Listy wybrane - Zygmunt Krasiński (czytaj online za darmo .TXT) 📖
O obfitej korespondencji Zygmunta Krasińskiego przyjęło się pisać jak o brulionach nienapisanej nigdy powieści. Prowadząc przez wiele lat wymianę myśli z różnymi adresatami swoich listów, Krasiński kształcił styl, wypracowywał swoje poglądy, urabiał swoich słuchaczy politycznie i estetycznie, ale też próbował wykreować siebie – dla każdego z odbiorców nieco inaczej. Można te odrębne kreacje traktować jak różne maski lub — jak odmiennych nieco narratorów.
Zbiór kilkuset listów Krasińskiego w opracowaniu profesora Tadeusza Piniego ułożony został według klucza chronologicznego, przez co mieszają się różne narracje i style, a całość tworzy opowieść o życiu człowieka epoki romantyzmu. Znajdziemy tu opinie, relacje z pierwszej ręki i plotki o Mickiewiczu, Słowackim, Norwidzie czy Towiańskim i jego wyznawcach, a także bezpośrednie, subiektywne (i ciekawsze przez to) wzmianki o wydarzeniach, którymi żyła wówczas Europa, takich jak powstanie listopadowe, rzeź galicyjska, Wiosna Ludów i wojna krymska.
- Autor: Zygmunt Krasiński
- Epoka: Romantyzm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «Listy wybrane - Zygmunt Krasiński (czytaj online za darmo .TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Zygmunt Krasiński
Lecz znowu, żeby moją osobistość zrozumieć, jeśli się godzi o niej przyjacielowi wspomnieć, trzeba by wiedzieć, o ile ona od roku ciągłą a coraz gorszą znękana chorobą, i ile walk się jej zewsząd gotuje, i ile kielichów goryczy jej co chwila podawanych. Śmierć, gdyby tylko egoizmu swego słuchała, śmierć byłaby jedyną jej ulgą, i prośba o nią co dzień z ust jej wzniosłaby się do Boga. Ale trzeba ofiary. Zatem nie modli się ona o spoczynek lub inny kształt, mniej nieznośny, losów i kolei swoich, bo spoczynku i w grobie nie znaleźć, trwa i żyje i żyć będzie, dopóki jej naznaczone jest, i wierzy i kocha; ale darmo, sama w sobie aerumnarum plena est322! Aerumna, to pyszne słowo łacińskie, użyte przez Cezara, kiedy, chcąc ocalić spólników Katyliny, wystawił senatorom bezlitosnym Rzymu, że zostanie przy życiu, pełnem trosk, gorszą karą, niż śmierć. Twój imiennik prawdę mówił, Julu! Kocham Cię i jestem Twój.
1843, Wielka Sobota, 15 kwietnia, Roma
Drogi Wojewodo! Ileż my już razy, przechodząc to dniem, to nocą z Jerzym przez Gregorianę krzyknęli: „Wojewodo!”, a nikt nam nie odpowiedział, i smutno nam się stało; lecz to pewna, że taki nałóg, iż musim zawsze tak samo się odezwać. Pytasz, co się dzieje ze mną. Patrzałeś przez całą zimę na mnie, otóż to samo się dzieje. Ja o tyle żyję, o ile mi się wydaje, żem jeszcze koło willi Geoffrey; trzeciego stamtąd wypłynąłem, ósmego tu byłem i już tu ojciec był.
Na wieki te dni ostatnie mnie pozostaną błękitnem wspomnieniem. Jeździliśmy konno po tych górach, co z Tobą; śliczne było niebo i w duszy błogo, spokojnie, wzniośle, bo ciągle mówiliśmy o świecie idei, o świecie ducha, o świecie przyszłości.
Dostań na moje słowo dzieła: Resurrection par Stoffels, Paris 1840, i przeczytaj! Czytaliśmy to w Nicei. Nic piękniejszego o przyszłości żadne pióro ludzkie nie napisało, a podobno i pan Antoni, czy Jędrzej raczej, nie pomyślał323. Masz prawdę, pan Adam, to olbrzym, pan Jędrzej to magnetyzer, co obudził olbrzyma; to zrobił, co robią kobiety, gdy iskrę, śpiącą w łonie mężczyzn, zapalają.
Słowacki do mnie list pełen kwasu napisał, ja mu odpisałem pełen miłości, wykazując, że nie powinniśmy skupiać się w sektę, fanatyzmem jednostronnym się skwaszać i że ludzie przyszłości i prawdy nie powinni metody starej przejmować, ale wszystko rozumieć miłością żywą, a nie potępianiem i judzeniem postępować; nie konspirować przeciwko ludzkości, jako cząstka osobna, ale wszystko ogarnąć, wszystko pojąwszy, wszystko wyrozumiawszy, i stać się tym samem najwyższym punktem ludzkości! Tak, on myślał, że Ty, przyjechawszy, padniesz krzyżem przed człowiekiem, a zapomniał, że od lat wielu leżym już krzyżem przed ideą!
Co się stanie, gdzie pojadę, nic nie wiem. Pisz tu do mnie, a stąd mi odeszlą, gdzie będę. Orcio trochę lepiej, ale zawsze niedobrze; gdyby nie on był tu teraz, tobym się obwiesił, bom nie przywykł żyć w takim świecie. Huk Polaków, nikogo nie widuję.
Proszę, że tej nocy ten kometa taki był bliski nas, ja coś czułem nerwami niezwyczajnego. Tośmy się wygrabali, Wojewodo!
Moim zdaniem, protestacja przeciwko temu samozwańcowi, co z przechrzty został księciem, a z księcia schizmatykiem, nie błahą rzeczą; myślę, że Władysław324 pięknie postąpił, łącząc się w wyższą, wspólną zgodę z przeciwnikami, i tym dowiódł, że idea wszystkich spaja i wiąże325. Materialne protestacje mogą być śmiesznymi, bo są sprzedażą skóry przed zastrzeleniem zwierza, ale takie duchowne są prawdą, są świętością! Mogłeś mieć powody osobiste do niepodpisania, i te rozumiem, bo oni by zaraz krzyknęli: „Nasz”, ale Władysław dobrze zrobił. Oskarżenie Semenenki o herezją przypomina mi podobne, zaniesione przez St. Simona na papieża, a które twierdziło, że papież stał się heretykiem od chwili, w której dał się wyprzedzić i zaprzestał być rzeczywistą głową postępu ludzkości.
Jeśli się machina powietrzna uda, to komory skończyły się i pasporta. Ilekroć w duchu gotowa idea, musi natura podać środki do jej wykonania; bo duch jest panem natury i ten planeta poddany jest temu, którego Bóg na obraz swój stworzył.
Pomysł pana Adama w dramacie szczególny; mogłoby to być rodzajem pewnym wystawienia dramatycznego, ale nigdy sztuki dramatycznej jedynym kształtem. Byłby to liryzm w dramacie subiektywny; lecz dramat wymaga obiektywności. Przyjdzie pora taka, że aktorowie, wielkimi artystami będąc, sami improwizować będą w pełni natchnienia; ogólna tylko treść dramatu będzie im podana, ułożona, a wszystkie środki, tyrady, ruch cały i postęp sztuki żywotnie improwizowany. Takim sposobem połączy się pomysł pana Adama z potrzebą obiektywności, która jest koniecznością dramatyczną! Czy też o Irydionie mowa będzie? Tam jest metempsychoza326.
List ten spal, albo zamknij, a nikomu nic o nim; im mniej o mnie, tym lepiej mnie. Panią Komarową i Delfinę wkrótce tam obaczycie, jeśli już nie oglądacie; donieś mi, jak się mają. Ludmile ode mnie serdecznie się kłaniaj.
Szczęśliwych świąt, Wojewodo! Kończysz list, mówiąc, że piszesz, jak umiesz, ale kochasz lepiej od drugich; a ja Ci powiem, że i piszesz ślicznie, doskonale po polsku. Co zaś do kochania, wierz, że całem sercem Ci wdzięczny jestem za serce i na zawsze będę; kiedyś przypomnimy sobie to wszystko na zagonach naszych, i wtedy jeszcze Ci powiem: „Dzięki za serce Twoje, takie poczciwe, szlachetne i polskie”.
Jerzy Cię ściska, Aleksander Branicki także; to dobry chłopiec.
27-go kwietnia 1843
Cały dzień wczoraj byłem chory. Wieczór odbyłem pańszczyznę, alem się wcześnie wyniósł. O 10-ej byłem w domu i zastałem już u siebie Bohdana327, który przez 3 godziny najciekawsze szczegóły opowiadał o panu Andrzeju i Adamie. To, com na Righi mówił, i oni to mówią, lecz zwykle parabole tylko sypią nieprzygotowanym. Słowacki odmienił się nadzwyczajnie, roztkliwił się, płacze wciąż; inni, twardzi i próżni, to samo — lecz przy tym mnóstwo szczegółów jak najdziwaczniejszych, jak najdzikszych. Np. dusz ludzkich za karę przechodzenie w swojskie zwierzęta, koty, psy. Czekają na męża przeznaczenia, na Mesjasza, który w bitwie wielkiej zwycięży, a dnia onego duch Napoleona przy nim bić się istotnie będzie, a nad nim czuwać duch Chrystusa. Ten Mesjasz kuszony ma być na wszelki sposób, lecz duch Chrystusa, jak tarcza, broni go i przez nią te pokusy przechodzą i łamią się. Trzy narody, Francja, Polska, Żydy, przemienią świat i cieszyć się będą, każden tym, co ukochał: Francja wielkim człowiekiem, Polska wielką ojczyzną, Żydy wielkim Bogiem Jehową. Więc ci ostatni najwyżej stoją?!! Matka Boska jest patronką tej sprawy — i dotąd jest na ziemi. Cała Familia święta dotąd jest na ziemi. Schodzą do takich np. szczegółów, że nawet kolory sukien noszonych są przeznaczone temu, który je nosi. Np. kolor brązowy i barakanowy surdut p. Andrzejowi. Żona mu go szyła, jako i resztę ubioru. Fraka mu wdziać nie wolno. Dwóch jeszcze proroków zjawić się ma — Bieliński i Szyszło — lecz nie wiedzą dotąd, gdzie oni, tylko ich nazwiska im są przepowiedziane. Mickiewicz, na rok przed przyjściem Towiańskiego, razu jednego był wieczorem u siebie z Bohdanem i drugimi, a smętny, w rozpaczy i bez wiary — w tym nagle krzyknął: „Widzę het, het daleko, widzę Litwę i z Litwy kałamaszką jadącego szlachcica, w okularach, który więcej wie, niż my wszyscy”. Właśnie wtedy raz ostatni z Litwy pan Andrzej wyjeżdżał. Klękają przed nim i całują go w ręce. Pierwszym warunkiem przystąpienia jest wiara, że Andrzej od Pana posłany. Bez tego nic. Kto zaś kalwin lub luter, ten wprzódy na katolicyzm przejść musi, nim przypuszczą go do siebie. Oto masz, co opowiadał Bohdan!
Wszystkie tajemnice mają być uchylone dotychczasowe, a inne mają powstać. O małżeństwie taka nauka, że tam tylko jest prawdziwe, gdzie jeden w drugim potrafił ducha obudzić — i to dopiero sakramentem. Wielka prawda! T. wciąż pisze a pisze, foliały leżą u Adama, który wciąż je czyta, a czyta i przyznaje, że wiele rzeczy dopiero później zrozumie, np. o eucharystii i o przyszłym rządzie dotąd nie mógł nic pojąć. Jednak Adam teraz stał się naczelnikiem i już sam przyjmuje innych i słucha ich ślubów. Dał mu tę moc T. Ja myślę, że Towiańskiemu dał moc raczej Adam, a im obu idea, a idei Pan! Lecz co do teorii ich, słowo w słowo odgadliśmy, powiadam Ci słowo w słowo w missale Romanum328! Co do szczegółów, chwała Bogu, że nie, bo niektóre za bzikowate!
Moja Dialy droga, czekam na listy Twoje i pójdę tymczasem do ojca.
Wrócił Jan z poczty — listy nie przyszły z Toskanii dotąd, bo burza straszna trzy noce była. Więc muszę, nie wiedząc, do Ciebie pieczętować list. Odpisz mi zaraz do Genui, a potem do Lucerny i Bazylei. Odpisz, co, jak, gdzie, czy w Melun, czy gdzieś indziej, choćby Freg. pojechała do Paryża, to zawsze mnie najbezpieczniej i najskryciej pod samym obozem nieprzyjaciela. Co dzień słabszy jestem, czasem do szaleństwa smutku dochodzę, ale, gdy ujrzę Ciebie, Ty mi dasz chwilę spokoju, chwilę szczęścia, chwilę wzniosłości. Do obaczenia, zapewne koło 6. stąd z ojcem wyruszę. Do obaczenia, Dialy, Ty aniele mój!
Twój na wieki Z.
Roma, 30 kwietnia 1843
Drogi Auguście! To bieda, że trzeba Cię zawsze ścigać listami, gdyś już wyjechał stąd i że Ci nigdy listów tych nie odsyłają. Dwa duże, dwa ważne, pisane z Aquae Sextiae według Twego rozkazu do Berlina poste restante, ale może je masz w tej chwili. Właśnie w nich na Kurza listy Ci odpowiadałem i błagałem, byś dostał i przeczytał Resurrection par Stoffels (1840) z tym motto: Que votre règne d’amour arrive329 Zanadto mało ty dbasz o ruch paryski. Na jego czele stoi mens divinior330, połączona ze żelazną wolą i ogromną miłością. Taki duch nie ustanie, póki nie zginie lub swego nie dopnie, a potem podstawa ich prawdą jest. Idea ich prawdą jest, choć sami o tym nie wiedzieli. Siła więc tam, choć dotąd jednostronna, ale ona potrafi się lepiej zwszechstronnić, potrafi z sekty i doktrynki, ściśnionej na wzór hebrajszczyzny, wyrość lub wylać się na morze, rozlane na wzór potopu, co był pod piramidami, i w St. Domingo i w Hiszpanii, a nie o siebie tylko, o ludzkość falami bił. Miej k’temu wzrok bacznie obrócon! Mimo wiedzę niemiecką, wiarą moją, że nie ona zbawi, ale że to, co wiesz, zbawi świat. Ty chcesz przeczekać ich. Dobrzej ale przeczekanie nie jest odrzuceniem. Przeczekanie ludzi jest niejako na tychże samych ludzi liczeniem, bo nie inni, tylko ci przeczekani pod nowym wodzem wszystko czynią. Ale na to, by oddali mu się w ręce, trzeba, by do nich w porę przyszedł. Przyjść zaś w porę nie tylko się rachuje na zegarach bijącego czasu, ale jeszcze i na czymś innym, na usposobieniu dusz, Owoż trzeba przemieniać, a nie odmieniać takowe, dalej je pchać w wyżynę, a nie skręcać na prawo lub lewo.
Uważasz, Auguście, ja Ci często powtarzam to, coś Ty sam mówił; a dlaczego? Bo czasem się lękam, byś nie popełnił pomyłki, którą zarzucasz Heglowi, tj., że sam przystosował własną logikę nie dobrze, nie ściśle; skąd mu historia taka fałszywa wypadła. Proszę Cię i zaklinam o to, byś rozważył, czy nie my jedynem możliwem narzędziem? I czy nie Chrystus przemieniony nad nami?
Teraz co do mnie. Subiektywność, zarżnięta i pocięta, drga podobno, jak wąż, aż do zachodu słońca, tj. aż człowiek nie umrze. I drgam takim drgnieniem, i nieznośnie mi jest, ilekrociem nie w sferze idei, ilekroć muszę z ludźmi mówić, lub ich rąk się dotykać. Nie spokój, ale męka mąk zgotowana mi.
Słuchaj! Tyś mi Katylinę naznaczył przodkiem, ale wiesz, czym on był raz jeszcze w średnich wiekach, nim dostał się do piersi mojej? Zgadnij!
Oto Savonarolą! — Nie uwierzysz, jak życie tego człowieka pokrewnym mi się wydało żywotem — jak uczułem, że oto ja mógłbym, choć nie w mniszym stroju, i tak z mównicy wołać, i tak gardzić dumnemi, i tak zginąć, na trzy godziny przed zgonem zdjęty snem magnetycznym i powtarzający te słowa: „Renowacja331”...
1-go lipca mam być w Dreźnie. Jeśli o tej porze Ty tam możesz być, bądź, a ostatnią przysługę mi oddasz. Teraz odpisz mi do Bazylei, jeśli prędko ten list odbierzesz — jeśli późno, to do Heidelberga, a nikomu i nikomu o mnie nie wspominaj, proszę Cię i zaklinam na tę przyjaźń naszą, dziecinną zrazu, a później męską i świętą teraz, bo mającą się przeciągnąć aż poza grób i wieki!
Jerzy nieco lepiej. Ojciec mój dobrze zupełnie; odmłodniał, rozwiośnił się, rozzieleniał —
Uwagi (0)