Wyprawa Cyrusa (Anabaza) - Ksenofont (czytaj ksiazki za darmo online .TXT) 📖
Jeden z pierwszych pamiętników wojskowych, najbardziej znane dzieło Ksenofonta, uczestnika wyprawy Dziesięciu Tysięcy, zwykłego żołnierza, który z czasem został jednym z wodzów.
Perski książę Cyrus potajemnie zbiera wojska przeciwko swojemu bratu, żeby odebrać mu tron Persji. Na jego służbę przystają oddziały greckich najemników. W wielkiej rozstrzygającej bitwie, stoczonej w samym w samym centrum perskiego imperium, książę ginie. Dziesięć tysięcy Greków rozpoczyna brawurowy odwrót do ojczyzny przez tysiąc mil nieznanego, wrogiego terytorium.
- Autor: Ksenofont
- Epoka: Starożytność
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Wyprawa Cyrusa (Anabaza) - Ksenofont (czytaj ksiazki za darmo online .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Ksenofont
Mniej więcej w tym samym czasie zaczęło zachodzić słońce. Wtedy Hellenowie stanęli i odpoczywali, złożywszy u nogi broń. Dziwili się przy tym, że się Cyrus nigdzie nie pokazuje ani nikt od niego nie przyszedł. Albowiem nie wiedzieli, że padł, lecz domyślali się, że prowadzi pościg lub w jakimś celu posunął się daleko naprzód. Zatem brali pod rozwagę, czy sprowadzić tabor tutaj, czy samym wrócić do obozu. Uznali za stosowne wrócić i przybyli do namiotów w porze, kiedy wypada wieczerza. Na tym się ten dzień skończył. Tutaj przekonali się, że większość ich mienia zrabowano, zwłaszcza wszelkie jadło i napoje. Królewscy ludzie splądrowali także wozy naładowane mąką i winem, które to zapasy przechowywał Cyrus dla Hellenów na wypadek niedostatku, a miało być tych wozów aż czterysta. Skutkiem tego większość Hellenów była bez obiadu186, a niektórzy i bez śniadania, gdyż król zjawił się, zanim wojsko mogło zasiąść do śniadania. Tak więc tę noc przepędzili na głodno.
1. Wraz z nastaniem dnia wodzowie, zgromadziwszy się, dziwili się, że Cyrus ani nie przysyła nikogo, ani sam się nie pokazuje. Postanowili tedy spakować swoje rzeczy, jakie mieli, i w pełnym uzbrojeniu iść naprzód, aż się połączą z Cyrusem. Gdy już miał się rozpocząć marsz, o wschodzie słońca przybył Prokles, rządca Teutranii187, potomek Lakończyka188 Demarata189, i Glus, syn Tamosa. Ci powiedzieli, że Cyrus zginął, Ariajos zaś, uciekłszy, obozuje wraz z innymi barbarzyńcami na postoju, skąd poprzedniego dnia wyruszyli, i każe powiedzieć, że jeszcze przez ten dzień będzie na nich czekał, czy zechcą przyjść, następnego zaś dnia odejdzie do Jonii.
Usłyszawszy to, wodzowie zasmucili się, a także i inni Hellenowie, dowiadując się o tym kolejno jeden od drugiego. Klearch zaś powiedział: „O, gdyby Cyrus żył jeszcze! Ponieważ jednak zginął, to oświadczcie Ariajosowi, że zwyciężyliśmy króla i że, jak widzicie, już nikt z nami nie walczy i gdybyście nie byli przyszli, bylibyśmy ruszyli na króla. Donieście Ariajosowi, iż jeżeli tutaj przyjdzie, wprowadzimy go na tron królewski. Albowiem panowanie należy do tych, którzy zwyciężyli w bitwie”. To rzekłszy, odprawia posłańców, a z nimi Lakończyka Chejrisofosa i Menona z Tesalii. Menon sam się do tej misji prosił, gdyż był przyjacielem i pobratymcem Ariajosa, złączonym z nim węzłami gościnności.
Ci tedy odeszli, a Klearch wyczekiwał odpowiedzi. Wojsko zaś zaopatrywało się w żywność jak mogło, zabijając zwierzęta pociągowe, woły i osły. Zamiast drzewa używali licznych strzał, po które wybierali się trochę naprzód od swojej linii, w to miejsce, gdzie toczyła się bitwa. Hellenowie bowiem zmuszali zbiegłych od króla żołnierzy, żeby porzucali oręż. Prócz tego używali małych plecionych tarcz i wielkich drewnianych egipskich, wiele też było pod ręką tarcz pokrytych skórą i próżnych wozów. Przy pomocy tego wszystkiego ugotowali w tym dniu mięso i jedli.
Było już niedaleko południa, kiedy przybyli od króla i Tissafernesa heroldowie, wszyscy barbarzyńcy, z wyjątkiem jednego Hellena imieniem Falinos, który przypadkowo był u Tissafernesa i wielkiej u niego zażywał czci, albowiem udawał, że jest biegły w taktyce i szermierce. Ci tedy, przybywszy i zawoławszy wodzów helleńskich, oświadczają, że król rozkazuje wydać broń, a ma do tego prawo, bo zwyciężył i zabił Cyrusa. Po czym na dwór królewski powinni pójść i starać się wyjednać dla siebie łaskę. To więc powiedzieli heroldowie, Hellenowie zaś słuchali z oburzeniem. Klearch to tylko powiedział, że nie jest zwyczajem zwycięzców wydawać broń. „Ale wy — dodał — wodzowie, odpowiedzcie tym oto, co uważacie za najzaszczytniejsze i najlepsze, ja zaś wrócę natychmiast”. Zawołał go był bowiem któryś ze sług, aby zobaczył wnętrzności bydlęcia ofiarnego, gdyż właśnie składano ofiarę.
Wtedy to odpowiedział Arkadyjczyk Kleanor jako najstarszy, że raczej zginą, niż wydadzą broń. Tebańczyk zaś Proksenos rzekł: „Doprawdy, Falinosie, jestem ciekawy, czy król jako zwycięzca żąda broni, czy jako przyjaciel prosi o dar. Jeżeli bowiem jako zwycięzca, to dlaczego musi żądać? Nie lepiej przyjść i zabrać?190 Jeżeli zaś chce zabrać drogą namowy, niech powie, co dostaną żołnierze w zamian za taką uległość”. Na to rzekł Falinos: „Król sądzi, że jest zwycięzcą, skoro zabił Cyrusa. Któż bowiem jeszcze walczy z nim o panowanie? Sądzi też, że i wy jesteście w jego mocy, gdyż ma was w środku swego kraju, między nieprzebytymi rzekami, i może tak wielkie mnóstwo ludzi przeciwko wam wyprowadzić, że jeżeliby wam nawet ich oddał pod miecz, nie moglibyście wszystkich pozabijać”. Po nim rzekł Ateńczyk Teopompos: „Falinosie, teraz, jak widzisz, nie posiadamy niczego poza bronią i walecznością. Przy broni, sądzimy, będziemy mogli należycie skorzystać i z naszej waleczności, jeżelibyśmy zaś ją oddali, to tak, jakbyśmy wyzuli duszę z ciała. Nie myśl więc, że wydamy jedyne skarby, jakie posiadamy, lecz z bronią w ręku walczyć będziemy jeszcze o wasze”. Falinos, usłyszawszy to, roześmiał się i rzekł: „Doprawdy wyglądasz na filozofa, młodzieńcze, i mówisz rzeczy wcale ładne, wiedz jednak, że ci brak zdrowego rozumu, jeżeli myślisz, że wasza waleczność mogłaby zwyciężyć potęgę królewską”.
Kilku innych miało mówić pokorniej191, że jak Cyrusowi byli wierni, tak też mogliby być bardzo użyteczni dla króla, jeżeliby zechciał stać się przyjacielem, i gdyby na przykład wyruszył do Egiptu, pomogliby mu w podbiciu tego kraju192. Tymczasem wrócił Klearch i zapytał, czy już odpowiedzieli. Wtedy Falinos zabrał głos i rzekł: „Ci, Klearchu, mówią jeden to, drugi owo. Ty zaś powiedz, co myślisz”. Ten rzekł: „Ja cię, Falinosie, rad193 ujrzałem, a sądzę, że także wszyscy inni. Jesteś bowiem Hellenem, jak i my wszyscy, których widzisz. W tym ciężkim położeniu ciebie pytamy o radę, co należy uczynić w tej sprawie, nad którą tu oto radzimy. Na bogów więc, powiedz nam, jakie ci się wydaje najlepsze i najzaszczytniejsze wyjście z tego, i to ci chwałę przyniesie, gdy w przyszłości mówić będą, że Falinos, niegdyś posłany od króla z rozkazem, aby Hellenowie broń wydali, szukającym dobrej rady tak a tak poradził. Wiesz zaś, że z pewnością, cokolwiek byś poradził, mówić o tym będą w Helladzie”. Klearch umyślnie tak mądrze starał się go naprowadzić słowami do swego celu, chcąc, aby sam poseł królewski poradził im nie wydawać broni, by Hellenowie byli lepszej nadziei. Falinos jednak, wykręciwszy się chytrze wbrew jego oczekiwaniu, rzekł: „Jeżeli wam spomiędzy bardzo wielu nadziei jedna przynajmniej pozostaje, że walcząc przeciwko królowi, będziecie się mogli uratować, to radzę nie wydawać broni. Jeżeli jednak nie ma nadziei ratunku wbrew woli króla, to radzę wam ratować się, jak tylko można”.
Klearch powiedział na to: „Zaiste takie twoje zdanie. Od nas tedy oświadcz królowi tak: iż jeżeliby wypadło być przyjaciółmi króla, będziemy cenniejszymi przyjaciółmi, mając broń, aniżeli wydawszy ją komuś innemu, jeżeli zaś trzeba będzie wojnę prowadzić, lepiej jest wojować, posiadając broń, niż wydawszy ją komuś innemu”. Falinos rzekł: „To oświadczymy, ale jeszcze i to kazał nam powiedzieć król, że będzie zawieszenie broni, jeżeli pozostaniecie tutaj. Jeżeli zaś pójdziecie naprzód, albo zechcecie odejść — wojna. Dajcie więc odpowiedź także i na to, czy zostaniecie i będzie zawieszenie broni, czy mam od was oświadczyć, że jest wojna”.
Klearch odpowiedział: „Odpowiedz i na to, że najzupełniej się zgadzamy z królem”.
„Co więc to ma oznaczać?” — rzekł Falinos.
Klearch odpowiedział: „Jeżeli zostaniemy, zawieszenie broni, jeżeli zaś zechcemy odejść lub pójść naprzód, wojna”.
Tamten znowu zapytał: „Zawieszenie broni czy wojnę mam oznajmić?”.
Klearch na to znowu odpowiedział: „Zawieszenie broni, jeżeli zostaniemy, jeżeli zaś zechcemy odejść lub iść naprzód, wojna”. Jak zaś zamierzał postąpić, nie wyjawił.
2. Odszedł tedy Falinos ze swymi towarzyszami. Tymczasem przybyli od Ariajosa Prokles i Chejrisofos, Menon zaś został przy nim. „Ariajos — tak brzmiała ich odpowiedź — oświadczył, że jest wielu Persów znakomitszych niż on, którzy by go nie ścierpieli na tronie. Lecz jeśli chcecie razem z nim odejść, musicie przybyć natychmiast, jeszcze w nocy. W przeciwnym razie bez was jutro rano rozpoczyna swój odwrót”. Na to Klearch rzekł: „Zatem tak trzeba zrobić: jeżeli przyjdziemy, to tak będzie, jak mówicie, w przeciwnym zaś razie róbcie, co uważacie za najkorzystniejsze dla siebie”. A o swoich zamiarach nawet i im nie powiedział.
Później, gdy słońce kłoniło się już ku zachodowi, zwołał wodzów i setników i przemówił do nich, jak następuje:
„Mężowie, gdym składał ofiary z myślą, by pójść na króla, nie wypadły wróżby pomyślnie. I słusznie, gdyż jak się teraz dowiaduję, dzieli nas od króla spławna rzeka Tygrys194, której byśmy nie mogli przebyć bez łodzi, a łodzi nie posiadamy. A przecież tu zostawać niepodobna, bo nie można dostać żywności. Wszystkie zaś pomyślne wróżby doradzały pójść do przyjaciół Cyrusa. Trzeba więc zrobić tak: teraz idźcie posilić się, czym kto ma, a kiedy trębacz zatrąbi na spoczynek195 zbierajcie się, na drugi znak objuczcie bydło pociągowe, na trzeci ruszycie w pochód za czołową kolumną tak, by jeden bok taboru zasłaniała rzeka, a drugi hoplici”.
Wodzowie i setnicy zastosowali się do tych słów i od tej chwili on już miał naczelną komendę, a oni słuchali, choć nie był przez nich na takie stanowisko wybrany. Czynili to dlatego, ponieważ widzieli, że on jeden miał taką rozwagę i przytomność umysłu, jakiej trzeba wodzowi, inni tymczasem bez wyjątku nie mieli doświadczenia.
Z nastaniem nocy zbiegł stamtąd na stronę króla Trak Miltokytes z czterdziestoma swymi konnymi i mniej więcej trzystoma trackimi piechurami. Resztę zaś prowadził Klearch zgodnie z zapowiedzią, a ci szli za nim. I przybywają około północy na pierwszy postój do Ariajosa i jego wojsk.
Gdy wojsko stanęło pod bronią, zeszli się helleńscy wodzowie i setnicy u Ariajosa. I przysięgli Hellenowie i Ariajos, a z nim razem i najznakomitsi z jego otoczenia, że wiernie i bez zdrady dochowają sobie przymierza. Barbarzyńcy dodali jeszcze do przysięgi, że będą prowadzili196 bez podstępnej myśli. Złożyli tę przysięgę nad krwią zarżniętych ofiar: byka, dzikiej świni i barana197, krew wytoczyli w tarczę, po czym Hellenowie zanurzyli w niej miecz, a barbarzyńcy grot włóczni.
Po zawarciu przymierza przemówił Klearch: „A teraz, Ariajosie, kiedy mamy wspólną i jedną drogę, powiedz mi, co myślisz o kierunku naszego marszu? Czy mamy wrócić którędyśmy przyszli, czyś może obmyślił jakąś inną, lepszą drogę?”. Tamten odpowiedział: „Na tej, którąśmy przyszli, wyginęlibyśmy wszyscy z głodu. Albowiem nie mamy żadnej żywności, a co więcej, w ostatnich siedemnastu dniach naszego marszu tutaj nie mogliśmy niczego zdobyć w okolicy. A jeżeli nawet gdzieś coś było, tośmy podczas przemarszu wszystko zjedli. Teraz pójdziemy wprawdzie drogą dłuższą, ale żywności nam nie zbraknie. Na początek muszą być nasze pochody tak śpieszne, jak tylko można, abyśmy się oddalili jak najdalej od wojsk królewskich. A jeśli raz będzie między nami odległość dwu- czy trzydniowa, już nie będzie mógł król nas dopaść, gdyż z małym wojskiem nie będzie śmiał iść naszym śladem, a z wielką siłą nie potrafi odbywać szybkich przemarszów, a może mu i żywności zabraknąć. Oto jest moje zdanie”.
Taki strategiczny plan nie znaczył nic innego, jak tylko: uciec albo wymknąć się, ale przypadek poprowadził to piękniej. Mianowicie razem z nastaniem dnia ruszyli w pochód, mając słońce po prawej stronie, rozumując, w czym się zresztą nie zawiedli, że równocześnie z zachodem dojdą do jakiejś wsi babilońskiego kraju. Ale jeszcze po południu zdawało się im, że widzą nieprzyjacielskich jeźdźców. W tej chwili ci z Hellenów, co nie byli w szeregach, pobiegli do szeregów, a Ariajos, opuściwszy wóz, na którym jechał ze względu na swą ranę, zaczął wdziewać pancerz, a to samo czynili jego towarzysze. W czasie tego zbrojenia się wrócili wysłani przodem wywiadowcy z wieścią, że to nie konnica, tylko bydło juczne, puszczone na paszę.
Natychmiast zrozumieli wszyscy, że król gdzieś blisko rozłożył się obozem, zwłaszcza, że widać było dym w niedalekich wioskach. Klearch wprawdzie nie prowadził na wroga, wiedząc, że żołnierze są zmordowani i głodni, i zresztą pora już była późna, ale kierunku marszu nie zmienił, bojąc się pozoru ucieczki. Szedł więc prosto przed siebie i równocześnie z zachodem słońca rozłożył się obozem w najbliższych z brzegu wioskach, do jakich mógł dotrzeć. Królewscy ludzie zrabowali je do szczętu, nawet drzewo z domów powydzierali. Ci, co pierwsi przyszli, jakoś się tam rozkwaterowali, a ci, co później w ciemności nadeszli, rozkładali się obozem jak mogli, wśród wielkiego wrzasku, który powstawał skutkiem wzajemnego nawoływania się, tak że hałas dochodził aż do uszu nieprzyjaciół. Skutkiem tego najbliżej obozujący nieprzyjaciele uciekli z namiotów. Okazało się to dopiero nazajutrz, albowiem nigdzie w pobliżu nie widziało się już ani zwierząt domowych, ani dymu. A i król, zdaje się, przeraził się nadejściem wojska. Pokazało się to z tego, co nazajutrz przedsiębrał. Jednak w ciągu tej nocy i na Hellenów późną porą padła groza i powstał zamęt i hałas, jak w czasie nagłego popłochu. Wtedy Klearch najlepszemu heroldowi ze współczesnych, Tolmidesowi, którego przypadkiem miał
Uwagi (0)