Bobo - Janusz Korczak (gdzie można czytać za darmo książki txt) 📖
Bobo Janusza Korczaka to książka złożona z trzech utworów: Bobo, Feralny tydzień i Spowiedź motyla. Każdy z nich opowiada o innym etapie rozwojowym: niemowlęctwie, dzieciństwie i wczesnej młodości.
Trudno odnaleźć w Bobo wizję beztroskiego dzieciństwa, każdy z tych etapów jest naznaczony trudem, niepokojem, nawet cierpieniem. Uderzający jest również opis samotności dziecka i młodzieńca, najczęściej niezrozumianego przez otoczenie, zmagającego się z problemami, które przeważnie go przerastają.
Korczak szczegółowo i ze znawstwem opisuje czynniki, które kształtują los młodego człowieka, zarówno zewnętrzne (rodzina, szkoła, historia i polityka), jak i wewnętrzne (zmiany cielesne, namiętności, psychika).
Dzieciństwo i młodość jawią się jako czas tytanicznej pracy nad sobą, w której świat dorosłych raczej przeszkadza niż pomaga. Człowiek dorasta, próbując ocalić w sobie wartości dzieciństwa: szczerość, wierność sobie, bezinteresowną, czystą miłość, więź z naturą. Nie jest to jednak łatwe.
- Autor: Janusz Korczak
- Epoka: Dwudziestolecie międzywojenne
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Bobo - Janusz Korczak (gdzie można czytać za darmo książki txt) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Janusz Korczak
4 maj
Dużo studentów i robotników aresztowano. Francji wolno wielbić Joannę Dark114 i Napoleona115, tylko nam nic nie wolno. Soc.116 do mnie więcej przemawia, bo chociaż teoretycznie jest przeciwpatriotyczny, ale w praktyce tak nie jest, zresztą jeżeli broni w Polsce lud od wyzysku, to przecież broni nie Chińczyków, tylko Polaków. Wakacje poświęcę studiom ekonomicznym. Zdaje mi się, że rozwijam się normalnie, pozostawiając je na koniec. Najprzód stosunek człowieka do natury, której jest wytworem, a potem ludzi do ludzi. Szanownemu uczniowi dałem dziś w skórę. Lekcji nie zrobił i hardo się stawiał. Kiedy go biłem i mocowałem się z nim, byłem pobudzony. Przyszło mi na myśl, czy między nauczycielami surowymi nie ma takich „ludzi zwierząt”, którym znęcanie się sprawia zadowolenie erotyczne. Myśl godna leniucha. Trzeba się serio wziąć do nauki, bo filozofowaniem egzaminów się nie zdaje.
11 maj
Ostatni raz byłem dziś w tornistrze. Gdyby człowiek miał możność przesuwania czasu bez możności cofania go — żyłby jedną chwilę, ciągle pragnąc być starszym.
Przechodziłem przez ogród. Siedzieli Ad. i Aniela. Zdaje się, że są obrażeni, że mimo zaproszenia nie byłem. Ledwo się odkłonili. Na razie rozgoryczyło to mnie, a teraz kpię sobie.
Rzodkiewek wcale nie jem, mięsa też b. mało. Stare krosty znikają, a nowe już się nie robią. Z czytaniem muszę się teraz kryć, książkę trzymam w otwartej szufladzie, którą za każdym skrzypnięciem drzwi zasuwam. Na lato może pojadę do Ojcowa.
Rozmawiałem z p. Aleksandrą. Miła i ładna, a wiekiem swym tak zręcznie manewruje, że wypowiedziane jej ustami 27 lat, wcale nie brzmi staropanieństwem. Biedna, gdy pracuje, nie myśli o niczym, lecz w czasie świąt czuje pustkę i widzi, czym jest przeznaczenie kobiety. Żałuje teraz, że gdy była młoda, przebierała w konkurentach. Zdaje się, że nie jest mi obojętną.
19 maj
Znów burza się zerwała. Poprzedzały ją bóle głowy. Ból szarpie, rwie, świdruje, łupie, tylna część głowy ciąży. Każdy krok nieznośnie uderza w mózg. To znów zawroty, że mało się nie przewrócę. Nie wiem, czy mam pisać, bo mnie to też denerwuje. Franciszka igra z ogniem. Wczoraj byliśmy sami, było pranie, chciałem napić się wody i uderzyłem się w rękę. Miała ręce zakasane i bluzkę rozpiętą, widać było szyję i nawet część piersi. Byłem niby spokojny, w każdym razie nie ja zacząłem, ona pierwsza powiedziała: „jak panicz złamie rękę, to żadna panna nie będzie p. chciała”. Et, bierz ją licho. Charakterystyczny był jej argument. że „przez okno mogą zobaczyć”. Lepiej się stało, bo ja nie umiałbym wyrzec się nawet nieprawego dziecięcia, bo co ono byłoby winne? W ogóle zauważyłem, że zaczynam być mężczyzną, już nawet na ulicy jedna dała mi znak. Och, z taką nigdy — lepiej śmierć. Piję dużo wody, by zgasić ogień, który wewnątrz mnie goreje. Gdy polewam zimną wodą płonące ciało, wtedy gdy nie mogę pochwycić z zimna oddechu, czuję silną emocję i przypływ energii do walki ze zmysłami i... egzaminami.
27 maj
Wczoraj wieczorem wyglądałem przez okno do 1-ej. Ten cichy szept nocy tak usposabia poetycznie; ma niewysłowiony urok, zwraca myśl ku przeszłości. Myślałem o egzaminach, właściwie o jednym. Jak to denerwuje... Wstałem o 6 m. 15, rano nie tak przyjemnie. Dzień jasny, noc ciemna, dzień wesoły, noc marząca, zadumana. Uczyłem się razem z Leonem. Czytałem swój dziennik sprzed dwóch lat, śmiałem się z tych fikcyjnych cierpień i katuszy miłości. Jak ja się zmieniłem.
8 czerwiec
Straszna noc. Położyłem się o 12, żeby mieć świeży umysł, próbowałem marzyć o latarni morskiej, ale umysł wymówił mi posłuszeństwo. Nie mogłem uleżeć na miejscu. Myśl, że przystąpię do egzaminu zdenerwowany, przerażała mnie. Wpadłem w malignę. Cały pokój napełnił się ludźmi jak na pogrzeb, rozmawiali ze współczuciem i szeptem. Rodzice płakali. Że nie spałem, dowodzi, że wiedziałem, że leżę w łóżku, że jutro egzamin, że sobie jeszcze życia nie odebrałem. Chociaż nie słyszałem, co mówią, bo mówili szeptem, wiedziałem, że mówią o mnie, że jestem bohaterem tego dramatu. Przez całą godzinę modliłem się. Wyciągnąłem dobre pytanie, ale pytał się z całego kursu, przeszło pół godziny. To było dziwne, w miarę jak gorzej odpowiadałem, robiło mi się wszystko jedno. Niech postawią, co chcą, byle mnie już puścili. Podczas tego wszedł dyrektor, energia we mnie wróciła. Sierg. coś mu szepnął do ucha. Pomyślałem: poczekaj sk. s. (dosłownie!) i zacząłem odpowiadać śmiało i dobrze. Spojrzał na mnie z nienawiścią, nasze spojrzenia, pełne zaciekłości, się skrzyżowały! Dwa razy dyrek mówił, że już dosyć, a on nic.
No, przeszło. Mam promę!
21 czerwiec
Nie było w mojej miłości ni wyznań, ni uniesień, lecz błogi smutek w rozkosznym chaosie. Nie kocham Zosi, jeno czuję dla niej bezgraniczną wdzięczność za to, że gdy będę borykał się z losem, gdy będę walczył z ukrytym w mej jaźni zwierzęciem, siła minionego uczucia, wspomnienie o chwilach „sielskich anielskich” będą mi tarczą ochronną od podłości.
Ogarnęła mnie kojąca apatia. Rano chodzę do Wisły, potem w Łazienkach albo nad Wisłą chodzę i patrzę na ludzi. Mam tom Asnyka117, ale nie czytam. Myślę.
Może rodzice mają słuszność? Chciałem sam się wychować i wychowałem się źle. To bezładne czytanie obaliło wiarę ślepą, zbudziło myśl w złym kierunku, nauczyło myśleć o tym, co niedostępne dla ludzkiego umysłu i wydarło mi szczęście. Marzenia, rozmyślania i idea wolności, to źli sprzymierzeńcy.
Panna Julia ostro skrytykowała moje nowele. Czuję, że ma słuszność. Zwykle prosi się o bezstronność sądu, a jednak żal mamy, gdy nam przykrą powiedzą prawdę. Nie chce się człowiek przyznać, ale w najskrytszym zakątku duszy jest chęć usłyszenia pochlebstwa.
Z Franciszką jestem chłodny i z daleka.
25 lipiec
O, święta miłości. Z rozwartymi ramiony spotykam cię, jak dawno oczekiwaną starą przyjaciółkę. Oczekiwałem cię całą istotą, całą duszą moją. Nadeszłaś, aby mnie obronić, wznieść w krainę słodkich marzeń, snów, tęsknoty i... słodkich cierpień. O, czysty strumieniu! Znów czuję wartość życia, widzę, że człowiek nie jest tak niski, kiedy gore w nim ten święty znicz. Czy ta moja idylla w wagonie nie była tęsknotą za uczuciem? Przeklinałem życie, naukę i ludzi, za to, że zdarli z mych olśnionych źrenic zasłonę, przez którą widziałem ludzi rozumnymi, naturę mądrą, a kobietę — świętą i czystą. Bałem się, czy ta miłość będzie również czystą — płonne obawy, jam do innej niezdolny. Między mną a nią stoi cień tej pierwszej miłości, ale zamiast oddalać, zbliża. Bo ona podobna do Zosi jak dwie krople wody, tylko wzrok ma inny. Tamta poważny i myślący, ta — figlarny i słodki. I śmieje się głośno, a śmiech ten brzmi jak dzwonek kryształowy. Będę się modlił za obie, dwa imiona będę kreślił machinalnie. O miłości! Wielka jest twa potęga, uszczęśliwiasz i uszlachetniasz zarazem. Wybuchasz jak wulkan, jak źródło, długo i zazdrośnie strzeżone przez ziemię, skorupę zimną i obojętną. Szukałem cię, bo ta straszna pustka mnie mroziła.
Mylisz się Wieszczu, oto śpiewam pieśń szczęścia, ja dziecię tęsknoty, oto na grobie zamarłych marzeń ujrzałem tęczę.
— Mnie najbardziej pociąga pustynia i morze — rzekłem.
— A mnie oaza i wyspa — powiedziała.
Dziwna jest. Raz zapatrzy się w łunę zachodzącego słońca, a wówczas taka podobna do Zosi, to znów roześmieje się i powiada:
— Czy pan umie flirtować?
— Nie, umiem marzyć.
Nazywam ją w myśli Satanellą.
Ojciec jej jest lekarzem, jaki to szczytny zawód. Może to pragnienie w niej życia i radości jest dziedzictwem ciągłej walki jej ojca ze śmiercią.
(w godzinę później)
Różnica między tym i tamtym uczuciem jest ta, że dziś analizuję więcej i... nie ufam... Satanelli.
1 sierpień
Zdradziła. Ten jeden wyraz starczy za tomy całe. — Trudno, chociaż nie jestem studentem, nie chcę odgrywać roli takiego „od biedy”, na drugim planie. — Podobno co rok urządza sobie „sezonowe miłości”. Życzę powodzenia. Powiem jej to przy okazji. Na szczęście, nie sam chodzę po polach i lasach: mam książki i wspomnienie. Teraz dopiero rozumiem, czemu zawdzięcza Szekspir swą nieśmiertelność. Dobrze, że stało się to prędko, że nie zdążyłaś zbyt głęboko wkraść się w me serce, więcej cierpi moja duma niż serce, panno Satanello. Nie, ja nie umiem flirtować, nie mam studenckiego munduru i nie mam roweru.
12 sierpień
Długo rozmawiałem dziś z panną Wandą o Nędznikach Wiktora Hugo119, o wychowaniu dzieci, o przeznaczeniu człowieka i o przyjaźni.
Nie, mężczyzna nie może otworzyć przed kobietą całej swej duszy: Czy w ogóle istnieje przyjaźń, na czym polega jej istota? Wszak ja szukałem jej tak długo, tyle razy zdawało mi się, że już ją znalazłem i tyle razy smutny, rozczarowany mówiłem: „nie, to nie ten, o którym myślałem; on mnie nie rozumie”. Między kobietą i mężczyzną przyjaźń, a właściwie platoniczna miłość, dlatego może istnieć, że przyjaciółka odczuje to, co niedopowiedziane. Jeśli sam się nawet nie znasz, ona odgadnie intuicją. Jeśli nawet nie wyznasz niskich, brudnych popędów z woli nielitościwej natury — ona jeśli jest równą ci umysłem i sercem, zrozumie, ile walk przechodzisz i nie rzuci w ciebie kamieniem. Właściwie przyjaciółmi dzieci powinni być rodzice. Ojciec od najmłodszych lat powinien być powiernikiem wszystkich myśli i marzeń dziecka, a nie zbywać ich kpinami i lekceważeniem, lub oddawać płatnej służbie i nauczycielom. Czyja wina, że tak nie jest, że rodzice nie znają swych dzieci, że jak trafnie opisane to w Naturach zagadkowych Spilhagena120, „dzieci są sierotami w domu własnych rodzicieli”.
Jak oni, dorośli, nie znają naszego wieku, dowodzi taka rozmowa:
— Chłopcy i dziewczęta to jak proch i ogień — mówi pani L. — Trzeba tak pilnować, na chwilę nie wolno zostawiać samych, bo nieszczęście gotowe.
Myli się szanowna pani. To zależy przede wszystkim, jacy chłopcy i jakie dziewczęta. A po drugie, dlaczego się pani śmiała przy tym? Jeśli żyjesz w tak smutnym przekonaniu i w takiej koncepcji wieku młodzieńczego, powinnaś była zapłakać.
Nie przeczę, że młodość ma swoje burze, ale jak bohatersko z nimi walczy. Z jednej strony przepotężny głos natury, rozzuchwalony jeszcze przez nieracjonalne wychowanie (miękkie łóżko, piwo, mięso, siedzący tryb życia), i brak ideałów, których sami musimy szukać często na bezdrożach i w niebezpieczeństwie — to wszystko, ta cała armia, świetnie uzbrojona i wyćwiczona — a z drugiej strony młodzież bezbronna, bez jednego sprzymierzeńca, tylko kierowana instynktem samozachowawczym. Gdybyśmy sami nie walczyli, aż nam tchu brak i żyły występują na czoło, tobyście nie upilnowali „prochu i ognia”. Oto co ci w twarz rzucam, czcigodna pani. Dobrze, że nowe pokolenie matek, takich jaką będzie panna Wanda w przyszłości, inne będzie miało zapatrywania.
15 sierpień
Czytam wyłącznie klasyków. Nudne powieścidła bez trwalszej wartości pozostawiam moim rywalom, bawidamkom, panom Sawuarym Wiwrowiczom121 i ich adoratorkom.
On n’est jamais si heureux ni si mal heureux qu’on se l’imagine122 — mówi La Rochefoucault123 — i ma słuszność.
Flirt kwitnie wokoło. Ja staję z boku i obserwuję. Jest tu M., młodszy znacznie ode mnie. Niczym się nie krępuje. Całuje „panny” po rękach, przyciska je do siebie, dotyka, kładzie im głowę na kolana, a młodsze bierze na kolana i pieści w bardzo dwuznaczny sposób. Jest silnym brunetem, tym tłumaczę sobie, że jest tak nieposkromiony, a przy tym młodszy, więc prędzej mu się wybacza. Jednakże i ja byłem młodszy. Może miłość mnie obroniła.
Dużo myślę teraz o przeszłości, zbieram materiały do studium: „Dziecko”. Panna Wanda obiecała mi książkę Reformatorzy wychowania124. Spencer125, Pestalozzi126, Frebel127 itp. Kiedyś i moje nazwisko znajdzie się w tym szeregu. Jak można Rousseau128 nazywać wielkim wychowawcą, przecież on musi sam być ideałem moralności, inaczej nie może być wzorem.
Staram się dużo chodzić i pływać, aby zebrać hart, na nowe walki w niehigienicznych warunkach. Kant129 8 godzin pracował, 8 odpoczywał i 8 spał. Snów nie miewam teraz żadnych. Pol. miałem dwa czy trzy razy, gdybym był panną, miewałbym menses130. Bóg nie może być tak nielitościwy, żeby umyślnie zabijał twory Swoje — widocznie to głos natury. We francuskim robię postępy.
Z przeszłości
(Z cyklu „Dziecko”)
W. Hugo
Młodość jest piękna, ale nie najpiękniejsza. Natura rozdzieliła szczodrze swe powaby między wsze ery życia. Ma starość swe radości, ma młodość swe ciernie. Czemu ze łzą tęsknoty wspominają młodość? Bo przeszła i nie powróci.
I ja w zaraniu
Uwagi (0)