Darmowe ebooki » Powieść epistolarna » Prowincjałki - Blaise Pascal (książki online biblioteka .txt) 📖

Czytasz książkę online - «Prowincjałki - Blaise Pascal (książki online biblioteka .txt) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Blaise Pascal



1 ... 32 33 34 35 36 37 38 39 40 ... 46
Idź do strony:
iż trzeba „przywieść na hak” i przyprzeć do muru takich szalbierzy. Milczenie w tej kwestii będzie pełnym i całkowitym wyznaniem waszej diabelskiej potwarzy. Najbardziej zaślepieni wasi przyjaciele będą zmuszeni przyznać, że „to nie jest objaw waszej cnoty ale waszej niemocy”, i podziwiać że śmieliście, w swoim zuchwalstwie, rozciągnąć tę potwarz na zakonnice z Port-Royal, i rzec (str. 74) iż ułożony przez jedną z nich Tajemny Różaniec Najśw. Sakramentu był pierwszym owocem tego spisku przeciw Jezusowi Chrystusowi; na str. 95: „Iż wpojono im wszystkie ohydne maksymy tego Pisma”, które jest, wedle was, „katechizmem Deizmu”.

Obalono niezłomnie wasze szalbierstwa tyczące tego pisma, w obronie cenzury — nieboszczyka arcybiskupa paryskiego wydanej na waszego O. Brisacier. Nie możecie nic odpowiedzieć, a mimo to, nie wahacie się, z haniebniejszą niż kiedykolwiek przewrotnością, obwiniać o szczyt bezbożności dziewic znanych z pobożności całemu światu. Okrutni i nikczemni kaci! tedy najustronniejszy klasztor nie daje schronienia przeciw waszym oszczerstwom! Podczas gdy te święte dziewice uwielbiają dzień i noc Jezusa Chrystusa w Najśw. Sakramencie, w duchu swojej reguły, wy nie przestajecie dzień i noc głosić, iż one nie wierzą ani w to że Jezus jest w Eucharystyi, ani po prawicy swego Ojca, i wyświecacie je publicznie z Kościoła, podczas gdy one modlą się tajemnie za was i za cały Kościół. Spotwarzacie te, które nie mają ani uszu aby was słyszeć, ani ust aby wam odpowiedzieć. Ale Chrystus, w którym są ukryte aby pewnego dnia zjawić się wraz z nimi, słyszy was i odpowiada201 wam za nie! Rozlega się dziś ten święty i straszliwy głos, który przerażeniem zdejmuje naturę, a pociechą napełnia Kościół. I lękam się, moi Ojcowie, że ci, którzy zatwardzili swoje serca i którzy wzbraniają się uparcie słyszeć gdy on przemawia jako Bóg, będą zmuszeni usłyszeć go ze zgrozą kiedy przemówi jako Sędzia.

Jakoż bowiem, moi Ojcowie, zdołacie zdać rachunek z tylu potwarzy, kiedy on je rozpatrzy, nie wedle rojeń waszych OO. Dicastyla, Gansa i Pennalossy, którzy je usprawiedliwiają, ale wedle prawideł swej wiekuistej prawdy, i wedle świętych nakazów swego Kościoła, który, daleki od usprawiedliwiania tej zbrodni, brzydzi się nią tak bardzo, iż skarał ją na równi z dobrowolnym mężobójstwem. Oddalił bowiem potwarców, tak samo jak morderców, od komunii aż do śmierci, na I i II Soborze w Arles. Sobór Lateraneński uznał niegodnymi stanu duchownego tych, których przekonano o tej zbrodni, choćby się z niej poprawili. Papieże zgoła zagrozili tym, którzy spotwarzą biskupów, księży lub diakonów, iż nie otrzymają komunii w chwili śmierci. Autorów zaś potwarczego pisma, o ile nie będą mogli dowieść tego co głoszą, skarał papież Adrian na chłostę, moi Wielebni Ojcowie: FLAGELLENTUR. Oto jak bardzo Kościół był zawsze odległy od błędów Waszego Towarzystwa, tak skażonego iż usprawiedliwia równie wielkie grzechy jak potwarz, aby je samemu móc popełniać tym swobodniej!

Zaprawdę, moi Ojcowie, bylibyście zdolni sprawić tym ogromne szkody, gdybyście, z dopustu Boga, sami nie dostarczyli środków zapobieżenia im i udaremnienia wszystkich waszych szalbierstw. Aby bowiem odjąć wam wszelką wiarę, wystarcza jeno ogłosić tę szczególną maksymę, która rozgrzesza je z winy. Potwarz jest daremna, o ile się nie łączy z wielką reputacją szczerości. Oszczerca nie dopnie celu, o ile nie ma sławy człowieka nienawidzącego obmowy i niezdolnego do niej. Tak więc, moi Ojcowie, własna wasza zasada stoi wam na zdradzie. Stworzyliście ją, aby ubezpieczyć swoje sumienie; chcieliście bowiem oczerniać nie gubiąc duszy, i być z rzędu owych „świętych i pobożnych” potwarców, o których mówi św. Atanazy. Aby się ocalić od piekła, chwyciliście się tedy owej maksymy, która was ratuje odeń na wiarę waszych doktorów; ale taż sama maksyma, która ubezpiecza, wedle nich, od mąk grożących na tamtym świecie, odejmuje wam na tym pożytek, któregoście się spodziewali; tak iż, mniemając uniknąć zbrodni oszczerstwa, straciliście jej owoc: tak zło sprzeczne jest z samym sobą, i tak zastawia sobie sidła i niweczy się własną złośliwością!

Z większym tedy spotwarzalibyście pożytkiem, głosząc wraz ze św. Pawłem, że prości obmowcy, maledici, niegodni są oglądania Boga; wówczas łatwiej bodaj uwierzono by waszym potwarzom, mimo iż, w istocie, skazywalibyście się sami na potępienie. Ale kiedy powiadacie — jak to czynicie — że spotwarzanie waszych nieprzyjaciół nie jest zbrodnią, nikt nie uwierzy waszym oszczerstwom, a potępieni będziecie i tak. Pewnym bowiem jest, moi Ojcowie, i to że wasi poważni autorowie nie obalą sprawiedliwości Boga, i to że nie mogliście dać pewniejszego dowodu że nie jesteście w prawdzie, skoro uciekacie się do kłamstwa. Gdyby prawda była z wami, walczyłaby za was, zwyciężyłaby za was; jakichkolwiek byście mieli wrogów, „uwolniłaby was od nich”, jak to przyrzekła. Uciekliście się do kłamstwa, jedynie aby podtrzymać błędy, którymi schlebiacie grzesznikom ,aby poprzeć oszczerstwa, którymi ścigacie nabożne osoby stojące wam w poprzek. Ponieważ prawda jest sprzeczna z waszym celem, trzeba wam było złożyć swoją ufność w kłamstwie, jak mówi prorok. „Rzekliście: Niedole, które trapią ludzi, nie dosięgną nas; położyliśmy bowiem nadzieje w kłamstwie i kłamstwo nas ochroni”. Ale co im odpowiada prorok? „Dlatego właśnie” (powiada) „iż położyliście swoje nadzieje w kłamstwie i zamęcie, sperastis in calumnia et in tumultu, przyczytają wam tę nieprawość, i upadek wasz podobien będzie upadkowi wysokiego muru walącego się niespodzianie, i upadkowi glinianego naczynia, które ktoś strzaska krusząc je w drobno ułamki tak potężną i przemożną siłą, że nie zostaje ani jeden okruch, którym by można zaczerpnąć wody ani zanieść nieco ognia; ponieważ” (jak mówi inny prorok) „strapiliście serce sprawiedliwego, którego ja nie strapiłem; schlebialiście zaś złości niegodziwców i umacniali ją. Odbiorę tedy mój lud z waszych rąk i dam poznać że jestem jego i waszym panem”.

Tak, moi Ojcowie, trzeba się spodziewać, iż, jeżeli nie odmienicie ducha, Bóg odbierze z waszych rąk tych, których oszukujecie od tak dawna, czy to zostawiając ich w nierządzie waszym złem pasterstwem, czy też zatruwając ich swymi potwarzami. Objawi jednym, iż fałszywe prawidła waszych kazuistów nie zasłonią ich przed jego gniewem; w duchu innych wyciśnie słuszny lęk, aby się nie zgubili idąc za wami i dając wiarę waszym szalbierstwom, jak wy się zgubicie sami wymyślając je i siejąc po świecie. Niech się nikt bowiem nie łudzi: nie można drwić sobie z Boga, i nie można bezkarnie gwałcić przykazań jakie nam dał w Ewangelii, bronią potępiać bliźniego bez zupełnej pewności jego winy. Tak więc, bez względu na pobożne maksymy, jakie głoszą ci, którzy łacno dają ucho waszym kłamstwom, i bez względu na płaszczyk dewocji, pod którym to czynią, trzeba im się lękać aby ich nie wykluczono z królestwa bożego za tę jedną zbrodnię: iż przypisywali tak wielkie zbrodnie jak schyzmę i herezję kapłanom katolickim i świętym zakonnicom, za cały dowód mając owe tak grube wasze szalbierstwa. „Zły duch”, powiada św. Franciszek Salezy, „jest na języku tego, który obmawia i w uchu tego, kto go słucha”. A św. Bernard, Cant. 24202: „Obmowa, jest to trucizna, która niweczy miłość bliźniego i w jednym i w drugim. Jedna potwarz może być tedy śmiertelna dla nieskończonej mnogości dusz, skoro zabija nie tylko wszystkich tych, którzy ją głoszą, ale także wszystkich, którzy jej nie odrzucają”.

Moi Wielebni Ojcowie, listy moje nie zwykły były tak szybko po sobie następować, ani sięgać takich rozmiarów. Brak czasu jest przyczyną i tego i tego. List ten jest dłuższy jedynie dzięki temu, iż nie miałem czasu napisać go krócej. Rację, która zmusza mnie do pośpiechu, znacie lepiej ode mnie. Wasze Odpowiedzi nie szły wam na zdrowie, dobrze zrobiliście zmieniając metodę: ale nie wiem czyście dobrze ją wybrali, i czy świat nie powie, żeście się zlękli Benedyktynów.

Dowiedziałem się, że ten, któremu cały świat przypisywał autorstwo waszych Apologij203, wypiera się ich i gniewa się że mu je przypisują. Ma słuszność; ja zaś zawiniłem, że go o to posądzałem. Jakkolwiek bowiem mnie o tym upewniano, powinienem był myśleć, iż zbyt wiele ma rozsądku aby wierzyć waszym szalbierstwom, a zbyt wiele honoru aby je ogłaszać nie wierząc w nie. Mało kto z ludzi świeckich zdolny jest do wybryków, które wam są zwyczajne i które zanadto trącą wami, aby można mnie było usprawiedliwić, żem nie poznał waszej ręki. Zmamił mnie głos opinii. Ale ta wymówka, która byłaby aż nadto dobra dla was, nie jest wystarczająca dla mnie, który mam za zasadę nie mówić nic bez pewnych dowodów i który wykroczyłem przeciw temu tylko ten raz. Żałuję tego, cofam, i życzę, abyście skorzystali z mego przykładu.

Przekaż 1% podatku na Wolne Lektury.
KRS: 0000070056
Nazwa organizacji: Fundacja Nowoczesna Polska
Każda wpłacona kwota zostanie przeznaczona na rozwój Wolnych Lektur.
Siedmnasty list do Wielebnego O. Annat, Jezuity

(Autor dowodzi, iż, skoro się usunie dwuznaczne wyrażenie Janseniusza, okaże się, iż nie ma w Kościele żadnej herezji. Wykazuje dalej, iż, za jednomyślną zgodą wszystkich teologów, a zwłaszcza jezuitów, powaga papieża i Soborów ekumenicznych nie jest nieomylna w kwestiach faktu).

23 stycznia, 1657

Wielebny Ojcze!

Postępowanie wasze kazało mi mniemać iż życzycie sobie abyśmy poniechali utarczek, i byłem do tego skłonny. Ale, od tego czasu, ogłosiliście w tak krótkim czasie tyle pism, iż widzę, że nie można liczyć na pokój, o ile zależy od milczenia jezuitów. Nie wiem czy to złamanie rozejmu wyjdzie wam bardzo na korzyść; co do mnie, dość jestem rad, iż daje mi ono sposobność obalenia tego częstego zarzutu herezji, który wciąż powtarza się w waszych pismach.

Czas abym powściągnął raz na zawsze to rosnące z każdym dniem zuchwalstwo, z jakim traktujecie mnie jako heretyka. Czynisz to, mój Ojcze, w książce, którą świeżo wydałeś204, w sposób niepodobny do zniesienia, i który podałby mnie wręcz w podejrzenie, gdybym ci nie odpowiedział tak jak na to zasługuje zarzut tego rodzaju. Zlekceważyłem tę zniewagę w pismach twoich współbraci, jak również mnogość innych rozsianych tam bezładnie: mój piętnasty List dostateczną był odpowiedzią. Ale obecnie ty, mój Ojcze, przemawiasz innym tonem; czynisz z tego z całą powagą główny punkt swojej obrony; jest to prawie jedyna rzecz, na której się wspierasz. Powiadasz bowiem: „iż, za całą odpowiedź na moich piętnaście Listów, wystarczy powiedzieć piętnaście razy że jestem heretykiem, i że, jako taki, nie zasługuję w niczym na wiarę”. Słowem, nie dopuszczasz żadnej wątpliwości co do mej apostazji, przyjmujesz ją jako niezłomną zasadę, na której śmiało budujesz. Zupełnie serio tedy, mój Ojcze, traktujesz mnie jako heretyka; zupełnie też serio ci odpowiem.

Wiem dobrze, mój Ojcze, jakiej wagi jest to oskarżenie; toż karygodną lekkomyślnością jest rzucać je, o ile się go nie może udowodnić. Pytam, jakie masz na to dowody? Kiedy widziano mnie w Charenton205? Kiedy chybiłem mszy św., lub obowiązkom chrześcijańskim w swojej parafii? Kiedy dopuściłem się jakiegoś czynu wspólnie z heretykami lub też w rozdwojeniu z Kościołem? Któremu soborowi się sprzeciwiłem? Jaką uchwałę papieską naruszyłem? Trzeba odpowiedzieć, mój Ojcze, albo... rozumiesz mnie.

I cóż odpowiesz? Proszę, niech wszyscy dadzą baczenie. Przypuszczasz, po pierwsze, że ten kto pisze te Listy należy do Port-Royal; powiadasz następnie iż Port-Royal uznany jest za siedzibę herezji: z czego wnosisz iż autor Listów jest heretykiem. Nie na mnie tedy, mój Ojcze, spada brzemię tego oskarżenia, ale na Port-Royal obciążasz mnie nim, jedynie w przypuszczeniu że doń należę. Toteż, nietrudno mi będzie się bronić; wystarczy mi powiedzieć że doń nie należę, i odesłać was do moich Listów, gdzie powiedziałem że jestem sam, i stwierdziłem najwyraźniej że nie należę do Port-Royal, mianowicie w Liście szesnastym, poprzedzającym twoją książkę.

Dowiedź tedy na inny sposób, że jestem heretykiem, albo też twoja niemoc stanie się jawną całemu światu. Dowiedź z moich pism że nie uznaję Konstytucji papieskiej. Nie jest ich tak dużo. Chodzi tylko o rozpatrzenie szesnastu listów; otóż, wyzywam cię, ciebie i cały świat, abyś znalazł bodaj ślad czegoś podobnego. Kiedy np. rzekłem, w czternastym: „iż, zabijając, wedle waszych maksym, braci swoich w stanie grzechu śmiertelnego, skazuje się na potępienie tych, dla których umarł Chrystus”, czyż nie uznałem wyraźnie że Chrystus umarł dla tych potępionych, że zatem fałszem jest „iż umarł jedynie dla samych wybranych”, co jest potępione w piątym twierdzeniu? To pewna, mój Ojcze, nie rzekłem nic, co by mogło wypaść na korzyść tych bezbożnych twierdzeń, którymi brzydzę się z całego serca. I, gdyby nawet Port-Royal je uznawał, oświadczam iż nie możecie stąd wyciągać żadnego wniosku przeciw mnie, ponieważ, Bogu dzięki, jestem związany na ziemi jedynie z katolickim, apostolskim i rzymskim Kościołem, w którym chcę żyć i umierać, w spójni z papieżem, jego najwyższą głową, poza którym-to Kościołem jestem przeświadczony że nie ma zbawienia.

Cóż poczniecie z kimś, kto mówi w ten sposób? Z której strony mnie zaczepicie, skoro ani moje słowa ani pisma nie nastręczają żadnego pozoru waszym oskarżeniom o herezję, ukrycie zaś moje osłania mnie przed waszymi pogróżkami? Czujecie, iż gromi was niewidzialna ręka, która czyni wasze zbłąkania widzialnymi całemu światu. I na próżno silicie się ugodzić mnie w osobie tych, których uważacie za moich druhów. Nie lękam się was ani dla siebie, ani dla nikogo innego, nie będąc związany ani z żadnym Zgromadzeniem, ani z żadną postronną osobą. Wszystkie wasze wpływy daremne są wobec mnie. Niczego nie spodziewam się, ani nie lękam się od świata; nie pragnę odeń niczego, nie trzeba mi,

1 ... 32 33 34 35 36 37 38 39 40 ... 46
Idź do strony:

Darmowe książki «Prowincjałki - Blaise Pascal (książki online biblioteka .txt) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz