Darmowe ebooki » Tragedia » Król Edyp - Sofokles (internetowa biblioteka darmowa txt) 📖

Czytasz książkę online - «Król Edyp - Sofokles (internetowa biblioteka darmowa txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Sofokles



1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:
wydaniu (Kraków 1878), następnie Jan Czubek (Kraków 1890). Wreszcie znajdujemy tłumaczenie tej tragedii w całkowitych przekładach Sofoklesa, ogłoszonych przez Zygmunta Węclewskiego w Poznaniu 1875, Kazimierza Kaszewskiego w Warszawie 1888, Kazimierza Morawskiego w Krakowie 1916. — Dla szkół opracował sztukę Franciszek Majchrowicz.

Z prac zagranicznych wymienimy wydanie Herwerden’a w Utrecht 1886, dalej wydanie Schneidewin’a-Bruhn’a (Berlin, Weidmann) wielokrotnie ponawiane, wreszcie obszerne dzieło Karola Roberta Oidipus, Geschichte eines poetischen Stoffs im griech Altertum (Berlin 1915, T. I i II).

Od tłumacza
Przyszła ku tobie z twarzą lodowatą 
I wpiła w ciebie swe oczy bezłzawe, 
Grożąc ci hańbą, nieszczęściem, zatratą. 
W miedzianym ręku trzyma jak buławę 
Rózgi, którymi zamierza cię chłostać, 
Młot, którym ściera w proch śmiertelnych cienie 
Spójrz na tę siną, bezlitosną postać: 
To przeznaczenie. 
 
W pochodzie swoim jałowy kłos skruszy 
I zapomnienia zasnuje całunem; 
Lecz kiedy stanie wobec wielkiej duszy, 
Wie, że w nią trzeba ugodzić piorunem, 
Gniewem na ludzką dostojność zapłonie 
I cała w strasznym wysiłku się zdębi2, 
By strącić dumę i wyniosłe skronie 
Do nieszczęść głębi. 
 
W mroźne więc ramion ująwszy cię sploty 
Ręce ci zbruka posoką rodzica, 
Potem z krwi strugi w kał pędząc sromoty3, 
Występną żądzą zrumieni twe lica 
I tak zdradami uwikła okropnie, 
Że ty, omotan w piekielnej nić przędzy, 
Weźmiesz stok hańby za chwały twej stopnie 
I bezdeń nędzy4. 
 
Wtem świty prawdy zabłysną wśród mroków 
I wieść, że ona wyzwoli lud z próby. — 
Wtedy nie zląkłszy się grozy wyroków, 
Wyrywać będziesz jej słowa... twej zguby. 
I trwając mężnie na życia boisku 
Wrazisz w twą duszę sam po kolcu kolec, 
Gotów od prawdy krwawego pocisku 
Runąć i polec. 
 
I mów trwożących okolą cię fale 
I runą zewsząd kłębiące się wieści, 
Wyjąc jak pustyń złowrogie szakale 
Nad polem hańby, sromu i boleści. — 
Aż kiedy groza nad głową się spiętrzy, 
W źrenice ostrze zatopisz krwawiące, 
Aby nie miało do mroku twych wnętrzy 
Dostępu słońce. 
 
O ciemny5 starcze! W twych łkaniach żałoba 
Ludzkości mówi, w bezmiarze twej męki 
Bratem ty Leara i druhem ty Hioba, 
Serca ci oni użyczą i ręki. 
Choć los potargał szkarłatne opony6, 
Bije ci z twarzy majestat, o królu! 
Waląc się z tronu, tyś wyniósł na trony 
Królewskość bólu. 
 
Więc żeś w ofiarnej za prawdę szermierce, 
Za twych najbliższych i całe twe plemię 
Wchłonął wszechludu boleści w twe serce 
I wszechciężarów na siebie wziął brzemię, 
Żeś mężnie kroczył przez szlaki niedoli, 
Choć słońca oko nad tobą zagasło, 
Widnieć ty będziesz, jak prawdy i woli 
Rycerz i hasło. 
 
Lecz ta, co zawsze z litością się skłoni 
Nad świata nędzą, serdeczna baśń ludu, 
Dojrzy ofiary wśród krwawej łez toni 
I śpiesząc z lekiem dla cierpień i trudu, 
Ujmie boleści w miłosne we dłonie 
I w kraj zawiedzie, gdzie w słońca lazurze 
Lśni gród Pallady i w gajów osłonie 
Kolonu wzgórze. 
 
Tam nad twą biedną, poniżoną skronią, 
Nieba zapłaczą srebrzystymi rosy, 
Tam skardze twojej słowiki przydzwonią, 
A żal z ich pieśnią gdzieś pójdzie w niebiosy 
Fiołki, narcyzy pokłonią się wiosną, 
Bluszczu zawoje oplotą swym chłodem, 
Szmer Afrodyty ułoży cię do snu 
Z Muz korowodem. 
 
I zaśniesz w śmierci kojącej pieszczocie... 
A twoim śladem ci, co w ziemi boju 
Mdleją, ustając w pracy i ochocie, 
Pić będą życie u piękności zdroju; 
Innym im śpiewem gaj święty rozdźwięczy 
I inne błędnych zagnają tam burze, 
Lecz, jak za ciebie, młodości czar wieńczy 
Kolonu wzgórze. 
 
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
Król Edyp
OSOBY DRAMATU EDYP KAPŁAN KREON CHÓR TEBAN TYREZJASZ JOKASTA POSŁANIEC Z KORYNTU SŁUGA LAJOSA POSŁANIEC DOMOWY PROLOG EDYP
O dzieci, Kadma7 starego potomstwo, 
Czegoście na tych rozsiedli się progach, 
Trzymając w ręku te wiązki błagalne8? 
Czemuż nad miastem dym wonnych kadzideł 
Wznosi się razem z modlitwą i jękiem? 
Ja, że nie chciałbym przez usta posłańców 
O tym zasłyszeć, sam tutaj przybyłem, 
Ja, Edyp, sławą cieszący się ludzi. 
— Rzeknij więc, starcze, boś ty powołany 
Za innych mówić, co was tu zebrało, 
Strach czy cierpienie? Wyjaw to mężowi, 
Co chce wam ulżyć; bo byłby bez serca, 
Gdyby ten widok mu serca nie wzruszył.  
  KAPŁAN
O Panie, który ziemicą tą władasz, 
Widzisz, jak garnie się wsze pokolenie 
Do twych ołtarzy; jedni, to pisklęta 
Długiego lotu niezdolne, a drugich 
Wiek już pogarbił; ja służę Zeusowi 
A tamci innym bogom; równe tłumy 
Siadły gdzie indziej, gdzie chramy Pallady9 
I tam, gdzie ołtarz Ismena10 popielny, 
Bo miasto — jak ty sam widzisz — odmęty 
Złego zalały i lud bodaj głowę 
Wznosi wśród klęski i krwawej pożogi, 
Mrąc w ziemi kłosach i ziemi owocach, 
Mrąc w stadach bydła i niewiast porodach, 
Płonnych od kiedy bóg ogniem zionący11 
Zaciążył srogą nad miastem zarazą, 
By grody Kadma pustoszyć, a jękiem 
Czarne Hadesu wzbogacić ostępy. 
Choć więc my ciebie nie równamy bogom, 
Ani te dzieci, siedliśmy w tych progach, 
Bo ciebie pierwszym mienimy wśród ludzi, 
Wśród ciosów życia i wśród nieba gromów. 
Tyś bo przybywszy, gród stary Kadmosa 
Od strasznych ofiar dla Sfinksa12 wyzwolił, 
Nic od nas wprzódy się nie wywiedziawszy, 
Ni pouczony; nie, z ramienia bogów 
Dałeś nam życia ochłodę i ulgę. 
A więc ku tobie, któryś nam najdroższym, 
Ślemy, Edypie, tę prośbę błagalną, 
Byś nas ratował, czy z bogów porady 
Znajdując leki, czy z ludzi natchnienia. 
Bo przecież widzę, jako doświadczonych 
Rady najlepszym poprawy zadatkiem. 
Nuże więc, mężom ty przoduj, skrzep miasto, 
Nuże, rozważnie działaj, bo ta ziemia 
Zbawcą cię mieni za dawną gotowość. 
Niechbyśmy rządów twych tak nie pomnieli, 
Iż po naprawie upadek nas zgrążył; 
Ale stanowczo wznieś gród ten ku szczęściu; 
Z ptakiem tu dobrej nastałeś ty wróżby 
I dziś dorównaj tej szczęsnej przeszłości. 
Bo jeśli nadal zachowasz ster rządów, 
Piękniej ci mężom przewodzić, niż próżni. 
Ni gród, ni okręt nic przecie nie waży, 
Jeśli nie stanie męża dla ich straży.  
  EDYP
O biedna dziatwo! Nazbyt ja świadomy 
Próśb waszych celu; wiem, że wszystkie domy 
Gnębi choroba, lecz wśród zła powodzi 
Najgorsza nędza w mą osobę godzi. 
Bo was jedynie własne brzemię dręczy, 
Gdy moja dusza za mnie, za was jęczy, 
Za miasto całe; ze snu się nie budzę 
Na wasze głosy; wiedzcie, że łzy ronię 
I częstym troski błąkaniem się trudzę, 
By co obmyślić ku ludu obronie. 
I uczyniłem, co dobrem się zdało, 
Syna Menojka13, a żony mej brata 
Do Apollina pytyjskich wyroczni14 
Posłałem, aby Kreon się wywiedział, 
Co czyniąc, mówiąc, zbawiłbym to miasto. 
A odmierzając dzień jego odejścia, 
Już spokój tracę, bo nad miarę czasu 
Zwykłą nie widać go w domu z powrotem. 
Lecz skoro wróci — to byłbym przewrotnym, 
Gdybym za głosem nie postąpił boga.  
  KAPŁAN
Mówisz nam z duszy, a właśnie zwiastują 
Okrzyki ludzi Kreona przybycie...  
  EDYP
O Apollinie! Niechby on ze słowem 
Tak zbawczym przyszedł, jak wygląd ma jasny.  
  KAPŁAN
Dobrą nowinę ja wróżę, bo czyżby 
Inaczej wieńczył swą głowę wawrzynem15?  
  EDYP
Wnet się dowiemy, już słyszeć nas może. — 
O książę, krewny mi synu Menojka, 
Jakież przynosisz nam wieści od bóstwa!  
  KREON
Dobre, bo mniemam, że i ciężkie sprawy 
Z dobrym obrotem szczęsnymi się stają.  
  EDYP
Jakież jest słowo? bo z tej oto mowy 
Strachu bym nie mógł wysnuć, ni otuchy.  
  KREON
Czy chcesz, bym mówił od razu przed ludźmi, 
Lub wszedł do domu; na wszystko ja gotów.  
  EDYP
Mów tu, wszem wobec; bo tamtych katusze 
Bardziej mnie dręczą, niż strach o mą duszę.  
  KREON
Niech więc wypowiem, co Bóg mi obwieścił. — 
Febus16 rozkazał stanowczo, abyśmy 
Ziemi zakałę, co w kraju się gnieździ, 
Wyżęli i nie znosili jej dłużej.  
  EDYP
Jakim obrzędem? gdzież skryta ta zmora? 
  KREON
Wypędzić trzeba, lub mord innym mordem 
Okupić17, krew ta ściąga na nas burze.  
  EDYP
Jakiegoż męża klęskę Bóg oznacza? 
  KREON
Rządził, o królu, niegdyś nad tą ziemią 
Lajos, zanim tyś ujął ster rządu.  
  EDYP
Wiem to z posłuchu, bom męża nie zaznał. 
  KREON
Tych więc, co jego zabili, rozkazał 
Bóg nam ukarać i pomścić stanowczo.  
  EDYP
Ale gdzież oni? Gdzież znajdą się ślady 
Dawnej i wiekiem omszałej już zbrodni?  
  KREON
W tej, mówił, ziemi; śledźmy a schwytamy. 
Ujdzie bezkarnie to, co człek zaniecha.  
  EDYP
Czy w wnętrzu domu, czy też gdzie na polu, 
Czy na obczyźnie Lajosa zabito?  
  KREON
Wyszedł on z kraju pielgrzymem i potem 
Już nie powrócił do swojej stolicy.  
  EDYP
A świadka albo towarzysza drogi 
Czyż niema, by się go można wypytać?  
  KREON
Zginęli; jeden, który zbiegł z przestrachem, 
Krom18 jednej rzeczy nic nie wie stanowczo.  
  EDYP
Cóż to? rzecz jedna wiele odkryć może, 
Byleby czegoś mógł domysł się czepić.  
  KREON
Mówił, że Lajos nie z jednej padł ręki, 
Lecz że liczniejsi napadli go zbóje.  
  EDYP
Czyżby zbójowi, gdyby on pieniędzy 
Stąd nie był dostał, starczyło odwagi?  
  KREON
Wieść to głosiła, lecz po zgonie króla 
Nikt nie wystąpił, by pomścić tę zbrodnię.  
  EDYP
I cóż sprawiło, że po klęsce króla 
Prawdy wyświecić tutaj nie zdołano?  
  KREON
Sfinks ciemnowróży ku troskom chwilowym 
Od spraw tajemnych odciągnął uwagę.  
  EDYP
Więc od początku ja rzeczy ujawnię. 
Bo słusznie Febus i ty równie słusznie 
Ku umarłemu zwróciliście troskę; 
Z wami ja wspólnie siły złączonymi 
Spłacę, dług bogu i dług naszej ziemi, 
A tym nie dalszym z pomocą ja idę, 
Lecz sam ze siebie tę zrzucę ohydę. 
Bo ów morderca mógłby równie łacno 
Zbrodniczą dzisiaj na mnie podnieść rękę. 
Zmarłemu służąc, usłużę więc sobie. 
Nuże więc, dzieci, powstańcie z tych stopni 
Co prędzej wiązki podniósłszy błagalne19. 
I niech kto inny lud na wiec tak zbierze, 
Iżby gotowym mnie wiedział; a z woli 
Bogów los szczęścia spłynie lub niedoli.  
  KAPŁAN
Powstańmy, dziatwo; przecież nas tu wiodły 
Te właśnie cele, które on obwieszcza. 
A niechby Febus, co przesłał te rady, 
Jak zbawca z ciężkiej nas wywiódł zagłady.  
  PARODOS CHÓR
Zeusa wieści ty słodka, jakież w dostojne Teb progi 
Z Delf grodu, co się złotem lśni20, 
Wici niesiesz mi? 
Duch się wytęża, a kłębią się myśli od grozy i trwogi. 
Delicki władco, o Peanie21, 
Drżę ja, czy nowy trud nastanie, 
Czy dawne trudy w czasów odnowisz kolei? 
Głosie niebiański, ty przemów, ty dziecię złotej nadziei!  
 
Naprzód niechaj mnie Zeusa córa, odwieczna Pallada 
I Artemida wspomoże, 
Która strzeże tej ziemi i tron okrężny zasiada 
Na Teb agorze. 
Przyjdź i Febie22 w dal godzący, 
Stańcie troje jak obrońcy. 
Jeśli już dawniej wy grozę ciążącą na mieście 
Precz stąd wyżęli, przybądźcie i teraz i pomoc mi nieście.  
 
Zło mnie bezbrzeżne dotknęło. O biada! 
Naród wśród moru upada 
I myśli zbrakło już mieczy 
Ku obronie i odsieczy, 
Pola kłosem się nie skłonią, 
Matki w połogach mrą lub płody ronią. 
Jak lotne ptaki, wartkie błyskawice, 
Mkną ludzie cwałem w Hadesu ciemnice.  
 
Nad miastem zawisła głusza 
I stosy trupów po ulicach leżą, 
A śmierć i dżumę szerzą; 
Nikt ich nie płacze, nie rusza. 
Żony i matki z posrebrzonym włosem 
Żałobnym zawodzą głosem. 
Skarga wszechludu zabłysła wśród nocy, 
O Zeusa złota córo, udziel nam pomocy!  
 
Przybądź chyżo — oto wróg, 
Choć mu nie lśni mieczem dłoń, 
Z krzykiem wtargnął w miasta próg. 
Wyprzyj go na morską toń 
Lub pędź w niegościnną dal, 
W głębie trackich fal 
 
Choć oszczędzi ciemna noc, 
To dzień wtóry zgnębi dom, 
Ty, co grzmotów dzierżysz moc, 
Zeusie, ciśnij grom! 
 
Z twego łuku złotych strun, 
Puść, Apollo, krocie strzał, 
Artemis, spuść żary łun, 
Z którymi mkniesz wśród Lykii skał23. 
Ciebie wzywam, złotosploty24, 
1 2 3 4 5 6 7 8 9
Idź do strony:

Darmowe książki «Król Edyp - Sofokles (internetowa biblioteka darmowa txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz