Za kulisami - Cyprian Kamil Norwid (czytaj ksiazki za darmo online TXT) 📖
- Autor: Cyprian Kamil Norwid
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Dramat
Czytasz książkę online - «Za kulisami - Cyprian Kamil Norwid (czytaj ksiazki za darmo online TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Cyprian Kamil Norwid
Umówione jest, że tu ją winnam spotkać, przechadzając się tam i na powrót.
Nie odpychajcie mnie, niewdzięczne! Czyliż się nie przymilam, ile umiem, ażebyście wskazały mi człowieka, który nie zachwiał się powiedzieć tego, co wam fiołkom wybrzmiało grubiaństwem?
KILKA FIOŁKÓWCzy to uszy nasze są tak bezsilne? Tyle razy dźwigamy przecież zausznice z ogromnych pereł rosy, i rosy niesłychanie czystej, a wszystko, cokolwiek jest czystego, dwakroć ciężv!...
DIOGENESO, jakże być musi lekką krynolina53 szyta z bibuły dziennikarskiej, którą zamiatając niepomału, zbliża się owa maseczka...
„Sit tibi crinolina levis!54”.
MASKA FEUILLETON55A jednakże każda nowinka mnie uciąża, każda nowinka!... Począwszy od dramatu nowego „Tyrtej” (wyświstanego właśnie obok), aż do widoku Diogenesa z fiołkami w czułej harmonii!
OMEGITTNowego nic pod słońcem nie ma, nie ma nic!... Wszelako skąd pochodzi, że nowego nic nie ma?!
FEUILLETONOto, zaiste nowość!... oto nowość!...
OMEGITTNic nowego nie ma z przyczyny tej, iż wszystko, cokolwiek wiemy do dziś, uznawane było albo poczuciem, albo analogią, albo wyrozumieniem, albo siłami doświadczenia, albo i samym nawet dziwnym przeczucia zmysłem. I nie było nigdy tak zwierciadlanie płaskiego oka, które by, na jesienną patrząc jabłoń, mającą rzadki lub jedyny owoc na szczycie swoim, widziało jedynie i wyłącznie tylko owo jabłko i jeszcze owego to jabłka tylko tę stronę, która najwygodniej bywa przeciw oku postawioną. Owszem, patrząc na przedmiot, nie widzimy bynajmniej powierzchni jednej, ale przez tajemnicze a mistrzowskie poczucie ogółu widzimy prawie że współcześnie wszystkie inne przedmiotu bryłowatości i przecięcia. Im zaś przedmiot widzenia zupełniej jest rozumny w swej całości, tym zupełniej i prędzej obejmujemy go jednym oka rzutem ze wszechmiar. Podobnie jest, i zwłaszcza, z Prawdą!
Ona, przede wszystkim będąc całą, od najpierwszej chwili, w której dała się postrzec, udzieliła się ludziom niejako w zupełności. I, jeśli nie oczywistemu rozumieniu ich twarz w twarz, to, że tak powiem, pośledniejszym a mnogim tegoż ich rozumienia władzom i środkom.
Dlatego to nowymi odkryciami nazywamy co chwila rzeczy wcale nieobce i które jakoby nam były poniekąd gdzieś zażyłe albo zbliżone, i które człowieka umysł niewątpliwie że pierw jakoś kiedyś dopuszczał... Z tej to wielkiej przyczyny nowego nic pod słońcem nie ma...
DIOGENESMyśliłem, że to człowiek, a to latarnia!
FEUILLETONMyśliłem, że to nowinka, a to prawda!
Gdybym twe wiedział zdanie, o francuski autorze słynny, zrobiłbym z tego jeszcze dzisiaj po wieczerzy i po winie spory artykuł...
FIFFRAQUEJednego nawet słowa pojąć nie mogłem!... My, gdy obcych języków nie raczymy się uczyć, to wyśmiewamy tylko barbarzyńskie onych wybrzmienia — i to nam starczy.
WSZYSTKIE FIOŁKICha — cha cha — acha!
FIFFRAQUEAle my za to sobie samym i o sobie samych (jak słyszycie) mówić umiemy tak ścisłe prawdy — a to jest moc, nad lingwistyczne ćwiczenia wyższa i szybsza!
On zaś mówi o jabłku i o drzewie.
OMEGITTDziecię, widząc upadek jabłka, wyciąga ku owocowi swe rączęta, jakoby pierś matki pragnęło objąć, ale Newtonowi56 tenże traf co innego zwiastuje i gdzie indziej jego myśl odnosi. Chemik podejma57 jabłko i na obitej o ziemię stronie jego wyczytuje zarodek przetwarzania materii, co filozof aż do ognistych otchłani słońca wraz odsyła, gdy ogrodnik mimo58 przechodzący widział zapewne owoc spadły i skłonione ku niemu ręce ludzi.
DIOGENESA wyświstany „Tyrtej”, gdyby po tysiącach lat znalazł się tu, cóż oglądałby lub zagaił na maskaradzie żywota?
OMEGITTMówiłby zapewne prawdę, wierząc w moc jej, czego, zaiste, że nie postrzegam, aby ktokolwiek czynił.
DOMINO-SZPIEGZaś moc prawdy skąd idzie?
OMEGITTPochodzi z jej całości, a przeto stąd, że prawda jest ideą, powodującą nieustannie równe sobie świadectwo...
DOMINO-SZPIEGMiałożby i to być świadectwem, że ja nic nie rozumiem?
DOMINO-KONSPIRATORByłoby zaiste że świadectwem wielkim, gdybym ja pierwej coś odgadnął...
CHÓR FIOŁKÓWNa cmentarzach — na cmentarzach — na cmentarzach! O świcie — o południu — i o wieczorze i o nocy i o przedświcie!...
POETA GMINNYHej-hop, dalej hej-hop! Amarantowe czapki w górę — w górę dzwoniących kółek sznury i zadzierzgnięte poły za pas! Hej-hop — hej-hop!...
Pawie piórka z niebieskimi w środku sercami, wysadzone na wierzch czoła u krasnych czapek — hej-hop, hej-hop!...
POLAKRównego nic nie znam baletowi narodowemu w Polsce i odpatrzeć się go nie mogę, ilekroć na przyjęcie panujących lub dyplomacji bywa tańczony.
DIOGENESA wyświstany „Tyrtej”, gdyby po lat tysiącach znalazł się tu, na tej żywota maskaradzie, cóż przeniósłby59 nad wszystko?...
OMEGITTOdpowiedzi żądaj od krytyka, który musi być ową postacią, przyobleczoną w szatę, z drukowanych papierów uklejoną. Oto, biegnąc, wyprzedza się szelestem... Wiele masek na prawo i na lewo i naprzód pędzi przed nim, jakby się uchraniały od pogoni i razów.
CHÓR BIEGNĄCYCHNie pytajcie, mehercule60, nie pytajcie, na mocy czego tak a tak sądzi ów krytyk?... Pozostawicie mu albowiem dwie straszne bronie w ręku: nie dać czasu, ażebyś zapytanie owo wypowiedział... albo tak dalece zgwałcić ciebie polemicznymi wyskoki61, żebyś przebrał miarę oburzenia i dyskusję zmienił w potyczkę. Pozostawcie go przeto, niech sam coś stworzy, niech pocznie coś sam na sam, w wielkim pokoju myśli własnej!
KRYTYKTam i owdzie, gdy w zwierciadlane pojrzałem ściany, zobaczyłem się nagle od stóp do głów. Tam i owdzie dlaczegóż rozlewają się mury w jeziora szkła i świateł...?! Tam i owdzie spostrzegłem nareszcie całą tajemnicę natchnienia mego. Eheu62, nie byłbym w możności nic utworzyć, gdybym się pierwej nie rozdrażnił, i gdybym się nie zawziął na coś i nie ugniewał!... Dlatego to właśnie, na co sarkam, cały stanowi skarb mój i całe upewnienie i pokój.
OMEGITTDzieci wtenczas mają potrzebę bicia i psowania63. Siła kocha się w sobie, skoro ze ślepego żywiołu w akt przechodzi — jest to właśnie najniepodobniejszą rzeczą do krytyki...
FIOŁKITen wynarodowiony podróżnik, gdzie tknie, przewraca! Azali nie uplatałyśmy się w wieńce dla owego mędrca, i dla tamtego poety, i dla tego wszystkiego, co tu świeci, niosąc wonne kadzidła z rosą łez?...
GLÜCKSCHNELLKilka jeszcze kroków za krytykiem pozwól mi, pani, zrobić! Może uroni parę słów z tego, co o widowisku dzisiejszym mamy czytać i sądzić.
EMMANie uważałeś, baronie, na gest i postawę Heloizy naszej? Przeszła tędy przed chwilą, ale nie miałam odwagi jej zatrzymać. Patrz za owym pielgrzymem, co ubrany jest w perłowe muszle! Oto widzę jeszcze, oto widzisz: jej białe ramię... Patrz, jak to ramię drga od przytłumionego wewnątrz oburzenia! Nigdy nie widziałam oczu takich i wstrząsnęłam się, pozierając w nie, jak w głąb, która magnetycznie na dno pociąga.
GLÜCKSCHNELLWidzę, że się przybliża do wielkiego okna, do krużganku, jak osoba spragniona otwartego powietrza. Tamże przez tłum przepływa posuwiście i niefortunny autor...
EMMAOto widzisz okaźnie profil jej na tle nieba, które ani rumienieje od jutrzenki, ani już od księżyca bierze srebro... Oto jeszcze ostatnia gwiazdka nad jej warkoczem plącze się.
Gdyby nie te gitary i mandoliny!... Gdyby się można było zbliżyć słuchem.
MANDOLINJako Leander65, przez szkło fal Hellespontu66 spostrzegając zapalony ogień na wieży, wydłużał ramiona swoje, aby do brzegu na czas zdążyć, tak, przez gazy i wiewne osłony masek, dopatrywałem ciebie, pani, i ostatniej gwiazdy nad czołem twym...
LIALeander (jeżeli nie mylę się) utonął w Hellesponcie...
OMEGITTPo czym kapłanka Hero rzuciła się w morze, nie będąc dość syreną, i obojga koniec był tragiczny. Lecz... nie uważałem w pierwszej chwili, że należało mniej poufnie i mniej swobodnie zacząć rozmowę...
LIAZaiste, podziwiam dobry humor, lubo67 jego źródeł nie zgaduję. Skrócę nawet i streszczę, co mam mówić...
OMEGITTOto właśnie ostatnia gwiazda znikła!...
LIAZazdrościłam jej naprzód!... Po wielekroć! — Po wielekroć, mówię, potrzebę czułam tak wymazać nazwisko moje z liczby widzów tragedii pańskiej, jak przed chwilą zatarło oddalenie blask lej gwiazdy.
OMEGITTPani, ta gwiazda jutro wznijdzie i ktoś zapewne przypadkiem spojrzy na nią z tegoż samego miejsca. Wszelako ten sposób wicia rozmów nazbyt wiele przestrzeni zostawuje pomiędzy dwoma osobami, ażeby jej kto trzeci zająć nie pośpieszył, przy tak upornym tłumie.
LIATen rozmawiania sposób, panie, wielce jest podobny do grzeczności wzajemnych i pozdrowień przed pojedynkiem; dlatego proszę nie uważać za nietrafne, jeśli gestem zastąpię dalsze słowa i pośpieszę mu wręczyć pierścienie jego...
OMEGITTPozwolę sobie ostrzec panią, że niewiele jest boleśniejszych utrapień od ciągłego uczucia, iż pozostawiło się za sobą serce, przez nas zranione, i dlatego, pierścieni nic przyjmując, chcę atoli coś unieść z drogich rąk jej, ażeby towarzyszyła nam pamiątka, ażeby mnie wspomnienie, a pani świadczyło przekonanie........68
IIINa uwadze mieć trzeba pokątnych pieśniarzy i gitarzystów. Azali nie dość jest muzyki oficjalnie pensjonowanej, która szczodrze i stale wydąża maskaradowym potrzebom?...
SŁUŻBOWYLudzi czujnych i wiernych wszelka baczność69 przeniosła się do miejsca, kędy70 zwierzchnie odzienia za numerami odbierają. Tam na teraz jest, jak to mówią: waga kniei!
FINAŁ ORKIESTRYJeszcze kilka tylko, kilka stronic, opłynionych po brzegach bladą zorzą, okapanych od góry konaniem lamp...
Im się zdawa, że my gramy rozczulający finał włoskiej opery, lub że pooślepiane oczy nasze skaczącymi nutami w gorączce wzroku zapominają się dla akordów, słodko płynących...
My cieszymy się raczej, że jeszcze tylko parę pozostawa nam stronic, dotykanych po brzegach różowymi palcami zorzy, wyświecanych od góry konaniem lamp.
FLETJakże się też nie położę w pudło moje, białym wykładane aksamitem, jakże się nie wyciągnę już za chwilkę!...
Oto jeszcze raz tylko, tylko raz, wilgotne mnie usta dotknąć mają, szepcąc coś... Oto jeszcze raz tylko, oto raz jeden tylko przebiegną mi po biodrach kościste palce, a potem — potem... jakże nie spocznę! Trumienka moja długa jest — dostatnia jest ze wszechmiar trumienka moja i białym wysłana aksamitem...
SKRZYPCEFlet już swoje skończył i klaszczą mu... Niechżeby mu klaskano jak najdłużej!... Niechżeby mu klaskano, zagłuszając mało uważne smyka poruszenia! Kilka włosów wytargnął smyk z swej białej grzywy, wytargnął kilka włosów, białych jako śnieg — i odleciały na powietrze!...
ORKIESTRAJeszcze tylko kilka stronic, kilka, które do połowy różowieją zorzą poranną, a od góry okapane są gorejącym woskiem świeczników... Jeszcze tylko parę tych stronic, zapisanych pląsającymi nutami w sieciach linii, jakoby to były skaczące czarne postacie tworów nieznanych, a ułowionych w drżącą matnię.
PAŹ
Uwagi (0)