Poszukiwacze skarbu - Edith Nesbit (czytaj książki online .txt) 📖
Co można poradzić, gdy sytuacja finansowa rodziny nie przedstawia się najlepiej i nic nie wskazuje na to, żeby miała się poprawić? Rodzeństwo Bastablów wymyśliło rozwiązanie: trzeba znaleźć skarb.
Każde z szóstki sympatycznych psotników ma inny pomysł, jak to zrobić, a ich metody są dalekie od standardowych. Dorze, Oswaldowi, Dickowi, Ali, Noelowi i Horacemu Oktawiuszowi (w skrócie H. O.) może brakować wielu rzeczy, ale z pewnością nie wyobraźni, pomysłowości i humoru.
Powieść Poszukiwacze skarbu po raz pierwszy ukazała się w 1899 roku i mimo upływu ponad stu lat nie straciła w niczym na uroku. Odnajdą w niej coś dla siebie tak mali, jak i duzi czytelnicy.
Edith Nesbit, autorka tej pełnej ciepła książki, znana jest w Polsce najbardziej z cyklu o Piaskoludku (Pięcioro dzieci i coś, Feniks i dywan, Historia amuletu).
- Autor: Edith Nesbit
- Epoka: Współczesność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Poszukiwacze skarbu - Edith Nesbit (czytaj książki online .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Edith Nesbit
tłum. Halina Jel
Ta lektura, podobnie jak tysiące innych, jest dostępna on-line na stronie wolnelektury.pl.
Utwór opracowany został w ramach projektu Wolne Lektury przez fundację Nowoczesna Polska.
ISBN 978-83-288-3567-2
Poszukiwacze skarbu Strona tytułowa Spis treści Początek utworu I. Wielka narada II. Kopanie III. W drogę! IV. Poeta i redaktor V. Księżniczka Noela VI. Redaktorzy PRZEGLĄD LEWISHAM VII. O. D. VIII. Lord Tottenham IX. Castillian Amoroso X. Szlachetność Oswalda XI. Dwaj złodzieje XII. Magiczna laska XIII. Biedny Indianin XIV. Koniec poszukiwań Przypisy Wesprzyj Wolne Lektury Strona redakcyjnaNaszym grodem rodzinnym jest Lewisham Road2. Dom nasz stoi na uboczu i ma niewielki ogród. Nazywamy się Bastablowie3. Jest nas sześcioro, prócz ojca, a mama nasza umarła. Dora jest najstarszą z nas. Potem idzie Oswald, potem Dick4. Ala5 i Noel są bliźniętami, a moim najmłodszym bratem jest Horacy Oktawiusz. Jeden z nas pisze tę książkę i bardzo was proszę, ażebyście się nie starali odgadnąć, kto jest autorem.
Oswald miewa czasem doskonałe pomysły i on pierwszy zapragnął szukać skarbu.
— Jedynym sposobem by podnieść podupadłą rodzinę i przywrócić jej majątek — rzekł Oswald — jest (tu chrząknął) odkrycie skarbu. Musimy zabrać się do poszukiwań.
Pomysł ten zachwycił Dorę. Starała się właśnie zacerować wielką dziurę w skarpetce Noela (zrobił ją, gdyśmy się bawili w rozbójników morskich).
Dora jedyna z nas szyje, ceruje i wywabia plamy. Ala pragnie czasem być pomocną Dorze, lecz to się jej nie udaje.
Raz nawet zrobiła szydełkiem czerwony serdak dla Noela, który ma delikatne płuca i łatwo się przeziębia. Ale serdak był z jednej strony o wiele szerszy niż z drugiej, więc go Noel nie chciał nosić. Dora zrobiła z serdaka szaliki na szyję, a ponieważ od śmierci mamy nosiliśmy czarne ubrania, więc kolor czerwony bardzo je ożywił.
Wiele się zmieniło od śmierci mamy. Zbrakło pieniędzy na drobne wydatki, goście przestali przychodzić na proszone obiady. Srebro, które w wielkich skrzyniach zabrano do naprawy, nigdy już nie powróciło do domu. Pewno ojciec nie miał dosyć pieniędzy, by zapłacić za odniesienie skrzyń do domu, takie były ciężkie.
Nasze nowe widelce, łyżki i noże mają kolor żółto-biały, są o wiele lżejsze i błyszczały tylko przez dwa dni.
Ojciec ciężko zachorował po pogrzebie mamy. Podczas tego wspólnik tatusia wyjechał do Hiszpanii. Od tego czasu było coraz mniej pieniędzy.
Służba odeszła i została tylko jedna służąca do wszystkiego.
Domyśliliśmy się wtedy, że majątek rodzinny Bastablów podupadł istotnie.
Przestaliśmy też chodzić do szkoły6. Ojciec powiedział, że jak tylko będzie mógł, to pośle nas do szkół w Londynie i że tymczasem dobrze nam zrobi przerwa w nauce.
Pewno miał rację, ale wolelibyśmy, by nam powiedział po prostu, że nie ma pieniędzy na opłacenie szkoły, o czym i tak już wiemy.
Dużo ludzi zaczęło przychodzić z kopertami, na których nie było marek7 pocztowych8 — a wszystkie osoby były bardzo zagniewane i mówiły, że po raz ostatni przychodzą do ojca, zanim go oddadzą w inne ręce.
Pytałem Elizy, co mają znaczyć te inne ręce. Wytłumaczyła mi i bardzo mi żal tatusia. Jednego dnia przyszedł policjant z wielkim niebieskim papierem. Wylękliśmy się bardzo. Ale ojciec powiedział, że wszystko w porządku! Tylko gdy jak zwykle przyszedł na dobranoc do dziewcząt, kiedy już leżały w łóżkach, obie mówiły, że płakał! Pewien jestem, że się im tylko zdawało. Tylko tchórze i mazgaje płączą, a ojciec mój jest najdzielniejszym człowiekiem na świecie.
Widzicie zatem, że był najwyższy czas, abyśmy się wzięli do poszukiwania skarbu. Tego zdania był Oswald. Dora chciała jeszcze zaczekać, ale zakrzyczeliśmy ją. Odbyło się wielkie zgromadzenie w jadalnym pokoju, Dora zasiadła w fotelu, a myśmy ją otoczyli.
— Musimy zrobić coś — orzekła Ala — nasza skarbonka jest zupełnie pusta.
I na dowód otworzyła skarbonkę, w której się nie znajdowało nic, prócz przedziurawionego grosza „na szczęście”.
— A cóż mamy zrobić? — odezwał się Dick. — Łatwo powiedzieć „musimy coś zrobić” — Dick lubi wszystko wiedzieć dokładnie.
— Przeczytajmy wszystkie książki od początku, może wpadniemy na jakiś pomysł — powiedział Noel.
Domyśliliśmy się zaraz, że chciał tylko powrócić do swoich książek, więc kazaliśmy mu siedzieć cicho. Noel jest poetą. Sprzedał nawet kiedyś swoje poezje. Ale o tym opowiem kiedy indziej.
— Najlepiej będzie — rzeki Dick — jeżeli usiądziemy cicho i będziemy myśleć przez dziesięć minut. Każdy powie swoją myśl i będziemy kolejno próbować wszystkich sposobów odnalezienia skarbu.
— Nie dziesięć minut, ale pół godziny, ja nic nie wymyślę w dziesięć minut — zawołał H. O. Prawdziwe jego imię jest Horacy Oktawiusz, ale nazywamy go tak dla skrócenia.
Usiedliśmy cicho. Już po dwóch minutach przekonałem się, że wszyscy mieli pomysły prócz jednej Dory, która jest ślamazarą. A po pięciu minutach H. O. krzyczał:
— Musimy być cicho dłużej niż pół godziny. Jeszcze nic nie wymyśliłem. — H. O. ma osiem lat, ale jeszcze nie zna się na zegarze. Oswald w jego wieku znał się nawet na zegarze słonecznym. Zaczęliśmy wszyscy mówić jednocześnie, Dora zatkała uszy palcami i zawołała:
— Nie wszyscy razem. Nie bawimy się w wieżę Babel. (Śliczna gra! Znacie ją?)
Dora ustawiła nas kolejno podług wieku.
Pierwszy mówił Oswald:
— Dobrze by było w czarną, bezgwiezdną noc, zaczaiwszy się na rozstajnych drogach zatrzymywać przejeżdżające karety. Zamaskowani, na koniach, z pistoletami w rękach, wołalibyśmy: „Życie albo pieniądze! Opór na nic się nie zda! Mamy broń nawet w zębach!” Mniejsza o to, że nie mamy koni, karetami też już nie jeżdżą.
Dora podrapała się w nos i rzekła tonem dobrej siostry z powieści dla młodzieży:
— To jest zły pomysł. Wygląda to na kieszonkowe złodziejstwo.
— Mam jeszcze sto innych pomysłów — odpowiedział urażony Oswald. — Gdybyśmy jakiegoś starego pana obronili przed piratami morskimi na przykład.
— Teraz już nie ma piratów — przerwała Dora.
— Właśnie, że są, zresztą wszystko jedno, gdybyśmy go uchronili przed wielkim niebezpieczeństwem. Wtedy on by się okazał księciem Walii i rzekł: „szlachetny i zacny mój obrońco! Oto milion tysięcy! Zbliż się, Oswaldzie Bastabel9!”
Inni nie myśleli o urzeczywistnieniu tego projektu. Przyszła kolej na Alę.
— A może wziąć laskę magiczną i spróbować drogi szczęścia. Często o niej czytałam, bierze się kij, to jest laskę magiczną, do ręki i idzie się prosto przed siebie; a gdy się dochodzi do miejsca, w którym jest zakopane złoto, laska sama zatrzymuje się. Wtedy trzeba kopać w tym miejscu.
— Ach! — krzyknęła Dora — mam doskonałą myśl, ale ja powiem ostatnia. Teraz kolej na H. O.
— Zostańmy bandytami, to musi być takie zabawne.
— To jest złe i nieuczciwe — rzekła Dora.
— Dora uważa wszystko za złe i nieuczciwe — ujął się Dick za H. O.
— Właśnie, że nie.
— A właśnie, że tak.
I pokłócili się.
— Bez sprzeczek. Jeżeli Dora nie chce, to niech się z nami nie bawi, a ty, Dicku, nie bądź idiotą — pogodził Oswald rodzeństwo. — Noel, twoja kolej, spiesz się! — I kopnąłem go pod stołem. Noel się też obraził i wcale nie chciał mówić.
— Zachowuj się jak mężczyzna, a nie jak gęś — poprosił go Oswald.
I Noel powiedział, że nie jest jeszcze zdecydowany, czy wyda swoje poezje, czy też poszuka księżniczki i ożeni się z nią.
— Cokolwiek się stanie — dodał — nikomu nic nie powiem, bo Oswald kopał mnie i powiedział, że jestem gęsią.
— Nie — bronił się Oswald — powiedziałem „nie bądź gęsią”. — I Ala wytłumaczyła, że było
Uwagi (0)