O miłości - Stendhal (gdzie czytac ksiazki txt) 📖
O miłości to obszerne studium autorstwa Stendhala dotyczące miłości.
Autor wyróżnia różne rodzaje miłości, począwszy od takiej z potrzeby serca, przez błahą oraz rządzoną namiętnościami, po miłość z próżności. Wypowiada się na temat przeżywania miłosnych uniesień przez obie płcie, analizuje różne przeżycia, a także udziela porad — jednym z uzupełnień do powieści jest Katechizm uwodziciela, opublikowany na podstawie wczesnego szkicu Stendhala, odnalezionego w 1909 roku.
Marie-Henri Beyle, piszący pod pseudonimem Stendhal, to jeden z najsłynniejszych francuskich pisarzy początku XIX wieku. Był prekursorem realizmu w literaturze — uważał, że zostanie zrozumiany dopiero przez przyszłe pokolenia. Sformułował koncepcję powieści-zwierciadła.
Czytasz książkę online - «O miłości - Stendhal (gdzie czytac ksiazki txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Stendhal
(T. I, s. 83).
Lisio Visconti nie był wielkim łykaczem książek. Poza tym, co mógł widzieć, wędrując po świecie, zarys ten opiera się na pamiętnikach piętnastu lub dwudziestu sławnych osobistości. Gdyby przypadkiem któryś z czytelników uważał, że te błahostki warte są chwili uwagi, oto książki; z których Lisio czerpał swoje refleksje i wnioski:
Życie Benvenuta Cellini spisane przez niego samego.
Nowele Cervantesa i Scarrona.
Manon Lescaut i Dziekan z Killerine przez ks. Prévost.
Listy łacińskie Heloizy do Abelarda.
Tom Jones.
Listy zakonnicy portugalskiej.
Parę romansów Augusta La Fontaine.
Dzieje Toskanii Pignottiego.
Werter.
Brantôme.
Pamiętnik Carla Gozzi (Wenecja 1760); wyłącznie 80 stronic dziejów jego miłostek.
Pamiętniki Lauzuna, Saint-Simona, pani d’Épinay, pani de Staal, Marmontela, Bezenvala, pani Roland, Duclosa, Horacego Walpole, Evelyna, pani Hutchinson.
Listy panny de Lespinasse.
Jedna z największych osobistości naszych czasów, jeden z najwybitniejszych ludzi w Kościele i w państwie opowiadał nam dziś wieczór (styczeń 1822) u pani de M. prawdziwe niebezpieczeństwa, na jakie był wystawiony w czasie Terroru356.
— Miałem to nieszczęście, że byłem jednym z najwybitniejszych członków Konstytuanty; siedziałem w Paryżu, kryjąc się po trosze, dopóki była nadzieja ratunku dobrej sprawy. Wreszcie, kiedy niebezpieczeństwo rosło, a cudzoziemcy nie podejmowali na naszą rzecz żadnych kroków, postanowiłem wyjechać; ale trzeba było jechać bez paszportu. Ponieważ wszyscy udawali się do Koblencji, zamierzyłem wyjechać przez Calais. Ale portret mój był przed kilkunastu miesiącami tak rozpowszechniony, że poznano mnie na ostatniej poczcie; mimo to przepuszczono mnie. Przybyłem do gospody w Calais, gdzie jak można sobie wyobrazić, nie spałem wcale; i bardzo szczęśliwie, gdyż około czwartej rano usłyszałem, że ktoś wyraźnie wymawia moje nazwisko. Zrywam się i ubieram, równocześnie zaś mimo ciemności poznaję gwardzistów narodowych uzbrojonych w fuzje: otworzono im bramę i właśnie wchodzili w dziedziniec. Szczęściem lało jak z cebra; był to zimowy ranek, bardzo ciemny i wietrzny. Ciemność i szmer wiatru pozwoliły mi uciec przez tylne podwórze i stajnię. I oto znalazłem się na ulicy o siódmej rano, zupełnie bezradny.
Sądziłem, że będą mnie ścigać. Nie bardzo wiedząc, co czynię, udałem się do portu, na pomost. Wyznaję, że straciłem nieco głowę, widziałem przed sobą jedynie gilotynę.
Właśnie jakiś statek wypływał z portu przy bardzo wzburzonym morzu; był już o jakich dwadzieścia sążni od pomostu. Naraz słyszę od strony morza krzyki, jak gdyby mnie ktoś wołał. Widzę nadpływającą łódkę. „Dalej, siadać, czekają na pana!” Siadam machinalnie do łódki. Był tam człowiek, który mi szepnął: „Widziałem, jak pan chodzi po pomoście z przerażoną miną, pomyślałem, że to może jakiś nieszczęśliwy wywołaniec357. Powiedziałem, że pan jest moim przyjacielem, któregom oczekiwał; udaj morską chorobę i skryj się na dole w ciemnym kącie”.
— Och, cóż za piękny czyn! — wykrzyknęła pani domu, zaledwie oddychając, wzruszona do łez długą i wymowną opowieścią księdza. — Ileż dzięków musiała Wasza Eminencja złożyć szlachetnemu nieznajomemu! Jakże on się nazywał?
— Nie wiem — odparł ksiądz nieco zakłopotany.
Nastała w salonie chwila głębokiego milczenia.
Ojciec (minister***): Winszuję ci, mój synu; bardzo to miło dla ciebie być zaproszonym do księcia***. Dla człowieka w twoim wieku to wielkie wyróżnienie. Pamiętaj stawić się w pałacu*** o szóstej. Syn: Mam nadzieję, że i ty, ojcze, będziesz na tym obiedzie.
Ojciec: Książę*** zawsze bardzo łaskaw dla naszej rodziny; podejmując cię pierwszy raz, i mnie raczył zaprosić.
Syn, młody człowiek dobrze urodzony i starannie wychowany, nie omieszkał stawić się w pałacu*** o szóstej. Podano do stołu o siódmej. Syn znalazł się naprzeciw ojca. Każdy gość miał koło siebie nagą kobietę. Usługiwało dwudziestu lokajów w paradnych liberiach358.
Londyn, w sierpniu 1817.
W życiu nie uderzył mnie tak i nie onieśmielił widok piękności jak dziś wieczór na koncercie u pani Pasta.
Kiedy śpiewała, otaczały ją trzy rzędy kobiet tak pięknych, o piękności tak czystej i niebiańskiej, że czułem, jak spuszczam oczy ze czci, miast podnieść je, aby się rozkoszować i podziwiać. To mi się nie zdarzyło w żadnym kraju, nawet w moich drogich Włoszech.
Jedna rzecz jest bezwarunkowo niemożliwa w sztuce we Francji, mianowicie zapał. Człowiek porwany czymś byłby nadto śmieszny; wydawałby się zbyt szczęśliwy. Popatrzcie na wenecjanina, gdy wygłasza satyry Burattiego.
Były w Walencji, w Hiszpanii, dwie przyjaciółki, bardzo uczciwe i należące do najlepszych rodzin. Do jednej z nich zalecał się oficer francuski, który pokochał ją namiętnie, do tego stopnia, że minął go krzyż po bitwie, dlatego że wolał zostać przy niej niż udać się do generalnej kwatery i być na oczach głównodowodzącego.
Wreszcie zdobył jej serce. Po siedmiu miesiącach oziębłości, równie beznadziejnej ostatniego jak pierwszego dnia, rzekła mu pewnego wieczora: „Dobry Józefie, jestem twoja”. Zostawała jedna przeszkoda: mąż, człowiek bardzo inteligentny, ale najzazdrośniejszy z ludzi. Ja, w charakterze przyjaciela, musiałem z nim przeczytać całą historię Polski Rulhière’a359, z której niewiele zrozumiał. Trzy miesiące upłynęło, a nie można go było podejść. Wymyślili telegraf na dni świąteczne, aby oznaczyć kościół, w którym ona będzie na mszy.
Pewnego dnia ujrzałem, że mój przyjaciel posępniejszy jest niż zazwyczaj; oto co miało się zdarzyć. Serdeczna przyjaciółka donii Inezil ciężko zachorowała. Poprosiła męża o pozwolenie spędzenia nocy przy chorej, na co mąż zgodził się łatwo, pod warunkiem, że sam oznaczy dzień. Pewnego wieczora zaprowadził donię Inezil do przyjaciółki i rzekł żartem, jakby od niechcenia, że on sam prześpi się na kanapce obok sypialni, od której drzwi zostawiono otwarte. Od jedenastu dni co wieczór oficer francuski spędzał dwie godziny ukryty pod łóżkiem chorej. Nie śmiem opowiedzieć reszty.
Nie sądzę, aby próżność dopuściła do takiego stopnia przyjaźni u Francuzki.
Istniały we Francji trybunały miłosne między rokiem 1150 a 1200. To fakt. Prawdopodobnie istnienie tych trybunałów miłosnych sięga epoki o wiele wcześniejszej.
Damy zebrane na sądy miłosne wydawały wyroki bądź w kwestiach zasadniczych, na przykład: „Czy może istnieć miłość między małżeństwem?”, bądź co do poszczególnych wypadków, które im przedkładali kochankowie361.
O ile sobie mogę wyobrazić moralny wpływ tej jurysprudencji, musiała ona być czymś podobnym do trybunału marszałków Francji ustanowionego dla spraw honorowych przez Ludwika XIV, gdyby wszelako opinia była poparła tę instytucję.
Andrzej, kapelan króla Francji, który pisał około r. 1170, wzmiankuje trybunały miłosne:
dam gaskońskich,
Ermengardy, wicehrabiny narbońskiej (1144–1194),
królowej Eleonory,
hrabiny Flandrii,
hrabiny Szampanii (1174).
Andrzej przytacza dziewięć wyroków wydanych przez hrabinę Szampanii.
Wzmiankuje dwa wyroki wydane przez hrabinę Flandrii.
Jan Nostradamus w Żywotach poetów prowansalskich powiada (s. 15):
„Tencony były to rozprawy miłosne toczące się między rycerzami a damami poetkami, uradzające wspólnie o jakowymś pięknym i subtelnym zagadnieniu miłosnym; kiedy zaś nie mogli dojść do zgody, przesyłali je dla rozstrzygnięcia znamienitym damom przewodniczącym, sprawującym jawne i uroczyste roki miłosne w Signe i w Pierrefeu lub w Romanin, lub indziej, i one wydawały wyroki, które nazywano wyrokami miłosnymi”.
Oto nazwiska kilku dam, które przewodniczyły wyrokom miłosnym w Pierrefeu i w Signe:
„Stefaneta, pani na Baulx, córka hrabiego Prowansji,
Adalazja, wicehrabina Awinionu;
Alaleta, pani na Ongle;
Hermizenda, pani z Posquières;
Bertrana, pani z Urgon;
Mabila, pani z Yères;
Hrabina na Dye;
Rostanga, pani z Pierrefeu;
Bertrana, pani z Signe;
Żosranda z Claustral”.
(Nostradamus, s. 27.)
Prawdopodobne jest, że ten sam trybunał miłosny zbierał się to w zamku w Pierrefeu, to w zamku w Signe. Te dwie wioski leżą bardzo blisko siebie i znajdują się mniej więcej w równej odległości od Tulonu i Brignoles.
W Żywocie Bertranda z Alamanon Nostradamus powiada:
„Trubadur ten rozkochał się w Fanecie lub Estefanecie z Romanin, pani onego miejsca, z domu Gantelmes, która sprawowała swego czasu jawne i uroczyste roki miłosne w zamku swoim w Romanin, opodal Saint-Remy w Prowansji. Dama ta była ciotką Laury z Awinionu, z domu Sado, tak opiewanej przez poetę Petrarkę”.
Co się tyczy Laury, czytamy, że Laura de Sado, wsławiona przez Petrarkę, żyła w Awinionie około r. 1341 i że kształciła ją Faneta de Gantelmes, ciotka jej, pani na Romanin; że „obie składały biegle romance we wszelakich rytmach prowansalskich, wedle tego, co podaje o tym mnich z Isles d’Or, a dzieła ich dają bogate świadectwo ich sztuki... Prawdą jest (powiada mnich), że Faneta lub Estefaneta, jako bardzo celująca w poezji, podlegała jakiemuś szałowi czy też boskiemu natchnieniu, który to szał uważany był za szczery dar Boga. A towarzyszyły im liczne znamienite i szlachetne damy362 z Prowansji, które kwitły naonczas w Awinionie, kiedy rezydował tam dwór rzymski, i przykładały się do studiowania nauk, sprawując tamże publiczne roki miłosne i rozstrzygając zagadnienia miłosne przedłożone im lub przesłane...
Wilhelm i Piotr Balz i Loys z Lascaris, hrabiowie z Vintimille, z Tende i z Brigue, osobistości wielkiej sławy, przybywszy w on czas do Awinionu, aby odwiedzić Innocentego VI, papieża, poszli wysłuchać osądów i wyroków miłosnych wygłoszonych przez te damy; za czym, zachwyceni i oczarowani ich pięknością i wiedzą, zapłonęli ku nim miłością”.
Trubadurzy wymieniali często na końcu swoich tenconów damy mające orzekać w sprawach, które oni roztrząsali.
Wyrok pewien trybunału dam gaskońskich opiewa: „Roki pań, zebrane w Gaskonii, ustanowiły za zgodą całego trybunału to wiekuiste prawo” etc., etc.
Hrabina Szampanii w wyroku z r. 1174 powiada:
„Sąd ten, który wydaliśmy z niezmierną rozwagą, opiera się na zdaniu bardzo wielkiej ilości pań...”.
Czytamy w innym wyroku:
„Rycerz ów z przyczyny zdrady, jakiej doznał, przekazał całą tę sprawę hrabinie Szampanii i prosił pokornie, aby przedłożono tę zbrodnię sądowi hrabiny Szampanii i innych dam.
Hrabina, powoławszy do swego boku sześćdziesiąt pań, wydała ten wyrok” etc.
Kapelan Andrzej, z którego czerpiemy te wiadomości, podaje, iż kodeks miłosny został ogłoszony przez trybunał złożony z wielkiej ilości dam i kawalerów.
Andrzej przekazał nam suplikę, którą przedłożono hrabinie Szampanii, wówczas gdy rozstrzygnęła przecząco to pytanie:
„Czy prawdziwa miłość może istnieć między małżonkami?”
Ale jaka kara groziła temu, kto nie usłuchał wyroków trybunałów miłosnych?
Widzimy, jak trybunał gaskoński nakazuje, aby ten lub ów jego wyrok przestrzegany był jako wiekuiste prawo i że nieposłuszni narażą się na nieprzyjaźń wszelkiej godnej damy.
W jakiej mierze opinia uświęcała wyroki tych trybunałów miłosnych?
Czy uchylać się od nich było równym wstydem co dziś uchylić się od sprawy honorowej?
Nie znajduję w Andrzeju ani w Nostradamie nic, co by uprawniało do rozstrzygnięcia tej kwestii.
Dwaj trubadurzy, Szymon Doria i Lanfranc Cigalla, roztrząsali tę rzecz: „Kto jest godniejszy kochania: czy ten, kto daje szczodrze, czy ten, kto daje wbrew ochocie, aby za szczodrego uchodzić?”.
Pytanie to przedłożono damom trybunału miłosnego w Pierrefeu i w Signe, ale obaj trubadurowie, niezadowoleni z wyroku, apelowali do najwyższego trybunału miłosnego pań z Romanin363.
Styl wyroku pokrewny jest stylowi trybunałów sądowych owej epoki.
Jakiekolwiek by miał czytelnik zdanie o szacunku, którego trybunały miłosne zażywały u współczesnych, niech zważy, jakie są dziś, w r. 1822, przedmioty rozmowy najszanowniejszych i najbogatszych dam w Tulonie i Marsylii.
Czy nie były one weselsze, inteligentniejsze, szczęśliwsze w r. 1174 niż w 1822?
Prawie wszystkie wyroki trybunałów miłosnych czerpią motywy z prawideł kodeksu miłosnego.
Ów kodeks miłosny znajduje się w całości w dziele kapelana Andrzeja.
Jest w nim trzydzieści paragrafów, oto one:
1. Powołanie się na małżeństwo nie jest dostateczną wymówką od miłości.
2. Kto nie umie ukrywać, nie umie kochać.
3. Nikt nie może się oddawać dwom miłowaniom.
4. Miłość może zawsze wzrastać lub maleć.
5. Nie ma smaku to, co jedno z kochanków bierze siłą od drugiego.
6. Mężczyzna kocha zazwyczaj aż w dobie pełnej męskości.
7. Po śmierci jednego z kochanków nakazuje się drugiemu dwuletnie wdowieństwo.
8. Bez poważnej przyczyny nikt nie może być pozbawiony praw miłosnych.
9. Nikomu nie godzi się kochać, o ile go nie zachęcono nadzieją wzajemności.
10. Skąpstwo zazwyczaj wygania z domu miłość.
11. Nie godzi się kochać tej, którą byłoby wstydem żądać w małżeństwo.
12. Prawdziwy kochanek pragnie pieszczot jedynie od tej, którą kocha.
13. Miłość rozgłoszona rzadko jest trwała.
14. Zbyt łatwy tryumf odejmuje smak miłości; przeszkody dodają jej ceny.
15. Wszelka osoba, która kocha, blednie na widok tej, którą kocha.
16. Kto ujrzy niespodzianie przedmiot miłowania, zadrży.
17. Nowa miłość wypędza dawną.
18. Jedynie wartość osobista czyni godnym kochania.
19. Gasnąca miłość umiera szybko i rzadko rozbłyśnie na nowo.
20. Zakochany zawsze jest lękliwy.
21. Prawdziwa zazdrość zawsze wzmaga miłowanie.
22. Od podejrzenia i z zazdrości wzrasta miłowanie.
23. Mniej sypia i mniej jada ten, którego oblega myśl o kochaniu.
24. Wszelki uczynek kochanka kończy się myślą o przedmiocie miłowania.
25. Prawdziwej miłości to tylko zda się dobre, o czym wie, że się podoba kochanej osobie.
26. Miłość nie może niczego odmówić miłości.
27. Kochanek nie może się nasycić posiadaniem ukochanej istoty.
28. Lada podejrzenie sprawia, że kochanek lęka się wszystkiego ze strony kochanej istoty.
29. Zbytni nałóg rozkoszy utrudnia poczęcie
Uwagi (0)