Wyprawa Cyrusa (Anabaza) - Ksenofont (czytaj ksiazki za darmo online .TXT) 📖
Jeden z pierwszych pamiętników wojskowych, najbardziej znane dzieło Ksenofonta, uczestnika wyprawy Dziesięciu Tysięcy, zwykłego żołnierza, który z czasem został jednym z wodzów.
Perski książę Cyrus potajemnie zbiera wojska przeciwko swojemu bratu, żeby odebrać mu tron Persji. Na jego służbę przystają oddziały greckich najemników. W wielkiej rozstrzygającej bitwie, stoczonej w samym w samym centrum perskiego imperium, książę ginie. Dziesięć tysięcy Greków rozpoczyna brawurowy odwrót do ojczyzny przez tysiąc mil nieznanego, wrogiego terytorium.
- Autor: Ksenofont
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Wyprawa Cyrusa (Anabaza) - Ksenofont (czytaj ksiazki za darmo online .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Ksenofont
Takie postępowanie wskazuje, moim zdaniem, ducha bardzo oddanego wojnie. Przecież mógł bez uszczerbku dla honoru i majątku zażywać spokoju, a wolał wojnę; przecież mógł lekko czas spędzać na rozrywce, a znosił trudy i mozoły, byle mieć wojnę. Przecież mógł posiąść na własność wielką sumę pieniędzy bez żadnego niebezpieczeństwa, a wolał uszczuplać ją, wojując. Z taką ochotą czynił wydatki na wojsko, jak ktoś inny na miłostki czy jakieś inne rozkosze. Tak bardzo był rozmiłowany w wojnie. Biegłym zaś w sztuce wojskowej wydawał się dlatego, że lubił niebezpieczeństwo i dniem i nocą ruszał na wroga, a w ciężkim położeniu, jak to każdorazowi jego towarzysze zgodnie poświadczają, okazywał jak największą przytomność umysłu. Nadawał się więc, mówili, na wodza, jak tylko taki człowiek nadawać się może. Umiał jak mało kto troszczyć się o to, aby wojsko miało żywność, umiał o nią się wystarać, umiał też wpoić w swe otoczenie, że Klearchowi niepodobna być nieposłusznym. Osiągał zaś to surowością, bo i posępnego był oblicza, i miał przykry głos, a karał ostro, i to niekiedy w gniewie, tak że nieraz potem sam żałował. Karał też i z trzeźwą rozwagą: mniemał bowiem, że wojsko nietrzymane w karności nie przydaje się na nic. A także wyrażał się podobno, że żołnierz musi bardziej bać się swego wodza niż nieprzyjaciół, jeżeli ma czy to straż pełnić, czy to oszczędzać mienie przyjaciół, czy to bez ociągania się iść na wroga.
Zwłaszcza w niebezpieczeństwie żołnierze byli bardzo gotowi go słuchać i nie pragnęli innego wodza, gdyż wtedy, powiadali, w porównaniu z innymi jego ponure oblicze wygląda jak pogodne, a jego surowość nie jest niczym więcej, jak zawziętością na nieprzyjaciół, tak iż uchodziła za zbawienną, a nie przykrą. Ilekroć jednak niebezpieczeństwo minęło i nadarzała się sposobność przejść pod innego wodza, opuszczało go wielu. Nie miał bowiem w sobie nic ujmującego, zawsze był surowy i ostry, toteż żołnierze odnosili się do niego, jak chłopcy do nauczyciela. Nigdy żołnierze nie szli za nim z miłości i przywiązania, tych wszelako, których mu państwo przydzieliło albo niedostatek lub jakaś inna konieczność zniewoliła do służby pod nim, przyuczył do jak największego posłuszeństwa. Ilekroć zaczęli pod nim zwyciężać nieprzyjaciół, to już posiadał główne warunki, które składały się na to, by z jego ludzi stworzyć dzielnych żołnierzy: gdyż mieli pewność siebie wobec nieprzyjaciela, a obawa przed karą utrzymywała ich w porządku. Takim więc był on wodzem. Wcale jednak, jak powiadano, nie był skory do słuchania innych. Kiedy umierał, miał około pięćdziesięciu lat.
Proksenos zaś z Beocji już od dzieciństwa pragnął stać się mężem zdatnym do wielkich czynów. Toteż dlatego opłacał naukę u Gorgiasa z Leontinoj221. Gdy tę naukę u niego ukończył, uważał się już za zdatnego nie tylko do piastowania władzy, lecz także do przyjaźni z największymi znakomitościami, w którym to stosunku nie on byłby tą stroną, co więcej bierze, niż daje. Z takiego wychodząc założenia, przyjął udział w znanym przedsięwzięciu Cyrusa, spodziewając się po nim wielkiego rozgłosu, wielkiego znaczenia i mnogich bogactw. Mimo tego gorącego pragnienia było widoczne, że drogą nieprawą nie chce niczego z tych rzeczy zyskać; o ile się coś nie da zyskać sprawiedliwie i zaszczytnie, to w takim razie nic z tego. Potrafił dowodzić dobrymi pod każdym względem ludźmi, jednak w swoich żołnierzy nie umiał wpoić w dostatecznej mierze szacunku ani obawy, a nawet bardziej był skrępowany przed swymi żołnierzami, aniżeli podwładni przed nim. Było też rzeczą widoczną, że bardziej lękał się budzić niechęć żołnierzy karaniem, aniżeli żołnierze martwić go nieposłuszeństwem. Mniemał zaś, że aby być wodzem, wystarcza chwalić dzielnego, nie chwalić zaś dopuszczającego się wykroczeń. Dlatego też szlachetni i dobrzy spomiędzy jego ludzi byli mu życzliwi, niegodziwi zaś starali się go podejść i wykręcać się od obowiązków, przekonani, że to z nim łatwa sprawa. Liczył zaś w chwili śmierci trzydzieści lat.
Tesalczyk Menon znowu wcale z tym się nie krył, że pragnie być bardzo bogaty. Pragnął władzy, aby więcej brać, pragnął zaszczytów, ażeby więcej zyskać. Chciał też być zaprzyjaźniony z najmożniejszymi, aby za występki nie być karanym. Uważał zaś, że najkrótsza droga do spełnienia jego pragnień prowadzi przez krzywoprzysięstwo, kłamstwo i oszustwo, a szczerość i prawda uchodziły w jego oczach za jedno z głupotą. Oczywiście nikogo nie kochał, jeżeli zaś udawał, że jest czyimś przyjacielem, przeciwko temu na pewno knuł coś złego. Żadnego nieprzyjaciela nie wyśmiewał, ze wszystkich jednak ze swego otoczenia natrząsał się zawsze w rozmowie. Nie czyhał też na mienie nieprzyjaciół. Uważał bowiem za rzecz trudną wziąć coś od tych, którzy się mają na baczności. Tylko majątek przyjaciół, jako niestrzeżony, uważał za rzecz najłatwiejszą do przywłaszczenia sobie i sądził, że on jeden jedyny zdobył się na takie odkrycie.
Wszystkich tych, o których wiarołomstwie i niegodziwości się przekonał, obawiał się jako dobrze uzbrojonych, z pobożnymi zaś i mówiącymi prawdę usiłował obchodzić się jak z tchórzami. Podobnie jak niejeden chlubi się pobożnością, prawdą i sprawiedliwością, tak Menon szczycił się tym, że potrafi oszukiwać, snuć kłamstwa, naigrawać się z przyjaciół. Zawsze takiego, który nie był zdolny do wszystkiego, uważał za prostaka. Jeżeli chciał zająć u kogoś pierwsze miejsce w przyjaźni, sądził, że należy je posiąść przez oczernianie tych, co już u nich pierwsze miejsce zajęli. Posłuszeństwo u żołnierzy usiłował sobie zyskać za pomocą takiej sztuki, że razem z nimi popełniał bezprawia. Żądał, by mu okazywano cześć i wyświadczano przysługi, dając do poznania, że ma możność i wolę szkodzenia w jak najwyższym stopniu. Ilekroć ktoś od niego odszedł, z tonem wyrzutu wspominał swoje dobrodziejstwa wobec niego, gdyż mając z nim do czynienia, nie zniszczył go.
Prawda, że niejedno kłamstwo można powiedzieć co do niego, jeśli chodzi o coś, co nie wyszło na światło dzienne222, ale teraz przytoczę coś powszechnie znanego. Jako młodzian jeszcze pełen powabu uzyskał u Arystypa223, że został dowódcą wojsk zaciężnych. Z Ariajosem, barbarzyńcą, utrzymywał bardzo zażyłe stosunki, wiedząc, iż lubuje się w pięknych młodzieniaszkach, a sam, bez brody jeszcze, bawił się w miłostki z ulubieńcem swym Tarypasem, który już dostawał zarost. Gdy jego współdowódcy ginęli, ponieważ z Cyrusem wyprawili się byli przeciwko królowi, on nie zginął, chociaż to samo uczynił. Umarł dopiero po śmierci tamtych, ukarany przez króla, nie jak Klearch i drudzy wodzowie, co dali głowy pod miecz, która to śmierć właśnie wydaje się najprędszą, lecz żyjąc rok, w męczarniach miał znaleźć śmierć jak pospolity zbrodniarz.
Co się tyczy Arkadyjczyka Agiasa i Sokratesa z Achai, to ci dwaj także zginęli. O nich nikt się nie wyrażał z kpinami jako o złych żołnierzach ani z naganą jako o kiepskich przyjaciołach. Liczyli zaś w chwili śmierci około trzydzieści pięć lat.
1. Gdy więc wodzowie zostali pojmani, a ci spomiędzy setników i żołnierzy, którzy poszli razem z nimi, zginęli, znaleźli się Hellenowie, rzecz jasna, w bardzo trudnym położeniu, biorąc pod rozwagę, że byli blisko królewskiego dworu, a naokoło nich wszędzie było wiele narodów i miast im wrogich, że już nikt więcej nie zechce sprzedać żywności, że byli oddaleni od Hellady o co najmniej dziesięć tysięcy staj, a nie mieli żadnego przewodnika, że nieprzebyte rzeki zagradzały im drogę do domu, że zdradzili ich nawet ci barbarzyńcy, którzy z Cyrusem byli przyszli, że zostali pozostawieni sami, nie mając w ogóle jazdy do pomocy, tak iż było jasne, że zwyciężywszy, nikomu nie będą mogli szkodzić, jeżeli zaś doznają niepowodzenia, ani jeden nie ujdzie. Tak rozmyślając, stracili odwagę. Niewielu tylko tego wieczora jadło, niewielu tylko paliło ogień, wielu zaś nie poszło tej nocy do obozu, lecz kładli się tam, gdzie który przypadkowo był, nie mogąc zasnąć z powodu zgryzoty i tęsknoty za rodzicami, żonami i dziećmi, których już więcej nie spodziewali się oglądać. W takim to więc nastroju spędzali wszyscy tę noc.
Był zaś między wojskiem niejaki Ksenofont z Aten, który nie będąc ani wodzem, ani setnikiem, ani żołnierzem, przyłączył się był do wojska; mianowicie Proksenos, jego stary przyjaciel, przywołał go z ojczyzny; przyrzekł mu zaś, że jeżeli przybędzie, zjedna mu przyjaźń Cyrusa. Powiadał, że ten mu lepsze rokuje korzyści aniżeli ojczyzna224. Ksenofont wszelako, przeczytawszy list, naradzał się z Ateńczykiem Sokratesem225 w sprawie tej podróży. A Sokrates, obawiając się, aby mu ze strony państwa nie brano za złe, że został przyjacielem Cyrusa, ponieważ Cyrus rzekomo226 popierał gorliwie Lacedemończyków w wojnie przeciwko Atenom, radził Ksenofontowi, aby poszedł do Delf227 i zapytał boga względem tej podróży228. Ksenofont, udawszy się tam, zapytał się Apollina, któremu z bogów ma złożyć ofiarę i do którego ma się modlić, aby jak najzaszczytniej i najlepiej odbyć drogę, którą zamierza, i szczęśliwie powrócić. Apollo wskazał mu bogów, którym należało złożyć ofiarę. Gdy powrócił, powtórzył odpowiedź wyroczni Sokratesowi. Ten zganił go, że nie zapytał najpierw o to, czy korzystniej byłoby dla niego wyjechać, czy pozostać w domu, lecz sam rozstrzygnąwszy, że należy pójść, o to tylko zapytał, jak z najlepszym skutkiem odbyć podróż. „Gdy jednak tak zapytałeś — rzekł — należy to czynić, co bóg rozkazał”. Tak więc Ksenofont, złożywszy ofiary tym, których bóg wskazał, odpłynął i zastał w Sardes Proksenosa i Cyrusa, rozpoczynających już marsz w głąb kraju, i był przedstawiony Cyrusowi. Do zachęty Proksenosa dodał także Cyrus swoją, prosząc, żeby pozostał, przyrzekł bowiem, iż skoro tylko wyprawa się zakończy, natychmiast mu umożliwi powrót. A mówiło się, że wyprawa jest na Pizydów.
W ten więc sposób brał udział w wyprawie, oszukany nie przez Proksenosa, ten bowiem nie wiedział, że wyruszano przeciwko królowi. Również nie wiedział o tym nikt inny spomiędzy Hellenów oprócz Klearcha. Gdy jednak przybyli do Cylicji, wtedy wszystkim wydawało się jasne, że pochód ten jest przeciwko królowi. Ale chociaż wielu obawiało się tej wyprawy wojennej i odbywało ją niechętnie, to szli mimo to, ze wstydu przed sobą i przed Cyrusem; jednym z tych był także Ksenofont.
Podczas tego przykrego położenia był tak jak inni zasmucony i nie mógł spać. Zdrzemnąwszy się wreszcie na chwilę, miał sen. Wydawało mu się, jak gdyby grzmiało, a piorun uderzył w ojcowski dom, tak że zajaśniał cały od płomieni. Przerażony, obudził się natychmiast, i uważał sen z jednej strony za pomyślmy, gdyż wydawało mu się, że w biedzie i niebezpieczeństwie widzi wielkie światło od Dzeusa. Z drugiej zaś strony był pełen lęku, czy sen nie pochodzi od Dzeusa Króla. Dookoła palący się ogień oznaczałby więc, że nie będzie mógł wyjść z państwa króla, lecz zewsząd będzie zamknięty różnymi trudnościami. Co zaś istotnie podobny sen ma oznaczać, można z tego rozumieć, co się po tym śnie zdarzyło. A mianowicie, natychmiast skoro tylko się obudził, przychodzi mu na myśl: „Dlaczego leżę? Noc postępuje naprzód, a z nastaniem dnia przyjdą zapewne nieprzyjaciele. Jeżeli więc dostaniemy się w moc króla, co stoi na przeszkodzie temu, żebyśmy nie zginęli, i to po najokropniejszych doświadczeniach i cierpieniach? Ażeby jednak nie dopuścić do tego, nikt się nie star, ani nikt się nie troszczy, lecz leżymy, jak gdyby nam wolno było zażywać spokoju. Na kogóż więc czekam? Z jakiego miasta przyjdzie wódz, aby to uczynił?229 Jakich lat czekam? Już nigdy nie będę starszy230, jeżeli dzisiaj wydam się na łup nieprzyjaciołom”.
Następnie wstaje i zwołuje najpierw setników Proksenosa. Gdy zeszli się razem, rzekł: „Setnicy, nie mogę ani spać a sądzę, że i wy tak samo, ani dłużej leżeć, widząc, w jakim jesteśmy położeniu. Nieprzyjaciele bowiem oczywiście nie wypowiedzieli nam wojny, dopóki nie nabrali przekonania, że się należycie przygotowali. Spomiędzy nas zaś nikt nawzajem o to się nie stara ni dba, abyśmy z jak najlepszym skutkiem walczyli. I zaprawdę, jeżeli ulegniemy i dostaniemy się w moc króla, jakiego losu mamy oczekiwać od tego, który swemu rodzonemu bratu, kiedy już był martwy, kazał odciąć głowę i rękę wbić je na pal? My zaś, co nie mamy żadnego poplecznika, co wyprawiliśmy się na niego, aby go z króla uczynić niewolnikiem, a nawet, jeżeliby było możliwe, zabić, jakiegoż losu mamy oczekiwać? Czyż nie dołoży on wszelkich wysiłków, ażeby najokropniejszymi katuszami dać z nas wszystkim ludziom odstraszający przykład, aby nikt nie ważył się należeć do wyprawy na niego? Ależ trzeba wszystko uczynić, abyśmy tylko nie dostali się w jego ręce.
Dopóki było zawieszenie broni, nigdy nie przestawałem ubolewać nad nami, a zazdrościć królowi i jego ludziom, rozważając, jak wielki i jak piękny kraj posiadają, jak obfite środki żywności, ile służby, ile bydła, złota i odzieży. A znowu ile razy pomyślałem nad położeniem żołnierzy, że z tych wszystkich dostatków nam nic nie przypada w udziale, chyba że sobie kupujemy, a wiem, że tylko niewielu z nas ma za co kupić, w jakikolwiek zaś inny sposób niż drogą kupna przysparzać sobie żywności zabraniała nam przysięga. To więc wszystko, powtarzam, biorąc na uwagę, czasami bałem się bardziej zawieszenia broni aniżeli teraz wojny. Gdy jednak oni złamali umowę, to wydaje mi się, że koniec znalazła ich zuchwałość i nasza niepewność. W takim razie bowiem wystawione są te dostatki jako nagroda dla tych z obu stron, którzy będą dzielniejszymi mężami, sędziami zaś są bogowie, którzy, jak się spodziewać można, będą z nami. Oni bowiem obrazili ich złamaniem przysięgi, my zaś, chociaż widzieliśmy wiele dostatków, powściągaliśmy od nich ręce, z powodu przysięgi wobec bogów złożonej. Stąd my, jak sądzę, powinniśmy iść do
Uwagi (0)