Eutyfron - Platon (biblioteka internetowa dla dzieci .TXT) 📖
Przeciwko Sokratesowi wniesiono oskarżenie o bezbożność i psucie młodzieży, więc udaje się do urzędu podjąć pierwsze kroki w swojej obronie. Przed budynkiem zagaduje go wieszczek Eutyfron, który, jak się okazuje, zamierza oskarżyć własnego ojca o zabójstwo niewolnika. Wywiązuje się rozmowa. Na prośbę Sokratesa Eutyfron usiłuje zdefiniować, czym właściwie jest zbożność, zaś jego rozmówca wskazuje problemy z kolejnymi definicjami.
Dla późniejszych odbiorców najważniejszą kwestią poruszoną w dialogu stało się nowatorskie pytanie Sokratesa, zwane w filozofii dylematem Eutyfrona: „Czy bogowie lubią to, co zbożne, dlatego że ono jest zbożne, czy też ono jest dlatego zbożne, że je bogowie lubią?”. Inaczej mówiąc: czy bogowie chcą czynów moralnie dobrych, ponieważ są one dobre, czy też dlatego są one dobre, ponieważ bogowie ich chcą? Kwestia relacji pomiędzy wolą Boga a dobrem moralnym zajmowała wielu późniejszych myślicieli monoteistycznych, którzy opowiadali się za jedną bądź drugą odpowiedzią albo też stwierdzali, że dylemat jest pozorny.
- Autor: Platon
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Eutyfron - Platon (biblioteka internetowa dla dzieci .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Platon
Eutyfron: Ależ oczywiście, Sokratesie.
VI. Sokrates: A powiedzże, co to jest, twoim zdaniem, zbożność, a co bezbożność?
Eutyfron: Więc mówię, że zbożność to jest to, co ja teraz robię: skarżyć takiego, co popełnia zbrodnię zabójstwa czy świętokradztwa, czy innego się w tym rodzaju dopuszcza występku — wszystko jedno, czy to czasem nie jest ojciec, czy matka, czy kto bądź; a nie skarżyć, to bezbożność.
Bo zobacz no, Sokratesie, jakie ja ci wielkie świadectwo przytoczę, że zakon13 jest taki właśnie; ja to już niejednemu mówiłem, że to by tak poprawnie było: nie przepuszczać bezbożnikowi, choćby to był nie wiadomo kto. Przecież ludzie sami wierzą, że Zeus jest najlepszy z bogów i najsprawiedliwszy, a zgodnie utrzymują, że on własnego ojca wtrącił do więzienia za to, że swoje dzieci zjadał, a nie miał prawa, a tamten znowu swojego ojca wykastrował za inne takie sprawki14; a tu się na mnie gniewają, że ja na ojca skargę wnoszę, kiedy ten zbrodnię popełnił. Przecież w ten sposób sprzeciwiają się sami sobie, kiedy o bogach mówią i o mnie.
Sokrates: A może to, Eutyfronie, to właśnie, dla czego ja jestem oskarżony, bo takie rzeczy, ile razy ktoś o bogach mówi, ja to jakoś bardzo ciężko znoszę. I przez to, pewnie, powie ktoś, że popełniam występek. Ale teraz, skoro i ty tak myślisz, a ty się dobrze znasz na tych rzeczach, to chyba już trzeba będzie ustąpić. Bo i cóż ja powiem. Ja sam przyznaję, że nic nie wiem o tych rzeczach. Ale mi tak powiedz, na patrona przyjaźni: ty naprawdę wierzysz, że to tak było?
Eutyfron: I jeszcze osobliwsze rzeczy od tych, Sokratesie, których szerokie koła nie znają.
Sokrates: I wojna, myślisz, bywa naprawdę między bogami, i nieprzyjaźnie straszne, i bitwy, i inne takie rzeczy rozmaite, jak to poeci opowiadają, a lepsi malarze wymalowali nam takie historie po różnych świętych miejscach, a przecież i na Wielkie Panatenaje15 wożą na Akropolis płaszcz pełny takich obrazków. I to wszystko jest prawdą? Co powiemy, Eutyfronie?
Eutyfron: Nie tylko to, Sokratesie! Ale, jakem przed chwilą powiedział, ja ci jeszcze innych wiele rzeczy, jak zechcesz, o bogach opowiem; jak usłyszysz, to jestem pewny: będziesz zdumiony.
VII. Sokrates: Ja bym się nie dziwił. Ale to może innym razem, przy wolnej chwili mi opowiesz. A teraz to, o co cię przed chwilą pytałem, spróbuj mi jaśniej powiedzieć! Bo przedtem, przyjacielu, jakoś nie pouczyłeś mnie dostatecznie, kiedym się pytał o zbożność, co by to było takiego, tylkoś mi powiedział, że zbożne jest właśnie to, co ty teraz robisz, kiedy ojca o zabójstwo skarżysz.
Eutyfron: I prawdę mówię, Sokratesie.
Sokrates: Może być; ależ i o wielu innych rzeczach mówisz, że są zbożne.
Eutyfron: Bo i są.
Sokrates: Otóż przypominasz sobie, że nie o to cię prosiłem, abyś mnie pouczył o jednym czy dwóch spośród wielu przypadków zbożności, ale o jej formie samej, przez którą wszystko, co zbożne, jest zbożne; mówiłeś przecież, że to dzięki jednej istocie rzeczy to, co bezbożne, jest bezbożne, a zbożne zostaje zbożnym; nie przypominasz sobie?
Eutyfron: Ależ tak.
Sokrates: Otóż o tym mnie poucz, o samej istocie rzeczy, jaka też ona jest, abym spozierając na nią, a biorąc ją za pierwowzór, cokolwiek by takiego było w twoim postępowaniu czy u kogoś innego, zaraz bym to nazywał zbożnym, a co by nie było takie, tego bym tak nie nazywał.
Eutyfron: Ach, jeżeli tak chcesz, Sokratesie, to ja ci i tak powiem.
Sokrates: Ależ tak, chcę, chcę!
Eutyfron: Zatem cokolwiek jest miłe bogom, to jest zbożne, a co nie miłe, to bezbożne.
Sokrates: Ślicznie, Eutyfronie; tak jak ja chciałem, żebyś odpowiadał, jak też mi teraz odpowiedziałeś. Czy to prawda, tego jeszcze nie wiem, ale ty, oczywista, pouczysz mnie jeszcze dodatkowo, że to prawda to, co mówisz.
Eutyfron: Naturalnie.
VIII. Sokrates: No więc; zastanówmy się, co też my mówimy. To, co miłe bogom, i człowiek bogom miły, jest zbożny, a co bogom niemiłe, i człowiek bogom niemiły, bezbożny. I to nie jest jedno i to samo, ale to, co zbożne, jest skrajnym przeciwieństwem tego, co bezbożne. Czy nie tak?
Eutyfron: No tak. Tak się powiedziało.
Sokrates: I myślisz, że się dobrze powiedziało?
Eutyfron: Myślę sobie, Sokratesie.
Sokrates: Nieprawdaż, i że bogowie się kłócą, Eutyfronie, i poróżnienia między nimi bywają, i nieprzyjaźń wzajemna; i to się powiedziało?
Eutyfron: Powiedziało się.
Sokrates: A nieprzyjaźń i wybuchy gniewu, panie dobry, robi różnica na jaki temat? O, tak popatrzmy: gdybyśmy się różnili ty i ja, tak, na temat liczby, która jest większa; to czyż różnica na ten temat zrobiłaby nas wrogami i pogniewałby się jeden na drugiego, czy też wzięlibyśmy się do rachowania i na taki temat pogodzilibyśmy się bardzo prędko?
Eutyfron: No, tak.
Sokrates: Nieprawdaż, i gdybyśmy się różnili co do tego, co większe, a co mniejsze, to wzięlibyśmy miarę do ręki i prędko by ustała różnica między nami?
Eutyfron: Tak jest.
Sokrates: A znowu wziąwszy wagę do ręki, rozstrzygnęlibyśmy pewnie spór o to, co cięższe, a co lżejsze?
Eutyfron: A czemuż by nie?
Sokrates: Więc na jakiż temat musielibyśmy się poróżnić i do jakiego nie mogli dojść rozstrzygnięcia, żebyśmy się wrogami stali i pogniewali jeden na drugiego? Może tego nie masz tak pod ręką; ja powiem, a ty popatrz, czy to nie jest to, co sprawiedliwe i co niesprawiedliwe, co piękne i co haniebne, i co dobre i co złe. Czyż to nie te właśnie tematy, o które gdy się poróżnimy, a nie możemy dojść do należytego rozstrzygnięcia tych rzeczy, stajemy się wrogami, ilekroć się nimi stajemy, i ja, i ty, i inni ludzie wszyscy?
Eutyfron: Tak; istnieje taka różnica i na te tematy.
Sokrates: Cóż tedy16? A bogowie, Eutyfronie, jeżeli o co się różnią, to czy nie o te właśnie rzeczy?
Eutyfron: Musi tak być, koniecznie.
Sokrates: No, i z bogów, kochany Eutyfronie, jedni to, a drudzy tamto uważają za sprawiedliwe wedle tego, co mówisz, i za piękne, i za haniebne, za dobre i za złe. Bo przecieżby się nie kłócili ze sobą, gdyby się nie różnili na te właśnie tematy. Nie tak?
Eutyfron: Dobrze mówisz.
Sokrates: Nieprawdaż? I co każdy z nich uważa za piękne i dobre, i sprawiedliwe, to też i kocha, a przeciwieństwa tych rzeczy nienawidzi?
Eutyfron: Naturalnie.
Sokrates: Zatem jedno i to samo, jak ty powiadasz, jedni z nich uważają za sprawiedliwe, a drudzy za niesprawiedliwe; o to się różnią między sobą i stąd kłótnie i wojny między nimi. Czy nie tak?
Eutyfron: Tak.
Sokrates: Zatem do jednego i tego samego, widać, nienawiść bogów się zwraca i miłość. I to, czego bogowie nienawidzą, i to, co im miłe, byłoby jednym i tym samym.
Eutyfron: Widać.
Sokrates: No, więc i to, co zbożne i co bezbożne, byłoby też jednym i tym samym, Eutyfronie, na taki sposób.
Eutyfron: Gotowo być.
IX. Sokrates: Więc tyś mi nie odpowiedział na pytanie, mężu osobliwy. Bo ja się przecież nie o to pytałem, co jest właśnie jednym i tym samym: zbożnym i bezbożnym równocześnie; a tu się pokazuje, że cokolwiek by było bogom miłe, to samo też będzie im niemiłe. Tak że, Eutyfronie, to, co ty teraz robisz, kiedy się starasz o karę dla ojca, to nic by nie było dziwnego, gdybyś się takim czynem Zeusowi przypodobał, a Kronosowi17 i Uranosowi18 naraził, i Hefajstosowi19 podobał, a Herę20 sobie zraził. I jeśli kto inny z bogów różni się na ten temat z drugimi, to w stosunku do nich tak samo.
Eutyfron: Ej, myślę ja, Sokratesie, że na ten temat to z bogów żaden się z drugim nie różni, jakoby nie powinien kary ponosić taki, co niesprawiedliwie kogoś zabije.
Sokrates: Jak to? A z ludzi, Eutyfronie, słyszałeś kiedy, żeby się kłócił o to, że nie powinien kary ponosić taki, co zabił kogoś niesprawiedliwie albo inną zbrodnię popełnił?
Eutyfron: Przecież się o to ciągle kłócą i gdzie indziej, i po sądach. Nie wiadomo, jakie zbrodnie popełniają, a robią wszystko możliwe i mówią, byle nie ponosić kary.
Sokrates: No, i przyznają się, Eutyfronie, do zbrodni, ale mimo tego przyznania powiadają, że nie powinni ponosić kary.
Eutyfron: O, co to, to nigdy.
Sokrates: Jednak wszystkiego możliwego przecież nie robią i nie mówią. Bo tego chyba nie śmie nikt powiedzieć ani się o to kłócić, żeby skoro popełnia zbrodnię, nie powinien był kary ponosić, tylko chyba mówią, że nie popełniają zbrodni. Nie tak?
Eutyfron: Prawdę mówisz.
Sokrates: Więc może nie o tamto się kłócą, że zbrodniarz nie powinien kary ponosić, tylko pewnie o to się spierają, kto jest zbrodniarzem, bo co zrobił i kiedy.
Eutyfron: Prawdę mówisz.
Sokrates: Nieprawdaż, zupełnie to samo trafia się i bogom, kiedy się kłócą o to, co sprawiedliwe i niesprawiedliwe, jak ty mówisz: jedni przyznają, że jeden drugiego krzywdzi, a drudzy nie przyznają. Bo przecież tego, mężu osobliwy, nikt ani z bogów, ani z ludzi nie śmie twierdzić, żeby zbrodniarz naprawdę nie powinien był ponosić kary.
Eutyfron: Tak, niby to słusznie mówisz, Sokratesie, tak na ogół biorąc.
Sokrates: I tak o każdy chyba, Eutyfronie, o każdy czyn kłócą się ci, którzy się kłócą, i ludzie, i bogowie, jeżeli tylko się kłócą bogowie. Poróżniwszy się o jakiś postępek, jedni powiadają, że został słusznie dokonany, a drudzy, że niesłusznie. Czy nie tak?
Eutyfron: Oczywiście.
X. Sokrates: Otóż proszę cię, kochany Eutyfronie, pouczże i mnie, abym był mądrzejszy, jakie ty masz świadectwo, że wszyscy bogowie uważają, że niesłusznie umarł tamten, co to był w służbie, a został zabójcą i skrępowany na rozkaz pana tego nieboszczyka umarł z więzów prędzej, zanim się ten, co go związać kazał, dowiedział od radców wyznaniowych, co z nim począć, i że za coś takiego godzi się, żeby syn nastawał na ojca i wnosił na niego skargę o zabójstwo. Wiesz, to mi spróbuj nieco jaśniej wykazać, że stanowczo wszyscy bogowie uważają ten czyn za poprawny. Jeżeli mi to wykażesz, to ja chwalić twojej mądrości nigdy nie przestanę.
Eutyfron: No, Sokratesie, to może nie jest taka łatwa rzecz, chociaż ja bym ci to mógł bardzo łatwo wykazać.
Sokrates: Ja rozumiem. Ty uważasz, że ja jestem mniej pojętny niż sędziowie. Przecież im wykażesz, oczywiście, że to zbrodnia i wszyscy bogowie nienawidzą czegoś podobnego.
Eutyfron: Bardzo jasno, Sokratesie. Byleby tylko słuchali, jak będę mówił.
XI. Sokrates: Z pewnością będą słuchali, bylebyś tylko dobrze mówił. Ale oto, kiedyś mówił, wpadło mi na myśl i tak sobie sam rozważam: choćby mnie nie wiem jak Eutyfron uczył, że wszyscy bogowie uważają taką śmierć za niesprawiedliwą, to czego żem się ja więcej nauczył od Eutyfrona o tym, co to jest to, co zbożne, i to, co bezbożne? Bo niemiły bogom taki czyn, no, zdaje się, mógłby być. Ależ bo przed chwilą widzieliśmy, że się to nie tą cechą określa to, co zbożne, i to, co nie. Pokazało się, że to, co niemiłe bogom, bywa im też i miłe. Tak, że ja ci to już daruję, Eutyfronie, i jak chcesz, to niech sobie to wszyscy bogowie uważają za niesprawiedliwe i wszyscy nienawidzą. Ale może byśmy teraz to w naszych rozważaniach poprawili, że to, czego wszyscy bogowie nienawidzą, to jest bezbożne, a co lubią, to zbożne. A to, co jedni lubią, a drudzy tego nie znoszą, to ani jednym nie jest, ani drugim, albo też jednym i drugim równocześnie? Może tak wolisz, żebyśmy sobie teraz określili to, co zbożne i co bezbożne?
Eutyfron: A cóż nam przeszkadza, Sokratesie?
Sokrates: No, mnie nic, Eutyfronie; ale ty swego patrzaj, czy przy takim założeniu w ten sposób mnie łatwiej nauczysz tego, coś przyrzekł.
Eutyfron: Nie, ja bym powiedział, że zbożne jest to, co wszyscy bogowie lubią, a przeciwieństwo, czyli to, czego wszyscy bogowie nienawidzą, to bezbożne.
Sokrates: Nieprawdaż, trzeba znowu i to wziąć pod uwagę, Eutyfronie, czy to dobrze powiedziane; czy też dać pokój i tak: niech jeden z nas od drugiego bierze i od innych; jak tylko ktoś powie, że coś tak jest, to zaraz się zgodzić, czy też rozważyć: co właściwie mówi ten, który mówi?
Eutyfron: Rozważyć. Ale mnie się jednak zdaje, że to teraz dobrze powiedziane.
XII. Sokrates: Zaraz, kochanku, będziemy to lepiej wiedzieli. Pomyśl no nad czymś takim: czy bogowie lubią to, co zbożne, dlatego że ono jest zbożne, czy też ono jest dlatego zbożne, że je bogowie lubią?
Eutyfron: Ja nie wiem, co ty mówisz, Sokratesie.
Sokrates: Więc ja spróbuję się jaśniej wyrazić. Nazywamy coś noszonym i noszącym, i wiezionym i wiozącym, i widzianym i widzącym? I we wszystkich tego rodzaju rzeczach różnicę widzisz i rozumiesz, na czym ona polega?
Eutyfron: Mnie się zdaje, że rozumiem.
Sokrates: Nieprawdaż; i kochane coś
Uwagi (0)