Chore perły i inne opowiadania - Alter Kacyzne (czytaj książki online .TXT) 📖
Arabeski napisane prozą poetycką są zbudowane z bardzo delikatnej materii baśni. Kacyzne łączy w nich współczesność z przeszłością. Wśród tych utworów wybijają się na czoło Chore perły.
Można je uznać za małe arcydzieło, utwór poczęty z ducha największego biblijnego poematu erotycznego Pieśń nad pieśniami Salomona.Z całkiem innego świata pochodzi opowiadanie Swaty w Parczewie. Śmiałe pod względem treści i awangardowe formalnie, Swaty w Parczewie są nowym, bulwersującym w sensie obyczajowym, tematem w na ogół purytańskiej literaturze żydowskiej.
- Autor: Alter Kacyzne
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Chore perły i inne opowiadania - Alter Kacyzne (czytaj książki online .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Alter Kacyzne
Dlatego też wuj Berl nie wznowił rozmowy na temat posagu, pomimo iż to małżeństwo zaczęło mu coraz bardziej odpowiadać. Mechutanowie również nabrali wody w usta. Wyglądało na to, że wszystko skończy się na niczym.
Genendl, jeszcze ubrana w sobotni strój, zielona na twarzy, z podsiniałymi oczami i prawie nieprzytomna, siedziała bez ruchu. Nie podnosiła wzroku ani na narzeczonego, ani na Rachelkę.
Wieczorem Rachelka wybierała się do koleżanki, u której miała nocować. Weszła do alkierzyka, aby wziąć jakieś swoje rzeczy. W tej samej chwili wpadła tam Genendl i szybko zamknęła drzwi na klucz.
— Naprawdę odchodzisz, Rachelko? Nie chcesz ze mną spać?
Rachelka zagryzła wargi:
— Oczywiście, że nie chcę. Kopiesz.
Zrozpaczona Genendl objęła ją za szyję:
— Obym umarła! Oby mi nogi uschły. Rachelko, byłam szalona. Wszyscy ode mnie odchodzą. Wszyscy mnie poniżają. Po co ja żyję na świecie? Taka pokraka!
Rachelkę ogarnęła litość. Zaczęła głaskać kuzynkę po głowie, wycierała jej łzy. A Genendl gorącymi ramionami objęła Rachelkę w mocnym uścisku.
— Nie — pomyślała Rachelka. — Genendl wcale nie jest pokraką. Jest wprawdzie, bidula, bardzo chuda, ale to wskutek gnębiących ją myśli, że zostanie starą panną. Właściwie posiada nawet pewien wdzięk. Tylko te zęby.
Chciała jej powiedzieć coś na ten temat, ale nie miała serca. W nocy, nim obie ułożyły się do snu, postanowiły na korytarzu za drzwiami położyć łopaty i pogrzebacze. Gdyby narzeczony ośmielił się znowu przyjść, musiałby najpierw połamać ręce i nogi. Drzwi zamknęły także na łańcuch i przysunęły do nich wysoki kufer.
Nie sądzona jednak była Rachelce spokojna noc. W chwili, kiedy we wszystkich pokojach zaczęło się już rozlegać chrapanie, wczorajsze piekło wróciło. Miała do siebie ogromny żal, że ustąpiła prośbie Genendl i zgodziła się z nią spać. Łóżko dla dwóch osób stanowczo było za ciasne. Gdyby Genendl nie miała niespokojnych snów...
Kuzynka znów przycisnęła Rachelkę do ściany, jakby chciała swoim gorącym, chudym ciałem wedrzeć się w nią.
— Genendl! Genendl!
— Co?
— Jakaś ty gorąca!
I Rachelka czuje, jak gorące, suche wargi Genendl przyciskają się do jej ramienia. Z początku ostrożnie, ukradkiem, a potem coraz mocniej i coraz bezczelniej. Ciało Rachelki znalazło się znowu we władzy dwóch płonących rąk-żmij. Tak jak wczoraj.
— Genendl! Słyszysz mnie, Genendl!? Jeśli mi nie dasz spokoju, obudzę ciotkę, a wtedy czeka cię marny los.
Za chwilę zostaje zwolniona z uścisku. Czuje, jak drżąca Genendl odsuwa się od niej. Ale po chwili zmuszona jest wyskoczyć z łóżka.
— Co chcesz zrobić, Rachelko?
— Wstręt mnie ogarnia. Rozumiesz? Wstręt!
Rachela czuje, że jej twarz płonie ze wstydu. Powietrze przesycone jest zapachem wianków suszonych grzybów w dużym pokoju. Rachelce wydaje się, że zapach wydziela się z łóżka, na którym spała z Genendl, że wydobywa się z płonącego ciała kuzynki, że jest wynikiem jej dzikiej namiętności. Stara się nie patrzeć na łóżko, które napełnia ją strachem i wstrętem. A z drugiej strony kusi ją i ciągnie, aby jeszcze raz na nie popatrzeć.
I kiedy wzrok jej pada na siedzącą Genendl, która jak pijana, z otwartymi ustami uparcie wpatruje się swoimi zapadniętymi oczami w jej, Racheli, nagość, kurczy się ze wstydu.
A Genendl mamrocze:
— Czy przynajmniej mnie rozumiesz, Rachelko? Czy mnie rozumiesz?
Rachelka wyciąga okrągłe ramiona. Czuje strach i wstręt. Spojrzenia i słowa Genendl działają na nią jak obrzydliwe łaskotanie. Mało co jednak z jej mamrotania rozumie. Genendl wstrzymując oddech powiada:
— Nienawidziłam cię. Tak, nienawidziłam. Jeszcze wczoraj gotowa byłam zadusić cię własnymi rękami. Boże mój! Dlaczego wszyscy kleją się do ciebie? Dlaczego cię kochają? Nawet starsi ludzie, matka i ojciec narzeczonego... Myślisz, że nie słyszałam? Myślisz, że nie mam rozumu? Byłam ślepa... Nic nie rozumiałam. Nie zauważyłam, jaka jesteś piękna, Rachelko! Nie zdawałam sobie sprawy, czym jest piękność. Nie uciekaj Rachelko, nie odpychaj mnie. Nie idź budzić mamy! Przecież ja cię kocham. Ja chcę... chcę przed tobą paść na kolana.
I w małym alkierzyku wydarzyło się coś takiego, co nie pasowało do nędznej ciasnoty izdebki i skąpego światła zadymionej lampy naftowej.
Najpierw Rachelka przed padającą do jej nóg Genendl wskoczyła na wysoki kufer przy drzwiach. Po chwili strach przeminął i wygodnie rozsiadła się na kufrze. Założyła nogę na nogę, tak że świeciły bielą nagości, po czym trzymając ręce na piersiach spokojnie i cicho zamarła w bezruchu. Wyglądała jak posąg wykuty z marmuru. Genendl przyczołgała się do niej na kolanach. Objęła za nogi. Przylgnęła do nich swoimi gorącymi podnieconymi piersiami i oblewała je łzami.
— Jaka ty jesteś piękna, Rachelko! I jaka zimna.
A Rachela patrzyła z góry na tę umęczoną, starzejącą się dziewuchę, która zagubiła się w cierpieniach własnej namiętności. Jej serce pozostało głuche. Strach już zdążył ją opuścić, litość i wstręt słabły, aż się zupełnie rozpłynęły i ulotniły jak dym z papierosa.
W sercu Rachelki panuje teraz jedno słodkie uczucie dumy ze swojej przewagi, z uświadomionej własnej urody. Co ją może obchodzić ta kobieta, która klęczy przed nią, jak przed ołtarzem. Co ją obchodzi, że pokrywa jej ciało pocałunkami. Pozwala na to w swojej łaskawości. Patrzy na biedną narzeczoną z góry. Patrzy surowo i wyniośle.
W rozżarzonym nocnym powietrzu alkierzyka nie unoszą się zapachy francuskich perfum. I zaczarowane kwiaty pradawnego Lesbos nie rozchyliły tu podczas tego niesamowitego misterium swoich kielichów. Ciężki i wilgotny, jak skóra zdarta z padliny, jest wiszący w powietrzu smród jarmarcznych zakupów. Ale sama Rachelka już go nie czuje. „Na prowincji to tak, jak u antykwariusza na strychu”.
1. opój — osoba pijąca duże ilości alkoholu. [przypis edytorski]
2. Szechina (hebr.) — Duch Boży, obecność Boża; żeński pierwiastek natury boskiej. [przypis tłumacza]
3. firmament — sklepienie, niebo. [przypis edytorski]
4. kamea — szlachetny kamień ozdobiony wypukłym reliefem. [przypis edytorski]
5. feeria — gra wielu kolorowych świateł i dźwięków. [przypis edytorski]
6. chałat — długi, luźny płaszcz noszony przez Żydów wschodnio-europejskich. [przypis edytorski]
7. podbechtać — podpuścić. [przypis edytorski]
8. kalif — w islamie tytuł przywódców wspólnot państwowo–religijnych; następców Machometa. [przypis edytorski]
9. medresa (hebr.) — muzułmańska wyższa szkoła teologiczno-prawnicza. [przypis tłumacza]
10. tumult — zamieszanie, zgiełk spowodowany wieloma osobami będącymi w ruchu. [przypis edytorski]
11. biret — kwadratowa lub okrągła czapka bez daszka będąca dziś częścią oficjalnego stroju senatu akademickiego, profesury, przedstawicieli sądownictwa, czy duchownych. [przypis edytorski]
12. Lewi — postać biblijna z Księgi Rodzaju. Związany z incydentem z miasta Sychem, kiedy to po osiedleniu się weń Jakuba, jego córka Dina została zgwałcona przez Sychema, syna tamtejszego władcy. Gdy władca przybył do Jakuba i jego synów Lewiego i Symeona z przeprosinami oświadczył, iż jego syn zrobił to, gdyż zakochał się w Dinie. Obiecał też zapłacić rekompensatę oraz zaprosił do osiedlenia się w Sychem i zaproponował wzięcie mieszkanek miasta za żony. Lewi i Symeon podstępnie wyrazili zgodę pod warunkiem, że dodatkowo wszyscy mężczyźni w Sychem muszą się obrzezać. Tak też się stało, a gdy trzeciego dnia po obrzezaniu cierpieli z bólu, Lewi i Symeon w odwecie za gwałt na siostrze zamordowali wszystkich mężczyzn, a z kobiet i dzieci uczynili niewolników. [przypis edytorski]
13. eunuch — strażnik haremu, wykastrowany mężczyzna lub chłopiec. [przypis edytorski]
14. kamea — szlachetny kamień ozdobiony wypukłym reliefem. [przypis edytorski]
15. Kanaan — teren późniejszej Palestyny [przypis edytorski]
16. rwetes — hałas, krzątanina. [przypis edytorski]
17. tumult — zgiełk, zamieszanie spowodowane ruchem wielu osób. [przypis edytorski]
18. giemza — zamsz. [przypis edytorski]
19. jucht — rodzaj bydlęcej skóry. [przypis edytorski]
20. szabes (jid.) — sobota, siódmy dzień tygodnia obchodzony jako święto. [przypis edytorski]
21. mechutanowie (hebr.) — rodzice konkurenta, kumowie; tu: swaci. [przypis tłumacza]
22. Erec Israel (hebr.) — Ziemia Izraela, Ziemia Święta. [przypis tłumacza]
23. mecyja (hebr.) — dosł. znalezisko, coś nadzwyczajnego; rarytas. [przypis tłumacza]
24. Szomre-Szabes (jid., hebr.) — dosłownie strażnicy soboty. Ugrupowanie ortodoksów religijnych odpowiedzialnych za pilnowanie, by nie pracowano w szabes. [przypis edytorski]
25. magid (hebr.) — kaznodzieja. [przypis tłumacza]
26. cymes (jid.) — słodka potrawa z ryżu lub makaronu i marchewki; tu: rarytas, smakołyk. [przypis tłumacza]
27. hawdala (hebr.) — dosł. oddzielenie; uroczysta modlitwa odmawiana w wieczór kończący szabat. [przypis tłumacza]
Wolne Lektury to projekt fundacji Nowoczesna Polska – organizacji pożytku publicznego działającej na rzecz wolności korzystania z dóbr kultury.
Co roku do domeny publicznej przechodzi twórczość kolejnych autorów. Dzięki Twojemu wsparciu będziemy je mogli udostępnić wszystkim bezpłatnie.
Jak możesz pomóc?
Przekaż 1% podatku na rozwój Wolnych Lektur:
Fundacja Nowoczesna Polska
KRS 0000070056
Dołącz do Towarzystwa Przyjaciół Wolnych Lektur i pomóż nam rozwijać bibliotekę.
Przekaż darowiznę na konto: szczegóły na stronie Fundacji.
Ten utwór jest udostępniony na licencji Creative Commons Uznanie Autorstwa - Na Tych Samych Warunkach 3.0.PL
Źródło: http://wolnelektury.pl/katalog/lektura/kacyzne-chore-perly-i-inne-opowiadania
Tekst opracowany na podstawie: Alter Kacyzne, Chore perły i inne opowiadania, tłum. Michał Friedman, Wydawnictwo Dolnośląskie, Wrocław 1999.
Wydawca: Fundacja Nowoczesna Polska
Publikacja zrealizowana w ramach projektu Wolne Lektury (http://wolnelektury.pl). Reprodukcja cyfrowa wykonana przez Fundację Nowoczesna Polska z książki udostępnionej przez Fundację im. Michała Friedmana. Dofinansowano ze środków Programu Archiwistyka Społeczna Narodowego Instytutu Audiowizualnego.
Opracowanie redakcyjne i przypisy: Natalia Judzińska, Wojciech Kotwica.
Okładka na podstawie: Agata Środa, CC BY SA
ISBN 978-83-288-3324-1
Plik wygenerowany dnia 2021-07-08.
Uwagi (0)