Menon - Platon (czytelnia internetowa darmowa txt) 📖
Sokrates i tesalski arystokrata Menon rozmawiają na temat cnoty (areté), inaczej mówiąc dzielności, doskonałości, obejmującej zalety właściwe najlepszym ludziom. Dodatkowymi uczestnikami dialogu są jeden ze służących Menona oraz Anytos, jeden z późniejszych oskarżycieli Sokratesa.
Na początku dwaj główni rozmówcy rozważają podstawową kwestię: „Czym jest cnota i czy można się jej nauczyć?”. Natrafiają przy tym na kłopot zwany obecnie paradoksem Menona. Wydaje się, że nie ma sensu szukać wiedzy. Gdyż albo człowiek szuka tego, co zna, wówczas przecież nie będzie tego szukał, albo tego, czego nie zna, a wtedy nie wie, czego ma szukać.
W odpowiedzi na ten problem Sokrates usiłuje eksperymentalnie dowieść, że dysponujemy wiedzą wrodzoną, jej poznawanie jest przypominaniem sobie tego, co nieśmiertelna dusza człowieka poznała przed narodzinami. W dialogu pojawia się w związku z tym interesująco, krok po kroku ukazane rozwiązywanie problemu geometrycznego: znalezienia boku kwadratu, który miałby pole dwukrotnie większe od pola kwadratu o boku dwóch stóp.
- Autor: Platon
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Menon - Platon (czytelnia internetowa darmowa txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Platon
Menon: Tak.
IV. Sokrates: Tak samo ma się rzecz i z różnymi rodzajami dzielności; chociaż ich jest wiele i są różnorodne, mają wszystkie jakąś jedną postać, przez którą są zaletami. Pięknie by więc było, żeby zapytany przyjrzał się temu i wyjaśnił pytającemu, czym właśnie jest dzielność. Czy też nie rozumiesz, co mam na myśli?
Menon: Zdaje mi się, że rozumiem, ale tego, o co mnie pytasz, nie mam pod ręką tak, jak bym tego pragnął.
Sokrates: A czy ty, Menonie, tylko o dzielności masz takie zdanie, że inna przysługuje mężczyźnie, inna kobiecie i tym tam innym, czy też i o zdrowiu, i o wielkości, i o sile myślisz sobie tak samo? Czy inne ci się wydaje zdrowie mężczyzny, a inne kobiety? Czy też wszędzie jest ta sama postać, gdzie tylko jest zdrowie, czy to w mężczyźnie, czy w czymkolwiek innym?
Menon: Wydaje mi się, że zdrowie mężczyzny i zdrowie kobiety to jedno i to samo.
Sokrates: Nieprawdaż, i wielkość, i siła tak samo? Jeśliby silna była kobieta, to tą samą postacią i tą samą siłą będzie silna? „Tą samą” to znaczy w moim rozumieniu, że siła niczym się nie różni ze względu na istotę siły, niezależnie od tego, czy w mężczyźnie wystąpi, czy w kobiecie; czy też wydaje ci się, że się czymś różni?
Menon: Mnie się nie wydaje.
Sokrates: A dzielność będzie się czymś różniła ze względu na istotę dzielności, zależnie od tego, czy wystąpi w dziecku, czy w starcu, w kobiecie czy mężczyźnie?
Menon: Mnie się jakoś wydaje, Sokratesie, że to wcale nie jest podobne do tych innych rzeczy.
Sokrates: Cóż więc? Czy nie powiedziałeś, że dzielnością mężczyzny jest dobrze państwem rządzić, a kobiety — domem?
Menon: Powiedziałem.
Sokrates: A czy jest rzeczą możliwą rządzić dobrze państwem czy domem albo czymkolwiek innym inaczej, niż rządząc roztropnie i sprawiedliwie?
Menon: Nie można.
Sokrates: Nieprawdaż, gdyby się ludzie rządzili sprawiedliwie i roztropnie, toby się rządzili sprawiedliwością i roztropnością?
Menon: Koniecznie.
Sokrates: Bo jednego i tego samego przecież potrzebują oboje, jeżeli mają być dobrymi: zarówno kobieta, jak i mężczyzna.
Menon: Zdaje się.
Sokrates: Cóż więc? I chłopiec, i starzec, jeśliby byli nieopanowani i niesprawiedliwi, mogliby być w jakikolwiek sposób dobrzy?
Menon: Przecież nie.
Sokrates: A tylko jeśli będą roztropni i sprawiedliwi?
Menon: Tak.
Sokrates: A zatem wszyscy ludzie w ten sam sposób stają się dobrymi; tego samego bowiem dostępując, stają się tacy?
Menon: Zdaje się.
Sokrates: Przecieżby nie mogli być dobrymi w ten sposób, gdyby dzielność nie polegała na jednym i tym samym.
Menon: Przecież nie.
V. Sokrates: Skoro więc dzielność każdej jednostki jest jedna i ta sama, spróbuj powiedzieć i przypomnieć, za co ją uważa Gorgiasz, a ty razem z nim.
Menon: A cóż innego jak nie to: być zdolnym do rządzenia ludźmi, jeżeli szukasz czegoś jednego we wszystkim.
Sokrates: Szukam przecież. A czy i u dziecka dzielność na tym samym będzie polegała, Menonie, i u sługi, żeby być zdolnym do rządzenia panem?
Menon: Nie bardzo mi się tak wydaje, Sokratesie.
Sokrates: Nie wypada przecież, przyjacielu; a jeszcze i na to popatrz. Powiadasz: być zdolnym do panowania. A czy nie dodamy w tym miejscu słówka „sprawiedliwie”, a „niesprawiedliwie” to nie?
Menon: Ja mam wrażenie; sprawiedliwość przecież, Sokratesie, to dzielność.
Sokrates: Czy to jest dzielność, Menonie, czy pewna dzielność?
Menon: Jak ty to mówisz?
Sokrates: Podobnie jak o czymkolwiek innym. Tak na przykład, jeśli chcesz, o okrągłości powiedziałbym, że jest pewnym kształtem, a nie tak po prostu, że to jest kształt. A dlatego tak właśnie bym powiedział, że istnieją także inne kształty.
Menon: Słusznie byś powiedział. Przecież i ja mówię, że istnieje nie tylko sprawiedliwość, ale inne dzielności też.
Sokrates: Jakież to? Powiedz! Tak, jak ja bym tobie inne kształty wymienił, gdybyś chciał, tak i ty mi wymień inne dzielności.
Menon: Zatem wydaje mi się, że dzielnością jest męstwo i panowanie nad sobą, i mądrość, i szlachetność, i inne są rozmaite.
Sokrates: Znowu ta sama bieda, Menonie. Znowuśmy dużo dzielności znaleźli, a szukaliśmy jednej; trochę inaczej niż przed chwilą. A tej jednej, która w nich wszystkich tkwi, nie możemy znaleźć.
VI. Menon: Bo jakoś nie mogę, Sokratesie, tak jak ty szukasz, jednej dzielności uchwycić we wszystkich, jak się robiło w tamtych innych przykładach.
Sokrates: Nic dziwnego; ale ja się będę starał, jeżeli potrafię, żebyśmy do tego jakoś podeszli. Rozumiesz przecież chyba, że tak samo rzecz się ma ze wszystkim; jeżeliby cię ktoś znowu zapytał o to, co ja przed chwilą mówiłem, czym jest kształt, Menonie, i ty byś mu odpowiedział, że to okrągłość, a on by cię zapytał o to, co ja, czy okrągłość jest kształtem, czy też pewnym kształtem, powiedziałbyś mu przecież z pewnością, że pewnym kształtem.
Menon: Tak jest.
Sokrates: Nieprawdaż, dlatego że istnieją i inne kształty?
Menon: Tak.
Sokrates: A gdyby cię w dodatku pytał, jakie kształty, tobyś powiedział?
Menon: Powiedziałbym.
Sokrates: I znowu, gdyby ktoś ciebie o barwę tak samo zapytywał, czym jest, a ty byś mówił, że to biel, a potem by pytający podchwycił: czy biel jest barwą, czy pewną barwą? — powiedziałbyś z pewnością, że pewną barwą, dlatego że bywają i inne barwy?
Menon: Tak bym powiedział.
Sokrates: A gdyby ci kazał wymieniać inne barwy, wymieniłbyś też inne, które nie mniej są barwami niż biel.
Menon: Tak jest.
Sokrates: Gdyby więc on tak, jak ja, szedł śladem tej myśli i powiedziałby: wciąż dochodzimy do jakiejś wielości, ale ja tak nie chcę, tylko, skoro tę wielość jakimś jednym imieniem nazywasz i każdy jej składnik nazywasz kształtem, choć są w nich i takie same, i przeciwne sobie, to powiedz, czym jest to coś, co obejmuje sobą i okrągłość, i płaskość, co ty nazywasz wyrazem „kształt” i mówisz, że okrągłość jest kształtem równie dobrze jak płaskość. Czy nie tak mówisz?
Menon: Tak jest.
Sokrates: Zatem gdybyś tak twierdził, wtedy ani o okrągłości nie mówisz, że jest albo okrągłością, albo płaskością, ani o płaskości nie mówisz, że jest albo płaskością, albo okrągłością?
Menon: Nie mówię przecież, Sokratesie.
Sokrates: Ale że kształtem jest, to mówisz równie dobrze o okrągłości, jak i o płaskości, i nie mówisz tego bardziej o jednym niż o drugim.
Menon: Prawdę mówisz.
VII. Sokrates: Więc czym jest to, co ma tę nazwę „kształt”, spróbuj powiedzieć! Więc gdybyś komuś, kto tak pyta albo o kształt, albo o barwę powiedział: Ależ, człowiecze, ja całkiem nie rozumiem, czego ty chcesz, ani nie wiem, o co chodzi — z pewnością by się zdziwił i powiedział: Nie rozumiesz, że ja szukam tego, co w tych wszystkich rzeczach jest jednym i tym samym. A czy i w tych rzeczach nie potrafiłbyś powiedzieć, Menonie, gdyby cię ktoś zapytał: Co właściwie jest w okrągłości i w płaskości, i w innych takich rzeczach, które kształtami nazywasz, co jest jednym i tym samym w nich wszystkich? Spróbuj to powiedzieć, abyś się przećwiczył do odpowiedzi w sprawie dzielności.
Menon: Nie, ty, Sokratesie, powiedz.
Sokrates: Chcesz, żebym to dla ciebie zrobił?
Menon: Bardzo.
Sokrates: A za to i ty mnie potem zechcesz powiedzieć coś o dzielności?
Menon: Owszem.
Sokrates: To trzeba się starać; warto przecież.
Menon: Tak jest.
Sokrates: A więc spróbujmy wytłumaczyć ci, co to jest kształt. Więc zobacz, czy przyjmiesz, że kształt jest tym oto: niech nam kształt będzie właśnie tym, co jedyne spośród wszystkiego, co istnieje, zawsze towarzyszy barwie. Wystarczy ci to? Czy chcesz jakoś inaczej? Ja bym był zadowolony, gdybyś mi chociażby tak określił dzielność.
Menon: Ależ to naiwne, Sokratesie.
Sokrates: Jak mówisz?
Menon: Że tam kształt jest, ty mówisz, czymś takim, co zawsze towarzyszy barwie — niech ci będzie. Ale gdyby ktoś powiedział, że nie wie, co to barwa, to co byś myślał o swojej odpowiedzi?
VIII. Sokrates: Że jest prawdziwa. Gdyby pytający był kimś spośród mędrców, którzy lubią dyskusje i spory, tobym dodał: ja powiedziałem swoje, a jeżeli nie mam słuszności, to twoja rzecz zabrać głos i zbijać. Ale jeżeliby się chciało rozmawiać po przyjacielsku, tak jak ja z tobą teraz, toby trzeba jakoś łagodniej odpowiadać; raczej tak, jak w zwyczajnej rozmowie. A charakter zwyczajnej rozmowy może na tym polega, żeby nie tylko dawać odpowiedzi prawdziwe, ale opierać się na tym, co zgodzi się przyjąć, jako rzecz znaną, uczestnik rozmowy. I ja tobie spróbuję tak odpowiedzieć. Powiedz mi: nazywasz coś końcem? Ja mam na myśli coś takiego jak kres, ostatek. Wszystko to uważam za jedno i to samo. Może by się z nami różnił Prodikos12, ale ty z pewnością mówisz o niejednym, że się skończyło i ma kres. Ja właśnie to chcę powiedzieć, nic osobliwego.
Menon: Owszem, mówię i zdaje mi się, że rozumiem, co masz na myśli.
Sokrates: No cóż? Płaszczyzną nazywasz coś, a coś innego znowu bryłą, jak to te, w geometrii?
Menon: Nazywam.
Sokrates: A może jeszcze i przez to zrozumiesz, co ja nazywam kształtem. O każdym kształcie to mówię: dokąd bryła sięga, to jest kształt; wszystko to razem zbierając, powiedziałbym, że kształt to jest granica bryły.
IX. Menon: A barwą co nazywasz, Sokratesie?
Sokrates: Ty urwis jesteś, Menonie. Starszego człowieka fatygujesz, żeby ci odpowiedzi dawał, a sam nie chcesz sobie przypomnieć i powiedzieć, co Gorgiasz nazywa dzielnością.
Menon: Jak mi to powiesz, Sokratesie, to ja ci powiem tamto.
Sokrates: Gdyby komuś nawet oczy zawiązać, poznałby, kiedy rozmawiasz, żeś piękny i że się w tobie kochają.
Menon: Jak to?
Sokrates: Bo nic, tylko rozkazujesz w rozmowie — to pieszczochy tak robią, w tyranów się bawią, póki im wdzięki służą. A tyś z pewnością mnie przejrzał na wskroś, że mam słabość do ludzi pięknych. Zrobię ci tę przyjemność i będę ci odpowiadał.
Menon: No to zrób mi tę przyjemność.
Sokrates: Jeżeli chcesz, to ci będę odpowiadał według Gorgiasza, tak, abyś mógł jak najlepiej nadążyć.
Menon: Chcę, jakżeby nie?
Sokrates: Nieprawdaż, mówicie o jakichś tam emanacjach, które rzeczy wysyłają, według Empedoklesa13?
Menon: O tak.
Sokrates: I o otworach, przez które i w które te emanacje idą?
Menon: Tak jest.
Sokrates: Nieprawdaż i widzeniem coś nazywasz?
Menon: Nazywam.
Sokrates: Z tych słów się domyśl, co ja mam na myśli, powiedział Pindar14. Albowiem barwa — to emanacja kształtów, współmierna wzrokowi i spostrzegalna.
Menon: Ach, Sokratesie, mam wrażenie, żeś znakomicie sformułował tę odpowiedź.
Sokrates: A może to i naiwnie powiedziane. Ale równocześnie, sądzę, rozumiesz i to, że mógłbyś na tej podstawie powiedzieć i głos czym jest, i woń, i wiele innych rzeczy tego rodzaju.
Menon: Oczywiście.
Sokrates: Uroczyście brzmi ta odpowiedź, Menonie, i dlatego podoba ci się więcej niż tamta, dotycząca kształtu.
Menon: Mnie bardzo.
Sokrates: Tylko nie ma sposobu, synu Aleksidemosa, żebym ja w to uwierzył; tamta poprzednia jednak lepsza. Myślę zaś, że i ty nie będziesz innego zdania, chyba że, jakeś wczoraj mówił, musisz odejść przed nabożeństwami, ale gdybyś tak został, gotóweś zostać wtajemniczony.
Menon: Ja bym chętnie został, Sokratesie, gdybyś mi wiele takich rzeczy powiedział.
X. Sokrates: Ach, dobrych chęci, tych mi na pewno nie zabraknie i ze względu na ciebie, i ze względu na siebie samego, żeby mówić takie rzeczy. Tylko boję się, że może nie potrafię wiele na ten temat powiedzieć.
Więc, proszę cię, spróbuj i ty mnie dotrzymać obietnicy i powiedzieć o dzielności, czym ona jest w ogóle. Przestań robić z jednego wiele, jak się żartem mówi o tych, co to rzecz lubią mleć na drobiazgi. Zostaw tę dzielność całą i zdrową, i powiedz, czym ona jest. Przykłady dostałeś przecież ode mnie.
Menon: Wydaje mi się więc, Sokratesie, że dzielność polega na tym, jak to mówi poeta, żeby się cieszyć tym, co piękne, i mieć moc. I ja to nazywam dzielnością, żeby ten, kto pragnie rzeczy pięknych, mógł je zdobywać.
Sokrates: Czy mówisz, że ten, kto pragnie rzeczy pięknych, pragnie tego, co dobre?
Menon: Ze wszech miar.
Sokrates: Czy dlatego, że są ludzie, którzy pragną rzeczy złych, a inni znowu rzeczy dobrych? Nie wydaje ci się, przyjacielu, żeby wszyscy pragnęli rzeczy dobrych?
Menon: Mnie się nie wydaje.
Sokrates: A więc niektórzy rzeczy złych?
Menon: Tak.
Sokrates: Oni sądzą, że rzeczy złe są dobre — tak mówisz — czy też, choć wiedzą, że one są złe, jednak ich pragną?
Menon: Wydaje mi się jedno i drugie.
Sokrates: Czy doprawdy wydaje ci się, Menonie, że ktoś wie, że zło jest złem, a pragnie go mimo to?
Menon: Naturalnie.
Sokrates: O co chodzi w pragnieniu? Żeby coś mieć?
Menon: Żeby mieć. Cóż innego?
Sokrates: Czy ten, który pragnie zła, sądzi, że zło przynosi pożytek temu, który by je miał, czy też on rozpoznaje, że zło szkodzi temu, który je ma?
Menon: Niektórzy ludzie sądzą, że zło przynosi pożytek, a są i tacy, którzy wiedzą o tym, że ono szkodzi.
Sokrates: A czy sądzisz, że
Uwagi (0)