Darmowe ebooki » Powieść poetycka » Lambro - Juliusz Słowacki (jak czytać książki przez internet za darmo txt) 📖

Czytasz książkę online - «Lambro - Juliusz Słowacki (jak czytać książki przez internet za darmo txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Juliusz Słowacki



1 2 3 4 5 6 7
Idź do strony:
przeklinam, śmierć ciebie przeklina, 
Śmierć od trucizny — bezsławna — i marna, 
I nadto wczesna... Głębi mego łona 
Bóg tajemnicze dał zarodu ziarna, 
Dał samobójczą myśl, ta wykarmiona 
Rosła jak bujne głuszące rośliny, 
Stała się zmysłem duszy — rozkwitała. 
Czekałem tylko szczęśliwej godziny, 
A wtenczas dusza rozwiązana z ciała 
Mogłaby skończyć pasmo wyobrażeń 
Uczuciem dumy i śmiercią bez marzeń. 
Wtenczas koło mnie stałyby wokoło 
Z grobów wezwane dawnych druhów twarze. 
Z uśmiechem gorzkim odwróciłbym czoło, 
Niechby widzieli, że śmierć była w czarze! 
Bo oni niegdyś niedowiarstwa wzrokiem 
Śledzili we mnie męstwa — nie dostrzegli... 
I dziś — dziś jeszcze nie wszyscy odbiegli. 
Widzę ją — widzę — tam — z błękitnym okiem, 
O nie — to szatan ubiera w mgłę ciemną 
Takie obrazy. Wściekłość mnie porywa! 
To paź... to ona... martwa... jeśliś żywa? 
Ja konam! konam! — chodź ze mną! chodź ze mną!” 
Paź upadł we krwi. Lambro drzący, blady 
Zbył w nim sztyletu — szedł — i niezatarte 
Stopami krwawe powyciskał ślady, 
Pot miał na czole — usta w pół otwarte. 
  XI
Taką twarz noszą anieli przeklęci. 
Na czole myśli biegające tłumem, 
Nie powiązane czuciem i rozumem, 
Zlały się w ciemną niepewność pamięci. 
Niepomny zbrodni, którą był wykonał, 
Sennymi słowy trzykroć pazia woła; 
Paź jeszcze słyszał, podniósł nieco czoła, 
Westchnął głęboko — chciał mówić i skonał. 
Lambro spalony truciznami bladnie, 
Potem się drzący przyczołgał do stoła, 
Chwycił za czarę — w czarze znalazł na dnie 
Męty napoju — wypił je i ożył; 
I sen od powiek na chwilę oddalił, 
Śmierci przyśpieszył — lecz marzeń przysporzył, 
Jak lampa blaskiem ostatnim się palił. 
  XII
„Oto mój żywioł — ta ciemność ponura, 
Już do otchłani myśl moja należy. 
I nieskończoność jako ciemna chmura 
Świat opłynęła — myśl, gdy w nią pobieży, 
Wraca zbłąkana i znów się zamyka 
W sennych marzeniach — moja nie wróciła... 
Już nie mam myśli — odbiega mnie — znika. 
Raz nad świat wzbita, nie jest częścią świata. 
Zna nieskończoność, znała piekło — żyła. 
Niech jak zabójca pierworodny brata 
Leci, płomienną naznaczona blizną, 
W małej z początku żywiona iskierce, 
Kiedy w popioły obróciła serce, 
W proch się rozpadło dotknięte trucizną... 
........................................................ 
O jak tu ciężko... Po co pod sklepienia 
Zamknięto kwiaty?... Ta woń kwiatów nudzi!... 
Bo kwiaty nocą, jak dawne wspomnienia, 
Kiedy rozkwitną, zabijają ludzi. 
Rozbić te okna! — rozbić szklanne stropy! 
Czy mi się zdaje? Zali w tym wazonie 
Rosnące róże i helijotropy67 
Podobne z siebie jak krew dają wonie? 
........................................................ 
Wiele, tłum wspomnień zostawiam po sobie, 
Sławę... i zbrodni przebieżone stopnie, 
I krew. — O sława! sława! to okropnie 
Stać jako posąg na ojczyzny grobie. 
........................................................ 
Wyście mnie wpletli w koło Iksyjona68, 
Wyście się po mnie wiele spodziewali; 
Lecz miałem skute cierpieniem ramiona, 
I wiecznie w tłumu zanurzony fali, 
Nie mogłem czoła wznieść nad tłum — cierpiałem. 
Precz, ludzie... dajcie spokojnie mi zasnąć! 
Ha! i ta lampa chce ze mną zagasnąć. 
Świeć, blada lampo, kiedy ja się mroczę, 
Świeć — i świeć jutro nad korsarza ciałem... 
Dotknąłem lampy i całe przezrocze 
Krwią poplamiłem. — Tu wrogi być muszą... 
Wpadli na pokład i krew się rozlała. 
Słyszę nad głową, jak się deski kruszą, 
Jak pierś okrętu rozbijają działa. 
Chodźcie tu wszyscy, choć mam twarz pobladłą, 
To nie od trwogi... Chodźcie wszyscy razem! 
Jeszcze nad głową powieję żelazem... 
O jak mi ciemno!... więc wszystko przepadło? 
Przekleństwo temu, co pomiędzy tłumem 
Jękiem rozpaczy przeraźliwie wrzasnął, 
Przekleństwo fali, co z piekielnym szumem 
Drze się, szczelinę rozwierając kruchą. 
I okręt z głębi łona westchnął głucho... 
W głąb idę...” — upadł na dywan i zasnął... 
  XIII
Lampa zagasła. A korsarz otruty 
Przed śmierci chwilą tonął w sen głęboki...69 
A teraz... słychać tajemnicze kroki, 
Ktoś przez otwarte cicho drzwi kajuty 
Wchodzi ostrożnie w krainę męczarni... 
„Cicho?” — rzekł — „cóż to, oboje uspieni?” 
Więc nieco tajnej otworzył latarni 
Rzucając kołem kilka mdłych promieni: 
A gdy te biegły po ścianach komnaty, 
Gdy od zwierciadeł wróciły przezroczy, 
Widać przychodnia... Pazia nosił szaty, 
Do zabitego szat podobne krojem, 
I równie bliski postawą jak strojem; 
Ale miał czarne, jak noc czarne oczy, 
I mniej był młody i piękny na twarzy; 
Bo na niej uśmiech i bladość korsarzy, 
Jako na miękkim wosku odciśnięte, 
Świadczą, że bolem przed latami dojrzał, 
Że miał już serce na czucia zamknięte. 
Stał... słuchał chwilę... potem ku drzwiom spojrzał 
Chcąc niezgłębioną rzucić tajemnicę, 
I tak jak ludzie niepewnością chwiani, 
Znów się odwrócił, z potu otarł lice 
I wołał coraz głośniej: „Pani! pani! 
Już ranek świta... Pani! o na Boga! 
Uciekaj ze mną — korzystajmy z cieni... 
Bo teraz jeszcze mgłą pewniejsza droga, 
I on się zbudzi... korzystajmy z mroku... 
Choćbyś mi dała twoich sto pierścieni, 
Za sto pierścieni nie chcę czekać kary. 
Ja nie wytrzymam nawet Lambra wzroku, 
Bo on jak człowiek, co się mści bez miary. 
Pani! odpowiedz... chwil mamy niewiele... 
A korsarz... Cóż to? — Podłoga zroszona 
I krew... na martwym spotknąłem się ciele. 
Lampę odkryję... O Boże! to ona! 
Sztylet ma w piersiach... to ona... zabita”. 
Umilkł, tysiączne uczucie nim miota, 
Martwy z przestrachu — przerażeniem ożył. 
Spojrzał przez okno, krzyknął: „Świta! świta!” 
I z obłąkaniem chwycił za wór złota, 
Wybiegł i rygle za sobą założył. 
  XIV
Bogini nocy przed blaskami świtu 
Gwiazdy z rozwianych strząsała warkoczy; 
Deszczem spadały do morza błękitu, 
Inne blask zorzy płonącej pochłonął. 
Lambro otworzył mgliste snami oczy: 
Półową czucia jeszcze we śnie tonął, 
Półową myśli sen przenikał zdradny, 
Rozkołysany pośród burzy wrażeń. 
Lecz boleść była nicią Aryjadny70, 
Po której wyszedł z labiryntu marzeń. 
A szatan ciemny, co się karmi łzami, 
Skąpy swych darów, żadnych nie uronił; 
I chwil boleściom ukradzionych snami 
Większym cierpieniem i bolem dogonił. 
Skoro w komnaty dzień przeniknął jasny, 
Lambro krew ujrzał, stał nad martwym ciałem 
I rzekł: „Sztyletu głowicę poznałem. 
To jam go zabił, to mój sztylet własny. 
Boże! czyż w świecie byłem tak splątany 
Z tym tłumem ludzi, że nawet samotny 
Umrzeć nie mogę? ale w tłum wmięszany 
Konam — i ludzie koło mnie padają 
Jak oberwany z drzewa liść stokrotny. 
O! boleść! boleść umierać ze zgrają 
Jak pod gruzami zawalonej ściany! 
Gdzie nawet śmierci ostatnie westchnienie 
Głośnymi jęki ludzi zagłuszone; 
Gdzie i ostatnie o zmarłym wspomnienie 
Nie na człowieka, lecz na tłum upada... 
Wzniosę ten zawój — pióra zakrwawione, 
Ujrzę twarz pazia, czy mściwa i blada?” 
  XV
Lambro schylony z drzeniem i nieśmiało 
Zdjął zawój pazia ze strusimi pióry... 
I uderzony jak gromem, o mało 
Nie padł na ziemię, gdy spotkał oczyma 
Na pół otwartej zrennicy lazury. 
Upuścił zawój — sztyletu się ima... 
Potem przypomniał śmierć... sztylet odrzucił... 
Bo miał na ustach gorycze napoju. 
I z obłąkaniem odszedł — i znów wrócił, 
I znów rękami od śmierci drzącemi 
Zdejmował zawój — wtenczas spod zawoju 
Włos uwolniony sypał się po ziemi 
Ze smutnym szmerem i dokoła twarzy 
Kładł się w tysiączne pierścienie rozwity. 
Okropny widok! Ta krew, co się warzy, 
Co poplamiła jej szat aksamity, 
Na twarzy smutek i miękka omdlałość, 
I przezroczysta alabastru białość; 
Kilka uwiędłych kwiatów w martwej dłoni 
Trzyma na piersiach — a drugą dłoń dała 
Jak spiące dziecko za węzgłowie skroni, 
W takiej postawie martwa, jakby spała. 
  XVI
Siły korsarza na pomoc zwołane, 
W serce wrzucone, z boleścią się łamią. 
On tak jak ludzie, co przed sobą kłamią 
Moc wielką duszy — wstydzi się cierpienia. 
A gdy mu własne serce zlitowane 
Niosło jałmużnę łez i użalenia; 
On ją odrzucił — on sercem hartownie 
Boleści ciała brał i nie wydawał. 
Ale po chwili — nowych cierpień nawał 
Wszystkie mu członki połamał gwałtownie. 
Straszna to boleść! Rwał na czole włosy, 
Ręką bił w piersi — i krwawymi ciosy 
Rozdzierał w bojach odebrane blizny. 
Skądże ta rozpacz? — Oto w głębi łona 
Uczuł niknące cierpienie trucizny, 
I myśl okropna — że siłami ciała 
Bole zwycięży — trucizny pokona, 
Że się wyłamie śmierci — zabijała. 
 
„Tak” — rzekł posępny — „pochowam ją święcie 
W grób mój rodzinny, w ciche fal błękity. 
Sam dałem rozkaz — aby na okręcie 
Pod tą zasłoną pawilonu krwawą 
Nie przeszła stopa ani cień kobiéty 
Miałżebym pierwszy łamać dane prawo? 
Mogliby ze mnie urągać niegodni! 
Przed nimi trzeba kryć wszystko — prócz zbrodni”. — 
  XVII
Otworzył okna kajuty kratowe, 
Siadł nad cichymi morza zwierciadłami. 
Morze się lśniło ciemno-lazurowe, 
Złociste słońcem — osrebrzone mgłami; 
I wiatr po żaglach okrętowych szumiał. 
Korsarz na łonie złożył Idy zwłoki 
I długo z martwą rozstać się nie umiał. 
To patrzał w odmęt ciemny i głęboki, 
To na jej lice zwracał smutne oczy; 
A wiatr mu ranny przesłaniał oblicze 
Mgłą rozwiewaną jej długich warkoczy; 
Wtenczas czuł włosa wonie tajemnicze 
I dumał długo cichym wspomnień żalem, 
Ani go zmarłej twarz raziła zbladła. 
Na płeć jej, niegdyś płonącą koralem, 
Śmierć bledsze barwy, ale piękne kładła. 
Widząc jej kształty, zda się, że upadła 
W uściski Lambra zachwyceniem żywa; 
I tylko drząca tuli się do łona, 
O nadto skore rozstanie lękliwa. 
Zda się, że szumem morza przerażona, 
Od grobu lice odwrócone trzyma; 
I z okiem Lambra wiąże się oczyma, 
I dłoń mu błędną kładzie na ramiona. 
O! patrząc na nią musiał czuciom kłamać, 
Jeśli łzy nie miał na cierpienia nowe! 
Gdy przyszło z objęć martwych się wyłamać, 
Odrzucić z szyi ręce lilijowe 
I twarz odsłonić z wonnej włosów chmury. 
Przebył męczarnie wszystkie, wszystko przeżył... 
Rzucił ją w morze i patrzał ponury, 
Jak się krąg fali złamanej rozszerzył; 
Patrzał, jak odmęt zrastał się rozbity, 
A martwe ciało, na poły widome, 
Na pół morskimi przykryte błękity, 
Wzruszonej morza fali się broniło, 
Łamiąc się w kształty życiem nieruchome; 
I utonęło pod morza mogiłą. 
 
A Lambro... on był szatanem — czy głazem? 
Lambro schylony nad takim obrazem 
Śmiech miał na licach, wesołość na czole. 
Ten śmiech, ustami wydany blademi, 
To były trucizn wracające bole, 
Był to śmiech Lambra — ostatni na ziemi. 
  XVIII
Lambro milczący usiadł na dywanie, 
Cały się mroczył i bladnął, i gasnął. 
A potem głośno w obie dłonie klasnął, 
Wnet stary majtek wbiegł na zawołanie. 
Lambro rzekł: „Majtku, niech pop okrętowy 
Zapali lampy jak o wielkim święcie; 
I niechaj głośno śpiewa hymn grobowy 
Przy mnogich światłach, w mrocznym kadzidł dymie, 
Za tych, co mają skonać na okręcie 
I co skonali...” 
— „Panie! jakież imię 
Wspomni w modlitwach? czyjeż gaśnie życie?” 
 
— „Powiesić pazia na masztowym szczycie, 
Za niego modły niech wzniesie do Pana”. — 
— „Lambro, twój rozkaz spełnić się nie może. 
Twój paź gdzieś uszedł i zniknął od rana, 
Musiał tajemnie spuścić łódź na morze. 
Lecz choćby w Pera ukrywał się wieże, 
Choćby się w gmachach zamykał sułtana, 
Nakarmię kruki jego ciała ćwiercią”. — 
 
— „To nic... Pop niechaj odmawia pacierze 
Za konających i za zmarłych duszę; 
Teraz ty — odejdź... ja sam zostać muszę” — 
I cicho dodał: „Sam jeden — ze śmiercią”. 
  XIX
Oto na czarnej okrętu banderze 
Martwe korsarza spoczywają zwłoki. 
Majtkowie wyszli na pokład szeroki, 
I słychać było szeptane pacierze, 
Szarawe kadzidł71 snuły się obłoki, 
W dymach żółtawe płonęły gromnice. 
I był to widok pięknością straszliwy, 
Gdy majtki patrząc w umarłego lice 
Cicho brzęczące zrywali kotwice, 
I okręt płynął — a Lambro nieżywy 
Po raz ostatni wędrował przez morze. 
A skoro trzecie zabłysnęło zorze, 
Umalowane czerwonymi świty, 
Do fal rzucili ciało — i zniknęło... 
I dział trzydzieście72 głęboko westchnęło 
Na bezechowe otchłani błękity. 
 
Przypisy:

1. powstańca grecki — bohaterem tytułowym jest powstaniec, który brał udział w walkach wyzwoleńczych Greków przeciw Turkom w latach 70. XVIII w. Utwór nawiązuje również do powstania z lat 1821–30, które doprowadziło do ogłoszenia niepodległości Grecji. [przypis edytorski]

2. Should we again (...) destroy’d... (ang.) — Gdybyśmy znów wyzwali wroga silniejszego od nas, jego gniew mógłby znaleźć jakiś gorszy sposób zniszczenia nas, jeśli w piekle można obawiać się gorszego zniszczenia (Raj utracony, Pieśń II). [przypis edytorski]

3. Salamina — wyspa na M. Śródziemnym, przy której rozegrała się zwycięska dla niewielkiej floty gr. bitwa z Persami w 480 r. p.n.e. [przypis edytorski]

4. ostrów (daw.) — wyspa; szczególnie porosła roślinnością wyspa na rzece. [przypis edytorski]

5. Meduza (mit. gr.) — stwór, którego spojrzenie zamieniało w kamień. [przypis edytorski]

6. Laokon (mit. gr.) — właśc. Laokoon, zabity przez dwa węże morskie w zemście Apolla; zmaganie się Laokoona z wężami stanowi często wykorzystywany motyw w sztuce. [przypis edytorski]

7. wczora (daw.) — dziś: wczoraj. [przypis edytorski]

1 2 3 4 5 6 7
Idź do strony:

Darmowe książki «Lambro - Juliusz Słowacki (jak czytać książki przez internet za darmo txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz