Kilka słów o kobietach - Eliza Orzeszkowa (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖
Ta książka dawno powinna zastąpić na liście lektur Nad Niemnem lub należałoby czytać powieść jako zbeletryzowaną ilustrację niezwykle trzeźwej diagnozy społecznej przedstawionej przez autorkę w artykule z 1870.
Stanowi on fundamentalny tekst XIX-wiecznego feminizmu, realizującego się wówczas głównie poprzez ruch emancypacyjny i dążącego do usamodzielnienia się ekonomicznego kobiet. Ze zdumieniem dowiadujemy się, czym karmiono, czego uczono i w ogóle jak „hodowano” dziewczynki 150 lat temu oraz jakie były przyczyny takiego stanu rzeczy, który prowadził do reprodukcji niezawinionej głupoty i dojmującego nieszczęścia. Zdumiewa również to, że Orzeszkowa, która przecież nie podaje nawet w wątpliwość oczywistości powołania kobiet do macierzyństwa i prowadzenia gospodarstwa domowego, a więc jest dość zachowawcza, dopominała się jednak o pewne rzeczy, które i dziś nadal stanowią treść słusznych postulatów, jak np. równa płaca za takie same kwalifikacje bez względu na płeć.
- Autor: Eliza Orzeszkowa
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Kilka słów o kobietach - Eliza Orzeszkowa (życzenia dla biblioteki .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Eliza Orzeszkowa
Nie możemy zapewne pozbyć się całkiem naszych namiętności, ale możemy nimi kierować, są one w naszym sercu źródłem żywotnym, które wre, tryska i wylewa się mimo naszych usiłowań, ale którego bieg dalszy nasza ręka dowolnie kierować i prowadzić może.
Innymi słowami, można czuć, że zło lub dobro, jakie wynika z namiętności, nie tak pochodzi od niej samej, jak od przedmiotu, na który skupia się i wylewa ona. Ten sam ogień wewnętrzny, który św. Augustyna rzucał w bezrządy zmysłowej swawoli, podniósł go do najwyższych szczytów duchowej doskonałości; św. Teresa była wpatrzoną w niebo Heloizą.
Tak więc niech rozsądne matki nie ulegają obawie na widok rodzącej się w ich córkach potrzeby miłości i niech nie sądzą, że jedynym możebnym środkiem zadośćuczynienia tej potrzebie ma być narzeczony.
Młoda dziewica pragnie kochać, kocha, tym lepiej, otwórzcie przed nią szerokie pole miłości bliźniego! Niech dobroczynność nie będzie dla niej samolubnym zadowoleniem dobrego instynktu, jałmużną mimochodem rzuconą, ale niech się stanie zawodem i codziennym jej zwyczajem.
Prowadźcie ją do wszelkich zbiorowisk ludzi i tam nie szczędźcie jej wstrętnych i przerażających widoków — nauka jaką z nich otrzyma, nie będzie nigdy zbyteczną, bo nigdy dostatecznie umianą być nie może; pokażcie jej — jej, którą od chłodu chronią bogate i ciepłe suknie — jej, która śpi do rana w ciepłym i miękkim łożu, pokażcie jej drobne dziatki w zimie przededniem rozbudzone ze snu — drżące — spłakane, głodne. Ukażcie jej w przybytkach chorób młode dziewczęta jej wieku dotknięte najróżniejszymi cierpieniami ciała.
Jeżeli pierwszy rzut oka na to wszystko przejmie ją wstrętem, niech to was nie wstrzymuje, bo nie idzie tu o zadowolenie ciekawości, ale o obowiązek, którego ciężka droga zaczyna się dla córki waszej.
Na widok nędz ludzkich w duszę jej wstąpi najczystsza i najpłodniejsza ze wszystkich miłość: miłość dla nieszczęśliwych.
Wobec tych twardych a bolesnych rzeczywistości ustąpią z jej serca wymarzone cierpienia i sztuczne uczucia. Życie i małżeństwo, które widziała dotąd w postaci snu pięknego, ukaże jej surowe strony swoje; ukaże jej stroskanych o chleb codzienny mężów, chore dzieci, słabości bolesne. Mając lat 18 kobieta niczemu nie oddaje się w połowie. Codzienne ćwiczenia się w miłosierdziu, codzienny stosunek z nieszczęściem ludzkim po brzegi napełni jej serce: miłość dla wszystkich uchroni ją od przedwczesnej miłości dla jednego.
„Po miłosierdziu następnie nauka”.
Świat oskarża ciągle kobiety o obojętność dla nauk poważnych, a na dowód podaje to, że wraz po wyjściu za mąż odrzucają one od siebie książki naukowe — zaniedbują nawet nabyte talenty. A jednak dowodzi to tylko ich zdrowego rozsądku. Bo i w czymże obchodzić je może fakt, że Tyberiusz nastąpił po Auguście albo że Aleksander urodził się na 300 lat przed Chrystusem? Jaki te gołe fakty i cyfry mają stosunek z ich życiem?
Nauka wtedy tylko posiada wdzięk i może być wsparciem moralnym, jeśli przerabia się w umyśle na pojęcia albo wciela się w czyny, bo umieć znaczy żyć — to jest znaczy myśleć i działać. A wychowanie umysłowe kobiet jest dla tych celów i za lekkie pod względem przedmiotów nauki, i za krótkie pod względem czasu uczenia się.
Nigdy prawie nauczanie kobiet nie ma na celu duchowego ich wydoskonalenia i wpojenia w nie wielkiej i bezinteresownej miłości dla nauki lub sztuki — wszystko bywa w nim wyrachowane na powierzchowny efekt.
Nauczyciel historii wzywanym jest dla konwenansu jak nauczyciel tańca, a każda lekcja muzyki jest lekcją próżności.
Nie dają kobietom przyzwyczajenia do samotnej pracy, to jest nie dają im nic dla serca i umysłu.
I jakże inaczej być może, gdy kobiety odrywane są od nauki wtedy właśnie, gdy ona dopiero owoce wydawać zaczyna?
Opóźnijcie porę małżeństwa dla kobiet, a przez to rozszerzycie granice ich umysłowości, przed oczami kobiety roztoczą się wszystkie bogactwa prawdy, cała wspaniałość piękna; wyobraźnia jej rozwinie się razem z rozumem, a na tej podwójnej podstawie zbuduje się i ustali jej moralny charakter.
„Streszczamy się. Trzeba, aby młoda panienka wchodziła w życie rodzinne wtedy dopiero, gdy myśl jej jest już dojrzałą; aby na nowy swój zawód uzbrojoną i wzmocnioną ona była przez życie miłosierdzia i pracy, aby fizyczny jej organizm doszedłszy pełni rozwoju, zdolnym był do przeniesienia oczekujących go trudów, aby nareszcie po wyjściu za mąż była żoną i matką, ale nie dzieckiem, to jest, aby w porze zawierania małżeństwa miała lat 22, a nie 18 lub mniej”.
Przeciwko temu opóźnieniu małżeństwa trzeci jeszcze powstać może zarzut.
Spytają pewno niektórzy, co czynić wypada, skoro kobieta wcześniej pokocha i ukochaną zostanie? Czy należy tłumić to jej i kogoś jeszcze drugiego uczucie dlatego, że nie doszła ona lat dwudziestu dwóch?
Czynić tak byłoby niezawodnie i śmiesznością, i częstokroć zbrodnią. Nikt stanowczo i dokładnie określić nie może dla ogółu kobiet roku, dnia i godziny, w których są one dostatecznie dojrzałe dla zostania żonami i matkami nie tylko w cielesnym, ale i w duchowym znaczeniu tych wielkich imion.
Cyfra 22 lat nie jest sakramentalną i nieuniknioną i jeżeli kobieta przez wyłączne osobiste zdolności i trafność umysłowego kształcenia się wcześniej dojdzie pełni dojrzałości, tym lepiej, bo więcej będzie miała przed sobą czasu do spokojnego szczęścia i użytecznej pracy.
Zawsze jednak wczesna ta dojrzałość musi być udziałem wyjątków tylko, a dla ogółu najszczęśliwiej jest, jeśli młoda osoba zajęta pracą, swobodna w zabawach swych i stosunkach z ludźmi, z zamiłowaniem kształcąca się w zawodzie obranym, zdoła ochronić się od indywidualnej miłości póty, póki siły jej i fizyczne, i moralne nie dojdą do pełni rozwoju i mocy, póki przez nabycie utylitarnej zdolności pracowania i znajomości siebie samej i ludzi nie ukończy trzeciej epoki wychowania swojego.
A jeżeli i przedtem zrodzi się w niej upodobanie jakieś żywe i mające pewne dojrzałe podstawy, toć nie żyjemy przecie w gorącej Hiszpanii ani w południowych Włoszech.
Uczucia naszych kobiet bywają zwykle bardziej głębokie niż gwałtowne, a jeżeli nie są skrzywione marzycielstwem płynącym z próżnowania i nieumiejętnego umysłu, nie grożą wcale niebezpiecznymi wybuchami, ale przeciwnie, długo mogą utrzymywać się w spokoju i równowadze.
Dlaczegóż więc młodą osobę, która zaledwie powzięła miłość i nie miała jeszcze czasu zapoznać się z własnym uczuciem — dlaczegóż co najprędzej prowadzić ją do ołtarza?
Dlaczegóż tak pośpiesznie odbierać od niej słodkie imię narzeczonej, które, nie wkładając na nią żadnych stanowczych obowiązków, jest na niebie jej życia niby jutrzenka nadziei, zapowiadająca słońce szczęścia? Narzeczona! wyraz ten, przez który młode panny rozumieją zwykle podróż po magazynach w celu sporządzania wyprawy, wybierania do twarzy wieńca ślubnego, robienia przygotowań do zabawy weselnej, jest jednak wyrazem pełnym powagi, a zarazem radości czystej, radości pełnej w wielkie cnoty i wielkie myśli.
Będąc narzeczoną, kobieta winna w istocie sporządzać sobie wielką wyprawę sił i ozdób moralnych, winna w istocie splatać na skronie swoje przepyszny wieniec umiejętności i czystych, serdecznych uczuć, aby do przybytku rodzinnego życia, który się przed nią otwiera, wejść mogła w całej piękności swojej odziana w rozum i świadomą sobie cnotę — uwieńczona najjaśniejszą aureolą prawdziwej miłości.
Dla obojga młodych narzeczonych przedślubna ta epoka powinna być płodną w wielkie czyny i myśli, jeśli jest inaczej, niewarci są oni jeszcze rodzinnego życia.
Beatrycze wyprowadzająca Dantego z przepaści błędów i ziemskich uniesień i światłością swojego lica wiodąca go stopniami ku niebu — jest symbolem narzeczonej.
Kiedy śród widoków mąk piekielnych poeta przejęty zgrozą i bojaźnią drży, twarz odwraca i czuje, że siły go opuszczają na dalszą po piekle wędrówkę — przewodnik jego szepce mu: zobaczysz Beatrycze! Na dźwięk tego czarownego wyrazu Dante powstaje, mężny znowu i znowu silny zapuszcza się w głębie kręgów piekielnych po naukę i oczyszczenie.
Tak młody mężczyzna wśród pokus i burz towarzyszących jego młodości czuje niekiedy, że ugina się i upada, ale błyska przed nim twarz narzeczonej, małżonki przyszłej, serce mu szepce, wytrwaj a ją posiędziesz, a na dźwięk tego czarownego wyrazu powstaje mężny znowu i znowu silny postępuje dalej po drodze prób ziemskich. „Jak każde drzewo z korzenia swojego, tak każda cnota moja z ciebie początek bierze!”, śpiewa Petrarka do Laury, do tej narzeczonej duszy swojej, której jak dowodzą historycy, nigdy ręką swoją ręki jej nie dotknął.
Czyliż więc złem by było, jeśliby młoda kobieta zostawała narzeczoną przez rok lub dwa lata?
Jeśliby ubrana w piękne miano narzeczonej kończyła duchowe doskonalenie się swoje?
Jeżeli myśl jej światłą jest i zwróconą ku poważnym przedmiotom, a miłość samowiedną i niepłochą, uczucie serca nie tylko nie będzie jej przeszkodą w pracy i rozwijaniu władz moralnych, ale owszem, zachętą i dźwignią.
Niechaj także młody człowiek dłuższym nieco oczekiwaniem przygotuje się do swojej roli męża i ojca, niech stałością uczucia zasłuży na oddającą mu się stale kobietę. Niech zresztą oboje mają czas wypróbować siły i prawdy miłości swojej, a gdy po pewnym czasie wzajemnego przypatrywania się sobie, po długim wnikaniu we własne serca i myśli ujrzą tę miłość równie silną i głęboką, a spotęgowaną jeszcze wszystkimi cnotami, całym światłem, jakie w czasie oczekiwania jedno dla drugiego i jedno przez drugie zdobyli — wtedy niech wchodzą do świątyni rodzinnego życia, ze spokojnym sumieniem i wzniesionym czołem: nie splamią jej, ale dołożą do jej budowy piękny diament odłamany z opoki miłości i cnoty domowej.
Podobny pogląd na miłość i małżeństwo musi koniecznie wydać się odstręczającym i nazbyt surowym wszystkim, którzy jak w jednej, tak w drugim widzą igraszkę chwili i sposób zadowolenia chwilowej fantazji i zachcianki, wszystkim, którzy nie zaglądając nigdy w głąb spraw ludzkich i nie rozumiejąc ich treści, spostrzegają tylko zewnętrzną ich postać i spieszą pochwycić to, co w nich powabne i słodkie, nie bacząc, że przez nieopatrzność swą na dnie pięknego kwiatu znajdą truciznę.
Przyjętym zaś i potwierdzonym zostanie pogląd ten przez tych, którzy rozumieją wielkość wyrazów: miłość i rodzina i umieją w nich dojrzeć to, co w istocie szacownymi je czyni — to jest leżące w nich cele społeczne i nieprzebrane środki doskonalenia się jednostek.
Można przypuścić, że opóźnienie wieku małżeństwa kobiet spotka czwarty jeszcze zarzut, opierający się na potrzebie pomnażania się ludności, któremu ma niby sprzyjać wczesne zawieranie małżeństw.
Historia, fizjologia i ekonomia polityczna składają się na odparcie zarzutu tego.
Pierwsza pokazuje Spartan, którzy chcąc posiadać największą liczbę i jak najdzielniejszych rycerzy, nie wydawali za mąż kobiet swoich przed skończeniem przez te ostatnie lat 20.
Fizjologia dowodzi, że kobieta, zostając żoną zbyt młodo, pozostaje najczęściej bezdzietną albo ma dzieci słabe i niedołężne, kobieta zaś, która później zostaje matką, daje światu zdrowe i silne, a najczęściej i liczne potomstwo.
W każdym zaś razie zdaje się, że w kwestii potomstwa najmniej chodzić powinno o liczbę, a najwięcej o zdrowie i siłę, z jaką mogą być dzieci tylko ze zdrowej i silnej, bo dojrzałej fizycznie matki, gdyż niezaprzeczoną jest prawdą, że użyteczniejszym może być światu jeden dzielny człowiek niż stu niedołęgów. Nareszcie kto chce się przekonać, w jakim świetle ekonomiści widzą wzrastanie ludności i czy tak bardzo je cenią, żeby mu aż poświęcać fizyczne i moralne ludzkości tej zdrowie, niechaj przeczyta Malthusa44.
Tak więc wszystkie powyższe zdania o umysłowym wychowaniu kobiet wypowiedziane zamknąć można w następnych45 słowach.
1) Kobiety powinny uczyć się nie dla popisu i zdobycia męża, ale dla tego, aby posiadły światło i siłę moralną odpowiednią każdemu położeniu, w jakim by je los postawił.
2) Aby kobieta mogła stać się człowiekiem zdolnym do rozumnego i samoistnego życia, potrzebuje uczyć się dłużej niż dziś jest w zwyczaju.
3) Kobieta powinna uczyć się wszystkich nauk mogących wydoskonalić jej umysł, a jedynym prawidłem w tym razie może być osobista zdolność lub społeczna pozycja, do jakiej się gotuje.
4) Najpożądańszymi dla kobiet naukami są te, które w niej wyrobić mogą logiczne i praktyczne pojęcia, szeroki pogląd na rzeczy i prostotę. Bez nauk przyrodniczych i historii pojętej ze stanowiska filozoficznego wychowanie ani gruntownym, ani rozwijającym pojęcia być nie może.
Po nich pożądane, ale mniej konieczne są języki obce.
5) Wykładanie w teorii muzyki i rysunku pożyteczne jest wszystkim kobietom dla celów pedagogicznych, ale nauczanie ich ze strony artystycznej potrzebne jest tym tylko, które do sztuk pięknych wyraźne i wyłączne objawiają zdolności.
6) W trzeciej epoce wychowania kobieta powinna poznawać siebie, ludzi i stosunki społeczne, a zarazem kształcić się w obranym przez się wyłącznym zawodzie, który by w późniejszym życiu był i moralnym i materialnym jej wsparciem.
7) Kobieta powinna wstępować w życie rodzinne nie pierwej, jak po dojściu do dojrzałości fizycznej i moralnej.
8) Wychowujący kobiety powinni nabyć przekonania, że bez rozwoju umysłowego nie ma prawdziwego rozwoju moralnego, że bez myśli oświeconej nie ma prawdziwej i trwałej dobroci, że bez rozumu nie ma stałej i samowiednej cnoty.
VW różnych krajach Europy, we Francji i Anglii mianowicie, odezwało się w drugiej połowie XIX wieku mnóstwo głosów, dopominających się o gruntowne i podobne do tego, jakie dziś udzielają mężczyznom, wychowanie dla kobiet. Mill, Buckle, Bucharett, dwaj Legouvé, Pelletan, Hardy de Beaulieu, Ludwik Jourdain, Juliusz Simon, Daubié i mnóstwo innych podjęli się dowieść światu, że zarzucane zwykle kobietom wyłączne wady i nieudolność, o jakie je obwiniano, zawsze ma źródło w nieudolnym, błędnym, gorzej jak żadnym, bo złym wychowaniu kobiet.
„Zwyczajnie — pisze Hardy de Beaulieu — dowodzą wszyscy, że lekkość charakteru i ciasnota myśli, przeszkadza kobietom do zdobycia zasobu wiadomości, które poważną i podniosłą treścią byłyby przydatne umysłowi.
Wygodny to zaiste, a zarazem powszechny zwyczaj przypisywania wrodzonej niby niższości kobiet tego, co jest wynikiem wadliwego ich wychowania”
(l’Education des femmes).
Pelletan tak się o tym odzywa: „mówicie, że kobieta mniej ma od mężczyzny umysłowych zdolności, cóż stąd wynika? Czy to, że mamy już umysł jej bez uprawy zostawić? Ależ gdyby nawet niższość ta była istotną, stanowiło by to nową pobudkę do
Uwagi (0)