Eutyfron - Platon (biblioteka internetowa dla dzieci .TXT) 📖
Przeciwko Sokratesowi wniesiono oskarżenie o bezbożność i psucie młodzieży, więc udaje się do urzędu podjąć pierwsze kroki w swojej obronie. Przed budynkiem zagaduje go wieszczek Eutyfron, który, jak się okazuje, zamierza oskarżyć własnego ojca o zabójstwo niewolnika. Wywiązuje się rozmowa. Na prośbę Sokratesa Eutyfron usiłuje zdefiniować, czym właściwie jest zbożność, zaś jego rozmówca wskazuje problemy z kolejnymi definicjami.
Dla późniejszych odbiorców najważniejszą kwestią poruszoną w dialogu stało się nowatorskie pytanie Sokratesa, zwane w filozofii dylematem Eutyfrona: „Czy bogowie lubią to, co zbożne, dlatego że ono jest zbożne, czy też ono jest dlatego zbożne, że je bogowie lubią?”. Inaczej mówiąc: czy bogowie chcą czynów moralnie dobrych, ponieważ są one dobre, czy też dlatego są one dobre, ponieważ bogowie ich chcą? Kwestia relacji pomiędzy wolą Boga a dobrem moralnym zajmowała wielu późniejszych myślicieli monoteistycznych, którzy opowiadali się za jedną bądź drugą odpowiedzią albo też stwierdzali, że dylemat jest pozorny.
- Autor: Platon
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Eutyfron - Platon (biblioteka internetowa dla dzieci .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Platon
X. Sokrates tedy proponuje ostrożnie poprawkę do definicji, a mianowicie: zbożne jest to, co wszystkim bogom miłe.
Druga definicja
XI. Eutyfron przyjmuje proponowaną poprawkę bezkrytycznie i uważa ją za swój własny wynalazek, co mu Sokrates nieznacznie w ostatnich słowach rozdziału wytyka.
XII. Ten i następny rozdział nie należą do najjaśniejszych ani najprostszych. I nie wiadomo, czy Sokrates stara się w nich być jasnym i prostym, czy też raczej umyślnie zbija z tropu wieszczka, ostrzeliwując go pytaniami i porównaniami, w których on ani związku, ani sensu pochwycić nie może.
Tok myśli zdaje się być taki: Eutyfron przyjął sympatię wszystkich bogów za istotę, a zarazem przyczynę zbożności ludzkich czynów. Zbożność więc, pewną etyczną wartość postępowania ludzkiego, uzasadniał nieodpowiedzialnym upodobaniem bóstw. Gdyby się bogom były przypadkiem podobały czyny nie te, ale wprost przeciwne czy jakiekolwiek inne, to inne byłyby wówczas zbożne i dobre, choćby to miało być ojcobójstwo albo kradzież.
Sokrates natomiast uważa, że upodobanie bogów jest co najwyżej skutkiem, a nie przyczyną zbożności pewnych czynów. Ponieważ zaś skutek jest czymś innym niż przyczyna, przeto i upodobanie bogów jest czymś innym niż zbożność ludzkich czynów.
Podstaw etyki nie należy wobec tego szukać w mitach i sympatiach bóstw, tylko gdzieś indziej. Wartość etyczna ludzkich czynów nie zależy od sympatii bogów, raczej na odwrót: sympatia bogów rozumnie pojętych powinna zależeć od dodatniej wartości ludzkich czynów.
XIII. Upodobanie bóstw i zbożność to dwie rzeczy różne, które się tylko przypadkiem łączą w wielu wypadkach, a mianowicie wszędzie tam, gdzie mit wymyślono poczciwy a niegłupi. Istota zbożności wymaga dalej wyjaśnienia i ujęcia. W szeregu zdań zawiłych i nieznośnych stylowo przeprowadza Sokrates przeciwstawienie między pojęciem tego, co miłe bogom, i tego, co zbożne. Zdania jakby umyślnie na to obliczone, żeby przeciwnika zmieszać i ogłuszyć. Przypomina się ustęp z Chmur Arystofanesa28, w którym Sokrates wedle następującego przepisu prowadzi dyskusję:
Eutyfron istotnie ani myśli schwycić, ani jej sformułować nie może, a czuje, że poprzednie sformułowania zostały zbite i wniwecz obrócone. Twierdzenia zaczynają mu „chodzić”. Tak mówiono o rzeźbach mitycznego Dedala, który miał pierwszy u swych figur rozstawić nogi i ręce, odpowiednio do ruchu człowieka idącego, i otworzyć im oczy, które dawniej rzeźbiono jakby zamknięte, a nogi i ręce traktowano wraz z tułowiem jako jedną sztywną masę.
Sokrates, zawodowy rzeźbiarz i syn rzeźbiarza, nazywa Dedala swym przodkiem.
Zbitego z tropu wieszczka zaczyna teraz filozof otwarcie prowadzić za rękę w dyskusji i tym się zaczyna:
b) Część pozytywnaTo, co zbożne”, okazuje się najpierw pojęciem podporządkowanym pod pojęcie „sprawiedliwości”. Zatem wszystkie czyny zbożne są czynami sprawiedliwymi, a niektóre czyny sprawiedliwe są zbożne. Sprawiedliwość stanowi genus proximum29 zbożności.
Sprawiedliwość ponad zbożnością
Krok w rozważaniach ważny, bo tym samym nie mogą już mieć pretensji do zbożności wszelkie czyny sprawiedliwe, choćby były wzorowane na sprawkach samego Zeusa, choćby się nawet nie wiadomo jakim bóstwom podobały! I chcąc rozstrzygnąć teraz, czy jakiś czyn jest zbożny, czy nie, potrzeba sobie naprzód zdać sprawę z tego, czy jest sprawiedliwy; jeśli nie, to nie ma mowy o jego zbożności.
Sprawa się przenosi z krainy mitów i dowolnostek boskich w zakres jakiś bliższy, jaśniejszy, bardziej konsekwentny, byleby tylko o sprawiedliwości mieć pojęcie jasne i niewątpliwe.
Analizy sprawiedliwości Platon tutaj nie przeprowadzi; ograniczy się tylko do dalszego zacieśnienia pojęcia tego, co zbożne w zakresie sprawiedliwości.
Początek dobrej definicji
XIV. Po objaśnieniu Sokratesa, na przykładzie wziętym z arytmetyki, co to jest tzw. differentia specifica30, podaje Eutyfron różnicę gatunkową zbożności i określa zbożność ściśle jako tę część sprawiedliwości, która dotyczy służby około bogów. Jest to już trzecia z kolei definicja, do której doszedł pod kierunkiem Sokratesa, ale pierwsza dopiero, którą i Sokrates przyjmuje. Mieści się w niej jednak pewna cecha nowa, która wymaga rozbioru. A mianowicie służba około bogów. Co to ma znaczyć?
XV. Służba boża jako praca na pożytek fizyczny lub moralny bogów okazuje się nonsensem, który sam Eutyfron odrzuca. Tak pojęta służba nie dałaby się pogodzić z doskonałością i szczęściem bogów. Zostaje tedy służba pojęta jako posłuszeństwo bogom, oddanie się ich władzy. Ten krok musiał nieco kosztować Eutyfrona, bo w popularnych dawnych wierzeniach greckich bogowie mieli jednak pewien pożytek z woni ofiar i przyjemność przy tym niemałą. Drwi z tego Arystofanes w Uczcie Platońskiej, ale to przekonanie, że ofiary i obrzędy religijne jednak pewną przyjemność sprawiają istotom nadziemskim, przetrwało i Arystofanesa, i Platona.
XVI. Posłuszeństwo, poddanie się władzy czyjejś, jeśli ma mieć sens jakiś, musi być koniecznie na jakiś rozumny cel obliczone. Zatem i tu się nasuwa pytanie, po co właściwie i na co słuchać bogów i poddawać się ich władzy.
Na to pytanie Eutyfron nie znajduje jasnej odpowiedzi; wierzy tylko, że pobożność jest pożyteczna. Ale też o to tylko szło.
Sokrates sam byłby pewnie inaczej nie odpowiedział i byłby przyjął jako wystarczające zamknięcie definicji to, że posłuszeństwo wobec bogów jest obliczone na pożytek, czyli na dobro ludzi publiczne i prywatne.
Definicja zupełna i jej rozbiór
Definicja zupełna, do której tuż tuż dochodził Eutyfron, byłaby wyglądała tak mniej więcej: „Zbożny jest każdy taki czyn sprawiedliwy, który wynika z posłuszeństwa bogom, obliczonego na pożytek ludzi”.
Tym sposobem ostateczną instancją zbożności byłby pożytek, dobro ludzi, a nie upodobania i widzimisię mitycznych bóstw.
Że Sokrates ma taką definicję na myśli, to zdaje się wynikać z pierwszych jego słów w rozdziale XVII, w których odpowiedzi Eutyfrona zarzuca jedynie tylko rozwlekłość, ale nie robi jej zarzutów rzeczowych, więc treść jej uważa za słuszną.
W świetle takiej definicji zbożności, człowiek, który by się kierował w postępowaniu pobudkami nadprzyrodzonymi, który by więc postępował w pewien sposób dla posłuszeństwa bogom, a nie przyświecałby mu jako cel tego posłuszeństwa pożytek ludzki, jeśliby pobudką czyjegoś postępowania było posłuszeństwo ślepe — bezkrytyczne, wszystko jedno do czego zmierzające — taki człowiek nie byłby typem zbożnym.
A więc, np. pomóc komuś w biedzie, w chorobie, wydobyć go z nieświadomości, przekonać go o jego głupocie, zrobić go lepszym człowiekiem dlatego, że tak bogowie każą, to znaczy postępować zbożnie. Tak postępuje Sokrates, który się w Obronie wyraźnie powoła na religijne pobudki swego postępowania.
Natomiast zaszkodzić komuś, zrobić go biedniejszym, głupszym lub gorszym dlatego, że tak bogowie każą, to znaczy postępować niezbożnie.
Takim się okazuje Eutyfron, który dla posłuszeństwa czy dla przypodobania się bogom, aby się nie splamić rzekomą skazą współwiny z ojcem, nastaje na jego życie bez żadnego względu na to, czy jego postępek legalny przyniesie jakieś dobro, jakiś pożytek komukolwiek, czy nie.
Mógłby się tu wieszczek bronić, mówiąc, że uznaje i ceni dobra i pożytki nadprzyrodzone, a do takich wartości wyższych zalicza swój stan przyjaźni z bogami, którego za żadną cenę utracić nie chce, choćby to nawet miało kosztować życie jego ojca.
Mógłby mówić, że wnosząc skargę na ojca, pilnuje porządku prawnego, który jest wyższym dobrem, większym pożytkiem dla społeczeństwa niż życie jednostki.
Mógłby podnieść to, że nie jego rzeczą rozstrzygać, czy skarga przeciw ojcu jest obliczona na dobro i pożytek ludzki, czy nie, tylko rzeczą bogów najdoskonalszych, w których wierzy i którym ufa, że musieli przecież o tym sami pomyśleć, zanim ludziom odpowiedni nakaz wydali, a krótki rozum ludzki nie zawsze potrafi pojąć i potwierdzić niedocieczone wyroki Opatrzności.
Platon i Sokrates znają także wartości moralne cenniejsze niż życie, znają też paradoksalne nakazy bóstwa, ale wykręty nie podniosłyby Eutyfrona w naszych oczach. Płynęłyby z głowy, żaden z serca. I to może będzie największą różnicą między zbożnością Eutyfrona i Sokratesa. Możliwość tych „wykrętów” świadczy tylko o tym, że Platon w tym dialogu nie ujmuje istoty zbożności wystarczająco. Definicja jego nie może służyć jako kryterium zbożności danego czynu, bo nie jest dostatecznie jasna. Trudność leży w pojęciu pożytku czy dobra, które różni różnie biorą, i w tym, kto ma o pożyteczności czynów rozstrzygać: człowiek sam, państwo, bóstwo, czy kto?
Być może Platon sam odczuwał braki w tych punktach i może stąd tylko mimochodem niejako potrąca o definicję zbożności, która wydaje się jednym z celów dialogu. Nic dziwnego, że trudności miał. Sokrates to była, zdaje się, natura religijna, a umysł krytyczny. Jeszcze bardziej Platon. Ten, bliski nieraz sceptycyzmu, jest w pewnym kłopocie, kiedy mu przychodzi określać dodatnio „zbożność”!
Wieszczek mimochodem rzuca słowa, w których Sokrates odnajduje jedno nowe i drugie odrzucone już pojęcie zbożności, jakie Eutyfron, mimo wszystko, żywi.
c) Krytyka zbożności powierzchownejXVII. Nowa, czwarta już z ust wieszczka wydobyta definicja brzmi: zbożność to umiejętność dotycząca próśb i darów w stosunku do bogów. Stara, która wraca: robić to, co bogom przyjemne.
Inne pojęcie rozpowszechnione
XVIII. Zbożność pojęta jako umiejętność składania ofiar i odprawiania modlitw nie da się pogodzić z doskonałością bóstw, dobrocią, szczęściem i mądrością. Jako jedyny sens i pobudka modlitw i ofiar, dająca się pojąć, zostaje wdzięczność wobec bogów. Modlitwy i ofiary można konsekwentnie pojmować tylko jako potrzebę serc wierzących. Potrzeba ich tylko ludziom, którzy w bogów wierzą; nie potrzeba ich bogom.
Eutyfron, mimo tych wszystkich roztrząsań, wraca jednak do swego pierwotnego stanowiska. Roztrząsania przeprowadzone nie tknęły go widać zupełnie. W ogóle dialog jest znacznie silniejszy pod względem psychologicznym, obyczajowym, krytycznym niż jako pozytywna teoria zbożności.
XIX. Żarty Sokratesa i widoczne lekceważenie dla tępoty zarozumialca. Wieszczek mienić się musi i oglądać, którędy by umknąć. Sokrates za to nazwie go Proteuszem.
Imię to nosił bożek morski, który mieszkał na wyspie Faros, na wybrzeżu Egiptu, a posiadał dar przepowiadania. Przepowiadał jednak tylko temu, kto go do tego zmusił. Schwycić go było bardzo trudno, bo przyciśnięty, przemieniał się w bóg wie co, chyba że się go przedtem związało.
d) ZakończenieIntelektualista Sokrates broni intuicji etycznej
XX. Otwarta nagana w stronę Eutyfrona, który się ważył podejmować z lekkim sercem czyn o wielkiej doniosłości etycznej, nie zgłębiwszy przedtem istoty tego, co zbożne, i nie doznawał skrupułów religijnych, rodzinnych, towarzyskich, ludzkich. Te ostatnie wyrzuty, być może najcięższe w ustach filozofa. Postać Eutyfrona cechuje nie tylko brak głowy — ten by można wybaczyć — ale znacznie gorszy: brak serca.
Uwagi (0)