Darmowe ebooki » Powieść poetycka » Zamek kaniowski - Seweryn Goszczyński (biblioteka naukowa TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Zamek kaniowski - Seweryn Goszczyński (biblioteka naukowa TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Seweryn Goszczyński



1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 14
Idź do strony:
uciekała piekła 
Przed tego Lacha obrzydłą miłością. 
Jakże tu wietrzno i straszno, i ciemno! 
Ale mnie dobrze, skoro jesteś ze mną!” 
Kozak tymczasem uchylił swej burki 
I utuloną do boku przycisnął; 
Bo przykry wicher pośród murów świsnął 
I mgliste jęły podnosić się chmurki. 
 
5
Resztę rozmowy utaja milczenie. 
A i na wieży miłe posiedzenie, 
Gdy rozkochane zlecą się puszczyki.7 
  Puszczyk pierwszy
Skąd ci ten pośpiech i wesołe krzyki?  
  Puszczyk drugi
Patrzaj no, patrzaj, miluchna, 
Oczkiem żywym jak blask próchna; 
Patrz no i śmiej się: bo twe śmiechy miłe, 
Jak tej matki wrzask przestrachu, 
Którą niedawno ostrzegałem z dachu, 
Że chory jej pieszczoszek zalegnie mogiłę! 
Jak diabli przy wisielcu snują się orszakiem, 
Co oni wyrabiają z tym biednym Kozakiem! 
Cha, cha, cha! 
Ten zmaczanym snopem trzciny 
Jak na wszystkie strony macha, 
Jakie grube mgły rozsiéwa! 
A ten obudza8 wiatry dębiny, 
Jak biega wkoło, gałęziami smaga; 
A ów mu pomaga, 
Jak skrzypi szubienicą! Aż prawie wyrywa. 
  Puszczyk pierwszy
Cóż to znaczy?  
  Puszczyk drugi
Czekaj! Widzisz, pod krzakiem coś białe majaczy. 
To kochanka Kozaka widzieć go przychodzi; 
I Kozak wie o niej, lecz go diabeł zwodzi; 
Co tu kobiecych snuje się postaci, 
Głosów podobnych co tu z każdej strony! 
Patrz! Posłyszał ją, ujrzał, bieży rozpędzony 
I z oka traci! 
Cha, cha, cha! 
  Puszczyk pierwszy
Cóż to znaczy?  
  Puszczyk drugi
A tam znowu, na górze, patrz! Jeździec majaczy: 
Podjeżdża ku szubienicy. 
Szyldwach do rusznicy: 
Krzemień klasnął, proch wybuchnął, 
Diabeł dmuchnął, 
Wszystko z wiatrem uleciało: 
A przed oczami szyldwacha 
Pożółciało, pociemniało 
I tysiąc jezdnych dokoła majaczy! 
Cha, cha, cha! 
  Puszczyk pierwszy
Cóż to znaczy?  
  Puszczyk drugi
Aha! Już Kozak znalazł dziewicę. 
Jeździec pod szubienicę. 
Patrz! Trup się urwał; patrz, wisi drugi; 
Diabeł skory do posługi. 
W jakiej się pysze 
Wesoły diabeł kołysze, 
Jak zabawia towarzysze! 
Jakie skoki, jakie śmiechy! 
Cha-cha! Chy-chy! 
  Puszczyk pierwszy
Cóż to znaczy?  
  Puszczyk drugi
Patrz: jeździec ukradł trupa i pędzi przez błonia, 
Aż mgła wstaje z konia; 
Już ledwie, ledwie majaczy! 
  Puszczyk pierwszy
Cóż to znaczy?  
  Puszczyk drugi
Otumanili9 Kozaka, 
Poziera spod krzaka: 
I szubienica stoi, i diabeł się chwieje; 
Kozak spokojny, a diabeł się śmieje! 
  Puszczyk pierwszy
Cóż się stanie z wisielcem, jak kogut zapieje?  
  Puszczyk drugi
Parą się rozwieje. 
  Puszczyk pierwszy
A jak trupa nie znajdzie, co szyldwacha spotka?  
  Puszczyk drugi
Zmienić diabła raczy. 
  Puszczyk pierwszy
Cóż to wszystko znaczy?  
  Puszczyk drugi
Szatańska pustotka! 
Cha, cha, cha! 
Szyldwach trupa nie ustrzegł, powieszą szyldwacha.  
 
6
A tam, u dołu, jakie słychać gwary? 
To słodkie słowa rozkochanej pary. 
„Cóż on ci prawił, moje ty kochanie. 
Kiedym was dzisiaj zeszedł niespodzianie?” — 
Pytał Nebaba. „Jego piosnka stara, 
Tak że już teraz i nie zważam na nią: 
Jaka szczęśliwa byłaby z nas para, 
Jak znakomitą zostałabym panią, 
Gdybym zechciała zostać rządcy żoną. 
Prawił jak dziecku. Szczególne gadanie! 
Jak by mię wkoło szanowano, czczono! 
Potem dwór jaki, a jakie ubranie! 
Że zresztą w szczęściu nie mogę być takiem, 
Choćby z najpierwszym złączona Kozakiem”. 
— „I ty go słuchasz, kochana Orliko? — 
Przerwał Nebaba, a nagłe przerwanie 
Dosyć odkrywa, że wzmianka o panie10 
O serce jego odbija się dziko. — 
Lepiej byłoby nie słuchać, Orliko! 
Jednak ty kochasz tylko mnie samego?” 
Tak wrzące, nagłe były słowa jego, 
Że między nimi dosyć czasu minie, 
Nim na odpowiedź zbierze się dziewczynie: 
„Ach! Ty byś może mniej uwierzył mowie, 
Czy ciebie kocham, niechaj ci to powie!”. 
I pocałunek płonącej miłości 
Złożyła, w ogniu, na usta zazdrości. 
„Orliko, słuchaj: niech go niebo strzeże, 
Kogo postawi piekło między nami! 
Jutro, dziś jeszcze!... Widzisz, o! te wieże, 
Widzisz, Orliko, ten bór za wodami?... 
A czyliż darmo i ja noszę szablę? 
Jeśli podszepty uwiodą go diable, 
Orliko, słuchaj, i Bóg nie ustrzeże!” 
I dla uniesień dzikich przyświadczenia 
W dziewicze usta zionął takie żary, 
Jakimi drzewo wypala dłoń mary, 
Kiedy niewierny przeczy jej zjawienia. 
A chociaż ogniem grały jego żyły, 
Usta pałały i oczy iskrzyły, 
Pozór krwi zimnej w głosie swoim chowa 
I te do pierwszych dodał jeszcze słowa: 
„Takie, jak czujesz, nie zgasną upały! 
Niechże się teraz dotknie ich zuchwały! 
To pieczęć klątwy na skarbach twej twarzy! 
A kto je ruszy, piekło go oparzy!”. 
Nagle się dziwnie zaśmiały puszczyki: 
Pieszczone cieniem, stworzenia te rade 
Słyszeć wyroki, co niosą zagładę. 
A strach się w sercu obudził Orliki. 
I północ w dzwony zegaru11 uderzy, 
I kochankowie poszli, gdzie sen woła, 
I wszystko cicho u drzymiącej12 wieży, 
I wszystko cicho pod zamkiem dokoła; 
Chyba niekiedy puszczyk zachychocze, 
Że syny piekła, do pustot ochocze, 
To echo zamku drażnią swym tupotem, 
To znowu, zęby wyiskrzywszy smocze, 
Błądzące ognie udają nad błotem. 
 
7
Gwiazdo świetna, wesoła jak anioł młodości! 
Gdy na złotym promieniu wiedziesz z sobą lato, 
Jak jej nadzieja, wtedy spoczywasz w ciemności. 
Dzisiaj, mglistą jesieni osłoniona szatą, 
Jakże tęsknie opuszczasz niebo Ukrainy, 
Gdzie wszystko jest pięknością niewinnej dziewczyny, 
Gdzie powietrze, pogodne jak blask jej oblicza, 
Czaruje w swych powiewach urokiem jej tchnienia; 
Gdzie wody odbijają światło jej spojrzenia; 
Gdzie pagórki ponętne jak jej pierś dziewicza; 
Gdzie wietrzyk harmoniją pieśni jej powiewa, 
Gdzie kwiaty płeć13 jej mają, a jej świeżość drzewa! 
Czemuż, o smutna gwiazdo, w zachodzie jesieni 
Jak konające oko twój się okrąg mieni? 
Ponury jest twój zachód i wschód twój ponury, 
Kiedy się w chmurę kładziesz, kiedy wstajesz z chmury! 
Pod rosą, co się dzisiaj promieni tak świetnie, 
Jutro, przed ranem jeszcze, ten kwiatek zakrzepnie 
Jak śród zdrajczej pieszczoty piękność uwiedziona. 
Ten listek, taki świeży, żalu nie wyszepnie, 
Gdy z rodzinnej gałązki wiatr go raz odetnie, 
I na wywiędłej braci jeszcze dzisiaj skona! 
Żegnam cię więc, o gwiazdo, przed smutnym noclegiem: 
Jękiem listka, co głuchnie nad ogłuchłym brzegiem, 
Wielkim hymnem żurawi, co ciągną ku morzu, 
Rykiem trzody, co rzuca jałowe pastwiska, 
Głuchym szumem, co stęka w zmartwiałych wód łożu, 
Konającym promieniem, co z rosy połyska, 
Gdy raz ostatni drżącą zimny wicher ściska! 
 
8
Otóż i księżyc spod światów posady, 
Jak cień zmarłego słońca, wyszedł blady: 
Żyjącym ogniem igra Dniepru fala; 
Urwistych brzegów zabielały piaski; 
Jak cienie chmurek majaczą w krąg laski. 
Lecz z przeciwnego dnieprowego brzega, 
Jak nawałnica, gdy się na świat zwala, 
Grożąca ciemność czarny bór zalega: 
A tylko czasem między jego cieniem, 
A tylko czasem nad jego sklepieniem, 
Jak płomyk błędny, światło jakieś błyska 
I jaśniej buchnie łuno14 od ogniska. 
 
9
Gdy ziemia uśnie, księżyc wartę trzyma 
I nocne wiatry oblatują ciszę, 
I sen ciemięzcy czujność ukołysze; 
Bezpieczna wtedy pod jego oczyma, 
Ochoczą młodzież radość przywoływa15, 
Gdzie na nią czeka swoboda szczęśliwa. 
Poniżej miasta, ponad brzegiem, dołem, 
Sędziwe lipy, Dniepru wód strażnice, 
Stoją poważnie z płowiejącym czołem: 
Tam się na huczne schodzą wieczornice 
Rześcy parobcy i hoże dziewice. 
A gdy nad jasnym sinych wód rozlewem 
I brzeg zasiędą, i uwieńczą wzgórki, 
I wiatry Dniepru poślą z cichym śpiewem, 
I wnet uderzą w piszczałki, bandurki16, 
Wierzysz natenczas, że to czarów siła 
Zaklętą ucztę w nocy wyprawiła. 
 
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
10
Lecz niech piszczałki i bandurki dzwonią, 
Niechaj się płocho rozkochani gonią, 
Niech ziemia tętni, gdy taniec zakręca 
Z lekszej młodzieży uplecione koło, 
Niech na ustroniu dziewczę, skryte połą, 
Bijącym łonem rozgrzewa młodzieńca: 
Tam, pod drzewami, posiedzenie cichsze, 
Tam skłonne serca i kielich godowy 
Kupią17 płci obie na ważne rozmowy: 
Tam nieszczęśliwy, znikły we złym wichrze18 
Czerwony upiór, co północną chwilą 
Krew sennych dzieci wydaja z odźwiérka19; 
Widma20, oczami wartowana tylą21, 
Co rosę z kwiatów na śmietanę cyrka22; 
Jęcząca w górze nieochrzczona dusza; 
Latawiec, gwiazda, co kobiet wysusza, 
Litość i trwogę budzą na przemiany. 
 
11
Cyt! „Ho-hop! Ho-hop!” — odgłos smutny, znany, 
Smutny jak odgłos sowy pośród cienia, 
Coraz wyraźniej, coraz bliżej woła. 
„Topielec Ksenia!23 Ach, topielec Ksenia 
zbliża się do nas!” — wołano dokoła. 
Razem24 ustały i tańce, i śpiewy: 
Ciasnym okręgiem skupiły się dziewy, 
Wzrok niespokojny zwrócili parobcy 
W stronę, skąd słychać głos ten, ziemi obcy. 
„Ho-hop, Nebabo! Ho-hop, atamanie!” — 
Bliżej i bliżej, i bliżej hukanie. 
Aż oto razem i straszydło stanie! 
Jakby skrzydłami pijanych szatanów, 
Śród takich leci konwulsyjnych tanów. 
Postać szkieleta, dzikość ma w spojrzeniu; 
Łachmanów strzępy wiszą po odzieniu; 
W wywiędłe kwiaty, w wypłowiałe wstęgi 
Utkała gęsto warkocz skołtuniony; 
Gwizdnęła, klasła25 i z wietrznymi kręgi 
Nagle we wszystkie rzuciła się strony. 
„Ho-hop, Nebabo! Ho-hop, atamanie!” 
A jaki wkoło strach i pomieszanie! 
Gdzie tylko zwróci, gdzie się tylko zbliża, 
Jak przed szatanem robią znaki krzyża; 
Bo choć diablica ma postać człowieka, 
Jednak od krzyża ze wstrętem ucieka. 
I gnać ją trzeba, bo mu nie najlepiéj, 
Z kim ona blisko, przy kim się uczepi. 
„Ho-hop, Nebabo!” — dokoła huknęła 
I jak tu spadła, tak stąd i zniknęła. 
 
12
Już to zamkowi lękać się potrzeba, 
Gdy ją zesłało, ciężkiej kary nieba. 
Dziwna istota! co z pewnego czasu 
Ciągle przebiega miasto z końca w koniec 
Z hukiem26 wędrowca, gdy błądzi śród lasu. 
Kto wie, czyli27 to nie złej wróżby goniec? 
Bo cera u niej od śmiertelnej bledsza; 
Jak myśl rozpaczy, tak się zjawia, znika; 
Dziwna jej żywość, jak radość puszczyka; 
Głos jak psa wycie, kiedy trupy zwietrza. 
„Niech Bóg odwróci diablicę przebrzydłą! 
Niech Bóg ustrzeże od niej atamana!” — 
Przebąkiwała drużyna zmieszana, 
Zmieszana jeszcze, choć znikło straszydło. 
 
13
Gdzież jest ataman, że w gronie mołojców28 
Na wieczornicę dotąd nie przybywa? 
Gdzie jest ataman? — każdy zapytywa29. 
Ataman: stary w kole starych ojców; 
Jak sam pan polski, przed panem tak hardy; 
Prędki jak połysk, co biegnie żelazem, 
Lecz w swojej zemście jak żelazo twardy; 
Czczony od swoich zarówno z obrazem: 
Duszą jest dziewcząt i wieczornic razem! 
Ten czamy wąsik, co w drobnym pierścieniu 
Nad różowymi ustami się zwija, 
Ten wzrok, co przy brwiach ciemnych tak odbija 
Jak blask południa przy północy cieniu, 
Ten kształt postawy, co, burką opięty, 
Tak się wydaje w wspaniałym pochodzie 
Jak maszt bajdaku30, gdy żagiel rozdęty 
Mknie go z wiatrami po dnieprowej wodzie. 
Szczęśliwa, którą zaczepi uprzejmie; 
Szczęśliwsza, którą uściskiem obejmie; 
Szczęśliwsza jeszcze, najszczęśliwsza w świecie, 
Czyją wstążeczkę w sełedec31 zaplecie! 
 
14
Gdzież jest, co robi ataman Nebaba, 
Pierwszy z Kozaków starosty nadwornych? 
Siedzi on, cichy, w ciemnościach wieczornych, 
Gdzie wrzawa miasta dolatuje słaba, 
Gdzie na dnie jaru, ścian zamkowych spodem, 
Cicha krynica drzymie pod osiką — 
Tam przyszedł czekać jeszcze przed zachodem, 
Jak się umówił ze swoją Orliką. 
Jakkolwiek sercem unosisz się dzikiem, 
Wlecze cię miłość piękną rzęsą jedną, 
Jednym westchnieniem, jednym ócz32 promykiem. 
Już słońce zaszło, zmierzchłe nieba bledną, 
Ziemia ciemnieje, a Orliki nié ma, 
A zakochany, w oku, w uchu wszystek, 
Tak w okrąg strzela okiem i uszyma, 
Czy wiatr przeleci, czy upadnie listek. 
Kochane widmo marzy jego dusza! 
I wiatr przelata, i liść się przerusza, 
Orliki jednak jak nié ma, tak nié ma. 
Już po sto razy wzrokiem wypatrzonym 
Witał wstające nad wzgórzem obłoki, 
Już po sto razy rozeznał jej kroki 
W bliskiego zamku zgiełku przytłumionym: 
I zawsze błądził; aż błądząc wokoło, 
Nad ciche źródło schylił ciemne czoło. 
I tak głęboko myśli w nim zanurzy, 
Jakby w zwierciedle serca swego burzy. 
A tam błękity maluje
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 ... 14
Idź do strony:

Darmowe książki «Zamek kaniowski - Seweryn Goszczyński (biblioteka naukowa TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz