Darmowe ebooki » Powieść » Ojciec Goriot - Honoré de Balzac (wirtualna biblioteka txt) 📖

Czytasz książkę online - «Ojciec Goriot - Honoré de Balzac (wirtualna biblioteka txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Honoré de Balzac



1 ... 9 10 11 12 13 14 15 16 17 ... 42
Idź do strony:

Nie obce mi są nadzieje, któreście we mnie położyli i pragnę ziścić je jak najprędzej. Dobra mateczko, sprzedaj jeden z swych dawnych klejnotów, ja ci go wkrótce odkupię. Znam dobrze położenie rodziny naszej i umiem ocenić całą doniosłość podobnej ofiary; powinnaś mi też wierzyć, że nie wymagam jej bez potrzeby, bo chyba byłbym potworem. Chciej widzieć w mej prośbie krzyk nieprzepartej konieczności. Cała nasza przyszłość zależy od tej zapomogi, bez której nie mogę rozpocząć kampanii, a życie w Paryżu jest walką wiekuistą. Gdyby nie było innego sposobu dostania pieniędzy, to powiedz ciotce, niech sprzeda swe koronki, a ja przyślę jej później jeszcze piękniejsze” itd.

Napisał do obydwóch sióstr prosząc, by mu ofiarowały zaoszczędzone pieniądze. Przekonany był, że siostry poniosą tę ofiarę z radością, lecz nie chciał, by inni członkowie rodziny wiedzieli coś o tym; odwołał się więc do ich delikatności, potrącając przy tym struny honoru, które w młodym sercu najmocniej są napięte i dźwięczą najsilniej. Po napisaniu tych listów ogarnęło go jednak wzruszenie mimowolne: zawahał się i zadrżał. Młody zapaleniec znał szlachetność niepokalaną tych dusz zagrzebanych w samotności, wiedział, że prośbą swą przyczyni siostrom niemało troski i niemało radości; przeczuwał, że w swej ustroni obie będą rozmawiały z niewysłowioną przyjemnością o bracie ukochanym.

Sumienie Eugeniusza powstało promienne i ukazało mu obie siostry rachujące w tajemnicy skarb swój drobny; widział je, jak powodowane geniuszem przebiegłym młodych dziewcząt, posyłały pieniądze incognito, dopuszczając się raz pierwszy kłamstwa, które miało w sobie coś wzniosłego.

— Serce siostry, to diament najczystszy, to otchłań czułości — rzekł Eugeniusz i zawstydził się tego, co napisał. — Jakaż to potęga leży w ich modłach, jak czystym lotem dusze ich wznoszą się ku niebu! Czyliż siostry takie nie poświęciłyby się same z rozkoszą? Ach! jakaż boleść napełniłaby serce matki, gdyby nie mogła wysłać żądanej sumy! I takie to uczucia czyste, takie ofiary straszliwe miały mu służyć za stopnie, po których zamierzał dojść do Delfiny de Nucingen...

Kilka łez wymknęło mu się spod powiek, niby ostatnia szczypta kadzidła, rzucona na święty ołtarz rodzinny. Zaczął chodzić po pokoju miotany wzruszeniem rozpaczliwym. Ojciec Goriot zobaczył go w tym stanie przeze drzwi na wpół otwarte.

— Co to panu? — zapytał wchodząc do niego.

— Ach, dobry mój sąsiedzie! jam nie przestał być synem i bratem, tak jak pan nie przestałeś być ojcem. Słusznie drżysz pan o hrabinę Anastazję; oddała się ona jakiemuś Maksymowi de Trailles, który przywiedzie ją do zguby.

Ojciec Goriot wyszedł jąkając jakieś słowa, których Eugeniusz nie mógł zrozumieć. Nazajutrz Rastignac poniósł listy na pocztę. Wahał się do ostatniej chwili, aż wreszcie cisnął je do skrzynki mówiąc. „Uda się niezawodnie!” Słowo to fatalne, słowo gracza lub wodza wielkiego, słowo, które więcej ludzi gubi, niż zbawia.

Poczekawszy dni kilka, Eugeniusz poszedł do pani de Restaud i nie został przyjęty. Trzy razy powracał i trzy razy znajdował drzwi zamknięte, chociaż wybierał godziny, w których nie mógł się spotkać z hrabią de Trailles. A więc słuszność była po stronie wicehrabiny. Student nasz przestał studiować prawo. Chodził na kursy po to tylko, by odpowiedzieć na apel, lecz pokazawszy się na chwilę znikał natychmiast. Trzymał się zasady przyjętej przez większość studentów i odkładał naukę do chwili, gdy się egzaminy zbliżać będą. Postanowił zbierać notatki z drugiego i trzeciego kursu, a potem, w ostatniej chwili, wyuczyć się prawa gruntownie. Tymczasem przez piętnaście swobodnych miesięcy mógł pływać po oceanie Paryża, bawić się w miłość lub zajmować się połowem bogactwa. W ciągu tego tygodnia dwa razy widział panią de Beauséant, do której szedł w chwili, gdy powóz markiza d’Adjuda wyjeżdżał za bramę. Sławna ta piękność, znana jako najpoetyczniejsza postać na przedmieściu Saint-Germain, odniosła jeszcze kilkudniowe zwycięstwo i powstrzymała na czas jakiś małżeństwo panny de Rochefide i markiza d’Adjuda-Pinto. Lecz zagrożona utratą szczęścia była ostatnimi czasy bardziej namiętna niż zwykle i przyśpieszyła znowu ostateczną katastrofę.

Markiz d’Adjuda i Rochefidowie uważali tę sprzeczkę i zgodę jako okoliczność bardzo pomyślną, spodziewali się bowiem, że pani de Beauséant oswoi się tymczasem z myślą o małżeństwie i wyrzecze się dni szczęśliwych, poświęcając je przyszłości przewidzianej w życiu mężczyzny. Pomimo najuroczystszych obietnic, ponawianych codziennie, pan d’Adjuda grał komedię a wicehrabina chętnie pozwalała się oszukiwać. „Woli staczać się po schodach, niż odważnie oknem wyskoczyć,” powiadała o niej najlepsza przyjaciółka, księżna Langeais.

Pomimo to wszystko ostatnie połyski jaśniały dość długo i wicehrabina bawiła w Paryżu, otaczając opieką młodego krewniaka, ku któremu powzięła zabobonne jakieś przywiązanie. Eugeniusz okazał jej przyjaźń i uczucie w takiej chwili, kiedy kobieta w nikim nie widzi litości szczerej, współczucia prawdziwego. Jeżeli słyszy słówko miodowe, to przekonana jest, że zawdzięcza je tylko wyrachowaniu.

Eugeniusz chciał dobrze poznać grunt, nim się zdecydował wylądować w domu de Nucingen, zaczął więc badać przeszłość ojca Goriot i zebrał wskazówki, które mniej więcej w ten sposób streścić się dadzą. Jan Joachim Goriot był przed rewolucją prostym robotnikiem w fabryce makaronu. Zręczny, oszczędny i przedsiębiorczy, został następcą swego pana, który padł ofiarą pierwszego rozruchu w roku 1789. Goriot założył swą fabrykę przy ulicy de la Jussienne, w bliskości rynku zbożowego i miał tyle zdrowego rozumu, że przyjął urząd naczelnika sekcji, przez co zyskał dla swego handlu protekcję osób najbardziej wpływowych w groźnym owym czasie.

Źródłem bogactwa stał się dla niego ów głód prawdziwy czy zmyślony, wskutek którego cena zboża podniosła się okrutnie w Paryżu. Naród zabijał się u drzwi piekarzy, a wybrani szli sobie swobodnie kupować makaron włoski u kupców korzennych. W owym roku obywatel Goriot zebrał kapitały i mógł później prowadzić handel z wyższością człowieka posiadającego niezmierną moc pieniędzy. Stało się z nim to, co się dziać zwykło z ludźmi nie posiadającymi żadnych szczególnych zdolności: mierność go zbawiła. Przy tym nie wiedziano nic o jego funduszach,aż dopóki nie minął czas groźny dla bogaczy i nikt mu nie zazdrościł, sądząc, że handel zbożowy pochłonął wszystkie jego myśli. Bo też Goriot nie miał równego sobie znawcy, gdy trzeba było ocenić gatunek i pochodzenie ziarna, mąki lub otrąb, gdy trzeba było przechować zboże przez czas długi, przewidzieć cenę, przepowiedzieć zbiór obfity lub nieurodzaj albo wreszcie zakupić zboże za bezcen raz w Sycylii to znów aż na Ukrainie. Można go było prawie wziąć za ministra stanu, widząc jak śmiało prowadził swe sprawy, jak jasno tłumaczył prawa przywozu i wywozu zboża, jak dalece zgłębiał ducha tych praw i pojął ich wady. Cierpliwy, czynny i energiczny, wytrwały a skory w działaniu, posiadał wzrok orli, uprzedzał i przewidywał wszystko, wszystko wiedział i wszystko ukryć potrafił: jednym słowem z pojęcia był dyplomatą, a z wykonania żołnierzem. Takim to był Goriot w głębi ciemnego swojego sklepiku, w którym przepędzał nawet chwile swobodne, stojąc w progu z ramieniem wspartym o uszak; lecz wyszedłszy za próg ulubiony, wychyliwszy się za obręb swojej specjalności, człowiek ten stawał się znowu niepojętnym i gburowatym wyrobnikiem, który nie może zrozumieć najprostszego dowodzenia, nie pojmuje żadnych rozkoszy duchowych i zasypia w teatrze; słowem przetwarzał się w jednego z owych Dolibanów paryskich, znanych ze swej głupoty. Ludzie tacy jak Goriot wszyscy są podobni do siebie. Wszyscy prawie kryją w piersi wzniosłe jakieś uczucie. W sercu naszego fabrykanta rozrosły się wyłącznie dwa uczucia, które go całkowicie pochłonęły tak, jak handel zbożowy wyczerpał całą pojętność jego mózgu. Pojąwszy za żonę jedyną córkę bogatego farmera z okolic Brie, otoczył ją poszanowaniem religijnym i miłością bez granic. Ukochał w niej istotę słabą, a jednak potężną, piękną a wrażliwą, która była zupełnym przeciwieństwem jego samego. Jeżeli w sercu ludzkim jest jakie uczucie wrodzone, to niezawodnie musi w nim być owa duma, którą odczuwamy biorąc w opiekę słabszą istotę. Postawmy obok miłość, to jest ową wdzięczność, którą czyste dusze płacą za swoje szczęście, a zrozumiemy niejedną anomalię moralną.

Po siedmiu latach szczęścia niezamąconego, Goriot stracił żonę, która zaczynała panować nad nim wszechwładnie poza sferą uczucia. Kto wie, może pod jej wpływem obudziłaby się natura leniwa, może by w niej rozwinęło się jaśniejsze pojęcie o świecie i życiu? Po stracie żony, miłość ojcowska rozrosła się nad miarę w sercu Goriota. Uczucie, któremu śmierć weszła w drogę, zwróciło się ku dwóm córkom i na razie zdawało się, że obie w zupełności na nie zasługują. Goriot pozostał wdowcem i odrzucił najświetniejsze propozycje wszystkich kupców i fermerów, którzy pragnęli mieć go za zięcia. Teść Goriota, który sam jeden mógł się poszczycić jego zaufaniem, twierdził, że wdowiec postanowił dochować zmarłej żonie wierności małżeńskiej.

Handlarze zboża, niezdolni pojąć tak wzniosłego szaleństwa, nadali Goriotowi jakiś ośmieszający przydomek. Zdarzyło się raz, że zapijano jakąś ugodę i jeden z handlarzy ośmielił się wymówić ów przydomek w obecności Goriota, za co tenże wyciął go pięścią po ramieniu z taką siłą, że nieborak wyleciał na złamanie karku na róg ulicy Oblin. Goriot otaczał swe córki przywiązaniem bez granic, miłością jakąś smętną i tkliwą. Wiedziano o tym powszechnie; raz nawet jakiś konkurent Goriota pragnący oddalić go z rynku, bo sam chciał zostać panem kursu, powiedział mu, że Delfina wypadła przed chwilą z powozu. Ojciec blady i drżący opuścił wnet bazar i chorował kilka dni po tym fałszywym alarmie wskutek reakcji uczuć przeciwnych. Nie dotknął wprawdzie współzawodnika swą pięścią morderczą, lecz wygnał go z bazaru, zmuszając go, aby w krytycznych okolicznościach ogłosił się bankrutem. Rozumie się, że Goriot wychowywał swe córki nierozsądnie. Bogaty był, gdyż dochód jego wynosił przeszło sześćdziesiąt tysięcy liwrów, pomimo to na własne potrzeby nigdy nie wydawał więcej nad tysiąc dwieście franków, a resztę poświęcał z radością na dogodzenie rozmaitym zachciankom córek. Najpierwsi mistrze udzielali im talentów, które cechują świetne wychowanie, dano im pannę do towarzystwa, która na szczęście miała wiele rozsądku i dobrego gustu. Panny jeździły konno, miały swój powóz, jednym słowem żyły tak, jak gdyby były kochankami starego jakiego bogacza; nie było tak wygórowanego żądania, którego by ojciec nie spełnił z całą gotowością, a jedna pieszczota wynagradzała go sowicie za wszystkie ofiary. Biedny człowiek! Uważał siebie za tak maluczką istotę wobec córek, które aniołami były w jego oczach! Wszystko przyjmował od nich z wdzięcznością, nawet ból, który mu zadawały. Gdy dorosły, mogły wybierać sobie mężów wedle upodobania, gdyż każda dostała w posagu połowę majątku ojcowskiego. Piękna Anastazja zwabiła ku sobie hrabiego de Restaud i porzuciwszy dom ojcowski, dała się unieść skłonnościom arystokratycznym, które ją popchnęły w wysokie sfery społeczne. Delfina lubiła pieniądze, poślubiła więc bankiera Nucingena, który pochodził z niemieckiej rodziny i nosił tytuł barona św. Państwa Rzymskiego. Goriot pozostał nadal fabrykantem włoskiego makaronu i prowadził handel, do którego przyrósł już całą istotą, choć zajęcie jego nie podobało się bardzo córkom i zięciom. Przez pięć lat opierał się ich naleganiom, aż wreszcie zgodził się wycofać z handlu kapitał powiększony dochodem z lat ostatnich. Pani Vauquer, do której przeniósł się w tym czasie, rachowała mu mniej więcej dziesięć tysięcy liwrów dochodu. Rozpacz popchnęła biedaka do znanej nam gospody, gdyż przekonał się, że obaj zięciowie wzbraniają swym żonom wziąć ojca do siebie a nawet, co gorsza, przyjmować otwarcie jego odwiedziny.

Oto wszystko, co mógł powiedzieć o ojcu Goriot niejaki pan Muret, który nabył po nim handel. Rastignac przekonał się więc, że przypuszczenia księżny de Langeais były sprawiedliwe. W tym miejscu kończy się wstęp do tej głuchej, lecz przerażającej tragedii paryskiej.

W pierwszych dniach grudnia Rastignac otrzymał dwa listy: od matki i od starszej siostry. Spostrzegłszy to pismo tak dobrze znane, zadrżał z radości i trwogi. Dwie cieniuchne ćwiartki papieru miały skazać na śmierć lub życie wszystkie jego nadzieje. Trwoga przejmowała go na myśl, że rodzice żyli w niedostatku i obawiał się, czy nie zażądał od nich ostatniej kropli krwi, której nie odmówiono by ukochanemu dziecięciu. List matki był następującej treści:

„Drogie dziecię, posyłam ci to, czego żądasz. Zrób dobry użytek z tych pieniędzy, bo drugi raz nie byłabym w stanie zebrać tak wielkiej sumy bez wiedzy ojca, nawet gdyby szło o zachowanie ci życia; zresztą kto wie, czy by to nie zakłóciło harmonii naszych stosunków rodzinnych? Chcąc jeszcze raz dostać tyle pieniędzy, musielibyśmy obciążyć majątek długami. Trudno mi wyrokować o twych projektach, bo ich nie znam, zastanawia mnie tylko to, że obawiasz się powierzyć je matce. Nie trzeba było pisać całych tomów, dla matki dość jednego słowa, a słowo to wybawiłoby mnie z trwożliwej niepewności. Nie chcę taić, że list twój sprawił na mnie bolesne wrażenie. Synu drogi! co mogło cię skłonić, byś obudził tak wielki niepokój w sercu moim? Pisząc to do mnie, musiałeś cierpieć wiele, bo jam też wiele cierpiała czytając wyrazy skreślone twą ręką. Zastanów się, na jaką to wchodzisz drogę? Czyliż życie i szczęście twoje zasadzać się ma na tym, byś wydawał się innym, niż jesteś w rzeczy samej; czyż potrzeba ci bywać w świecie, skoro to pociąga za sobą wydatki pieniężne, których nie możesz ponosić i stratę czasu, który z korzyścią poświęcić możesz nauce? Zawierz sercu matki, dobry mój Eugeniuszu i bądź przekonany, że drogi kręte nie wiodą do wielkiego celu. Młody człowiek w twoim położeniu powinien się starać o dwie cnoty: o cierpliwość i rezygnację. Nie robię ci

1 ... 9 10 11 12 13 14 15 16 17 ... 42
Idź do strony:

Darmowe książki «Ojciec Goriot - Honoré de Balzac (wirtualna biblioteka txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz