Darmowe ebooki » Pamiętnik » Pamiętniki włościanina - Jan Słomka (bibliotek cyfrowa TXT) 📖

Czytasz książkę online - «Pamiętniki włościanina - Jan Słomka (bibliotek cyfrowa TXT) 📖».   Wszystkie książki tego autora 👉 Jan Słomka



1 ... 10 11 12 13 14 15 16 17 18 ... 54
Idź do strony:
zamkiem baranowskim kupił na licytacji Polak Dolański.

Niemniej głośną była później sprzedaż dóbr wrzawskich, a krakowska gazeta „Diabeł”, wyśmiewająca i karcąca błędy ludzkie, zwracając się wtedy przeciw sprzedawczykowi hr. Horochowi pisała między innymi: „Narobiłeś dużo wrzawy, zaprzedając Żydom Wrzawy”. Były to bowiem dobra mające najlepszą glebę, wyborne łąki i sporo bogatego sosnowego lasu, a nadto w skład dóbr tych wchodziły bujne kępy, tj. wikliny nadrzeczne po prawym brzegu Wisły i obu brzegach Sanu; więc gdy się wieść rozeszła, że Wrzawy Żydom sprzedane, niejeden nie mógł sobie tego w głowie wytłumaczyć, jak można było takie dobra utracić.

Bliżej znany mi jest przebieg sprzedaży Kotowej Woli przez Franciszka Popiela.

Był on rządcą u starego Dolańskiego w Sokolnikach, następnie kupił na własność Kotową Wolę. Znany był w powiecie jako wzorowy gospodarz.

Poznałem go w czasie klasowania gruntów w Kotowej Woli i sąsiednich wsiach, gdy komisja klasyfikacyjna przez kilka dni korzystała z gościny w jego dworze. Był bardzo gościnny, prowadził najchętniej rozmowę o gospodarstwie. Rozwijał u siebie wszystkie gałęzie gospodarstwa: uprawę roli, hodowlę bydła, ogrodnictwo, pszczelnictwo.

Ale gospodarowanie już mu ciążyło, chciał więc sprzedać majątek i przenieść się do Krakowa na spoczynek. Ogłosił więc sprzedaż, ale zaznaczał, że sprzeda tylko katolikowi, nie Żydowi. Do kupna zgłaszali się chłopi, ale nie byli w stanie przystąpić do kupna całego majątku, na który składały się pola orne, łąki. las, budynki, inwentarz, wszystko razem wartości 230 000 złr.

Chciał to jednak nabyć Lejzor Wahl, najbogatszy wówczas kupiec w Tarnobrzegu, a ponieważ Popiel z Żydami traktować nie chciał, Lejzor zwrócił się do mnie i prosił, żebym zgodził i zadatkował te dobra i jemu je następnie odstąpił. Na zadatek wręczył mi 15 000 złr. i obiecywał dobre wynagrodzenie, a robił to wszystko w cztery oczy ze mną, tak żeby nawet żona moja o tym nic nie wiedziała, ażeby sekret nie wydał się.

Ale gdy zastanowiłem się nad tym, widziałem, że byłoby to kupno podstępne, którym splamiłbym swój honor. Oświadczyłem więc Lejzorowi, że się tej sprawy nie podejmuję i oddałem owe 15 000 złr. Później zawsze mi to wymawiał, że przeze mnie nie doszedł do kupna Kotowej Woli.

W jakiś czas potem rozeszła się wiadomość, że Popiel Kotową Wolę sprzedał, więc gdy wracałem razem z komisarzem Swobodą z komisji reklamacyjnej gruntów z Rozwadowa, wstąpiliśmy do niego na pożegnanie.

Popiel opowiadał wtedy, że dobra swoje sprzedał i uwolnił się od ciężaru gospodarowania, tylko jedno — jak mówił — gryzie go i gryźć będzie jak mól do grobowej deski: że dobra sprzedał Żydowi.

Starał się usprawiedliwić, co go skłoniło do tego kroku. Mówił, że jacyś złodzieje wdarli mu się w nocy do ogrodu i zniszczyli pasiekę, którą bardzo lubił, wyłupali plastry, a pszczoły rozłaziły się po całym ogrodzie. Wpadł wtedy w złość, a że z natury był prędki, jedną bryczkę posłał po rejenta do Rozwadowa, a drugą po Rachmiela Kanarka, który także chciał kupić Kotową Wolę.

Gdy to opowiadał, wyjawiłem mu, jak mnie Lejzor namawiał na to kupno i już miałem w rękach 15 000 złr na zadatek, na to on zerwał się od stołu, chwycił mnie za ramiona i zawołał: „Przyjacielu, czemuś tego nie zrobił, byłbyś mnie wybawił od tego, co mnie gryzie i gryźć będzie, byłbym przynajmniej uczynił zadość postanowieniu, że dobra sprzedam katolikowi”. Rozpłakał się przy tym jak dziecko.

Gdyśmy po przenocowaniu u niego mieli odjeżdżać, poczęstował nas jeszcze starym winem, jakiego nigdy przedtem ani potem nie piłem. Było gęste jak patoka140 miodowa i ledwie wypiłem kieliszek, uczułem jakby elektrykę w całym ciele, a Swoboda, spojrzawszy na mnie, zawołał: „Jasiu, jak Boga kocham, palisz się”. Było to — jak Popiel mówił — wino z roku 1813, a chował je dla chorych i na największe okazje.

Popiel przeniósł się następnie do Krakowa, gdzie umarł i majątek swój w znacznej części zapisał na cele narodowe i dobroczynne.

Z czasem dwory w powiecie tak poznikały, że większa własność nie mogła nawet wybrać dwunastu członków ze swojej kurii141 do Rady Powiatowej w Tarnobrzegu i wybierała ich spoza swego grona. Z Żydów zaś, będących właścicielami obszarów dworskich, jedynie Rachmiel Kanarek brał udział w działalności i ofiarności obywatelskiej polskiej, za co miał uznanie w powiecie; inni zaś, jak cały ogół żydowski, trzymali się wobec spraw polskich oddzielnie, jako osobne społeczeństwo.

Naturalnie tak chłopi i mieszczanie, jak i szlachta sami przede wszystkim ściągali na siebie los, jakiemu ulegli. Chłopów i mieszczan — obok lichwy — gubiło i rujnowało straszne pijaństwo, gnuśność i ciemnota; a panowie, choć mieli naukę, to rachować nie umieli czy nie chcieli i rozchody na zbytki były u nich większe niż dochody.

Nie smakował im żaden wytwór domowy, krajowy, choćby nawet był lepszy od zagranicznego, sami też wojażowali po zagraniczu, trzymali różnych oficjalistów na wysokich pensjach. Uważali to za ujmę dla szlachcica, gdyby był inaczej żył, tj. rozumnie, według dochodów. Była w tym pycha, za którą przyszła kara Boża.

Za wszystkich: za chłopów, mieszczan i szlachtę myśleli Żydzi — jak się to i teraz często trafia — oni wszystkim stanom faktorowali i za to majątki garnęli dla siebie.

*

Zbliżenie między Żydami i katolikami było dawniej większe niż obecnie, ale dlatego, że katolicy więcej u Żydów przesiadywali, gościli się i popijali, a Żydzi mogli więcej z katolików żyć i wyzyskiwać ich.

Szczególnie wielkie zbliżenie było między Żydami wsiowymi a chłopami i często dzieci takich Żydów, wychowując się wśród dzieci chłopskich, chrzciły się w końcu. Najczęściej młode Żydówki przyjmowały w ten sposób chrzest i wychodziły za parobków i synów gospodarskich. I to trafiało się prawie w każdej wsi. Ale ogół Żydów występował przeciw temu zawsze bardzo wrogo i chrzest musiał się odbywać potajemnie, a „przechrzta” musiał się przed nimi z początku ukrywać.

Wnosząc z tego, co starsi opowiadali, to już za pańszczyzny głównie w karczmach żydowskich skupiało się życie chłopskie. Jak swego już nie było, to kradli, co się dało, na pańskim, i skradzione nieśli nocą do Żyda, którego pan we wsi osadził i trzymał, i za to pili.

Za mojej pamięci był zwyczaj, że jak kto dał na mszę świętą za zmarłych, na dobry urodzaj albo na inną intencję, to na tę mszę zapraszał dziś na jutro sąsiadów, kumów, przyjaciół, wysyłając w tym celu po wsi swoje dzieci, a po mszy św. zapraszał wszystkich na podziękowanie za to, że się zeszli i modlili na jego intencję, do domu albo do karczmy i częstował, wódką i przekąską. Niektórzy na taką ucztę, jeżeli miała się odbyć w domu, zapraszali także księdza.

Każdy gospodarz zamawiał dwie lub trzy msze święte do roku i po każdym nabożeństwie było poczęsne, które niejeden przedłużył sobie do wieczora i dobrze sobie podpił.

A byłem już kilkanaście lat gospodarzem, gdy w Dzikowie i innych wsiach był jeszcze zwyczaj, że karczmarze jeździli po kolędzie, każdy wstępował do „swoich gospodarzy”, którzy u niego byli stałymi gośćmi, to jest pili.

Po Dzikowie jeździł najwięcej Salomon Szrajber z Tarnobrzega.

Wszedłszy do izby zaczynał od życzenia: „Daj Boże szczęście, żeby się tu powodziło, iżby wszyscy byli zdrowi, pieniądze mieli i żeby tu niczego nie brakowało — przychodzę tu z kolędą”. I od razu nalewał do kieliszka wódkę, którą miał z sobą, a więcej było na wozie, i częstował po kolei wszystkich obecnych, poczynając od gospodarza i gospodyni, dawał po kieliszku dzieciom, pomijając tylko najmniejsze, sługom, a nieobecnych kazał przywoływać, dogadując przy tym: „Jak szanuję stół, to i stołowe nogi, ja tu wszystkich chcę potraktować, bo ten dom szanuję, niech go pamiętają wszyscy, żem tu był po kolędzie”. Gospodarzowi i gospodyni nalewał jeszcze po drugim i trzecim kieliszku i zachęcał: „Pijcie, pijcie, niech wam będzie na zdrowie, ja wam nie żałuję”, a gdzie spodziewał się lepszej kolędy, zostawiał jeszcze mniejszą lub większą flaszkę wódki.

Za to gospodarz dawał mu znowu od siebie kolędę, zazwyczaj ćwierć lub pół korca jakiegoś ziarna: żyta, jęczmienia, pszenicy, owsa, czego miał więcej, a znowu gospodyni dawała od siebie jaja, kaszę jaglaną, kurę, słowem, coś ze swego kobiecego gospodarstwa. Wsypywali to zaraz do worka, który Żyd trzymał gotowy pod pachą, i ładowali na wóz, czekający przed domem. Gdy tak całą wieś objechał, to wszyscy mniej lub więcej byli wódką zamroczeni, tylko on był trzeźwy i wywoził ze wsi dobry wóz ziarna.

Dawanie tej kolędy było uważane jakby za powinność i kto by dał mało ziarna, to mu Szrajber przed drugimi wypominał; a to był szczodry, takiego chwalił, żeby i drugich do hojności zachęcić. Taka objażdżka odbywała się dwa razy do roku: raz po godnich świętach, „po kolędzie”, drugi raz po świętach wielkanocnych, „po święconym”.

Wesela odbywały się także głównie w karczmach. Wprost od ślubu zajeżdżali wszyscy z całą paradą weselną do karczmy żydowskiej, bo w całej okolicy nie było nigdzie wtedy innego domu do zabaw. Na innych wsiach zajeżdżali do swoich karczem wsiowych, dzikowskie zaś wesela, ponieważ we wsi karczmy nie było, jak i dotąd nie ma, zajeżdżały do karczem w Tarnobrzegu, będących zresztą w bliskości, bo miasto ze wsią domami się styka. Z Dzikowa zajeżdżali najwięcej do Salomona Szrajbra, którego dom do dziś dnia jeszcze stoi, ale tak się już obniżył, że wnet okna dostaną do ziemi.

Kto miał sprawić wesele, to już zawczasu, na tydzień mniej więcej, zamawiał miejsce w karczmie. Zresztą karczmarze, mając z tego ładny zysk, sami przychodzili do gospodarza i ofiarowywali miejsce u siebie, wypytując się przy tym, kto jest zaproszony, i doradzając, żeby jeszcze tego lub owego zaprosić, o kim wiedzieli, że lubi się zabawić i można od niego dobrze utargować: „Przecie go nie można pominąć, to porządny gospodarz: on ma syna, córkę, on was znowu zaprosi, to trza z ludźmi żyć”.

Był też zwyczaj, że gdy wesele zajechało przed karczmę, starosta zarządzał, żeby nikt z wozów nie schodził, aż Żyd wyszedł z flaszką i pobłogosławił najprzód państwo młodych, życząc im szczęścia, a potem dał wszystkim na dworze po kieliszku, wtedy dopiero weselnicy z wozów złazili, a grajkowie grali na dworze, aż wszyscy goście weszli do karczmy.

*

Wódką raczyli Żydzi tylko chrześcijan, sami jej nie pili i jest to wielką rzadkością widzieć Żyda pijanego.

Jeżeli jakiś wyszynk lub sklepik żydowski miał odbiorców tylko z kilku domów, to już się potrafił utrzymać, już mu to wystarczało, żeby mógł istnieć. Jeden szynkarz tarnobrzeski, który miał dziesięciu gospodarzy pijących u niego, mówił, że woli, żeby jemu wszystko się spaliło i przepadło niż tym gospodarzom, bo oni są jego żywicielami i trzymają go na nogach.

Żyli przy tym bardzo oszczędnie i gdyby katolicy chcieli ich naśladować, to wszystkie majątki byłyby w ich rękach. Mówią, że biedniejsi Źydzi nie jedzą z rana, aż coś zarobią, tj. coś sprzedadzą z zarobkiem.

Ci Żydzi, którzy majątki od szlachty wykupywali, początkowo przeważnie biedni, żyli skromnie nawet i wtedy, gdy stali się już dziedzicami, i na przykład nigdy nie widziałem ani słyszałem, by który z nich wyprawiał bale, które we dworach szlacheckich były częste, nie trzymali też takiej drogiej administracji, która cały dochód zabiera, ale gospodarowali czasem może aż z przesadną oszczędnością.

Na przykład o Hauserze, który tak się dorobił, że kupił Kajmów i Machów, opowiadali, że trzymał jednego Żydka, któremu w pieniądzach dawał podobno tylko 3 złr na tydzień, a ten w jednej osobie był rządcą, ekonomem, karbownikiem142, a nawet polowym, i każdy, kto miał jakiś interes do dworu, musiał do tego Żydka się udawać, bo sam Hauser dojeżdżał tam tylko na kontrolę z Tarnobrzega.

Opowiadali dalej, że żona tego ekonoma, chcąc się swemu dziedzicowi przypochlebić, zładowała mu przez parę razy barszcz, który mu tak posmakował, że po powrocie do Tarnobrzega nie czuł się głodnym i nie jadł tego, co mu własna żona podała. Ta dopytywała się męża, dlaczego nie chce jeść, a gdy się dowiedziała, że w Machowie jada barszczyk z „jajkiem i ze śmietankiem”, oburzyła się strasznie, że żona ekonoma lepszy barszcz sobie gotuje i lepiej żyje niż ona dziedziczka, i ekonoma tego wraz z żoną i dziećmi ze dworu wygnała. Jest w tym nauka, jak się Żydzi oszczędnością rządzą, że tylko tu wydają grosz, gdzie tego niezbędna potrzeba wymaga.

*

Jak tylko zapamiętałem, katolicy zawsze na Żydów narzekali i narzekają, a przy tym nieraz wyśmiewali się i wyśmiewają z ich różnych wad, żartując i robiąc im nawet różne figle, ale cóż z tego wszystkiego: Żyd był i jest na wszystko cierpliwy, a katolicy szli i idą zawsze do Żydów i dają się im wyzyskiwać na różne sposoby, i ci się bogacą, choć ciężko nie pracują.

Żyd dotąd ulega katolikowi i pozwala naśmiewać się z siebie i płatać sobie najnieprzyjemniejsze figle, dopóki widzi u katolika pieniądze w kieszeni i majątek, ale jak już wszystko wyssie i wyzyska, to się lepiej z katolika wyśmieje i za drzwi go wyrzuci.

Na to można by przytoczyć niejeden przykład.

Był w Dzikowie gospodarz jeden dosyć zamożny, który lubiał143 drwić z Żydów, ale zachodził zawsze do żydowskich szynków i Żydzi korzystali z niego przy każdej sposobności. Raz uderzył szynkarza w twarz za to, że nie chciał dać mu piwa, żądając naprzód zapłaty. Żyd się z tego rozchorował, wniósł skargę do sądu, ale potem skargę cofnął, gdy chłop obiecał przepić za to w szynku 5 złr.

I przepił tyle zaraz w towarzystwie z drugimi, a gdy chciał dalej pić i szynkarz żądał znowu zapłaty z góry, palnął go znowu w twarz i powiada: „Przedtem zwaliłem cię w jedną stronę, a dziś w drugą, bobyś głowę krzywo nosił, a tak to ci się naprostuje”. Zrobił się straszny gwałt i krzyk, ale na tym się skończyło, bo Żyd znowu się przeprosił, gdy chłop dalej do niego na pijatykę zachodził.

I dopóki się chłop

1 ... 10 11 12 13 14 15 16 17 18 ... 54
Idź do strony:

Darmowe książki «Pamiętniki włościanina - Jan Słomka (bibliotek cyfrowa TXT) 📖» - biblioteka internetowa online dla Ciebie

Uwagi (0)

Nie ma jeszcze komentarzy. Możesz być pierwszy!
Dodaj komentarz