Patryotyzm i kosmopolityzm - Eliza Orzeszkowa (biblioteki w internecie txt) 📖
Tekst publicystyczny Orzeszkowej z roku 1880, będący głosem w gorącej wówczas dyskusji pomiędzy zwolennikami kultywowania idei patriotycznych i tymi, którzy opowiadali się za kosmopolityzmem.
Eliza Orzeszkowa analizuje, jaka jest geneza narodu (czy jest on sztucznie wykreowanym tworem, dziełem przypadku, czy też może kategorią wpisaną w naturę człowieka), a następnie zastanawia się nad istotą patriotyzmu i możliwościami jego wynaturzeń. W ostatniej części wprowadza pojęcie kosmopolityzmu, dowodząc, że przy prawidłowym zdefiniowaniu analizowanych idei, obie postawy wzajemnie nie muszą się wykluczać, a wręcz przeciwnie, mogą się uzupełniać i wspólnie pracować dla dobra społeczeństw; człowiek może być zarazem patriotą, jak i kosmopolitą bez szkody dla swojej moralności.
- Autor: Eliza Orzeszkowa
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Patryotyzm i kosmopolityzm - Eliza Orzeszkowa (biblioteki w internecie txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Eliza Orzeszkowa
Lecz, zwróćmy się do objawu drugiego. Nie istniejąż w duchu ludzkim niechęci, uczuwane głucho, a całkiem mimowoli? i, czemu mianowicie zjawianie się ich przypisać należy? Czemu przypisać należy owe, tak zwane, antypatye, budzące się przy pierwszem spójrzeniu na oblicze jakieś, przy pierwszem usłyszeniu dźwięków jakiegoś głosu? owe wstręty do całych kategoryi ludzi, zaopatrzonych w pewne cechy powierzchowności i obejścia się? ową nad miarę wzmożoną surowość sądu i zgryżliwą podejrzliwość względem tych, którzy wstręty te obudzają? Wyjątkowo tylko bierne i z senną wrażliwością indywidua, lub takie, w których potężna refleksya i czujne sumienie wrażenia i popędy na wodzy trzymają, wolnemi są od ukłuć tych nagłych, ostrych, niepozbytych. Zkąd pochodzą one? czy nie możnaby pierwotnego ich źródła dopatrywać w instynkcie zachowawczym, który niegdyś, w zaraniu życia ludzkości, roztrącał indywidua ze sprzeczną sobie naturą, bój i szkodę nieść sobie mogące? Zrazu, wrogie uczucia, przez indywidua te przy spotkaniu się doświadczane, wyrastać musiały z gruntu ciężkich doświadczeń, z trwogi przed porażkami, powielekroć doznanemi, z chęci uniknięcia niewczesnej lub niepożądanej walki. Potem, zaginęła pamięć o doświadczeniach przebytych, lecz niechęć i trwoga, stojące pomiędzy kategoryami antytetycznych z sobą ustrojów ludzkich, nie zniknęły tak, jak nie znikają nigdy nagle, ani szybko, wszelkie popędy i skłonności, wyrobione w organizmach przez długie wieki i potężne przyczyny. Nakoniec, gdy zmieniony stan społeczny i częściowy postęp pierwiastku miłości ścieśnił niezmiernie granice wzajemnego sobie szkodzenia, gdy ustroje indywidualne, niosące sobie niegdyś walkę i szkodę, mogłyby nawet miłować się i wspomagać wzajemnie, — niechęć i trwoga nie zniknęły jeszcze, lecz łagodniej tylko i wstydliwie już jakby objawiają się w formie — antypatyi. O ile prawdopodobnem jest powyższe pochodzenie antypatyi, dowodem niejakim tego może być, do dziś rozpowszechnione niezmiernie, mniemanie, że jest ona instynktem, który determinować winien przyszłe stosunki indywiduów, głosem ostrzegającym niby o zbliżaniu się istoty wrogiej, szkodliwej, co najmniej, zapowiadającej zjawieniem się swem przykrość noszenia w piersi niechętnego uczucia.
W ogólności, śmiało twierdzić można, że pierwiastek nienawiści mniej lub więcej głęboko tkwi jeszcze we wszystkich ludzkich stosunkach i sprawach. Jedyną, wolną od niego, dziedziną, jest może czysta nauka, — nauka, przebywająca w sferze zimnych cyfr i nieubłaganych faktów, a odwracająca wzrok od wszystkiego, co jest zastosowaniem i ostatecznym wynikiem zgromadzonych przez nią wiadomości. Dwaj astronomowie, z których każdy inaczej wymierzy odległość, dzielącą ziemię z nowodojrzaną w przestrzeni gwiazdą, nie powezmą ku sobie nienawiści, ani niechęci, lecz przeciwnie badać będą pilnie obustronne obliczenia i w każdem z nich poszukiwać części prawdy. Ale, gdyby każde z obliczeń tych, w sposób różny, wpływać mogło na pojęcia ludzkie o naturze świata i człowieka, na wiarę, uczucia lub stosunki ludzkie, wnet stałyby się oba ogniskami wrogich sobie obozów, a z nauki, zstępującej w dziedzinę życiowego jéj zastosowania, opadłaby Olimpijska szata spokoju.
Smutny obraz! Smutny zapewne, lecz cóż ztąd? W życiu prywatném, w sprawach osobistej natury, wolno każdemu szukać rozweselających widoków, rwać wszystkie kwiaty, rosnące nad drogą, — lub przynajmniej, rękę wyciągać po nie, — od cieniów nocy, błądzących po firmamencie, odwracać oczy i od kolców, wyrastających z głęboko w łonie ziemi ukrytych pokładów — usuwać dłoń. Lecz, kędy ważą się sprawy ogólne, kierunek których potężnie wpłynąć może na proces kształtowania się społecznego stanu, o rozweselającą lub zasmucającą naturę przedstawianych obrazów iść nie powinno. Iść tu powinno tylko i jedynie — o prawdę. Odsłonięcie i zbadanie, smutnej chociażby, prawdy, takie pociąga za sobą następstwa, że z czasem, kiedyś, dla tych, którzy przyjdą później, sprowadzić ono może prawdę wesołą.
Obecnie, gdyśmy stwierdzili współrzędne istnienie miłości i nienawiści na wszystkich szczytach, zarówno jak we wszystkich zakątach myśli, uczuć i stosunków ludzkich, gdy ujrzeliśmy, ze nietylko interes i współubieganie się podsyca nienawiść i przedłuża trwanie jéj, lecz, że nawet na dnie każdego niemal ludzkiego ustroju spoczywa gorzka kropla, wysączona z morza tego, które niegdyś zalewało bezpodzielnie łono ludzkości, — niepodobna już nam będzie jedno wyłącznie uczucie i jedną ideę obwiniać o przechowywanie i rozniecanie w świecie pierwiastku, z którego wytryskują niesprawiedliwości, niezgody, cierpienia. W obec przez wieki toczącego się boju pomiędzy Ormuzdem i Arymanem, i w obec przedłużającej się władzy boga ciemności i klęsk, patryotyzm stoi współrzędnie ze wszystkimi innymi czynnikami bytu ludzkiego. A ktokolwiek przyczynę walki, toczącej się pomiędzy miłością a nienawiścią, i pognębienie pierwszej na rzecz drugiej, dostrzega w patryotyzmie, ten mięsza wyobrażenie i porządek przyczynowości, a powstanie i istnienie zjawiska przypisuje czemuś, co samo, przez zjawisko to, jest rządzonem. W obec wpływów, wywieranych przez toczącą się walkę miłości i nienawiści i przedłużającego się trwania tej ostatniej, patryotyzm stoi spółrzędnie ze wszystkimi innymi czynnikami ludzkiego bytu, a w tragedyi dziejowego życia ludzkości nie sam jeden tylko odegrywa rolę charakteru, zwierającego w sobie pierwiastki złe i dobre, lecz w charaktery takie zaopatrzoną jest cała ogromna gromada aktorów. Tragedya to przecież skreślona z logiką i konsekwencyą nieubłaganą; żaden charakter nie przeprowadza tam w czyn zawartych w nim pierwiastków bez przyczyn, sprowadzających wzmożenie się ich i uzewnętrznienie. W głębi sceny, przed wzrokiem wielu wzorzystemi kulisami ukryci, stoją reżyserowie i podżegacze, którzy aktorów popychają ku akcyi i rozdmuchując ogień ich wnętrza, sprowadzają jego wybuchy. Jakie czynniki, spoczywające w obecnym stanie społecznym, spełniają czynność podżegaczy względem pierwiastku nienawiści, złożonego w patryotyźmie? i które ze składowych części patryotyzmu czynność tę umożliwiają?
Przedewszystkiem przypomnieć tu musimy to, co powiedzieliśmy powyżej: że uczucie, będąc siłą twórczą i ożywiającą, potężną a wielowzględnie dobroczynną, jest zarazem żywiołem falującym i, jak fala, skłonnym do usypiania śród ciszy, do nadmiernych wzdymań się i wylewów pod miotającymi nią podmuchy; prawidłowo zaś rozwijać się, a trwale tworzyć i działać może ono wtedy tylko, gdy kojarzonem jest z pewnemi pojęciami umysłowemi i pod wodzą pewnych rozumowych prawideł postępującem. Tymczasem, na bardzo szerokich jeszcze przestrzeniach społecznych, uczucie panuje i buja — samotnie. Tłumy, całe niemal ludy, wszystko co istnieje pod szczupłą warstwą tak zwanej inteligencyi i samej inteligencyi téj jeszcze część przeważna, rządzonymi są tylko przez uczucie i fantazyę. Niezmierna ilość różnorodnych przyczyn dziejowych, wytworzyła w ludzkości olbrzymią nierównowagę pomiędzy stroną ducha ludzkiego uczuciową i rozumową, pomiędzy wrażeniem i refleksyą, popędem i wolą. Jest to do tego stopnia prawdą, że znaczna ilość jednostek ludzkich, takich nawet, które otrzymały już przystęp do źródeł oświaty i coś ze źródeł tych zaczerpnęły, niewiele lub nic wcale nie oddaliła się jeszcze od owego psychicznego stanu, t. zw. dzikich, opisywanego przez uczonych w sposób następny: „Posłuszne wzruszeniom despotycznym i z kolei po sobie następującym, nie zaś postanowieniom, wydawanym przez naradę różnych i właściwe sobie role pełniących wzruszeń, postępowanie pierwotnego człowieka jest wybuchliwem, chaotycznem, niemożliwem do obrachowania, wielce utrudniającem wszelką skombinowaną czynność” (H. Spencer, Principas de Sociologie). Ztąd niezmierna wrażliwość i zapalczywość tłumów, ztąd niezrównana giętkość ich poruszeń, pod lada naciskiem sił postronnych, które, odpowiednimi sposoby, uczucie i fantazyą ich rozkołysać, a w pożądane dla siebie kierunki zwrócić umieją. Dowodem i świadkiem tego był już ongi starożytny Pnyks Ateński, owa skała naga, którą obsiadywał lud nagi, ażeby wyrokować, karać, stanowić i obalać, czynić, słowem, wszystko to, czego pragnął mówca, umiejący z największą siłą ugodzić mu w serce i najognistszemi skrzydły rozdmuchać jego fantazyę. Pod wpływem uczuć obudzanych, drażnionych i wzdymanych, dopełniały się tam wtedy niesłuszności srogie, wybuchały namiętności i powstawały popędy, które w ostatecznym wyniku swym wydawały nierzadko — niedorzeczność i zbrodnię. I dziś także, jakkolwiek z powierzchni ziemi zniknął, najwrażliwszy zapewne z pomiędzy wszystkich, starożytny lud Grecki, na wielu punktach świata istnieją mnogie Pnyksy, ze szczytu których, w nieoświecone rozumem, a wzdęte wzruszeniami serca tłumów, leją się narkotyki upojeń i spadają zarzewia pożog. Czasy i ludy różne, — różne też motywy i środki działania, lecz proceder jeden: roznamiętnić, rozmarzyć i pchnąć tłum ku celowi, upatrzonemu bądź przez prywatny interes, bądź nawet przez szczery sposób zapatrywania się na interesy ogólne. Motywów i pobudek do wzniecania w tłumach patryotycznych nienawiści w obecnym stanie społecznym istnieje niemało, jak też i środków, posługujących celowi temu. Naprzód istnieje kategorya ludzi, dziś już zresztą nieliczna, w których psychicznym ustroju nienawiść jest górującém uczuciem. Tacy oddziaływują na ogół przez samą siłę namiętności, przyoblekającej ich niekiedy szatą zapału i bohaterstwa, tém więcej czarującą fantazyę, że nie kryje się pod nią zła wiara. Następnie, — schlebianie ślepym popędom tłumu i rozniecanie w nich silnych wzruszeń, jakąkolwiek zresztą posiadają one etyczną wartość prędzej, gwałtowniej, niż każde inne działanie, dłonie ludzkie składa do oklasku, a usta roztwiera do okrzyku podziwu i dziękczynienia. Że zaś nienawiść, jak to widzieliśmy wyżej, tajemną iskrą tli jeszcze w każdém nieledwie sercu i że iskra ta, rozdmuchana w płomień, wstrząsa całą summą wrażeń, możliwych ludzkiemu ustrojowi, ci, którzy ją rozdmuchują, spodziewają się otrzymać i otrzymują istotnie: popularność, sławę, zaufanie ogółu i wynikające zeń, tak wysokie stanowiska społeczne, jak materyalne korzyści. Dalej jeszcze — nieprawidłowość międzynarodowych stosunków i niedokładne określenie dziedzictwa i praw niektórych ludów, odznaczające dzisiejszy stan społeczny, sprawiają, że podżeganie nienawiści uważanem bywa za środek, wiodący do sprostowania tego, co zdaje się być wykrzywioném, i określenia tego, co zaprzeczeniom podlega. Ci, którzy środkiem tym posługują się, mniemają w dobrej wierze, iż pracują w celach prawych i społeczeństwu swemu dobre oddają przysługi.
Ilekroć zaś krzywość i nieprawidłowość stosunków owych dochodzi aż do zagrożenia bytowi, którego z organizmów społecznych, aż do paraliżowania naturalnych czynności jego i stawiania przeszkód na właściwej mu drodze rozwoju, natenczas, nietylko już osobniki wyjątkowe, działające pod wpływém szczególnych motywów, lecz ogół cały uczuwać w sobie musi wzmożenie się instynktu samozachowawczego, a instynkt samozachowawczy, trwożony wciąż i do walki wyzywany, łatwo i szybko przeradza się w nienawiść. Dodać tu wypada, że ciała społeczne, w podobném położeniu zostające, bywają zwykle mniej lub więcej chore, to jest: mniej lub więcej nieprawidłowo i nierównoważnie odbywają czynności swe i ruchy; że, w skutek pożerających ich cierpień, jedne strony psychicznej ich istoty bujają nad miarę, inne usypiają całkiem, jedne drogi działalności do zbytku są wydeptywane, inne porastają chwastami; i że, w skutek właściwości, nierozłącznych z położeniem tém, przeciw chorobom swym i kalectwom używać one mogą środków nielicznych. Łatwo więc pojąć, jak i dla czego w patryotyzmie społeczeństw takich pierwiastek nienawiści wzmaga się do stopnia tak wysokiego, iż z pozoru wydawać się może, jakoby istotę jego stanowił.
Nakoniec, rozważając objawy takie, jak: wojna i utrudnianie obiegu wszechstronnych bogactw, przez rozgraniczania się i inne środki separatyzmu, nie należy upuszczać z uwagi: że społeczeństwa, posiadające pewien rodzaj politycznej organizacyi, czynności swe dokonywają w sposób mechaniczny raczej, niż przez jakiekolwiek uczucia i postanowienia podyktowany; że, zatém, źródła wyżej przytoczonych objawów, u będących w mowie społeczeństw, istnieją w zupełnej z patryotyzmem odrębności. Patryotyzm wprawdzie wzywanym tu bywa zazwyczaj do współdziałania, lecz tylko jako czynnik pomocniczy. Inicyatywa pochodzi z tak zwanej racyi Stanu lub z komplikacyi wydarzeń i stosunków, leżących daleko po za orębem wszelakich uczuć i żądań ogółu.
Jeżeli, zresztą, zagłębimy się dalej jeszcze w rozbiór zajmującego nas przedmiotu, ujrzymy wiele czynników podrzędnych, przyczyniających się do wytwarzania zjawisk, najpowszechniej, samemu tylko patryotyzmowi przypisywanych. Istnieje tu i ważną rolę odegrywa: duch korporacyi, który wykształca i spaja stan wojskowy w ten sposób, iż działania składających go jednostek przybierają pozór ofiarności i częstokroć zaciekłości patryotycznej, wtedy, gdy, w rzeczy samej, pobudkami ich jest karność, współubieganie się, żądza odznaczeń, tak osobistych, jak dla korporacyi całej zdobywanych. Jest to do tego stopnia prawdziwém, że, najpowszechniej i we wszystkich krajach, korporacya wojskowa rozpada się na liczne pomniejsze korporacye, formujące się wedle gatunku broni i innych odnośnych przymiotów i kwalifikacyi wojskowych. W taki to sposób pomiędzy np. wojskami pieszemi i konnemi zachodzą wszędzie rozdziały i emulacye, aż do nienawiści niekiedy posunięte, a pośród samej akcyi wojennej różne kategorye wojska współubiegają się o pierwszeństwo i odznaczenie, przeważnie w celu pognębienia, w oczach zwierzchników i opinji publicznej, kategoryi innych. Wyborne uplastycznienie zjawiska tego znajdujemy w utworze znakomitego pisarza (T. T. Jeż, Szandor Kowacz), przedstawiającym starego Serba, który całe niemal życie swe spędził w wojsku Austryackiém, w tém mianowicie kategoryi wojsk tych, która nosi nazwę ułanów. Serbija i Austrya były mu zarówno obojętnemi. Ułanów tylko
Uwagi (0)