Darmowe ebooki » Poemat dygresyjny » Beniowski - Juliusz Słowacki (biblioteka szkolna online TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Beniowski - Juliusz Słowacki (biblioteka szkolna online TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Juliusz Słowacki



1 ... 23 24 25 26 27 28 29 30 31 ... 43
Idź do strony:
większe dał dusze i ciała, 
I większą cnotę śnił obywateli, 
I większą w sercach odwagę... niż mieli. 
 
Lirnik mu także zdawał się figurą 
Podobną do tych dawnych czarodziei, 
Których Tassowe913 malowało pióro 
W Jerozolimie... Pełny był nadziei 
Jasnych. I gdyby swą twarzą ponurą 
Nie straszył szlachty, to z jego idei 
Może by wówczas wykwitnęła nowa 
Polska, jak chcemy dziś, święta-duchowa... 
 
On to był panem groty, i swe dziwne 
Manuskrypta w niej chował pod kamieniem. 
Było to w lecie mięszkanie przedziwne, 
Zakryte z góry lecącym strumieniem. 
Stamtąd był widok na wzgórza przeciwne, 
Na płachty lasów, pól obłękitnieniem 
Dalekim oczy smętniący, tą siną 
I pełną mogił dawnych Ukrainą. 
 
Stamtąd, piszący swoje pamiętniki 
Szlachcic, gdy wdumał się i wpatrzył w pola, 
Dzwoniły mu gdzieś hufce i lirniki, 
Choć ich nie było; a dalej Podola 
Domy i gaje, pasieki, słowiki 
Grały, jak harfa przez starca Eola 
Na to zrobiona, aby wichru szały 
Znalazły sobie mowę — i śpiewały. 
 
Stamtąd on wszystkie duchowe męczeństwa 
Ukraińskiego ducha widział w pyłach 
Kurzu złotego, i słyszał przekleństwa 
Dawne, i skargę będącą w mogiłach. 
Nie był historyk ten bez nabożeństwa 
Dla dawnej szlachty i czuł, że w jej siłach, 
Dopóki z ludu nie wytrysną nowe, 
Leżało całe życie narodowe. 
 
Znał ją więc, i wnet w Beniowskim wyczytał 
Szczery szlachecki typ, szczery, wesoły; 
Zaraz więc go tam na wstępie zapytał, 
Z jakiej jest partii? jakiej pańskiej poły 
Trzyma się? to jest, kto go pierwszy schwytał 
Na krupnik i na upieczone woły? 
Na to z szczerotą wielką rzekł Beniowski, 
Że dotąd, jak wie, jest Radziwiłłowski. 
 
„Spotkałem, rzecze, tego wojewodę, 
Błędnego, jak ja, odartego prawie, 
Jak ja, stepową pijącego wodę 
I cierpiącego nędzę i bezprawie. 
Lux914 jego dawniej moje myśli młode 
Nęcił i bawił, jako tęcze pawie, 
Pokazujące się z litewskich lasów; 
Teraz męczennik to jest naszych czasów. 
 
„Z temi więc, którzy dziś niesprawiedliwość 
Cierpią, ja jestem, szlachcic podupadły!...” 
Kiedy to mówił, w słowach była żywość, 
Lecz z oczu jakieś duże łzy upadły, 
Perłowe, jasne; a jakaś straszliwość, 
Rycerska wzrok mu zrobiła zajadły; 
Widać, że nagle na kształt słońca wschodu 
Obaczył krzywdę całego narodu. 
 
I krzyknął: „Radzwiłł czy nie Radzwiłł, ja się 
Ojczyzny mojej pomszczę pohańbienia, 
Dziś nawet biedny jeden szlachcic zda się, 
Gdy przeciw wrogom stanie jak z kamienia.” 
To rzekł... a lirnik popchnął na zawiasie 
Drzwi i w dalsze go groty wygłębienia 
Zawiodł... gdzie dziwne rzeczy wyszły z cieni, 
O których inna moja pieśń nadmieni. 
 
III
„Gdzieś przez burzany i gdzieś przez mogiły 
I gdzieś w półjasne zorza pidu, pane915, 
I już nie umrę ani zmartwychwstanę, 
Lecz mi krew zmarznie i zastygną żyły, 
I różne słońca będą w oczy biły 
I różne pieśni w słuchu martwym grały, 
I różne węże w koronach śpiewały 
I różne koń mój będzie deptał groby, 
I różne we mgle spotkają osoby. 
 
„Bo ja nie Kozak — jeno duch piekielny, 
Bo ja nie sługa, lecz brat jestem panów, 
A sam nie hetman, ale duch hetmanów, 
Bo ja nie smertny 916— ale nieśmiertelny.” 
„Tak mówi ten dziad, w dumie swej bezczelny, 
Gdy wpadnie we sny swoje zwykłe, dziwne, 
Co sądom Boskim zdają się przeciwne, 
A jednak często, choć się zdają płone917, 
Przeczuciem śnione, wypadkiem stwierdzone. 
 
„Otóż król taki był zapowiedziany 
Przez tego, co tu w zamku siedział dziada. 
Na pogrzeb jego zeszła się gromada 
I długi bardzo poczet chorągwiany. 
Pogrzeb szedł cicho, smętnie, przez burzany, 
Żurawie snuły się po nieba sklepach918, 
I różne cerkwie dzwoniły po stepach — 
Rozsiane w jarach i po okolicach — 
Każda w trzech wieżach, jakby w trzech księżycach. 
 
„Pod wieczór Anioł Pański zaśpiewawszy 
Nad starcem owym, a z tęsknotą szczérą, 
Zakopaliśmy go do grobu z lirą; 
I tę posługę nad grobem oddawszy, 
Szliśmy do domu; a miesiąc był krwawszy 
I okrąglejszy i większego łona, 
I ziemia cała pod zachód czerwona, 
W rozpłomienione ubrana obłoki, 
Jak w nietoperze ogniste i smoki. 
 
„Oddzieliłem się nieco od gromady, 
Wtem drogę Kozak mi zaszedł ogromny, 
W słowach nadzwyczaj dziwny, nieprzytomny, 
Ubrany dosyć nędznie, bardzo blady; 
Ten mnie zapytał: „Skąd wracają dziady? 
Gdzie pochowano starego lirnika?” 
Potem sam cicho szedł do mogilnika, 
Ja za nim, dziwną ciekawością zdjęty, 
Strach nawet jakiś czując niepojęty. 
 
„Za płotem skryty i poza różaną 
Mogiłą jedną, za kalin bukiety, 
Słyszę — on pyta chodząc: „Łyra, hde ty919?” 
A ta — pod grobem będąc zakopaną — 
Na jakąś dziwną nutę niesłyszaną 
Odezwała się... by920 dziecina mała; 
I tak śród nocy na cmentarzu grała, 
Że płacz mój razem z piosenką wybuchał, 
A Kozak siedział na grobie i słuchał... 
 
„Potem wstał i wziął dwa od płota koły 
I sam robocie tej grabarskiej sprostał, 
I śpiewającej liry z grobu dostał; 
A gdy ją w ręce wziął, w oczach wesoły, 
Jeszcze brzęczała w rękach na kształt pszczoły, 
Brzęczące mając i drzewo i struny, 
A ten, co dostał ją z grobu i z truny, 
Zaraz pomiędzy ludem stanął — nowy 
Pan i ostatni, mówią, król lirowy! 
 
„I wnet rozeszły się po Ukrainie 
Wieści, jak ze mgły wstające upiory; 
Szeptano cicho imię Wernyhory, 
A teraz wszędy już ten starzec słynie — 
I kupił sobie gdzieś w ciemnej dolinie 
Futor921 z ogromnym sadem, i tam mieszka. 
Lecz do Korsunia mu wiadoma ścieżka 
I miód mój stary, bursztynowy, gęsty; 
Więc mi tu w zamku bywa jak gość częsty. 
 
„I jednej nocy — gdy wiatr kręcił wiry, 
A do mnie on miał przyjechać w gościnę, 
Słyszałem dziwną głosów mięszaninę; 
I przez ściemniałe niebieskie szafiry 
Czasem głos leciał piorunu i liry, 
Ciągły i coraz niby doskonalszy, 
Pieśń coraz bliższa — piorun coraz dalszy, 
Jakby toczyły gdzieś na stepach boje... 
Nagle — wszedł blady starzec na pokoje.” 
 
— Tu otarł wielkim potem zlane czoło, 
I rzekł: „Jeżeli kończyć pozwolicie, 
To Wernyhory opowiem przybycie, 
Choć powieść nie jest piękną ni wesołą.” 
Przy starcu większe zebrało się koło; 
Czuć bowiem było, że sam silnie wierzy, 
A miał szacunek wielki u rycerzy, 
I był staruszek obyczajów świętych, 
Lecz szukał skarbów na stepie zaklętych. 
 
A więc słuchaczy otoczony wiankiem, 
Rzecz tak prowadził gubernator siwy: 
— „Mój starzec czując bliski brak oliwy 
I żywot czując gasnącym kagankiem, 
Raz mnie zawołać kazał przed porankiem 
I na chorobę się już bardzo żalił; 
A potem prosił, abym lirę spalił 
I do mogiły wsypał mu popioły; 
Inaczej — straszne ją wezmą Anioły... 
 
„Mówił o swoim następcy lirniku 
I o tajemnym tego króla znaku, 
I o zaklętym, o białym rumaku, 
Który się zjawił kiedyś w Kahorliku922; 
I że po tego króla z mogilniku, 
Kiedy już wszyscy wyginą rycerze, 
Po króla tutaj przyleci, zabierze, 
I gdzieś daleko wzniesie pod księżyce 
Na jakieś dziwne duchów wieczornice. 
 
„O znakach tajnych gadać wam nie mogę, 
Bo je słyszałem pod straszną przysięgą. 
Mówię o koniu z ognistą popręgą, 
Bo o tem już wieść chodzi, siejąc trwogę. 
Mój druh się często kładzie na podłogę, 
A wtenczas widzę, że pobladłszy słucha, 
Czy już nie słychać gdzie tętentu ducha; 
A czasem krwawą powiada powieką, 
Że już go słyszał — tętni, lecz daleko... 
 
„Klnę się na Boga, że on nie dziwaczy, 
Ani też kłamie, co ma z Wernyhory; 
Myśl jego w dziwne ubrana kolory 
Jak kontusz króla, chociaż um923 prostaczy. 
Czasem na stepach stanie, myślą znaczy 
Mogiły w blaskach wieczora różanych, 
I słucha dzikich szmerów żurawianych, 
I ręką w stepy pokazując, bladnie, 
Mówi, że mu tam gdzieś droga wypadnie...” 
 
.................................................. 
.................................................. 
.................................................. 
 
Podoba Ci się to, co robimy? Wesprzyj Wolne Lektury drobną wpłatą: wolnelektury.pl/towarzystwo/
IV924
A Suchodolski na to: — „Jasny Panie, 
Nie zawsze ten dziad był taki odarty! 
Nie zawsze jako zasmolone karty 
Wyglądał — ja go widziałem w żupanie 
Jasnym, silnego jak dąb, a mospanie, 
Kiedy wziął w rękę puhar, to go zginał 
Jak ołów; a gdy pieśni rozpoczynał, 
Dreszcz szedł — taki miał w sobie głos ogromny... 
A teraz blady, często nieprzytomny, 
Z duchami gada lub wątpi o sobie. 
Trzeba wam wiedzieć o dziwnym sposobie, 
W jakim się pierwszy raz....... 
.................................................. 
.................................................. 
 
Płaszcz miał podarty, włosy rozczochrane — 
W oczach krew — dziwnie jasną, różnotęczną, 
Zrennicę wielką, błyszczącą, miesięczną925 — 
Rękami blady oparł się o ścianę 
I oczy we mnie topiąc zwierciadlane, 
Szepnął mi: „Czarty były Wernyhoru, 
Nadybaw mater — hdeś koło futoru, 
Taj byw — taj łyru tyskaw w hrud’ kobity — 
Taj na smert’ matku byw — ne moh zabyty926!” 
 
I dodał z wielkim strachem: „Piszła927 żywa!” 
Nie mogłem pojąć zrazu, o czem gada, 
I miodem słodkim upoiłem dziada, 
Chcąc w nim strach zabić mocą tego piwa. 
Dowiedziałem się potem, że straszliwa 
Mara — dziwnego ubioru i ciała 
Różnym się we wsi chłopom pokazała. 
A jeśli powieść was nieco obeszła, 
Powiem... — Chciał mówić: wtem ktoś — mara weszła. 
.................................................. 
.................................................. 
.................................................. 
 
V928
Oj! powiedział ja ci, panie Regimentarz, 
Że ty przegrasz walkę na kurhanach. 
Oj! prowadził ty szlachtę korsuniecką na cmentarz 
I z mieczami i w złotych żupanach! 
 
„Oj! powiedział ja tobie, mości panie Gruszczyński, 
Że ci błysną śmiertelni hułani. 
W step poleci, jak burza, twój rumak ukraiński 
I na koniu cię strach otumani. 
 
„Oj! powiedział ja tobie, mój synaczku Sawyna929, 
Że ty stracisz białego rumaka. 
Oj! powiedział ja tobie, że to śmierci dolina 
I dolina martwego Kozaka. 
 
Wyszły pany z mgłą białą, jak łabędzie przed ranem 
I stanęli na polu przy Rosi. 
Między jednym kurhanem, między drugim kurhanem 
Szlachta flinty nabite podnosi. 
 
„Oj ! strzelili wy tylko raz tym ogniem czerwonym 
I uciekli, Wielmożni Panowie, 
I ruszył pan Gruszczyński i biegł na koniu wronym, 
Z wielką szablą do cięcia na głowie. 
 
„Oj! hułaniż to byli, co mu drogę zabiegli, 
Oj hułaniż to byli boleśni; 
Kiedy pana starego na rumaku spostrzegli, 
Drogę jemu na polu dwaj hułani zabiegli 
Między dwiema mogiłami na cieśni. 
 
„Chorągiewkiż to były u hułanów straszliwe, 
Co się w słońca złociły promykach, 
Dwie główeczki dzieciątek, dwie główeczki nieżywe 
Nieśli oni hułani na pikach. 
 
„Dwie główeczki, główeczki, jak paciorki na prątkach930 
Nanizane, nieszczęsne i święte! 
I poznał pan Gruszczyński krew swoję na dzieciątkach, 
Poznał swoje dzieciątka zarżnięte. 
 
„I usta swe otworzył i w krzyż ręce otworzył 
I stał stary ojciec na strzemionach — 
Aż go szablą ciął Kozak — i na ziemi położył 
I krew jemu ciekła po ramionach. 
 
„I żywcem go chwycili i na step ukraiński 
Płaczącego ponieśli na żłobie. 
Oj! powiedział ja tobie, mości panie Gruszczyński, 
Lecz wszystkiego nie powiedział ja tobie!” 
 
— Tu zamilkł starzec; a pan Suchodolski 
Rymy śpiewane z uwagą spisywał, 
Których nie może wcale język polski 
Wydać .................................. 
..................................................  
..................................................  
..................................................  
 
VI
Lirnik, jak zwykle, sam do siebie gadał, 
Potem na księżyc
1 ... 23 24 25 26 27 28 29 30 31 ... 43
Idź do strony:

Darmowe książki «Beniowski - Juliusz Słowacki (biblioteka szkolna online TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz