Darmowe ebooki » Powieść » Portret Doriana Graya - Oscar Wilde (internetowa wypozyczalnia ksiazek txt) 📖

Czytasz książkę online - «Portret Doriana Graya - Oscar Wilde (internetowa wypozyczalnia ksiazek txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Oscar Wilde



1 ... 16 17 18 19 20 21 22 23 24 ... 34
Idź do strony:
złotych liści, a na kołpaku miał dwa rzędy rubinów lśniących dużym blaskiem. Karol Angielski jeździł w strzemionach zawieszonych na czterystu dwudziestu jeden brylantach. Ryszard II miał kaftan szacowany na trzydzieści tysięcy marek, wysadzany olbrzymimi rubinami. Hall opisuje, że Henryk VIII, jadąc do Tower przed koronacją, był ubrany w „suknię, przetykaną złotem, napierśnik wysadzany brylantami i innymi drogimi kamieniami a wokół szyi miał wielki łańcuch z olbrzymich rubinów”. Faworyci Jakuba I nosili kolczyki ze szmaragdów, osadzone w filigranowym złocie. Edward II podarował Piers Gavestonowi zbroję z czerwonego złota wysadzaną hiacyntami, łańcuch ze złotych róż usianych turkusami i wyszywaną perłami czapkę. Henryk II nosił rękawice po łokcie, ozdobione klejnotami, i miał rękawicę do polowania z sokołem, wyszytą dwunastoma rubinami i pięćdziesięcioma dwiema perłami. Kapelusz Karola Śmiałego, ostatniego księcia burgundzkiego z tego rodu, był obwieszony perłami w kształcie gruszek i wysadzany szafirami.

Jak ongi wspaniałe było życie! Jak okazałe w swym przepychu i strojności! Samo czytanie o zbytku dawnych czasów jest cudowne.

Potem zajął się haftami i gobelinami, które w zimnych mieszkaniach północnych ludów Europy zastępowały freski. Gdy zagłębił się w tym przedmiocie — zawsze zaś posiadał niezwykłą zdolność całkowitego poddania się upodobaniu chwili — był nadzwyczaj przygnębiony rozmyślaniem nad zniszczeniem, jakie sprowadził czas na te piękne i wspaniałe rzeczy. Przynajmniej on zdołał mu ujść. Mijało lato po lecie, żółte żonkile wielokroć zakwitały i usychały, okropne noce powtarzały historię jego hańby, lecz on pozostał niezmieniony. Żadna zima nie tknęła jego twarzy ani nie ruszyła jego kwitnącej urody. Jakże inaczej z rzeczami martwymi! Co się z nimi stało? Gdzie owa obszerna suknia o barwie krokusów, na której bogowie walczyli z gigantami, utkana przez ciemnowłose dziewczęta dla uciechy Ateny113? Gdzie olbrzymie velarium, które Neron kazał w Rzymie rozciągać nad Colosseum, gdzie tytaniczny żagiel purpurowy, na którym było przedstawione gwiaździste niebo i Apollo na wozie, ciągnionym przez białe rumaki w złocistej uprzęży? Pragnąłby zobaczyć te przedziwne obrusy utkane dla kapłana słońca, na których były wyobrażone wszystkie mięsiwa i łakocie, podawane na ucztach; śmiertelny całun króla Chilperyka114 z trzystu złotymi pszczołami; fantastyczne szaty, co wywołały oburzenie biskupa pontyjskiego, utkane w „lwy, pantery, niedźwiedzie, psy, lasy, skały, myśliwych — wszystko, co malarz wziąć może z natury”; lub suknię noszoną przez Karola Orleańskiego, na której rękawach były wyhaftowane wiersze pieśni zaczynającej się od słów „Madame, je suis tout joyeux”115, muzyczny akompaniament do słów był utkany ze złotych nici, a każda z czworobocznych w tej epoce nut była zrobiona z czterech pereł. Czytał o komnacie w pałacu w Reims, urządzonej dla królowej Joanny Burgundzkiej, którą zdobiło „tysiąc trzysta dwadzieścia jeden papug haftowanych, naznaczonych godłem króla, pięćset sześćdziesiąt jeden motyli o skrzydełkach jednakowo wyszytych herbem królowej, wszystko ze złota”. Katarzyna Medycejska kazała sobie sporządzić śmiertelne łoże z czarnego aksamitu, obsypanego sierpami księżyca i słońcami. Baldachim był z adamaszku w liściaste wieńce i girlandy na złotem i srebrnym tle, brzegi obramowane haftami z pereł. Ustawiono je w komnacie obwieszonej godłami królowej, wyciętymi z czarnego aksamitu na srebrnej tkaninie. Ludwik XIV miał w swych pokojach złotem haftowane kariatydy116 wysokości piętnastu stóp. Paradne łoże Sobieskiego, króla polskiego, było zrobione ze smyrneńskiego złotego brokatu, na którym turkusami wyhaftowano wersety z Koranu. Jego kolumny były ze złoconego srebra, pięknie rzeźbione, obficie wysadzane medalionami z emalii i klejnotów. Było zdobyte w obozie tureckim pod Wiedniem, a nad złotym szychem baldachimu powiewał sztandar Mahometa.

Przez cały rok gromadził najkosztowniejsze, jakie mógł znaleźć, okazy tkanin i haftów, sprowadzając wykwintne muśliny delhijskie, pięknie tkane złotą nicią w palmety117 i naszyte połyskliwymi skrzydełkami chrabąszczy; gazy dakkańskie118, dla swej przejrzystości zwane na wschodzie „tkanym powietrzem”, „płynącą wodą” i „rosą wieczorną”; dziwnie zrobione tkaniny jawajskie; kunsztowne żółte zasłony chińskie; książki oprawne w płowy atłas lub w piękny błękitny jedwab, wyciskany we fleurs de lys119, ptaki i widoki; welony z lacis, szyte węgierskim ściegiem; sycylijskie brokaty i sztywne aksamity hiszpańskie; wyroby gruzińskie, obrzeżone złotymi monetami, i japońskie foukousas z ich zielonawym złotem i cudownie upierzonym ptactwem.

Szczególną namiętność miał też do szat kościelnych, jak zawsze miał do wszystkiego, co pozostawało w związku z kościelnym ceremoniałem. W długich skrzyniach cedrowych, ustawionych w zachodniej galerii jego domu, mieściły się rzadkie, piękne okazy tego, co jest istotnie strojem oblubienicy Chrystusowej, noszącej purpurę, klejnoty i cienkie tkaniny, by ukryć blade, zmęczone ciało, umierające z cierpienia, którego sama szuka, i krwawiące od ran, które sama sobie zadaje. Posiadał zbytkowną kapę z karmazynowego jedwabiu i złotem tkanego adamaszku, zdobioną w powtarzające się złote girlandy z owoców granatu, osadzonych w sześciopłatkowym regularnym kwieciu, obok których na odwrotnej stronie były szyszki, sztucznie zrobione z pereł. Brzeg podzielony był na osobne pola, przedstawiające sceny z życia Przenajświętszej Dziewicy, a na kapturze kolorowymi jedwabiami wyhaftowano Jej ukoronowanie. Była to robota włoska z XV stulecia. Inna kapa była z zielonego aksamitu, haftowana ułożonymi w serca liśćmi akantu, z których na długich szypułkach wychodziły białe kwiaty, wykończone srebrnymi nićmi i różnobarwnymi kryształami. Wśród tego wyłaniał się koń morski z głową serafina, utkaną ze złota. Brzegi, tkane we wzory z czerwonego i złotego jedwabiu, były obszyte medalionami ze świętymi i męczennikami, między którymi znajdował się św. Sebastian. Miał też alby120 z jedwabiu barwy bursztynu, z błękitnego jedwabiu i złotego brokatu, z błękitnego jedwabnego adamaszku i złotej tkaniny, zdobne w stacje męki i ukrzyżowania Chrystusa, haftowane w lwy, pawie i inne godła; dalmatyki z białego atłasu i różowego jedwabnego adamaszku, zdobne w tulipany, delfiny i fleurs de lys; obrusy ołtarzowe z karmazynowego atłasu i niebieskiej tkaniny lnianej; różne korporały121, zasłony na kielichy i ręczniki. Wyobraźnię jego podniecało mistyczne przeznaczenie, do jakiego służyły te przedmioty.

Wszystkie skarby i wszystko, co nagromadził w swym pięknym domu, uważał tylko za środki zapomnienia, za sposób, w jaki chciał schronić się na jeden sezon przed trwogą, która zdawała mu się czasami zbyt wielka, aby mógł ją znieść. Na ścianie pustego, zamkniętego pokoju, w którym spędził znaczną część swego dzieciństwa, własnoręcznie zawiesił straszny portret, którego zmienione rysy ukazywały mu prawdziwe upodlenie jego życia. Zamiast portiery zasłonił go purpurowo-złotym całunem. Całymi tygodniami nie wchodził tam, pragnąc zapomnieć o ohydnym malowidle, odzyskać swe lekkie serce, swą przedziwną radość życia, swe namiętne oddanie się szczęśliwemu bytowi. Aż nagle pewnej nocy wymykał się znów z domu do owych wstrętnych lokali na Blue Gate Fields122 i pozostawał tam całymi dniami, dopóki go nie przepędzono. Po powrocie siadywał czasem przed obrazem, nieraz ze wstrętem, kiedy indziej odczuwając dumę indywidualności, zawierającą w sobie połowę uroku grzechu, i uśmiechając się z tajemnym zadowoleniem do niekształtnego cienia, który niósł brzemię przeznaczone dla niego.

Po paru latach nie był w stanie przebywać dłużej poza Anglią, sprzedał więc willę w Trouville, jaką miał wspólnie z lordem Henrykiem, oraz biały murowany domek w Algierze, gdzie obaj niejedną spędzili zimę. Nie znosił rozłąki z obrazem, który był częścią jego życia, i obawiał się, aby podczas jego nieobecności ktoś nie wtargnął do pokoju, pomimo wymyślnych sztab, w jakie zaopatrzył był drzwi.

Był zupełnie spokojny, że on sam przez się nikomu nic nie powie. To prawda, że pod ohydą i brzydotą oblicza portret wciąż zachowywał uderzające podobieństwo, ale co z tego można się dowiedzieć? Wyśmiałby każdego, kto by próbował z niego drwić. Przecież nie on go malował. Co go obchodzi, że obraz wygląda ohydnie i nikczemnie? Gdyby nawet powiedział prawdę, czyż by mu uwierzono?

Obawiał się jednak. Nieraz bawiąc na wsi, w swym wielkim domu w Nottinghamshire, otoczony światowymi młodymi ludźmi ze swej sfery, którzy byli jego stałym towarzystwem, gdy olśniewał całe hrabstwo wyzywającym przepychem i wystawnym zbytkiem swego sposobu życia, opuszczał nagle swych gości, w pośpiechu powracał do miasta, aby sprawdzić, czy drzwi są nienaruszone i czy obraz jest dalej na swym miejscu. Gdyby go skradziono? Sama myśl o tym napełniała go trwogą. Świat poznałby na pewno jego tajemnicę. Kto wie, czy już się jej nie domyśla.

Choć wielu czarował, byli tacy, w których budził nieufność. Omal że nie przebalotowano123 go w klubie West Endu, pomimo że urodzenie i stanowisko społeczne uprawniały go w pełni, aby został jego członkiem, a opowiadano sobie, iż gdy przy jakiejś sposobności jeden z przyjaciół wprowadził go do salonu klubu Churchill, książę Berwick i ktoś drugi w znaczący sposób powstali i wyszli. Dziwne krążyły o nim wieści, gdy ukończył dwudziesty piąty rok życia. Głoszono, że widziano go w bójce z cudzoziemskimi marynarzami w jakimś podłym szynku w odległej dzielnicy Whitechapel124, że obcuje ze złodziejami i fałszerzami pieniędzy i że zna tajemnice ich zawodu. Zauważono jego niezwykłe wyjazdy, a kiedy zjawiał się znów w towarzystwie, szeptano o nim po kątach, mijano go szyderczo lub mierzono go zimnym, badawczym wzrokiem, jakby postanowiono odkryć jego tajemnicę.

Nie zwracał oczywiście uwagi na podobne afronty i drwiny, a w oczach większości jego szczere, dobroduszne usposobienie, czarujący, młodzieńczy uśmiech i niezmierny wdzięk cudownej młodości, która zdawała się nie opuszczać go nigdy, były dostateczną odpowiedzią na oszczerstwa, bo za takie uważano krążące o nim wieści. Zauważono jednakże, iż niektórzy z tych, co obcowali z nim najbliżej, po pewnym czasie unikali go. Kobiety, które za nim szalały, dla niego narażały się na obmowę i łamały konwenanse, bladły ze wstydu lub trwogi, gdy Dorian Gray wchodził do salonu.

W oczach wielu jednak owe skandaliczne pogłoski podnosiły tylko jego dziwny i niebezpieczny urok. Jego majątek był też poważnym czynnikiem bezpieczeństwa. Społeczeństwo, a przynajmniej społeczeństwo cywilizowane, nie jest skłonne wierzyć w nic złego o ludziach bogatych i zachwycających. Ludzie instynktownie czują, że formy są ważniejsze od moralności, i w ich mniemaniu najwyższa uczciwość jest mniej warta niż posiadanie dobrego kucharza. Zaiste, nędzna to pociecha, gdy o człowieku podejmującym swych gości marnym obiadem lub kiepskim winem, opowiadają, że prowadzi nienaganne życie. Nawet najwyższe cnoty, jak to zauważył raz lord Henryk w rozmowie o tym przedmiocie, nie są w stanie okupić na pół zimnych potraw, i jest całkiem możliwe, że określenie to dałoby się poważnie podtrzymać. Bo w dobrem towarzystwie obowiązują, lub obowiązywać winny te same zasady, co w sztuce. Forma jest tu rzeczą bezwzględnie najbardziej istotną. Winna posiadać dostojność obrzędu i jego nierealność, winna łączyć nieszczery charakter sztuki romantycznej z dowcipem i pięknością, dzięki którym sztuki takie stają się dla nas rozkoszne. Czy nieszczerość miałaby być czymś strasznym? Nie sądzę. Jest tylko środkiem zwielokrotniającym naszą osobowość.

Takie było przynajmniej mniemanie Doriana Graya. Dziwiła go płytka psychologia tych, co ludzkie ja uważali za coś trwałego, prostego i jednolitego. Dla niego człowiek był istotą o miriadach żywotów i miriadach wzruszeń, złożonym, różnolitym stworzeniem, noszącym w sobie dziwną spuściznę myśli i namiętności, którego ciało było nawet napiętnowane potwornymi chorobami umarłych. Lubił wałęsać się po zimnej, wysokiej galerii obrazów w swej wiejskiej posiadłości, aby przypatrywać się różnym portretom przodków, których krew płynęła w jego żyłach. Był tam Filip Herbert, o którym Francis Osborne125 w Pamiętnikach z czasów panowania królowej Elżbiety i króla Jakuba opowiada, że był „pieszczony przez cały dwór gwoli pięknemu obliczu, którego urok był jednak krótkotrwały”. Czy nie wiedzie on niekiedy życia młodego Herberta? Czy dziwne trujące zarodki przechodziły z ciała do ciała, aż stały się jego własnością? Czy kierowało nim może jakieś niejasne odczucie owego przedwcześnie utraconego wdzięku, gdy tak nagle i bez żadnego powodu wyraził w pracowni Bazylego Hallwarda owe szalone życzenie, które tak odmieniło jego życie? Tam, w złotem tkanym, czerwienią podbitym, zdobnym w klejnoty kaftanie, w kołnierzu i mankietach ze złotą frędzlą widnieje pan Antoni Sherard ze srebrno-czarną zbroją złożoną u jego stóp. Jaką ten człowiek pozostawił mu spuściznę? Czy po kochanku Giovanny Neapolitańskiej126 odziedziczył jakiś grzech i hańbę? Czy jego własne czyny nie były marzeniami, których zmarły nie śmiał urzeczywistnić? Tam z płowiejącego płótna uśmiecha się lady Elżbieta Devereux127, w gazowym czepku, gorsecie przybranym perłami i różowych, rozciętych rękawach. W prawej ręce trzyma kwiat, a lewą przyciska naszyjnik, emaliowany w białe róże damasceńskie. Obok na stole leży mandolina i jabłko. Duże, zielone rozety zdobią jej małe, spiczaste trzewiki. Znał jej życie i ciekawe historie, jakie opowiadano o jej kochankach. Czy ma on w sobie coś z jej usposobienia? Te oczy owalne o ciężkich powiekach zdają się patrzeć nań z ciekawością. A Jerzy Willonghby z pudrowanymi włosami i fantastycznymi muszkami na twarzy? Jak on dziko spogląda! Twarz ma posępną i chmurną, a zmysłowe usta zdają się drgać pogardliwie. Cienkie mankiety koronkowe opadają na chude żółte ręce, przeładowane pierścieniami. Był makaronistą128 osiemnastego wieku, w młodości przyjaźnił się z lordem Ferrars. A drugi lord Beckenham, towarzysz księcia regenta129 w jego najszaleńszych dniach i jeden ze świadków tajemnego ślubu z panią Fitzherbert130? Jakże musiał być dumny i urodziwy ze swymi kasztanowatymi kędziorami i wyzywającą postawą! Jakie przekazał mu on namiętności? Świat patrzył na niego jak na infamisa131. To on prowadził orgie w Carlton House132. Na jego piersi błyszczy gwiazda Orderu Podwiązki133. Obok niego wisiał portret jego żony, czarno ubranej, bladej damy o wąskich wargach. Także jej krew krąży w jego żyłach. Jakie to wszystko ciekawe! A jego matka z twarzą lady Hamilton134 i wilgotnymi, winem odświeżonymi ustami — wiedział, co wziął po niej. Dała mu jego piękność i jego namiętność do urody innych. Śmiała się do niego w swym swobodnym stroju bachantki. We włosach ma winne liście. Purpurowy strumień spływa z czary, którą trzyma w ręku. Barwy malowidła wyblakły, pozostały oczy wciąż cudowne w swej głębi i żywym blasku. Zdawały się śledzić go, gdzie się ruszył.

Równie dobrze, jak we własnym rodzie,

1 ... 16 17 18 19 20 21 22 23 24 ... 34
Idź do strony:

Darmowe książki «Portret Doriana Graya - Oscar Wilde (internetowa wypozyczalnia ksiazek txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz