Darmowe ebooki » Poemat » Wielki Testament - François Villon (biblioteki publiczne .TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Wielki Testament - François Villon (biblioteki publiczne .TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 François Villon



1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... 16
Idź do strony:
wiater mglisty dym rozwiewa;  
Takoż nie stracę ziarna, co go sieię  
W twey roli, którą w pacht207 od Boga wziąłem;  
Wnet owoc luby z niey mi się zaśmieie: 
Y oto, czemu iesteśmy tu społem. 
  Przesłanie
Xiężniczko, usłysz, coć rzekę w tey dobie:  
Iż sercem całem w twey wierze spocząłem; 
Tegoż nadziewam się, pani, po tobie: 
Y oto, czemu iesteśmy tu społem. 
 
CXXX
Item, Ianowi Perdyerowi, 
Ni Franciszkowi, bratu iego208,  
Nic; — ano, ieśli mi kto powie,  
Że nie szczędzili mi dobrego,  
Za to, w szczególney dość potrzebie, 
Franciszek, przez swóy ozór szpetny,  
Na wpół z rozkazu, na wpół z siebie,  
Uczcił mnie w sposób zbyt szlachetny. 
 
CXXXI
Ieśli na rozdział w Taiawencie209, 
Gdzie o pieczystem rzecz, zaźrzycie, 
Ani w Zapustach, ni w Adwencie,  
Recepty tey nie uświadczycie; 
Ale Makary, dobry święty, 
Co dyabła wraz ze skórą smażył,  
Iżby mu lepiey poszło w pięty,  
Ten przepis podać się odważył.  
 
Ballada
W czerwoney siarce, arszeniku żrącym,  
W orypimencie210, w saletry211 rozczynie,  
Toż w wapnie żywem212 y w ołowiu wrzącym, 
W smole y łoiu, rozrobionych w szczynie 
Żydówki starey, y pocie cuchnącym,  
Y nóg toczonych trądem popłóczynie;  
W gnoiu, co mości zdeptane trzewiki, 
W ziołach śmiertelnych, iadzie bazyliszki, 
W żółci krogulca, nietoperza, liszki, 
Niechay się smażą zawistne ięzyki! 
 
W mózgu kocura, co iuż ryb nie chwyta,  
Bo mu iuż zęby y szczęki wygniły;  
W ślinie starego kundla, co do syta  
Nakarmion życiem, martwy legł bez siły; 
W dychawicznego213 muła rzadkiey pianie 
Drobno kraianey do króliczej bździny214;  
W wodzie, gdzie czynią nadobne figliki  
Szczury, ropuchy, żaby y ich panie, 
Węże, padalce y inne ptaszyny, 
Niechay się smażą zawistne ięzyki! 
 
W odwarze ziadłey, truiącey bruśnicy215, 
W pępku wpół zdechłej iaszczurki, w posoce, 
Co ią na misie suszą cyrulicy, 
Gdy xiężyc pełny idzie w letnie noce; 
— Ta czarna, owa iak czosnek zielony — 
We wrzodzie raczym, w miednicy skażoney, 
Gdzie mamki krwawe wyciskają śluzy; 
W kąpiółce trzykroć rozgrzaney podwiki216 
(Zna, co to, każdy kto zwiedzał zamtuzy217) 
Niechay się smażą zawistne ięzyki! 
  Przesłanie
Xiążę, ieżeli sita ani worka 
Nie masz, chciey przesiać one smakołyki 
Przez ofaydaną dziurę u rozporka; 
Lecz wprzódy w łaynie diablego Amorka 
Niechay się smażą zawistne ięzyki! 
 
CXXXII
Item, Ianowi Kurń, mistrzowi,  
Przeciwrzeczenia218 one święcę:  
Tyrana, który się sadowi 
Wysoko, nie chcę możney ręce  
Zawdzięczać nic: iako powiada  
Mędrzec, od takich z dala bywać, 
To dla biedaka iedna rada, 
Aby nieszczęścia nie wyzywać. 
 
CXXXIII
Gontira ia się nie ustraszę; 
Iak nikt, tak w iego tropy idę: 
Lecz w tem się różnią ścieżki nasze, 
Iże on chwali swoią biedę; 
Być biednym, w zimie iak y w lecie, 
On to za rozkosz ma iedyną, 
Dla mnie zaś, gorszey doli w świecie 
Nie masz. Gdzie racya? Sądźcie ino! 
 
Ballada zatytułowana: przeciwrzeczenia Fran — Gontirowe
Na miętkim puchu canonicus gruby,  
W kownacie ciepłey, dostatnio wysłaney. 
Legł sobie obok Sydonii lubey,  
Białey y gładkiey y wdzięcznie przybraney. 
Przy słodkiem winie miłosną pogwarkę  
Wiodą, na przemian w łóżku y przy stole,  
Wprzód obnażywszy ciałka należycie: 
Iak was tu widzę, widziałem przez szparkę!  
Wówczas poznałem, że na duszne bole 
Nie masz nic w świecie nad wygodne życie. 
 
Gdyby Fran-Gontir y iego druhini  
Mieli do smaku onych darów Nieba, 
Czosnku, cebuli, co szpetnym dech czyni, 
Nie szukaliby, ni zgrzebnego chleba; 
Ani by na myśl im nie przyszło może  
Na gołey ziemi ligać wraz219 pokotem: 
Ieśli z rozkoszą dzielą serca bicie  
Pod krzakiem róży, zaliż miętkie łoże 
Nie lepsze? Iako? Możnaż wątpić o tem? 
Nie masz nic w świecie nad wygodne życie. 
 
Chleb iedzą suchy, gruby y owsiany,  
Y piią wodę, ile dni iest w roku;  
Ha! Wszytkich ptasząt śpiew zaczarowany, 
Nie obstałby mi, przy takim wyroku, 
Ni na dzień ieden, na ieden poranek.  
Owo niech sobie, ze swoią Heleną, 
Fran-Gontir igra — snadnie ich uźrzycie  
Pod dzikim głogiem — niesyty kochanek; 
Ba, ia tam swoie będę prawił ieno: 
Nie masz nic w świecie nad wygodne życie. 
  Przesłanie
Xiążę, ty rozsądź; od tegoś iest xięciem:  
Ale, co do mnie, w łasce wybaczycie. 
Lecz ieszcze młodem słyszałem dziecięciem,  
Że nie masz w świecie nad wygodne życie. 
 
Informacje o nowościach w naszej bibliotece w Twojej skrzynce mailowej? Nic prostszego, zapisz się do newslettera. Kliknij, by pozostawić swój adres e-mail: wolnelektury.pl/newsletter/zapisz-sie/
CXXXIV
Item, co tycze się wielmożney  
Pani de Bruier220, bożey służki,  
Niechay umacnia w wierze zbożney, 
Siebie y takoż swe dziewuszki;  
Niechay panienki te nawraca  
O buzi pięknie wyszczekaney: 
Ba, czeka ią pięknieysza praca,  
Kędy z iarzyną są stragany.  
 
Ballada o niewiastach parizkich
U każdey w świecie białey głowy 
Bystrość ięzyka rzecz nierzadka, 
Y nie brak im zazwyczay mowy,  
Tym zwłaszcza, co iuż idą w latka;  
Wszelako z Rzymu, z Lombardyiey, 
Wiodą się, z dala czy też z blizka,  
Z Piemontu, czy też z Wenecyiey: 
Nie masz gębusi iak parizka. 
 
Mowności daią nam przykłady  
Greczynki, Neapolitanki, 
Dziób maią też nie od parady  
Sabaudki, iak y Prusyianki;  
Węgierki takoż, Egipcianki  
Z wyparzonego głośne pyska, 
Iszpanki czy też Kasztylanki: 
Nie masz gębusi iak parizka. 
 
Zbierz wraz Gaskonki, Niemki, Włoszki, 
Niech staną w turniey na wymowę:  
Z Małego Mostu221 dwie kumoszki 
Wnetki pobiią ie na głowę;  
Angielki, czy też Kalezianki  
(Mogę to rzec bez pośmiewiska) 
Pikardki abo Walencianki — 
Nie masz gębusi iak parizka. 
  Przesłanie
Xiążę, parizkim damom snadnie  
W ów ięzycznego czas igrzyska 
Pierwszy iuż pono laur przypadnie: 
Nie masz gębusi iak parizka. 
 
CXXXV
Spójrz na nie — Jezu ty naysłodszy! —  
Rozsiadły się w kościelney nawie 
Na swoich kieckach, po dwie, po trzy; 
Podsuń się blisko, nie tchniy prawie; 
Sam Makrob222, choć był tęgim chwatem,  
Tak zacnych sądów nie wydawał;  
Słysz tylko: coś skorzystasz na tem, 
Nauki piękny iest w tem kawał.  
 
CXXXVI
Item, Monmarckiey223 oney górze 
— Mieścce od wieka szanowane —  
Daię y przypisuię wzgórze,  
Waleryiańską górą zwane;  
Prócz tego, worek wiozę cały 
Odpustów z Rzymu (milka drogi!),  
By chrześciiany odwiedzały 
Ten klasztor224, samcom nazbyt srogi.  
 
CXXXVII
Item, dziewczątek rzeszy grackiey  
Służebnych co z lepszego domu, 
Co pieką torty, ciasta, placki, 
By w nocy hulać po kryiomu...  
Nic tam wypróżnić dwa, trzy garnce,  
Dopóki państwo snem zmorzone;  
Późniey, w poufney iuż pogwarce, 
Grać ie uczyłem w «męża-żonę»... 
 
CXXXVIII
Item, panienkom rodu cnego,  
Co maią oćce, matki, ciotki,  
Nic!... Ich dworzanki, bez wszytkiego,  
Wzięły wszelaki kąszczek słodki; 
Biedne dziewczęta: swą męczarnie  
Wnet by zgasiły bądź czem lada:  
By ochłap tego, co tak marnie 
U Iakobinów z stołu spada! 
 
CXXXIX
U Celestynów, u Kartuzów, 
Mimo iż minę maią świętą, 
Naydzie się snadnie u tych tuzów  
To, czego zbywa tym dziewczętom; 
Świadkiem Ioaśka, Izabelka, 
Pietrusia — te umieią broić! —  
Skoro ie spiera mgłość 225tak wielka,  
Zali226 grzech byłby ie ukoić?  
 
Item, Małgośce, grubey dziopie, 
Wdzięczney z humoru y z gębusi, 
— Brelar Bigod!227 A walże, chłopie! —  
Dosyć potulney sobie trusi;  
Kocham ią, iaka iest, y kwita;  
Ona mnie takoż, dama słodka:  
Niech iey Balladę tę przeczyta,  
Kto ią trafunkiem228 w świecie spotka. 
 
Ballada o Wilonie y Grubej Małgośce
Ieśli ią kocham y służę z ochoty, 
Zaliż kpem229 przez to y pluchą się zdawam? 
Ma ona w sobie, wierę, piękne cnoty,  
Głośno iey miłość y służby wyznawam; 
Niech przydą goście, wnet za dzban iuż chwytam, 
Po wino pędzę, znoszę ser, owoce,  
Podsuwam wodę, podpłomyki świeże,  
Gdy dobrze płacą, żegnam rad y witam:  
«Wróćcie, panowie, pędzić chutne noce, 
W bordelu, kędy mamy zacne leże». 
 
Ale, wnet potem, Panie Jezu Chryste,  
Gdy w łoże Małgoś wróci bez szeląga,  
Z wściekłości zbiera mnie szaleństwo czyste,  
Chwytam za kiecki, sam chwytam się drąga, 
Wołam, iż przechlam iey szmaty do nitki; 
Aż ona na to — ha, ścierwo sobacze! —  
Krzyczy, przeklina, pod boki się bierze,  
Że ni tknąć nie da. Wówczas siniec brzydki  
Na gębie pięścią sumiennie iey znaczę,  
W bordelu, kędy mamy zacne leże.  
 
Iuż zgoda. Małgoś pleszcze mnie po głowie, 
P...dnie siarczyście, wzdęta iak ropucha, 
Śmieiąc się, swoim picusiem nazowie, 
Życzliwie nóżką przygarnie do brzucha; 
Schlani oboie śpimy iak barany: 
Zasię gdy rankiem burknie iey w żywocie, 
Wyłazi na mnie na iutrzne pacierze230, 
Aż ięknę pod nią, na poły złamany, 
Y tak się bawim, pławiąc się w swym pocie, 
W bordelu, kędy mamy zacne leże. 
  Przesłanie
Deszcz, grad, wichura, mam móy chleb powszedni;  
Małgośka świnia, iam też świntuch przedni;  
Kto lepszy z dwoyga? Pusty śmiech mnie bierze,  
Iak płaszcz z poszewką, tak my — rzekę szczerze —  
Plugastwu radzi, żyiem też plugawo,  
Iak sława nami, tak my gardzim sławą,  
W bordelu, kędy mamy zacne leże. 
 
CXLI
Item, Maryśce, zwaney Iaie,  
Toż y Ioaśce Brukotłuce, 
Publiczney szkoły prawo daię,  
Gdzie uczeń mistrza kształci w sztuce.  
Gdzie stąpić, szkoła owa kwitnie,  
(Wyiąwszy ieno kaźń Mehyńską231!) 
Aż iey nieieden snadno232 przytnie,  
Iż kurwią iest, a nie dziewczyńską. 
 
CXLII
Item, Gładkiemu Noelowi233, 
Tęgą garzść — oto dar iedyny  
Iaki ten Legat mu stanowi —  
Z ogródka mego świeżey trzciny; 
Nikt pewnie go nie pożałuie,  
Ba, sprawiedliwość to nayczystsza:  
Dwieście mu rózeg zapisuię 
Z ręki Henryka234, cnego Mistrza. 
 
CXLIII
Co Szpitalowi dać Bożemu 
Y inszym, nie wiem; tu na psoty 
Nie czas, ni słowu mknąć trefnemu: 
Dość biedny naie się zgryzoty;  
Nikt go czem zacnem nie ugości;  
Żebrzącym Braciom235 idą z prawa 
Naytłustsze kąski, im zaś kości...  
Ha, biednym ludziom biedna strawa...  
 
CXLIV
Item, moiemu balwierzowi,  
Tuż wpodle Angla herborysty,  
Imieniem Mrozik Kolinowi,  
Sopelek lodu... 236prezent czysty:  
Iżby go chował w wierney pieczy, 
Trzymaiąc pilnie wpodle237 brzucha;  
Gdy się tak w zimie ubezpieczy,  
Letnia nie zmoże go posucha.  
 
CXLV
Item, Dziateczkom nalezionym,  
Nic; ba, straconym trza mi radzić; 
Ieśli ich naydę w kątku onym,  
U Mańki Iaie — miast się wadzić.  
Niech posłuchają: w oney szkole 
Przeczytam im lekcyikę małą: 
Niech baczy, kto ma dobrą wolę;  
To iuż ostatnia, iak się zdało. 
 
Piękna lekcyia Wilona dla straconych dziatek
Dziateczki miłe, toć stradacie  
Naypirsze dobro, wy mi wierzcie;  
Kleryczki zacne, wy, co macie  
Lipkie rączęta, skóry strzeżcie;  
Do Montpippeau y do Ruclu238 
Koleń Kaieński239 biegł ochotnie, 
W iurności wielkiey y weselu:  
Ano, zczezł późniey dość sromotnie...  
 
Nie o orzechy gra to wcale, 
Idzie o ciało, ba, o duszę;  
Kto przegra, na nic późne żale; 
Hańbę ten ścirpi y katusze! 
Kto
1 ... 5 6 7 8 9 10 11 12 13 ... 16
Idź do strony:

Darmowe książki «Wielki Testament - François Villon (biblioteki publiczne .TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz