczej obrócić!
Słuchowi swemu, nie tobie, pani, wierzyć nie chcę. Ty, pani? może cię pamięć myli?
KORNELIAJa, Kornelia Sabina, z kolei swojej czuwałam nad ogniem świętym, — gdy zgasł!
ARCYKAPŁANZapewne ciężką niemocą dotknęli cię bogowie?
KORNELIANie, noc pogodną spędziłam w ogrodzie.
EDYL SOFRONIUSZA! ona to więc tam była!
WALERYUSZByłem pewny, że to ona...
ARCYKAPŁANCórka rodu powielekroć konsularnego... Co ja teraz pocznę?
Uwagi (0)