Nędza filozofii - Karol Marks (czytelnia online za darmo .TXT) 📖
Wydana w 1847 Nędza filozofii stanowi krytykę poglądów ekonomicznych i filozoficznych francuskiego anarchisty Pierre'a Proudhona wyrażonych w książce System sprzeczności ekonomicznych, czyli filozofia nędzy. Rzeczowo, a przy tym uszczypliwie analizując argumenty Proudhona, Marks przedstawia podstawy własnych teorii, które później rozwinął w Kapitale.
W niniejszym wydaniu razem z Nędzą filozofii zamieszczono kilka innych tekstów Marksa. Pierwszy z nich to mowa O wolnym handlu, wygłoszona w Towarzystwie Demokratycznym w Brukseli w związku ze zniesieniem w Anglii ceł na zboże. Przystępne omówienie podstaw ekonomii politycznej, jakim jest Praca najemna i kapitał, powstało na podstawie wykładów Marksa w Niemieckim Towarzystwie Robotniczym i ukazywało się drukiem w kolejnych numerach „Neue Rheinische Zeitung” do czasu zamknięcia tej gazety przez władze. Tekst zatytułowany Proudhon zawiera ocenę dorobku tego autora, dokonaną po jego śmierci na prośbę redakcji jednego z lewicowych pism.
- Autor: Karol Marks
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Nędza filozofii - Karol Marks (czytelnia online za darmo .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Karol Marks
Renta, tak jak ją pojmuje Ricardo, jest to patriarchalne rolnictwo przekształcone w przemysł handlowy, przemysłowy kapitał zastosowany do ziemi, burżuazja miejska przeniesiona na wieś. Renta zamiast wiązać człowieka z naturą połączyła eksploatację ziemi z konkurencją. Własność ziemska, raz ustanowiona jako renta, jest rezultatem konkurencji, ponieważ odtąd zależy od ceny rynkowej produktów rolnych. Jako renta własność ziemska staje się własnością ruchomą i przedmiotem handlu. Renta staje się możliwa dopiero od chwili, kiedy rozwój przemysłu miejskiego i powstała z niego organizacja społeczna zmuszają właściciela ziemskiego, by dążył tylko do zysku z handlu, do dochodu pieniężnego ze swoich produktów rolnych i widział w swej własności ziemskiej tylko maszynę do robienia pieniędzy. Renta tak doskonale odłączyła właściciela ziemskiego od gruntu, od natury, że nie ma on nawet potrzeby znać swych majątków, jak to widzimy w Anglii. Co się tyczy farmera, kapitalisty i robotnika wiejskiego, to nie więcej są oni przywiązani do ziemi, którą uprawiają, jak przedsiębiorca i robotnik fabryczny do bawełny lub wełny, którą przerabia; czują przywiązanie tylko do ceny swego wytworu, do dochodu pieniężnego. Stąd biorą się jeremiady128 reakcyjnych partii, które wszystkimi siłami pragną powrotu feudalizmu, dobrych patriarchalnych czasów, prostoty obyczajów i wielkich cnót naszych przodków. Poddanie ziemi pod prawa, które rządzą innymi gałęziami przemysłu, jest i będzie zawsze przedmiotem wielkich żalów ze strony zainteresowanych. Można więc powiedzieć, że renta stała się tym motorem, który pchnął idyllę na drogę historycznego ruchu.
Ricardo, przyjąwszy burżuazyjną produkcję jako konieczną dla ustanowienia renty, tym niemniej stosuje rentę do własności ziemskiej wszystkich epok i wszystkich krajów. Są to błędy wspólne wszystkim ekonomistom, którzy przedstawiają stosunki produkcji burżuazyjnej jako wieczne kategorie.
Od opatrznościowego celu renty, którym jest dla p. Proudhona przekształcenie się poddanego w odpowiedzialnego robotnika, przechodzi on do podziału renty według zasady równości.
Renta, jak widzieliśmy, powstaje wskutek jednakowej ceny produktów z gruntów niejednakowej urodzajności, w ten sposób, że jeden hektolitr zboża, którego koszt wyniósł 10 franków, sprzedaje się za 20 franków, jeżeli koszty produkcji na gruncie niższego gatunku wynoszą 20 franków.
O ile potrzeba zmusza do kupowania wszystkich produktów rolnych dostarczanych na rynek, o tyle cena rynkowa określa się według kosztów produkcji najdroższych produktów. To zrównanie ceny, wypływające z konkurencji, a nie z różnicy urodzajności gruntów, daje dla właściciela najlepszego gruntu rentę 10 franków od każdego hektolitra, jaki sprzeda jego farmer.
Przypuśćmy na chwilę, że cena zboża określa się przez czas roboczy potrzebny do jego wyprodukowania, a natychmiast hektolitr zboża otrzymany z najlepszego gruntu sprzedawać się będzie po 10 franków, podczas gdy hektolitr zboża otrzymanego z gorszego gruntu sprzedawać się będzie po 20 franków. Przyjąwszy to, będziemy mieli średnią cenę rynkową 15 franków, podczas kiedy według prawa konkurencji cena wynosi 20 franków. Gdyby średnia cena wynosiła 15 franków, nie byłoby żadnego podziału, ani na zasadzie równości, ani innego, ponieważ nie byłoby renty. Renta istnieje tylko przez to, że hektolitr zboża, który kosztuje wytwórcę 10 franków, sprzedaje się za 20 franków. P. Proudhon zakłada równość ceny rynkowej przy nierównych kosztach produkcji, aby dojść do równościowego podziału produktu nierówności.
Pojmujemy dlaczego tacy ekonomiści jak Mill, Cherbulliez, Hilditsch i inni żądali, aby renta była przekazywana państwu w celu zniesienia podatków. Było to jawne wyrażenie nienawiści, jaką czuje kapitalista przemysłowy do właściciela ziemskiego, który wydaje mu się kimś bezużytecznym, zbędnym w całości produkcji burżuazyjnej.
Ale kazać sobie płacić za hektolitr zboża po 20 franków, aby potem urządzać ogólne dzielenie 10 franków pobranych za dużo od spożywców, to rzeczywiście wystarcza, aby geniusz społeczny poszedł melancholijnie zygzakiem i rozbił sobie głowę o jakiś załom.
Pod piórem p. Proudhona renta staje się „olbrzymim katastrem sporządzanym przez właścicieli i farmerów z przeciwnych punktów widzenia... w celu wyższym, którego ostatecznym rezultatem powinno być zrównanie władania ziemią między uprawiającymi ziemię a przemysłowcami”.
Aby jakikolwiek kataster utworzony przez rentę miał wartość praktyczną, trzeba do tego warunków dzisiejszego społeczeństwa.
Wykazaliśmy, że czynsz dzierżawny, który farmer płaci właścicielowi, wyraża dość ściśle rentę tylko w krajach najbardziej rozwiniętych pod względem przemysłu i handlu. Przy tym ten czynsz zawiera w sobie często jeszcze i procent, płacony właścicielowi od kapitału włożonego w ziemię. Położenie gruntu, sąsiedztwo miast i wiele innych okoliczności wpływa na czynsz dzierżawny i zmienia rentę. Te powody wystarczyłyby, aby dowieść niedokładności katastru opartego na rencie.
Z drugiej strony, renta nie mogłaby służyć za stałą wskazówkę stopnia wydajności gruntu, ponieważ nowoczesne zastosowanie chemii coraz to zmienia naturę gruntu, a wiadomości geologiczne zaczynają właśnie w naszych czasach zmieniać dawny sposób oceniania względnej urodzajności; dopiero od mniej więcej dwudziestu lat zaczęto uprawiać rozległe grunty wschodnich hrabstw Anglii, grunty dotąd nieuprawne z powodu nieumiejętności właściwego oszacowania stosunku czarnoziemu i składu podglebia.
Tak więc historia nie tylko że nie daje nam w rencie gotowego już katastru, lecz zmienia całkowicie i wywraca katastry już utworzone.
Na koniec urodzajność nie jest przymiotem tak naturalnym, jakby się to mogło zdawać; wiąże się ona ściśle z danymi stosunkami społecznymi. Jakaś ziemia może być bardzo urodzajna dla zboża, a jednak cena rynkowa może zmusić rolnika do przekształcenia jej w sztuczną łąkę i uczynienia jej przez to nieurodzajną.
P. Proudhon wymyślił swój kataster, który nie wart jest nawet zwyczajnego katastru, po to jedynie, aby ucieleśnić wyrównujący, opatrznościowy cel renty.
„Renta — ciągnie dalej p. Proudhon — jest procentem od kapitału, który nigdy nie ginie, od ziemi. A ponieważ ten kapitał, co się tyczy materii, nie może ulegać powiększeniu, a tylko nieograniczonemu ulepszaniu co do używania go, zdarza się więc, że podczas kiedy procent, czyli zysk z wypożyczania (mutuum) skutkiem obfitości kapitałów dąży do ciągłego zmniejszania się, renta dąży do ciągłego wzrostu skutkiem udoskonalenia przemysłu, które pociąga za sobą ulepszenie uprawy ziemi... Taka jest w swojej istocie renta” (t. II, str. 265).
Tym razem p. Proudhon widzi w rencie wszystkie własności procentu, tylko że ten procent pochodzi od kapitału szczególnej natury. Ten kapitał to ziemia, kapitał wieczny „nie może ulegać powiększeniu, a tylko nieograniczonemu ulepszaniu co do używania go”. W rozwoju cywilizacji procent ciągle dąży do spadku, podczas gdy renta ciągle dąży do podniesienia się. Procent spada z powodu obfitości kapitałów; renta wzrasta wraz z nowymi ulepszeniami w przemyśle, pociągającymi za sobą coraz lepsze metody uprawy ziemi.
Takie jest w swej istocie mniemanie p. Proudhona.
Zbadajmy najpierw, do jakiego stopnia słuszne jest twierdzenie, że renta jest procentem od kapitału.
Dla właściciela ziemskiego renta przedstawia procent od kapitału, który dał za ziemię, albo który by wziął przy jej sprzedaży. Ale kupując lub sprzedając ziemię, sprzedaje lub kupuje tylko rentę. Cena, którą daje, aby nabyć rentę, regulowana jest ogólną stopą procentową i nie ma nic wspólnego z naturą samej renty. Procent od kapitałów ulokowanych w gruntach jest na ogół niższy niż procent od kapitałów ulokowanych w przemyśle lub handlu. Zatem dla kogoś, kto nie odróżnia procentu, który ziemia przynosi właścicielowi, od samej renty, procent od kapitału ulokowanego w ziemi zmniejsza się jeszcze bardziej niż procent od innych kapitałów. Ale tu nie chodzi o cenę kupna lub sprzedaży renty, nie o wartość rynkową renty, rentę skapitalizowaną, chodzi tu o samą rentę.
Czynsz dzierżawny, jaki płaci farmer, może zawierać w sobie oprócz właściwej renty jeszcze procent od kapitału włożonego w ziemię. Wtedy właściciel otrzymuje tę część czynszu nie jako właściciel, ale jako kapitalista; nie jest to jednakże renta właściwa, o jakiej mamy mówić.
Dopóki ziemia nie jest eksploatowana jako środek produkcji, dopóty nie jest kapitałem. Ziemię-kapitał można powiększać jak wszystkie inne środki produkcji. Nie dodaje się do niej materii — używając języka p. Proudhona — ale pomnaża się ziemie, które służą jako środki produkcji. Trzeba tylko w grunty już przekształcone w środek produkcji robić nowe wkłady, a powiększy się ziemia-kapitał, choć nie dodamy materii, czyli obszaru ziemi. Ziemia-materia p. Proudhona jest to ziemia w jej granicach. Co do wiecznej trwałości, jaką przypisuje ziemi, to nie mamy nic przeciwko temu, aby miała ona tę właściwość jako materia. Ale ziemia-kapitał nie jest bardziej wieczna niż jakikolwiek inny kapitał.
Złoto i srebro, które dają procent, są tak samo trwałe i wieczne jak ziemia. Jeśli cena złota i srebra spada, podczas kiedy cena ziemi się wzrasta, nie pochodzi to bez wątpienia z jej mniej lub więcej wiecznej natury.
Ziemia-kapitał jest kapitałem stałym, ale kapitał stały zużywa się równie dobrze jak kapitały obrotowe. Ulepszenia gruntu wymagają ponawiania i podtrzymywania; trwają tylko pewien czas i to jest wspólne wszystkim innym ulepszeniom, jakimi się posługujemy przy przemianie materii w środek produkcji. Gdyby ziemia-kapitał była wieczna, niektóre ziemie wyglądałyby inaczej niż dzisiaj i oglądalibyśmy rzymską Kampanię, Sycylię, Palestynę w całym blasku ich dawnego kwitnącego stanu.
Bywają przypadki, kiedy ziemia-kapitał mogłaby zniknąć nawet wtedy, kiedy ulepszenia gruntu pozostają.
Po pierwsze, zdarza się to za każdym razem, kiedy właściwa renta ginie wskutek konkurencji nowych urodzajniejszych gruntów; po drugie, ulepszenia, które mogły być cenne w pewnej epoce, tracą na wartości z chwilą, kiedy się rozpowszechniły przez rozwój agronomii.
Przedstawicielem ziemi-kapitału nie jest właściciel ziemski, ale farmer. Dochód, który ziemia daje jako kapitał, jest to procent i zysk przemysłowy, a nie renta. Są ziemie, które przynoszą procent i zysk, a wcale nie przynoszą renty.
W rezultacie ziemia, o ile daje procent, jest ziemią-kapitałem, a jako ziemia-kapitał nie daje renty, nie ustanawia własności gruntowej. Renta wynika ze stosunków społecznych, w których odbywa się eksploatacja ziemi. Nie może być ona rezultatem mniej lub więcej stałej, mniej lub więcej trwałej natury ziemi. Renta pochodzi ze stosunków społecznych, a nie z gruntu.
Według p. Proudhona „ulepszanie uprawy ziemi” — skutek „udoskonaleń przemysłu” — jest przyczyną ciągłego wzrostu renty. Przeciwnie, ulepszanie to sprowadza jej okresowe spadki.
Na czym polega w ogóle każde ulepszenie, czy to w rolnictwie, czy to w przemyśle? Na tym, że nakładem tej samej ilości pracy produkuje się więcej lub że produkuje się tyle samo albo nawet więcej nakładem mniejszej ilości pracy. Dzięki ulepszeniom farmer nie potrzebuje używać większej ilości pracy, by otrzymać stosunkowo mniejszą ilość produktu. Nie potrzebuje uciekać się do gruntów niższego gatunku, a wkłady robione stopniowo w tę ziemię pozostają jednakowo produkcyjne. Zatem te ulepszenia zamiast przyczyniać się do ciągłego podnoszenia się renty — jak to utrzymuje p. Proudhon — przeciwnie, są czasowymi przeszkodami, które nie pozwalają jej rosnąć.
Angielscy właściciele ziemscy XVII wieku tak dobrze rozumieli tę prawdę, że sprzeciwiali się postępowi rolnictwa, obawiając się zmniejszenia swych dochodów (Patrz Petty129, angielski ekonomista z czasów Karola II).
V. Strajki i koalicje robotnicze„Żadna podwyżka płac roboczych nie może mieć innego skutku jak tylko wzrost ceny zboża, wina itd., czyli w konsekwencji drożyznę. Czym jest bowiem płaca robocza? Jest to koszt produkcji zboża itd., jest to całkowita cena każdej rzeczy. Idźmy jeszcze dalej. Płaca jest to stosunek elementów, z których składa się bogactwo i które są codziennie reprodukcyjnie spożywane przez masę robotniczą. Otóż podwoić płacę roboczą... znaczy to dać każdemu producentowi część większą od jego produktu, co jest samo w sobie sprzecznością; jeżeli podwyżka ma miejsce tylko w małej części przemysłu, to wywoła ogólny zamęt w wymianie, jednym słowem drożyznę...
Utrzymuję, że jest niemożliwe, aby strajki z następującą po nich podwyżką płacy roboczej nie wywołały ogólnej zwyżki cen; to jest tak pewne jak dwa razy dwa jest cztery” (Proudhon, t. I, str. 110 i 111).
Przeczymy wszystkim tym zapewnieniom z wyjątkiem tego, że dwa razy dwa jest cztery.
Przede wszystkim nie ma ogólnej zwyżki cen. Jeżeli cena wszystkich rzeczy podwaja się jednocześnie z płacą roboczą, to nie ma żadnej zmiany cen, jest tylko zmiana wyrażeń.
Następnie, ogólna podwyżka płacy roboczej nie może doprowadzić do mniej lub więcej ogólnego podrożenia towarów. Istotnie, gdyby wszystkie gałęzie przemysłu używały tej samej liczby robotników w stosunku do kapitału stałego lub narzędzi, jakimi się posługują, to ogólna podwyżka płacy doprowadziłaby do ogólnego spadku zysków i cena bieżąca towarów nie uległaby żadnej zmianie.
Ale ponieważ stosunek pracy ręcznej do stałego kapitału nie jest jednakowy w rozmaitych gałęziach przemysłu, więc wszystkie te gałęzie przemysłu, które używają stosunkowo większego kapitału stałego, a mniej robotników, będą prędzej czy później zmuszone obniżyć cenę swoich towarów. W przeciwnym wypadku, kiedy cena ich towarów nie spadnie, ich zysk podniesie się ponad przeciętną skalę zysków. Maszyny nie pobierają płacy. Zatem powszechna podwyżka płac mniej dotknie te gałęzie przemysłu, które używają w porównaniu z innymi więcej maszyn niż robotników. Ale ponieważ konkurencja zawsze dąży do zrównania poziomu zysków, zatem zyski, które wznoszą się ponad średni poziom, mogą być tylko przejściowe. Mimo więc pewnych wahań ogólna podwyżka płac sprowadzi nie ogólne podrożenie — jak utrzymuje p. Proudhon — ale częściową zniżkę, tj. obniżenie ceny bieżącej tych towarów, które wytwarza się głównie za pomocą maszyn.
Zwyżka i zniżka zysku i płacy roboczej wyrażają tylko stosunek, w jakim kapitaliści i robotnicy uczestniczą w produkcie dnia roboczego, nie wpływają w większości przypadków na cenę produktu. A to, że „strajki z następującą po nich podwyżką płacy wywołują ogólną zwyżkę cen, a nawet drożyznę” — są to idee, które mogą się
Uwagi (0)