Prowincjałki - Blaise Pascal (książki online biblioteka .txt) 📖
Prowincjałki (fr. Lettres Provinciales) to polemika filozoficzna w formie epistolarnej: pojedynek Pascala z potężnym zakonem jezuitów i spór osobistej, głęboko przeżywanej pobożności oraz interpretacji Pisma i prawd wiary z jednej strony z religią instytucjonalną z drugiej.
Generalnie więc rzecz aktualna, choć zapewne niełatwa to dziś lektura. Dziś; ponieważ w XVII wieku dzieło to budziło wielkie emocje i zyskało sobie niemałą popularność. Forma listów paryżanina do przyjaciela z prowincji dla współczesnych była atrakcyjna, i to czytelnicy zmienili długi, iście barokowy tytuł nadany przez wydawcę (Listy napisane przez Ludwika de Montalte do przyjaciela-mieszkańca prowincji i do WW.OO. Jezuitów w sprawie nauki o moralności i polityki tych Ojców) na poręczniejszy, pod którym dziś teksty Pascala są znane. Pióro tłumacza, równie lekkie jak autora, i Wstęp Boya Żeleńskiego — to ważne ułatwienia w odbiorze Prowincjałek.
Może kwestie: na ile łaska Boga jest potrzebna człowiekowi do wydobycia się z grzechu czy też różnice interpretacji między św. Augustynem a św. Tomaszem — nie spędzają już snu z powiek zwykłym zjadaczom chleba. Ale istota sporu dotyczy wolności i władzy. Otóż czy można wprowadzić do składu orzekającego 32 pozaregulaminowych osób, żeby przeforsować swoją rację? Można, jeśli ma się władzę. Chociaż… panowie, tak nie można!
- Autor: Blaise Pascal
- Epoka: Barok
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Prowincjałki - Blaise Pascal (książki online biblioteka .txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Blaise Pascal
Ale to wszystko odbywa się wielce tajemniczo. Każdy wasz krok jest dziełem polityki. Muszę wytłumaczyć, czemu nie tłumaczycie owego rozumienia Janseniuszowego. Piszę jedynie po to aby odsłonić wasze zamiary i w ten sposób udaremnić je. Trzeba mi tedy pouczyć nieświadomych, iż głównym waszym celem w tym sporze jest wywyższyć „łaskę wystarczającą” waszego Moliny, czego nie możecie uczynić, nie obalając „łaski skutecznej”, która jej jest sprzeczna. Ale, ponieważ widzicie iż jest ona dziś uznana w Rzymie i wśród wszystkich uczonych Kościoła, przeto, nie mogąc jej zwalczać samej w sobie, postanowiliście zaczepić ją tak aby nikt tego nie spostrzegł, pod godłem nauki Janseniusza.
Dlatego trzeba wam było starać się o potępienie Janseniusza bez wyjaśnienia; i, aby to osiągnąć, trzeba wam było dać do zrozumienia że nauka jego nie jest nauką łaski skutecznej, iżby świat mniemał że można potępić jedno bez drugiego. Stąd pochodzi, iż staracie się wmówić to dziś osobom nie znającym zupełnie tego autora. I ty sam robisz to, mój Ojcze, w swoich Cavilli, str. 23, za pomocą tego subtelnego rozumienia: „Papież potępił naukę Janseniusza. Papież nie potępił nauki o łasce skutecznej. Zatem nauka o łasce skutecznej różni się od nauki Janseniusza”. Gdyby ten dowód był przekonywający, można by tak samo wykazać, że Honoriusz i wszyscy ci którzy go bronią są kacerzami. Szósty sobór potępił naukę Honoriusza. Otóż szósty sobór nie potępił nauki Kościoła. Zatem nauka Honoriusza różna jest od nauki Kościoła. Zatem wszyscy którzy jej bronią są heretykami. Jasnym jest, że to nie dowodzi niczego, skoro papież potępił jedynie naukę zawartą w Pięciu Twierdzeniach, o której mu wmówiono że jest nauką Janseniusza.
Ale co wam o to! wszak nie macie zamiaru długo wspomagać tym rozumowaniem. Mimo iż tak wątłe, wytrwa dość długo jak na waszą potrzebę. Potrzebne wam jest jedynie na to, aby ci, którzy nie chcą potępić łaski skutecznej, potępili Janseniusza bez skrupułu. Skoro to nastąpi, wasz argument pójdzie niebawem w zapomnienie, podpisy zostaną jako wiekuiste świadectwo potępienia Janseniusza, wy zaś zyskacie sposób zaczepienia wprost łaski skutecznej za pomocą tego innego argumentu o wiele silniejszego, który ukujecie w swoim czasie: „Naukę Janseniusza”, powiecie, „potępiono jednomyślnym orzeczeniem całego Kościoła. Otóż, ta nauka jest najoczywiściej nauką o łasce skutecznej”, i dowiedziecie tego bardzo łatwo. „Zatem nauka o łasce skutecznej potępiona jest nawet przez jej obrońców”. Oto czemu nastajecie na podpisanie tego potępienia jakiejś nauki, bez wyjaśnienia jej. Oto korzyść jaką zamierzacie wydobyć z tych podpisów. Ale, jeżeli wasi przeciwnicy oprą się temu, zastawiacie im, w razie odmowy, inną pułapkę. Połączywszy bowiem zręcznie kwestię wiary z kwestią faktyczną, nie pozwalając aby je rozdzielili, ani aby podpisali jedną bez drugiej, kiedy nie będą mogli podpisać obu razem, ogłosicie wszędzie iż odrzucili obie razem. I tak, mimo że, w istocie, jedynie wzdragają się uznać aby Janseniusz głosił te Twierdzenia, które potępiają, co nie może stanowić herezji, wy powiecie śmiało, że odmówili potępienia samych-że Twierdzeń, i że w tym leży ich herezja. Oto owoc, który dobędziecie z ich odmowy, owoc, który byłby wam nie mniej użyteczny od tego, który uzyskalibyście z ich zgody. Tak iż, o ile będą wymagane te podpisy, zawsze wpadną w waszą pułapkę, czy podpiszą czy nie podpiszą, a wy zawsze wyjdziecie na swoje, tak czy owak: tak zręcznie umiecie prowadzić rzeczy, aby wam zawsze wyszły na korzyść, jakkolwiek się obrócą.
Jakże ja was dobrze znam, mój Ojcze! i z jaką boleścią patrzę iż Bóg was tak dalece opuścił, że pozwala wam osiągnąć szczęśliwy obrót w tak niegodnym postępowaniu! Szczęście wasze warte jest współczucia: zazdrościć mogą go jedynie ci którzy nie wiedzą co jest prawdziwe szczęście. Miłość bliźniego każe stawać w poprzek owemu szczęściu którego wy szukacie w całej tej polityce, ponieważ opieracie go tylko na kłamstwie i staracie się jedynie wmówić w świat jeden z tych dwóch fałszów: albo że Kościół potępił łaskę skuteczną, albo że ci którzy jej bronią, podtrzymują pięć potępionych błędów. Trzeba tedy powiedzieć całemu światu, i to że łaska skuteczna nie jest potępiona, wedle waszego własnego wyznania, i to że nikt nie broni tych błędów; iżby świat wiedział, że ci, którzy odmówiliby podpisania tego, co chcielibyście, aby od nich żądano, odmawiają jedynie z przyczyny kwestii faktycznej i że, będąc gotowi do podpisania kwestii wiary, nie mogą stać się heretykami wskutek tej odmowy; jest bowiem kwestią wiary to, iż te Twierdzenia są kacerskie, ale nigdy nie będzie kwestią wiary, że to są Twierdzenia Janseniusza. Wolni są od błędu, to wystarczy. Może wykładają Janseniusza zbyt przychylnie; ale może wy wykładacie go nie dość przychylnie. Nie wchodzę w to. Wiem bądź co bądź tyle, iż, wedle waszych maksym, możecie, w swoim mniemaniu, bez zbrodni głosić że jest heretykiem, wbrew własnemu waszemu przekonaniu; podczas gdy oni, wedle swoich zasad, nie mogliby bez zbrodni powiedzieć że jest katolikiem, gdyby nie byli o tym przekonani. Są tedy szczersi od was, mój Ojcze; lepiej zgłębili Janseniusza niż wy; nie są mniej światli od was; nie są tedy mniej od was wiarogodni. Ale, jak bądź się ma rzecz z kwestią faktyczną, są z pewnością katolikami, aby być bowiem katolikiem, nie jest koniecznym twierdzić że ktoś drugi nim nie jest; i, nie obciążając nikogo błędem, wystarczy oczyścić się zeń samemu.
(Autor wykazuje jeszcze dowodniej, z samej odpowiedzi O. Annat, iż nie ma w Kościele żadnej herezji, że wszyscy potępiają naukę, którą jezuici chcą przypisać Janseniuszowi, że tedy wszyscy wierni są tego samego zdania w kwestii Pięciu Twierdzeń. Autor określa różnicę między kwestiami wiary a kwestiami faktycznyemi, i wykazuje, iż, w kwestiach taktycznych raczej należy poddawać się temu, co się widzi niż jakiejkolwiek ludzkiej powadze.)
24 marzec 1657
Wielebny Ojcze!
Od dawna już silisz się znaleźć jakiś błąd u swoich przeciwników, ale — pewien tego jestem — przyznasz w końcu, że nie ma nic trudniejszego niż uczynić heretykami tych którzy nimi nie są i którzy niczym się tak nie brzydzą jak herezją. Wykazałem w ostatnim liście, ile herezji wmawiałeś w nich, jedna po drugiej, nie mogąc znaleźć żadnej którą by się dało podtrzymać przez czas dłuższy: tak iż nie zostało ci w końcu nic, jak tylko oskarżyć ich iż wzdragają się potępić sens Janseniusza, który chcecie aby potępili bez wyjaśnienia. Musiało snać być bardzo trudno znaleźć w nich herezję, skoro uciekliście się do tej. Kto bowiem słyszał kiedy o herezji, której nie można wyrazić? To też odpowiedziano ci bez trudu, iż, jeżeli Janseniusz nie zawiera błędów, nie byłoby słusznie go potępiać; jeżeli zaś zawiera, powinniście je wskazać, iżby się wiedziało bodaj co się potępia. Nie uczyniliście tego wszelako nigdy; próbowaliście jedynie umocnić wasze uroszczenia za pomocą dekretów, które na nic się wam nie zdały, ponieważ nie tłumaczą w żadnej mierze myśli Janseniusza, którą rzekomo potępiają w tych Pięciu Twierdzeniach. Nie była to więc droga do zakończenia sporów. Gdybyście się zgodzili z obu stron na prawdziwą naukę Janseniusza, i gdybyście się różnili jedynie w tym czy ta nauka jest herezją czy nie, wówczas sąd który by oświadczył że jest herezją, trafiłby w sedno kwestii. Ale, skoro wielki spór był o to, jaki jest sens nauki Janseniusza, przy czym jedni mówili, że widzą w nim jedynie naukę św. Augustyna i św. Tomasza, inni zaś że widzą herezję której wszelako nie określają, jasnym jest, że wyrok papieski który nie dotyka tego punktu i który potępia jedynie myśl Janseniusza w ogólności, nie wyjaśniając jej, nie rozstrzyga w niczym sporu.
Dlatego to powtórzyłem wam sto razy, iż wobec tego że spór wasz toczy się koło tego faktu, nie zakończycie go nigdy inaczej, jak tylko oświadczając jaką jest ta myśl Janseniusza. Ale, ponieważ wciąż odmawiacie tego uparcie, przycisnąłem was wreszcie w ostatnim moim liście, wykazując, iż ta chęć potępienia owej rzekomej myśli bez wyjaśnienia jej ma swoje tajemne przyczyny, i że zamiarem waszym jest przerzucić z czasem to nieokreślone potępienie na naukę o łasce skutecznej, wykazując że jest nie czym innym niż nauką Janseniusza: co wam przyjdzie bez trudu. To zmusiło was do odpowiedzi. Gdybyście bowiem potem jeszcze wzdragali się objaśnić tę myśl, najmniej bystrzy ludzie zrozumieliby że w istocie godziliście jeno w łaskę skuteczną, co, wobec czci Kościoła dla tak świętej nauki, byłoby dla was sromotną hańbą.
Trzeba wam tedy było się oświadczyć; i to właśnie uczyniłeś, mój Ojcze, odpowiadając na mój list, gdzie ci przedstawiłem: „iż, jeżeli Janseniusz miał, co do tych Pięciu Twierdzeń, inne jakieś rozumienie niż odnoszące się do łaski skutecznej, wówczas nie ma obrońców; jeżeli zaś nie miał innego rozumienia poza łaską skuteczną, nie ma błędu”. Nie mogłeś temu zaprzeczyć, mój Ojcze; ale czynisz tego rodzaju rozróżnienie, str. 21: „Aby usprawiedliwić Janseniusza”, powiadasz, „nie wystarczy powiedzieć iż głosi on jedynie łaskę skuteczną; ponieważ można ją głosić w dwa sposoby: jeden heretycki, w duchu Kalwina, polegający na twierdzeniu iż wola pobudzana łaską nie ma mocy się jej oprzeć; drugi prawomyślny, w duchu Tomistów i Sorbony, mianowicie iż łaska skuteczna, sama z siebie, włada wolą w ten sposób iż zawsze wola ma władzę oprzeć się jej”. Zgoda na to wszystko, mój Ojcze; po czym kończysz w ten sposób: „Iż Janseniusz byłby katolikiem, gdyby bronił łaski skutecznej w duchu Tomistów; ale że jest heretykiem, ponieważ jest sprzeczny z Tomistami a zgodny z Kalwinem, który przeczy władzy opierania się łasce”.
Nie rozpatruję tu, mój Ojcze, tego punktu faktycznego, mianowicie czy Janseniusz zgodny jest z Kalwinem. Wystarczy mi że to utrzymujesz, i że nam oświadczasz, iż pod nauką Janseniusza rozumiałeś nie co innego jak naukę Kalwina. Czy nie to chciałeś powiedzieć, mój Ojcze? Czy nie błąd Kalwina chciałeś potępić pod mianem nauki Janseniusza? Czemuż tego nie powiedziałeś wcześniej? Oszczędziłbyś sobie wiele trudu: bez bull i listów papieskich, wszyscy byliby potępili ten błąd wraz z tobą. Jakże to objaśnienie było potrzebne i ile ono usuwa trudności! Nie wiedzieliśmy, mój Ojcze, jaki błąd papież i biskupi chcieli potępić pod mianem nauki Janseniusza. Cały Kościół był w wielkim kłopocie, a nikt nie chciał nam tego wyjaśnić. Czynisz to teraz, mój Ojcze; ty, którego całe stronnictwo uważa za swoją głowę i za główną sprężynę wszystkich obrad, i który znasz całą tajemnicę tej sprawy. Powiedziałeś nam tedy, że ta nauka Janseniusza jest nie czym innym, niż nauką Kalwina potępioną przez sobór. To rozprasza wiele wątpliwości. Wiemy obecnie, iż błąd który zamierzali potępić pod nazwą „nauki Janseniusza”, jest nie czym innym jak nauką Kalwina, i że, w ten sposób, jesteśmy posłuszni ich wyrokowi, potępiając wraz z nimi to co oni chcieli potępić. Nie dziwi nas już, że papieże i część biskupów tak się zaciekła przeciw Janseniuszowi. Jakże mogłoby być inaczej, mój Ojcze, skoro wierzyli tym, którzy głoszą publicznie, że ta nauka jest tożsama z nauką Kalwina?
Oświadczam tedy, mój Ojcze, że nie masz już o co gromić swoich przeciwników, ponieważ oni brzydzą się tym samym, czym ty się brzydzisz. Dziwi mnie tylko, żeś tego nie wiedział, i że tak licho znałeś ich poglądy w tej kwestii, które tylekroć wyrażali w swoich dziełach. Pewien jestem, iż, gdybyś się do nich zbliżył, żałowałbyś że się nie zapoznałeś, spokojnie i życzliwie, z tak czystą i chrześcijańską nauką, którą zaciekłość kazała ci zwalczać na nieznane. Ujrzałbyś, mój Ojcze, iż nie tylko uważają oni, że można się w istocie oprzeć owej wątłej łasce noszącej miano pobudzającej albo nieskutecznej, nie pełniąc dobra do którego ona zachęca, ale utrzymują też niezłomnie, wbrew Kalwinowi, iż wola może się opierać nawet łasce skutecznej i zwycięskiej; jak również bronią, wbrew Molinie, mocy tej łaski nad wolą: równie żarliwie wojując o jedną z tych prawd co o drugą. Wiedzą aż nadto, że człowiek, z własnej swej natury, zawsze ma moc grzeszenia i oparcia się łasce, i że, od swego skażenia, nosi w sobie nieszczęsny zaczyn pożądliwości, która pomnaża w nim nieskończenie tę moc, ale że wszelako, kiedy się Bogu spodoba natchnąć go swym miłosierdziem, czyni z nim co chce i jak chce: przy czym to nieomylne działanie Boga nie niweczy w żadnej mierze naturalnej wolności człowieka, dzięki tajemnemu i cudownemu sposobowi w jaki Bóg dokonuje tej przemiany. Sposoby te cudownie wyłożył św. Augustyn; a rozpraszają one wszelkie możliwe sprzeczności, które przeciwnicy łaski skutecznej chcą widzieć między najwyższą władzą łaski nad wolną wolą, a siłą jaką wolna wola posiada aby się opierać łasce. Wedle tego wielkiego świętego, z którego papieże i Kościół uczynili prawidło w tym przedmiocie, Bóg odmienia serce człowieka rozlewając w nim niebiańską słodycz, która przemaga pożądliwości ciała. Człowiek, czując z jednej strony swoją śmiertelność i nicość, z drugiej zaś
Uwagi (0)