List do kobiet niemieckich i O Polce — Francuzom - Eliza Orzeszkowa (barwna biblioteka TXT) 📖
Dwa teksty Elizy Orzeszkowej (1841–1910), będące skrótową wykładnią poglądów pisarki na temat sytuacji kobiet w Polsce i w Europie, zawierające także zarys historii ich roli w społeczeństwach.
Pierwszy tekst, List otwarty do kobiet niemieckich, powstał w odpowiedzi na otrzymaną od kobiet niemieckich korespondencję i został opublikowany jako przedmowa tłumaczenia jednego z dzieł Orzeszkowej; propagował równouprawnienie kobiet na wszelkich polach, w tym w pracy i w edukacji. Drugi zaś, skierowany do Francuzów, poruszający w swej treści podobne kwestie, jest szczególnie interesujący — autorka żongluje w nim różnymi gatunkami literackimi, tworząc z jednej strony malownicze obrazki niczym w powieściach, mające przybliżyć zagadnienie emancypacji, z drugiej zaś stosując twarde narzędzia publicystyki.
- Autor: Eliza Orzeszkowa
- Epoka: Pozytywizm
- Rodzaj: Epika
Czytasz książkę online - «List do kobiet niemieckich i O Polce — Francuzom - Eliza Orzeszkowa (barwna biblioteka TXT) 📖». Wszystkie książki tego autora 👉 Eliza Orzeszkowa
We wszystkich tedy krajach, w stopniu odpowiednim do możności i przygotowania, powstał ruch kobiecego świata — ku szkole, — ku szkole, pojętej jako źródło wykształcenia umysłowego i fachowego. Był to ruch płynący z pobudek zupełnie słusznych, bardzozbawienny, bardzo konieczny, mający za cel wydźwignięcie kobiety z pęt ograniczonych pojęć, z piasku przesądów, z czyśćca wiecznej zależności, z piekła materyalnej nędzy. Wszystkie w swoim czasie ruch ten popierałyśmy słowem lub czynem, lub zarazem jednym i drugim, wszystkie uczuwałyśmy jego słuszność, zbawienność, konieczność; tego zaś, czy sam jeden dać on nam zdoła wszystko, czego nam nie dostało, czy obok jego linii, zakreślanej szybko i daleko, nie powinna była dążyć do tego samego celu inna jeszcze linia równoległa i równoważna? — spostrzegać nie mogłyśmy, bo wykazać to miało dopiero doświadczenie paru dziesiątków lat i ochłonięcie z pierwszego zapału, który nas unosił ku ideałowi prawdy, ze straceniem znowu z uwagi — ideału dobra.
Szkoła udziela nauki wogóle i umiejętności fachowych przez wielki ruch w tę stronę i odpowiednie usiłowania; dokonałyśmy wielu zdobyczy, otworzyłyśmy przed sobą wiele źródeł i wiedzy i zarobku. Zdobycze te nie są jeszcze, zapewne, wystarczającemi, lecz są znacznemi, przedstawiają niezaprzeczony postęp.
Czy przecież równolegle z umysłowym i fachowym podniósł się nasz poziom moralny? Ale, naprzód, od jakich przymiotów zależy niższy lub wyższy poziom moralności? Mniemam, że określić to można w niewielu słowach. Sprawiedliwość, dobroć, miłość, siła i wytrwanie woli, czystość czynu i obyczaju, zdolność do ofiar z chęci i z namiętności, z zasad, na rzecz współczucia z Rodem Ludzkim i współpracowanie z nim na jego korzyść: oto są przymioty najwięcej oddalające człowieka od pierwotnego punktu jego wyjścia, którem jest zwierzę, i najwięcej przybliżające go do specyficznego typu ludzkiego. Być jaknajmniej samolubnem i nie być wcale drapieżnem i rozuzdanem zwierzęciem, stawać się coraz więcej człowiekiem uspołecznionym, to jest współczuciem i współpracą związanym z rodem swoim — jest to stać na wysokim poziomie moralnym. I daremnie utrzymują niektórzy, iż moralność jest rzeczą względną i nieposiadającą podstaw stałych, ponieważ jej podstawy różnemi bywają w różnych czasach i miejscach. Jest to fałsz. Różnemi istotnie będąc w różnych czasach i miejscach, mają one zawsze jeden cel: sprzyjanie rozwojowi społeczeństw, w których panują. Dla rozwoju naszego, europejskiego społeczeństwa, przymioty powyżej wymienione są sprzyjającemi; one też niewątpliwie stanowią naszą europejską moralność.
Czy w ostatnich dziesiątkach lat summa tych przymiotów wzrosła pośród kobiet europejskich równomiernie z summą oświaty umysłowej i umiejętności fachowej? Nie. Z dwóch linii postępu równoważnych, jedna wydłużyła się dość szybko, druga daleko za tamtą pozostała, i to właśnie wydaje mi się krzywizną, którą wskazać pragnę i o której wyprostowanie starać się należy. Że stałyśmy się oświeceńszemi i mniej od cudzej pracy zależnemi — to jest widoczne; lecz na całym widnokręgu spraw i działań naszych niema dowodów, abyśmy się stały sprawiedliwszemi, lepszemi, czystszemi, surowszemi dla siebie, silniej z niedolą ludzką współczującemi. Liczba instytucyi i stowarzyszeń wytworzonych przez nas w celach nauki i zarobkowej pracy w niektórych krajach jest bardzo poważną, we wszystkich znaczną; takich, które, mając na celu kształcenie charakterów, świadczyłyby o zwróceniu w tę stronę naszej uwagi i troskliwości, istnieje bardzo mało. Na mnóstwie już miejsc głowy i ręce połączyły się po to, aby głowy oświecić, a ręce nauczyć niezależnego pracowania: gdzieniegdzie tylko znaleźć możemy siły spójnie pracujące nad ulepszeniem serc, wzmocnieniem woli, wypracowaniem dobrych przyzwyczajeń i obyczajów. Ta nierównomierność dążeń i usiłowań dowodzi nieścisłości szali, na której ważymy dwa jednak równoważne i solidarne z sobą pierwiastki natury ludzkiej: umysłowy i etyczny. Uwydatnia się to w opiniach publicznych, które w ciemnocie umysłowej dostrzegają taką ujmę, że wstydzą się jej te z pomiędzy nas, które przez zboczenie moralne nietylko zawstydzonemi się nie czują, ale zawstydzonemi być nie mogą, bo jeszcze nawet nie rozumieją, że to, co czynią, jest zboczeniem moralnem. Cała, naprzykład, liczna grupa kobiet bogatych lub dostatnich, na byt codzienny pracować nie potrzebujących, oświatę umysłową w mniejszym lub większym stopniu posiąść usiłuje i w znacznej mierze posiada; zarzut ciemnoty umysłowej byłby dla niej jednym z zarzutów najbardziej dotkliwych i ośmieszających. Lecz na drodze rozwoju moralnego ta grupa nie dosięgła jeszcze samego nawet rozumienia, że roztaczanie zuchwałego zbytku wobec cierpień i nędz, trawiących inne grupy; rujnowanie przez ten zbytek ognisk i ścian domowych; rozluźnianie i psucie obyczaju publicznego przez rozmienianie na drobną monetę podstawowych uczuć; obojętność dla interesów prac, ran i ideałów powszechnych, a zanurzenie się w swoich własnych tylko interesach, zabawkach, grzeszkach, — są rzeczami, antymoralnemi, rzeczami wrogiemi dla pomyślnego rozwijania się społeczeństw i Ludzkości, — rzeczami, których winy i hańby okupić nie zdoła może najwyższa nawet oświata.
Na wysokim też stopniu moralności stoją te kobiety, które w wyborze nauki lub pracy powodują się, nie względami na wrodzone zdolności swoje, nie pragnieniem stania się pożytecznemi światu, lecz ambicya dosięgania najwyższych społecznych szczytów, albo największych fachowych korzyści. Takie pychy i pretensye, nie poparte zdolnościami odpowiedniemi, wprowadzają w pracę kobiecą pierwiastek niedołęstwa i wytwarzają wśród kobiecego rodu inny znowu gatunek istot, które pozorami nauki i pracy maskują swoją rzeczywistą nieużyteczność, a nawet szkodliwość — istot, którym z powodu naśladowania mądrości, w rzeczy samej nie posiadanej, Starożytni dawali nazwę papug Minerwy.
Istnieją w znacznej liczbie i takie, których znaczne nawet zdolności umysłowe sparaliżowane są w rozwoju i zastosowaniu przez chwasty, gęsto charaktery ich porastające; takie, które, zdobywszy umiejętność fachową, wyzyskać jej nie umieją przez brak woli, wytrwania, systematyczności, oporności przeciw rozmaitym pokusom i ponętom świata.
Takich i innych zboczeń i niedostatków moralnych może być w kraju jednym liczba mniejsza, w innym większa; lecz każdy posiada ich typy, mniej lub więcej ostro rysujące się na tle życia powszechnego. Wprawdzie obok nich istnieją wszędzie i takie, które, z różną miarą dokładności, zastosowują się do kodeksu moralnego od wieków dla kobiet spisanego i cieszą się uznaniem powszechnem, niezawodnie do pewnego stopnia im należnem. Czy przecież te nawet najlepsze z pomiędzy nas są lepszemi od swoich poprzedniczek, tak, jak stały się od nich oświeceńszemi? Czy w sercach i czynach oświeconych prawnuczek etyka staje się szerszą, głębszą, stalej i rozumniej stosowaną, niż była u ciemnych prababek? Bardzo wątpliwie. Obejrzyjmy się po świecie za dążeniami, za próbami choćby wytworzenia w społeczeństwie niewieściem typu moralnego, któryby oryginalnie a wspaniale przez kobiety już oświecone był zakreślonym. Nie spostrzegamy takich dążeń, prób, pierwszych choćby zarysów, nigdzie, ani w opiniach publicznych, ważących obowiązki, zasługi i winy; ani w stowarzyszeniach powstałych dla popierania różnych spraw kobiecych; ani w drukowanych organach kobiecej myśli i pracy; ani w dotychczasowych kobiecych czynach i wpływach. Wszędzie popęd do nauki i pracy zarobkowej — co jest uznania godnem; nigdzie porywu ku wyżynom moralnym — co jest zasmucającem. Nowe i zwiększone siły umysłowe i, że się tak wyrażę, muskularne; w najlepszych razach te same zawsze, zbladłym atramentem rutyny pisane, prawidła moralne. Samowiedza i samoistność w dziedzinie umysłowej i ekonomicznej; szybki w oknach — nawet pałacowych, w dziedzinie moralnej. Tłucze też je niemiłosiernie wicher zmateryalizowanego wieku, — tak, że ów nawet stary budynek, wznoszony w czasach stałego oddalenia kobiet od ideału prawdy, nierozszerzany i niewzmacniany, grozi ruiną. Potrosze i nieznacznie, w miarę nowych stosunków i pojęć, tracimy stare cnoty prababek, a nie widać jeszcze, abyśmy próbowały stworzyć i zdobyć nową, do nowych stosunków i pojęć zastosowaną, cnotę prawnuczek. Gmach nasz wznosi się krzywo i ta jego połowa, która chyli się ku ziemi, do upadku pociągnąć może tę, która strzela ku niebu. Bo żadna uczoność i żadne zarobki fachowe nie sprawią, aby człowiek zły, samolubny, przynosił korzyść rozwojowi społeczeństwa i szczęściu świata. Nie przynosząc korzyści rozwojowi społeczeństwa i szczęściu świata, kobiety oświecone i uczone mniej będą warte dla społeczeństwa i świata, mniej zasłużą na szacunek i wdzięczność potomnych, niż te, które niegdyś, z umysłami ograniczonemi, wolą bierną, lecz z czystemi sercami i rękami w domowem atrium strzegły świętego ognia i lny na odzież domowników przędły.
Mniej więcej jasno określiwszy stanowisko swoje wobec nauki i fachowej pracy, kobiety nie napisały jeszcze dla siebie roli, którą jako czynnik moralny na świecie odegrać mają. Powszechnie utartem, ale bardzo niedokładnem, jest zdanie, że moralność zawiera się w kilku prawidłach oddawna skodyfikowanych, wypróbowanych i do których nic już dodać niepodobna. Jest to niedokładne, bo gdyby nawet niepodobna było pomnożyć liczby praw, każde z nich można pogłębiać, rozszerzać, stosować w sposoby coraz liczniejsze, subtelniejsze i skuteczniejsze. Ileż, naprzykład, jest sposobów, elementarnych lub subtelnych, płytkich lub głębokich, pojmowania i stosowania praw tak na pozór prostych, jak: Nie zabijaj i nie pożądaj cudzego! a cóż mówić o tak szerokich i niezmiernie złożonych, jak: Nie czyń drugiemu, co tobie nie miło, lub oddaj Cesarzowi co cesarskiego, a Bogu, co boskiego! Każdy pojmuje i stosuje te prawa w sposób właściwy sobie, odpowiedni do swoich umysłowych i moralnych zdolności. Kobiety oświecone mogą wnieść w społeczeństwa właściwy sobie sposób pojmowania i stosowania praw moralnych, bo po części natura, po części historya uczyniła je w stopniu pewnym umysłowo i moralnie różnemi od mężczyzn. Inna w stopniu pewnym organizacya fizyczna, inna miara wrażliwości, inne przyzwyczajenie uczuć i wyobraźni, inne reguły obyczajowości — sprowadzają pomiędzy dwiema płciami różnicę, które kobiety na rzecz wzrostu ideałów moralnych wyzyskać mogą i powinny, jeżeli pragną wykonać jedno z najwspanialszych zadań, spełnić jeden z najtrudniejszych obowiązków, jakie dla kogokolwiek zdobyły wdzięczność i cześć pokoleń. Jakiem jest to zadanie? jakim jest ten obowiązek?
IINa firmamencie niebieskim chyba zmieściłby się spis dobrodziejstw, któremi dotychczasowi, wyłączni panowie świata, mężczyźni, obdarzyli dziedziny jego — fizyczne i umysłowe. Od stanu dzikości, w którym człowiek, mrąc naprzemian z głodu lub obżarstwa, oddawał cześć boską kawałkowi drewna, lękał się echa własnego głosu, drżał przed własnym cieniem, porozumiewał się z podobnymi sobie przez oderwane krzyki, do manipulowania najskromniejszemi liczbami potrzebował pomocy wszystkich palców u rąk i nóg — doprowadzili oni Ludzkość do tego stopnia kultury materyalnej i umysłowej, na którym ją dziś widzimy; wiekami trudów nieopisanych, przez pokolenia niezliczone, zdołali otworzyć przed Ludzkością źródła dobrobytu, wiedzy, estetyki. Udział kobiet w tem tworzeniu olbrzymiem był niewątpliwie znacznym, lecz z przyczyn rozmaitych musiał być tylko pomocniczym i naśladowczym. Mężczyźni-to z pomocniczym i naśladowczym tylko udziałem kobiet, — wytworzyli rolnictwo, przemysł, naukę, sztukę; jest to prawda, i strzeżmy się jej zaprzeczać, aby niesprawiedliwe sądy i przesadne roszczenia nie przyniosły ujmy sprawie naszej.
Ale jeżeli zechcemy obrócić medal na stronę odwrotną, na której znajduje się moralność, czyli: sprawiedliwość, dobroć, miłość, ofiarność, współczucie, współpomoc, z łatwością przyjdziemy do przekonania, że wszystkie dotychczasowe roboty w tym kierunku, doprowadziły świat do rezultatu nadzwyczaj mizernego. Były jednak roboty liczne, różnorodne, ważne; pracowały dla tego celu religie i filozofowie; umierali dla niego ludzie na stosach, krzyżach, szubienicach; wytworzyły się na rzecz jego kodeksy pomiędzy-ludzkich i pomiędzy-narodowych praw i obowiązków; nauczano go ze szczytów gór, z kazalnic, z katedr, po miastach i po pustyniach I cóż? Przed wielu już wiekami brzmiał głos wołający: res sacra homo homini! a nasz wiek, z pomiędzy bogatych w wynalazki i wykwinty najbogatszy, dogorywa z jednym chóralnym okrzykiem: Homo homilii lupus!
Przed wiekami już mędrzec z Elei wołał: powściągaj się! Dewizą wygłaszaną przez tych, którzy mienią się najwierniejszymi synami naszego wieku, stało się: Używaj! Używaj, czego? Dóbr materyalnych przedewszystkiem, dóbr umysłowych także, ale dlatego tylko, że one tobie, tobie sprawiają rozkosz, lub korzyść! Jak okiem zatoczyć, świat cywilizowany przedstawia jeden taniec przed cielcem materyi i jeden obóz uzbrojonych przeciw sobie jednostek i narodów. Każdy przeciw każdemu, wszyscy przeciw wszystkim. Niema takiej piędzi ziem, z którejby ktoś kogoś zepchnąć nie usiłował; niema takiego biednego stołu, u któregoby nie leżeli Łazarze. W stosunkach towarzyskich płocha zabawa i udawanie nieposiadanych uczuć; w stosunkach społecznych zbytek i nędza, wyzysk i krzywda; w stosunkach międzynarodowych — milionowe gromady ludzkie, lasami ostrzy i paszcz ognistych wzajem ku sobie najeżone; pomimo ogromnej summy zdobytej wiedzy i rozumu, głupstwa otrzymujące cześć bałwochwalczą, dlatego tylko, że w sposób przyjemny drażnią skarlałą wyobraźnię i przesyconą ciekawość.
Wieża Eiffla ściąga ku sobie wszystkie narody świata, które wstępują na szczyt jej, podziwiają ją, wychwalają, opisują, a rozpierzchłszy się, wizerunki jej rozrzucają po świecie na papierach listowych i chustkach do nosa. Dlaczego? Czy jest piękną? Wcale nie. Na widok jej zemdlałby z niesmaku twórca Partenonu i któregokolwiek z gotyckich tumów. Może jest dobroczynną maszyną, z której popłynie na świat pociecha zasmuconym, nasycenie głodnym, uszlachetnienie upadłym? I to nie. Więc cóż? Oto jest, naprzód, wielką, potem niezwykłą, — wielką materyalnie, niezwykłą — ordynarnie, ale o to tylko idzie tym, którzy wielbią materyę, a podniebienie, rozpieszczone słodyczami, pragną zaostrzyć do nowego używania smakiem choćby dowcipnego głupstwa.
Moda, przez zużyte zmysły i chore wyobraźnie dyktowana, stanęła na piedestale, z którego spadła idea. W salonach, obok flirtów, które są maskowaną różami rozpustą, rozprawy nieskończone o starej porcelanie i chińskich wachlarzach; na ulicach jeden wściekły okrzyk: pieniądz! pieniądz! i drugi: rozkosz! rozkosz!
Z trybuny prawodawczej, jak kamień grobowy, padają na świat słowa: „Siła przed prawem”; pracownia filozofa wyrzuca w świat świst morderczy: Ausrotten!
Muzy nawet, zstąpiwszy z Helikonu, tańczą kankana; muzyka, ze sztuk najeteryczniejsza, staje się pochlebnicą zmysłów; w piśmiennictwach ideały zalane przez rynsztoki, które przybierają nazwę obrazów natury, i to całej natury; aż złe tak się już wzmogło, że ktokolwiek pragnie uchodzić
Uwagi (0)